Zalał ją miłością, by potem manipulować, niszczyć emocjonalnie i szantażować. Największym ciosem było jednak dla Justyny to, że Marcin tak naprawdę nigdy nie istniał.
Zaczęło się od złego momentu w życiu. Dużo stresu związanego ze studiami i z pracą, nieprzepracowana żałoba po zmarłym tacie, złamane serce po rozstaniu. Była emocjonalnie wykończona, gdy Marcin się do niej odezwał. Najpierw komentował jej wpisy na blogu, potem zaczęli rozmawiać na Gadu-Gadu. Dawał jej uwagę i czułość, których Justyna bardzo potrzebowała.
Pierwszy raz rozmawiali telefonicznie, gdy wyjechała ze znajomymi na Mazury. Zadzwonił nocą, mówił szeptem. Pomyślała, że nie chce nikogo obudzić – wypierając fakt, że przecież mieszkał sam. Gdy szeptał też podczas kolejnych rozmów, zapytała, o co chodzi. Wyjaśnił, że chce, by jego głos stanowił niespodziankę, którą zostawi na spotkanie na żywo. Pomyślała: to dziwne, ale romantyczne.
Odsłonięta i bezbronna
Ich relacja szybko zaczęła nabierać intensywności. Rozmawiali godzinami. Czasem zdzwaniali się też na kamerce. To znaczy: ona włączała kamerkę, on nigdy. Mówił, że jest popsuta, a gdy kupił nową, to ze złym wejściem do komputera.
– Przechodzi mnie dreszcz, gdy teraz o tym myślę. Bywało, że włączałam kamerkę rano i on mógł swobodnie patrzeć, co robię. Byłam odsłonięta, bezbronna – mówi. Zwierzyła mu się też z najbardziej intymnych przeżyć. Albo opowiadała historie o ludziach z jej życia, które nie powinny ujrzeć światła dziennego. On zbierał informacje, zalewał miłością i coraz bardziej uzależniał ją od siebie. Starał się poróżnić ją z rodziną – wmawiał, że matka ją źle traktuje.
Raz, gdy wyszła z przyjaciółkami i kilka godzin nie patrzyła na telefon, zrobił aferę, że jest beznadziejna i samolubna. Pomyślała, że może rzeczywiście jest złą dziewczyną, skoro wtedy za wiele o nim nie myślała. Zaczęła więc rzadziej wychodzić. Kazał jej też usunąć z Facebooka tych znajomych, którzy „mu się nie podobali”.
– Głupio mi było wywalać ludzi bez konkretnego powodu, więc zupełnie usunęłam konto i założyłam nowe. Łatwiej wyjaśnić, dlaczego się kogoś nie dodało do znajomych, niż tłumaczyć usuwanie – Justyna krzyżuje ręce na klatce piersiowej. Przez chwilę milczy, wpatrując się w przestrzeń.
Groził, że się zabije
Miała oczywiście wątpliwości. Szczególnie gdy obiecał przyjechać do niej do Krakowa, ale nagle okazało się, że zachorował mu pies. Podobnych sytuacji było więcej. Zawsze znajdował wytłumaczenie albo robił jej pranie mózgu, gdy nie dowierzała. Uwiarygadniał się, choćby opowiadając, że wygrał kiedyś samochód w loterii sieci komórkowej. Sprawdziła – rzeczywiście był na zdjęciu wśród laureatów. Zapoznał ją też ze swoją siostrą Kasią.
Justyna pomogła jej nawet znaleźć pracę, poznała ją na żywo. Cieszyła się, że ma kontakt z jego rodziną. Siostra zaczęła jednak wzmacniać jej poczucie winy – umiała znaleźć wytłumaczenie dla każdego jego zachowania.
Po którejś kłótni Justyna uznała, że ma dość. Rollercoaster emocjonalny ją wykańczał. Marcin zaczął ją jednak szantażować ujawnieniem wszystkiego, co mu mówiła. Wytrwała jeszcze parę tygodni, ograniczając kontakt z nim. Czuła jednak, że jeśli nie zerwie łańcucha, na którym ją uwiązał, to się rozpadnie.
– Powiedziałam, że zrywamy. On zaczął grozić, że się zabije. Powiedziałam, że mu nie wierzę, ale i tak zadzwonię po karetkę – znałam adres, bo kiedyś wysłałam mu pocztówkę. Od razu zmienił ton, rzucił: „OK, to koniec”. Uwolniłam się – opowiada.
Odzyskać pewność siebie
Kilka miesięcy później zobaczyła Marcina w „Dzień dobry TVN”, tylko miał inne imię i nazwisko. Odnalazła go na Facebooku, napisała i zaraz dostała odpowiedź: „Znowu? To nie ja byłem z Tobą w relacji, to jakaś Kaśka z Grudziądza się podszywa”. Wtedy Justyna połączyła kropki. To Kasia, rzekoma siostra, była Marcinem. Przekazała wieść dziewczynom, które też zostały zmanipulowane – rozmawiała z nimi niedługo po zerwaniu, bo chciała się dowiedzieć, jakie miały doświadczenia.
Dla wielu to był moment, gdy wreszcie mogły zamknąć tę historię. Jednej z nich „Marcin” towarzyszył przez 11 lat – pojawiał się i znikał, ale cały czas wpływał na jej decyzje. Justyna opisała też wtedy swoją historię na blogu, żeby ostrzec inne kobiety i żeby pozbyć się wstydu, który wciąż jej towarzyszył. Okazało się, że podobne historie mają setki osób. Zrozumiała, że to nie jej głupota, to nie z nią był problem, tylko ktoś wykorzystał jej słabość. Chciała coś z tym zrobić, ale przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości tylko wzruszali ramionami. Kaśka vel Marcin nie wyłudziła pieniędzy, a mężczyzna, któremu ukradła tożsamość, nie miał żadnych roszczeń.
Justyna mówi, że kilka lat i wiele sesji terapeutycznych zajęło jej odzyskanie pewności siebie. – Przeraża mnie, że z użyciem AI podobni do Kaśki ludzie będą oszukiwać i manipulować z jeszcze większą zręcznością – mówi.
AI grozi i broni
Catfishing, czyli tworzenie fałszywej tożsamości, by nawiązać z kimś relację romantyczną lub wyłudzić pieniądze, rzeczywiście będzie coraz większym problemem. Z badań przeprowadzonych przez Statista Research Department w 2023 r. wynika, że 22 proc. użytkowników sieci przynajmniej raz stało się ofiarą catfishingu. W analizie opublikowanej w „European Psychiatry” szacuje się, że w ciągu najbliższych 10 lat liczba tego rodzaju przestępstw może wzrosnąć kilkukrotnie.
– Sztuczna inteligencja rozwija się niezwykle szybko. Już można łatwo stworzyć wideo z czyimś wizerunkiem czy głosem. Wkrótce zapewne będzie można to robić „na bieżąco”, a więc modulować głos i wygląd w trakcie rozmowy telefonicznej czy wideo – przewiduje programista Grzegorz Zajączkowski.
Uważa, że jeśli chcemy się przed tym uchronić, to musimy uczyć się, jak używać AI. To może pomóc w unieszkodliwieniu przestępców ich własną bronią – systemy AI mogą pomóc zweryfikować, czy jakieś wideo lub głos nie są czasem technologicznym wytworem.
Miłość Brada Pitta
– Zalecam też zwykłą ostrożność. Jeśli coś wydaje się nam zbyt piękne albo surrealistyczne, by mogło być prawdziwe, to prawdopodobnie tak jest. Jak w przypadku tej kobiety, która została oszukana przez człowieka podającego się za Brada Pitta – podkreśla Zajączkowski.
Mówi o sprawie 53-letniej Francuzki Anne, która została wciągnięta w wirtualną relację z – jak sądziła – znanym hollywoodzkim aktorem. Oszust wykorzystał AI, by wysyłać kobiecie fałszywe zdjęcia i filmy. Opowiadał, że ją kocha, oświadczył się, a ona rozwiodła się z mężem. Nakłonił ją też, by przesłała mu równowartość 3,5 mln zł, twierdząc, że choruje na raka i potrzebuje pieniędzy na leczenie, bo Angelina Jolie odcięła go od funduszy.
Wszystko wydało się, gdy Anne dowiedziała się o prawdziwym związku Brada Pitta z Ines de Ramon. Nie wiadomo, kto stał za oszustwem, a gdyby ta osoba została złapana, to dochodzenie sprawiedliwości byłoby zapewne trudne.
Jak najszybciej zapomnieć
Radczyni prawna dr Monika Wieczorek podkreśla, że w polskim prawie nie istnieje przestępstwo catfishingu. Odpowiedzialność karna grozi za kradzież tożsamości, ale jako ofiara traktowana jest tylko osoba, której danymi się posłużono.
– Osoba, która doznała catfishingu, może powoływać się na artykuł 286 Kodeksu karnego, penalizujący oszustwo. Stosuje się on jednak do sytuacji, gdy ktoś niekorzystnie rozporządził swoim majątkiem. Jeśli skutki działania catfishera dotyczyły jedynie sfery romantycznej czy towarzyskiej, możemy rozpatrywać odpowiedzialność karną za zniesławienie lub zniewagę albo cywilną za naruszenie dóbr osobistych – tłumaczy Wieczorek.
Zaznacza, że nie zna wyroków skazujących, ale co jakiś czas głośno jest o zatrzymaniach internetowych oszustów, jak np. w sprawie mężczyzny, który w ten sposób miał narazić wiele kobiet na poważne straty finansowe. Podawał się za lekarza pediatrę, policjanta czy żołnierza armii USA. Jak mówi prawniczka, z jej doświadczenia wynika, że ludzie zazwyczaj rezygnują ze ścieżki sądowej – nawet kiedy doszło do wyłudzenia pieniędzy. Mają poczucie winy, chcą jak najszybciej zapomnieć o sprawie.
Trudno się wyplątać
Sprawa Francuzki, która uwierzyła, że jest w relacji z Bradem Pittem, wywołała dużo prześmiewczych reakcji. Ludzie w komentarzach pod artykułami na ten temat pisali, że jest głupia, tworzyli memy ze zdjęciami, które otrzymywała kobieta od fałszywego aktora. Tymczasem, jak podkreśla dr n. med. Robert Kowalczyk, psychoterapeuta i seksuolog z Instytutu SPLOT, lepiej się wstrzymać z ocenami, bo każdy może się stać ofiarą podobnego oszustwa.
– Wielu z nas może odczuć brak bliskości i samotność. W takim stanie jesteśmy dużo bardziej skłonni ignorować sygnały ostrzegawcze takie jak skrajne emocje, które wywołuje w nas dana osoba, próby izolowania nas od otoczenia czy wieczne odkładanie spotkania na żywo – podkreśla psychoterapeuta.
Wyplątanie się z takiego układu jest jeszcze trudniejsze, gdy oszustem kierują nie tylko motywy finansowe, ale też chęć uwikłania ofiary i przywiązania jej do siebie. – Jeśli catfisher się pod kogoś podszywa, może to wynikać z jego niskiego poczucia własnej wartości i przekonania, że sam nie będzie zasługiwał na uwagę. Ale może to też być efekt całego szeregu deficytów – mówi dr Kowalczyk.
Psychoterapeuta wspomina o grupie mężczyzn wykluczonych społecznie z dużymi trudnościami w tworzeniu relacji z płcią odmienną, którzy stosują racjonalizacje typu: kobiety pożądają tylko bogatych, przystojnych mężczyzn, a resztą najpewniej gardzą. Takie przekonanie może prowadzić do chęci zemsty na kobietach lub tych mężczyznach, którzy spełniają kryteria ideału.
Zemsta nastolatek
12-letni syn Agaty został ofiarą catfishingu ze strony swoich koleżanek. Jedna z nich była zła, że odrzucił jej zaloty. W ramach zemsty wspólnie stworzyły profil dziewczynki – na zdjęciach występowała osoba, której nie znał. Tygodniami prowadziły z nim konwersacje, rozbudzając w chłopcu przywiązanie i uczucia. Posunęły się do tego, że dziewczyna, której fotografii użyły, raz się z nim spotkała.
– Nawet wiozłam go na spotkanie z nią, żeby mogli pospacerować, pobyć razem. Janek się zaangażował, a potem okazało się, że to okrutny „żart”. I to za co, za to, że ktoś mu się nie spodobał? – mówi drżącym głosem Agata.
Chciała zrobić wielką aferę z tego powodu, ale na prośbę syna odpuściła. Porozmawiała tylko z rodzicami dziewczynek. Uznała, że rozgrzebywanie tego pewnie by syna dodatkowo zraniło i straciłaby jego zaufanie. – Ale mocno mną ta sprawa wstrząsnęła – podkreśla. Już wcześniej dbała o jego bezpieczeństwo, teraz jeszcze zwiększyła czujność.
Gdy Janek zapowiedział, że chce się spotkać z chłopcem, którego poznał przez grę online, Agata w pierwszej kolejności skontaktowała się z jego rodzicami. Żeby uniknąć ewentualnych rozczarowań. Mówi: – Spodziewałam się, że dorośli mogą chcieć zrobić krzywdę dzieciom w sieci. Ale że inne dzieci są tak okrutne, to do głowy by mi nie przyszło.