Magdalena Fręch przystępowała do spotkania z Jeleną Rybakiną po zwycięstwach nad Jekateriną Aleksandrową oraz Petrą Martić. Teraz poprzeczka poszybowała oczywiście dużo bardziej w górę. Rybakina jest w tym sezonie w bardzo dobrej dyspozycji. Zajmuje czwarte miejsce w rankingu WTA, a w dodatku niedawno grała w finale turnieju WTA 1000 w Dosze, gdzie przegrała z Igą Świątek. W przeszłości Fręch pokazywała jednak, że potrafi sprawić problemy wyżej notowanym rywalkom i tak też było w środę.
Pierwszy set był na wyciągnięcie ręki
Inauguracyjny set rozpoczął się od gema, w którym rozegrano aż osiemnaście punktów. To wszystko miało miejsce przy serwisie Rybakiny i Kazaszka od razu otrzymała informację, że łatwo z Magdaleną Fręch nie będzie wygrać. Ostatecznie utrzymała własne podanie, a potem obie panie solidarnie to robiły aż do stanu 3:3. Wtedy to Polka kapitalnie spisała się przy podaniu rywalki. W międzyczasie czwarta rakieta świata popełniła dwa błędy z forhendu i dała się przełamać.
Fręch na chwilę się rozpędziła. Po tym szybko zdobyła gema przy własnym serwisie, kiedy znowu Rybakinie szwankował forhend. Wtedy było już 5:3. Następnie Rybakina świetnie serwowała, ale to Fręch miała okazję, by wywalczyć gema i zarazem przypieczętować zwycięstwo w secie przy własnym podaniu. Nie udało się. Rybakina grała szybciej, dokładniej i odrobiła stratę przełamania, by wyjść chwilę później na prowadzenie 6:5. Polka się nie poddała i doprowadziła do tie-breaka. W nim rozpoczęła od przegranych dwóch punktów, by potem wygrać pięć akcji z rzędu! Niestety nie była w stanie wygrać seta. Ze stanu 5:2 zrobiło się 5:7. Kosztowny był choćby błąd Polki z bekhendu, który dał rywalce wyrównanie na 5-5.
Fręch pokazała hart ducha
Po zakończeniu pierwszego seta było widać, że Rybakina nie jest zadowolona z tego, co dzieje się na korcie. Sporo gestykulowała w stronę swojego teamu. Tymczasem Fręch po nieudanym tie-breaku się nie poddała. Drugą partię rozpoczęła od trzech wygranych gemów z rzędu! Nie dość, że doskonale serwowała, to jeszcze świetnie returnowała, sprawiając duże problemy przeciwniczce. Widać było w poczynaniach Polki zaciętość i agresję.
I choć później Rybakina zdobyła gema przy własnym serwisie, a potem przełamała Fręch, to następnie Polka odpowiedziała kolejnym przełamaniem i utrzymaniem podania. To dawało wynik 5:2 i ogromne nerwy dla Kazaszki. Fręch miała już nawet piłkę setową, ale w najważniejszym momencie 24-latka najpierw posłała doskonały wolej, potem as serwisowy, a później dokończyła dzieła, wygrywając gema na 5:3. Tym razem jednak set nie uciekł z rąk polskiej tenisistki. Ta bowiem znów świetnie podawała i nie dała większych szans Rybakinie. Łodzianka wygrała zatem drugą partię 6:3, co dawało przepustkę do decydującego seta.
Decydująca partia dla Rybakiny
O ile w drugiej partii mieliśmy trochę przełamań, to decydujący set rozpoczął się od pewnej gry obu tenisistek przy własnym serwisie. Fręch i Rybakina nie miały większych problemów, by utrzymywać podanie, stąd też oglądaliśmy grę gem za gem. Szczególne wrażenie mogła robić postawa Kazaszki, która rzadko dawała dojść do głosu naszej zawodniczce.
Pierwszy kluczowy moment widzieliśmy przy stanie 4:3, 40:30 dla Rybakiny, kiedy Fręch obroniła pierwszego break pointa. Potem znów Polka w tym samym gemie była w opałach, ale w najważniejszych momentach umiała odpowiedzieć na zagrania agresywnie uderzającej rywalki, stąd rodziła się nadzieja, że jest w stanie wygrać cały mecz. To się nie stało. Przy stanie 5:4 Fręch serwowała po to, by utrzymać się w spotkaniu, lecz Kazaszka rozegrała perfekcyjny gem i ją przełamała. To dało jej zwycięstwo w całym pojedynku. Sensacja była blisko, ale trzeba pochwalić Polkę za świetną grę.