Pod koniec ubiegłorocznej kampanii wyborczej, w nocy z 11 na 12 października, ulice Zielonej Góry zalały plakaty i banery Łukasza Mejzy. Zdjęcia „zamejzowanego” miasta obiegły ogólnopolskie media. Łącznie miejskie służby ściągnęły 1200 nielegalnych materiałów wyborczych. Polityk klubu PiS został ukarany finansowo.
„Mówiłem, że nie ma na to zgody i nie będzie tolerancji dla takich skandalicznych ekscesów. Wszystko zostało zdjęte i policzone” – ogłosił na początku stycznia prezydent miasta Janusz Kubicki. Potwierdził, że decyzja o karze jest prawomocna, a Mejza ma zapłacić ponad 78 tysięcy złotych.
„Uważam, że każdy z nas musi brać odpowiedzialność za swoje czyny (…). Nigdy nie mówiłem, że nie znam tego człowieka. Tak, znam go, pomagałem mu i wspierałem go. Ale zadam Wam jedno pytanie, proste i łatwe: Czy Was w życiu nigdy nikt nie zawiódł?” – dodawał wówczas Kubicki, opisując przy tym wszystkie kroki, jakie w tej sprawie podjęły władze miasta.
Już wtedy pojawiły się głosy, że Kubicki zastosował wobec Mejzy, czyli swojego dawnego sojusznika, taryfę ulgową. Radny Dariusz Jacek Legutowski wyliczał, że kara powinna wynieść ponad 100 tysięcy złotych, a radny Janusz Rerwers stwierdził wręcz, że „cała akcja mogła być ustawką”. „Bo przecież akcja nielegalnego oklejania miasta na taką ogromną skalę musiała trwać wiele godzin w nocy, przez co najmniej kilkanaście osób. Zatem gdzie był monitoring? Gdzie policja całą noc, skoro nie dało się tego nie zauważyć? Nikt nie zatrzymał tego? Nie podjechał sprawdzić?” – zastanawiał się w mediach społecznościowych.
„Bilans: Mejza, co byśmy nie mówili, przez skandal miał promocję ogólnopolską. Kubicki – pokazał się jako ten, który tym razem, po latach bliskiej, też finansowej współpracy, walczy z… Mejzą. Każdy swoje ugrał” – ocenił Rewers.
Łukasz Mejza wciąż nie zapłacił za nielegalne plakaty
Radny Dariusz Jacek Legutowski sprawy nielegalnych plakatów Mejzy nie odpuścił. Dwa miesiące po wyborach parlamentarnych, 14 grudnia, dopytywał w interpelacji, ile kosztowało usunięcie plakatów przez miejskie służby, czy prezydent Kubicki obciążył posła kosztami, a także, czy polityk klubu PiS zapłacił. Magistrat milczał.