Jak ustalili Mariusz Gierszewski i Radosław Gruca z Radia Zet, do kradzieży doszło latem ubiegłego roku w Hiszpanii. Przebywał tam amerykański biegły, członek Międzynarodowego Zespołu Biegłych, których Prokuratura Krajowa powołała do śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. Amerykanin od 33 lat zajmuje się animacją kryminalistyczną. Według dziennikarzy miał dostęp do materiałów i dowodów zgromadzonych przez polską prokuraturę.
Śledztwo ws. katastrofy smoleńskiej. W Barcelonie okradziono biegłego
Rozgłośnia zdradziła szczegóły kradzieży. Doszło do niej 23 sierpnia w Barcelonie. Biegły oddawał samochód do wypożyczalni. W tym czasie jeden ze sprawców wywabił go z samochodu, a drugi złodziej otworzył bagażnik i wyjął znajdujące się tam przedmioty. Według Radia Zet ukradziono laptop, Ipad i zewnętrzne dyski. Jeden z nich zawierał folder o nazwie „21st Smolensk” z kopiami materiałów dowodowych prokuratury. Biegły zgłosił kradzież dopiero dzień później, a hiszpańska policja zamknęła sprawę z powodu niewykrycia sprawców. „Na prośbę Prokuratury Krajowej interwencję w tej sprawie podjął oficer łącznikowy polskiej policji w Hiszpanii. Według naszej wiedzy nic jednak ona nie przyniosła” – czytamy.
Prokuratura Krajowa: W Polsce nie toczyło się postępowanie
Hiszpańska policja nie odpowiedziała na pytania dziennikarzy. Swoje stanowisko przekazała natomiast polska Prokuratura Krajowa. „W zakresie informacji dotyczących dokonanego na obywatelu amerykańskim napadu rabunkowego należy zwrócić się do właściwych władz hiszpańskich. Z otrzymanych od biegłego informacji wynika, że część z posiadanego przez niego sprzętu elektronicznego była zabezpieczona przed dostępem osób nieupoważnionych. Zespół Śledczy nr 1 Prokuratury Krajowej od momentu nawiązania współpracy zobowiązał wszystkich powołanych w sprawie biegłych do właściwego zabezpieczania przekazywanych im w formie elektronicznej materiałów. W Polsce nie toczyło się postępowanie dotyczące ewentualnego przestępstwa” – przekazano.
Raport komisji Millera. Przyczyny katastrofy w Smoleńsku
Przypomnijmy, polska komisja pod przewodnictwem Jerzego Millera wyjaśniająca przyczyny katastrofy została powołana 15 kwietnia 2010 r. przez MON. Badała okoliczności tragedii równolegle do rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK). W jej skład wchodziło 34 ekspertów z różnych dziedzin, to m.in. piloci cywilni i wojskowi, a także prawnicy specjalizujący się w prawie lotniczym i meteorolodzy. 29 lipca 2011 roku komisja wydała raport, w którym opisano okoliczności tragedii i jej przyczyny.
Bezpośrednią przyczyną katastrofy 10 kwietnia 2010 roku było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania (100 metrów), przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią. Rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg – przerwanego lądowania w sytuacji, kiedy wiadomo, że lądowanie może zakończyć się niepowodzeniem – było spóźnione. Według ekspertów z komisji Millera właśnie złamanie procedur bezpieczeństwa przez pilotów tupolewa doprowadziło do zderzenia z feralną brzozą, którego skutkiem było oderwanie fragmentu lewego skrzydła wraz z lotką, a w konsekwencji do utraty sterowności samolotu, przechyłu i zderzenia z ziemią.