Pożar w centrum handlowym Marywilska 44 na warszawskiej Białołęce wybuchł w niedzielę około godz. 3:30 rano. Ogniem całkowicie objęta jest hala o powierzchni około 60 tys. m kw. Na miejscu działają dziesiątki zastępów straży pożarnej. Nie ma wątpliwości, że to jeden z największych pożarów w polskiej stolicy od wielu lat.
W Polsat News sytuację oceniał były szef Państwowej Straży Pożarnej gen. bryg. Andrzej Bartkowiak. – To są skomplikowane i trudne pożary ze względu na gabaryty hali – ocenił, podkreślając, iż problemy może sprawić chociażby dostarczenie środków gaśniczych. – Na szczęście mazowiecka i stołeczna straż jest bardzo dobrze przygotowana, ma ogromne doświadczenie – sprecyzował.
Marywilska 44 płonie. Strażak: Nie kręcić się przy tym obiekcie
Gaszenie pożaru potrwa jeszcze kilka-kilkanaście godzin, a dogaszanie zgliszczy – do poniedziałku lub jeszcze dłużej. Służby najpewniej użyją wtedy dronów, których detektory wyczują miejsca o podwyższonej temperaturze. – Hale mają to do siebie, że przy tak dużej intensywności palenia się będą się zawalały. Wprowadzanie strażaków do środka jest niemożliwe – ocenił.
Zapytany, co dokładnie może płonąć w centrum handlowym, przypomniał, iż w środku są prawdopodobnie m.in. butle gazowe, gdyż poza sklepami z tekstyliami czy punktami usługowymi funkcjonowały tam restauracje. – Słyszałem wybuchy z daleka widać minieksplozje. Zagrożenie dla ratowników jest ogromne – dodał.
W jego ocenie „mamy pełną tablicę Mendelejewa pewnie”, jeśli chodzi o chemikalia, jakie mogły w wyniku pożaru przedostać się do powietrza nad Warszawą. Chmura dymu przesuwa się w kierunku śródmieścia. – Nie wychodzić, nie kręcić się przy obiekcie, unikać wychodzenia z domu – polecił strażak.
W alercie RCB rozesłanym do mieszkańców stolicy i części okolicznych powiatów po godz. 6 rano czytamy: „Uwaga! Pożar hali targowej na ul. Marywilskiej 44 w Warszawie. Nie zbliżaj sie do miejsca pożaru. Jeśli możesz, zostań w domu i zamknij okna”.