Emmanuel Macron udzielił w tym tygodniu wywiadu nadawcom TF1 i France Television. Duża część rozmowy była poświęcona wojnie w Ukrainie. Dziennikarze dopytywali między innymi o słowa francuskiego prezydenta, który stwierdził, że obecnie nie ma konsensusu w sprawie wysłania wojsk lądowych, ale niczego nie można wykluczyć. Wcześniej dziennik „Le Monde” donosił, że władze Francji rozważają wysłanie wojsk na Ukrainę od czerwca 2023 roku. — Nigdy nie przejdziemy do ofensywy, nigdy nie przejmiemy inicjatywy – zapewniał jednak Macron.
– Naszą odpowiedzialnością jest zbudować siłę dla pokoju, czyli taki potencjał, który ma moc odstraszania — stwierdził. Jak dodał, Francja jest nastawiona pokojowo, jednak aby w Ukrainie zapanował pokój, nie można okazać słabości. – Musimy jasno spojrzeć na sytuację i z pełną determinacją osiągnąć nasz cel, którym jest porażka Rosji – wyjaśnił.
Na wypowiedź Emmanuela Macrona zareagowała Moskwa. Według Kremla prezydent Francji stwierdził, że „de facto” Francja jest już zaangażowana w wojnę Kijowa z Moskwą, a słowa Macrona świadczą o tym, że Paryż jest gotowy, by „zaangażować się jeszcze mocniej”. Do słów Macrona odniósł się także szef rosyjskiego wywiadu Siergiej Naryszkin, który stwierdził, że ewentualne wysłanie zachodnich wojsk do Ukrainy to „szalone i paranoiczne sny”.
Emmanuel Macron o Polsce. Mocne słowa prezydenta Francji
Francuski przywódca podkreślał również w wywiadzie, że celem całej Europy powinno być dzisiaj zatrzymanie Rosji. – Władimir Putin nie może wygrać tej wojny. Przez ostatnie dwa lata pomagaliśmy Ukrainie, a jeśli sprawy wymkną się spod kontroli, ponownie będzie to wyłącznie odpowiedzialność Rosji – powiedział.
W opinii Macrona wojna w Ukrainie ma ogromne znaczenie zarówno dla jego kraju, jak i całego kontynentu. Oceniał, że gdyby Rosja osiągnęła sukces na froncie, wówczas bezpieczeństwo krajów Europy Wschodniej byłoby poważnie narażone. – Jeśli Rosja wygra tę wojnę, wiarygodność Europy spadnie do zera. Jaka byłaby wiarygodność potężnej Unii Europejskiej, która na to pozwoliła? – pytał polityk. – Czy Polacy, Litwini, Estończycy, Łotysze, Rumuni i Bułgarzy mogliby być pewni pokoju? Już nie mówiąc o Mołdawii, która chociaż nie jest członkiem UE, to również byłaby poważnie zagrożona – stwierdził.