W poniedziałek na międzynarodowym lotnisku Toronto Pearson samolot linii Delta Airlines uderzył w ziemię podczas lądowania, a następnie przewrócił się na dach. Na pokładzie znajdowało się około 80 osób – wszystkie przeżyły katastrofę lotniczą.
W środę do zdarzenia nawiązał w sieci były minister obrony narodowej Antoni Macierewicz.
Macierewicz o wypadku samolotu w Toronto. Nawiązał do Smoleńska
„Nie było ofiar śmiertelnych, dach samolotu nie rozdzielił się na pół, a żadna z połówek nie wygięła się na zewnątrz. Samolot nie rozbił się na około 60 tys. kawałków rozrzuconych w kręgu o promieniu ponad kilometra od miejsca upadku” – napisał w serwisie X Macierewicz.
Na załączonym nagraniu, gdzie widać miejsce zdarzenia, były szef MON podkreślił, że „samolot pozostał w całości, a jedynie skrzydła odpadły”. „To oczywisty dowód na to, jak wyglądałby samolot prezydenta, gdyby nie było wybuchów wewnątrz kabiny przed kontaktem z ziemią. Wiele osób, a może wszyscy pasażerowie, powinni byli przeżyć takie lądowanie na dachu” – ocenił.
„Mam nadzieję, że odpowiednie osoby wykorzystają ten przykład, by udowodnić światu, jak było naprawdę” – stwierdził we wpisie Antoni Macierewicz.
Katastrofa smoleńska. Antoni Macierewicz obstaje przy swojej wersji
W 2016 roku powołana została podkomisja smoleńska, na czele której dwa lata później stanął Macierewicz. Organ zajmował się badaniem katastrofy lotniczej, do której doszło w 2010 roku.
Podkomisja smoleńska w kwietniu 2022 roku przedstawiła raport z prac, który kwestionował ustalenia Komisji Badania Wypadków Lotniczych pod przewodnictwem Jerzego Millera. W prokuraturze natomiast złożono zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa zamachu na prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz morderstwa pozostałych 95 osób podróżujących Tu-154 10 kwietnia 2010 roku.
– Przyczyną katastrofy 10 kwietnia nad Smoleńskiem był akt bezprawnej ingerencji strony rosyjskiej na statek powietrzny Tu-154M z delegacją prezydenta RP; głównym i bezspornym dowodem tej ingerencji był wybuch w lewym skrzydle na 100 m przed minięciem przez samolot brzozy na działce doktora Bodina nad terenem, gdzie nie było ani wysokich drzew, ani innych przeszkód mogących zagrozić samolotowi. Potem doszło do wybuchu w centropłacie – mówił podczas prezentacji raportu Macierewicz.
Maciej Lasek: Raport Macierewicza „nie trzyma się logiki”
Pierwszy raport z badania katastrofy smoleńskiej ogłosiła w lipcu 2011 roku Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, kierowana przez ówczesnego szefa MSWiA Jerzego Millera.
W raporcie zaznaczono, że przyczyną katastrofy było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, a w konsekwencji zderzenie samolotu z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji maszyny. Komisja podkreślała, że ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu.
Następnie w 2012 roku przewodnictwo nad Państwową Komisją Badania Wypadków Lotniczych przejął Maciej Lasek, który po przedstawieniu raportu przez Macierewicza w 2022 roku ocenił, że jego narracja „nie trzyma się logiki”.
– Zespół negatywnie ocenia działanie podkomisji we wszystkich badanych aspektach: gospodarności, legalności, celowości oraz rzetelności – powiedział wówczas wicepremier i szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz. Według dokumentu państwo straciło na pracach gremium ponad 81 milionów złotych, a sam przewodniczący miał zniszczyć bądź zgubić istotne dowody pochodzące z rozbitego Tu-154M. Antoni Macierewicz miał też oferować łapówkę ekspertowi za zmianę treści raportu. MON złożyło wtedy 41 wniosków do prokuratury.