W PiS wywołuje drżenie, w KO lekki dygot, Hołownię może strącić w polityczny niebyt. Jeśli Sławomir Mentzen wejdzie do drugiej tury, polska scena polityczna zmieni się nie do poznania.
Bełchatów, hala Energia pęka w szwach. Ponad 2 tys. osób na trybunach, tyle samo na płycie. Jeśli komuś w kampanii prezydenckiej brakowało konwencji w amerykańskim stylu, to Mentzen właśnie mu to daje (i to stosunkowo małym kosztem 413 tys. zł).
Napięcie rośnie wraz z występami najbardziej rozpoznawalnych polityków Konfederacji. „To jest nasz czas” – woła szef sztabu wyborczego, a tłum zgodnie odpowiada: „Druga tura, druga tura”. Z sondaży, badań i analizy zachowań wyborców wynika, że kandydatowi Konfederacji rośnie najbardziej.
Mentzen odważny
– Zdrowy rozsądek – powtarza Mentzen na każdym spotkaniu. Zwykły chłopski rozum, proste rozwiązania na trudne problemy – wyborcy biorą to w ciemno.
Kiedy jego rywale wynajmują hale, sale i salki, on organizuje spotkania na otwartej przestrzeni. To ryzykowne, bo zawsze łatwiej zrobić zdjęcia tłumu w zamkniętej przestrzeni, ale o ile początkowo bardzo trudno było przyciągnąć ludzi, o tyle teraz zainteresowanie jest naprawdę duże. Lokalne portale zapowiadają wizyty Mentzena.
– Więcej ludzi na mrozie woli posłuchać Mentzena niż w cieple Nawrockiego – ubolewają politycy PiS i zaczynają poważnie się martwić. Powodów jest kilka.
W oczy rzuca się wiek uczestników. Na Karola Nawrockiego przychodzą osoby starsze, na spotkania z Mentzenem – młode. Czasem za młode, żeby głosować, ale to akurat inwestycja w przyszłość. Przeważnie to jednak ludzie, których Konfederacji udało się zainteresować polityką albo odciągnąć od partii zadomowionych od 20 lat na scenie politycznej.
Od września nieustannie jest w trasie. Prawie od razu po wakacjach zaczął spotkania, nie zważając na to, że formalnie kampania nawet nie majaczyła na horyzoncie. Kiedy trwał niekończący się serial o wybieraniu kandydata PiS, a Koalicja Obywatelska dopiero zbierała się do prawyborów, Mentzen już przekonywał do siebie wyborców. Robił to głównie dlatego, żeby nikt nie pomyślał, że mógłby zastąpić go Krzysztof Bosak, ale był skuteczny. Do lutego odwiedził 150 miejscowości.
Trochę cwaniak, trochę biznesmen
Współpracownicy przyznają, że nie było łatwo. – Dla wielu ludzi w małych miejscowościach Sławek to był kosmita – trochę cwaniak, trochę biznesmen, trochę cyrkowiec. Teraz jest zupełnie inaczej. Przychodzą, bo chcą posłuchać – słyszymy w Konfederacji.
To zainteresowanie wynika z kilku powodów. Kandydat PiS jest nijaki, o „piątce Mentzena” („nie chcemy Żydów, homoseksualistów, aborcji, podatków i Unii Europejskiej”) albo umiarkowani wyborcy już zapomnieli, albo ją wypierają, a Konfederacja, wchodząc ponad pięć lat temu do Sejmu, bardzo skutecznie odkleiła się od wizerunku organizacji uliczno-faszystowskiej.
Z drugiej strony dość skutecznie przesuwa kampanijną narrację na gospodarkę i nie porusza spraw światopoglądowych. Niby wszyscy wiedzą, co konfederaci myślą o aborcji i związkach partnerskich (choć część polityków Konfederacji mówi „nie” równości małżeńskiej i adopcji, ale zgadza się na wspólne opodatkowanie par), ale oni o tym nie przypominają. Zupełnie inaczej jest z polityką wobec Ukrainy. Z sondaży wynika, że w Polsce rośnie zniecierpliwienie wobec przybyszów z Ukrainy. Mentzen znalazł czas na swojej kampanijnej trasie, żeby pojechać do Lwowa, gdzie pod pomnikiem Stepana Bandery nawoływał do zerwania z banderyzmem.
– To jest terrorysta, który jeszcze w II RP został skazany przez polski sąd na karę śmierci za morderstwa na Polakach. Następnie założył organizację ukraińskich nacjonalistów, która jest odpowiedzialna za rzeź na Wołyniu. Ludzie tego człowieka zamordowali 100 tys. Polaków! – mówi na filmiku ze Lwowa. Ukraińskie media nazwały to prowokacją, a mer Lwowa Mentzena „prorosyjskim politykiem z polskim paszportem”.
Donald Tusk porównuje Konfederację do niemieckich populistów z AfD i mówi, że jest w polityce po to, żeby „tacy ludzie i takie siły nie wygrywały”. – Tam jest recepta na bardzo poważną awanturę i niebezpieczeństwo dla Polski. I tam jest agenda bardzo rosyjska – stwierdził. Konfederaci, przemilczając część swoich poglądów, jednocześnie mocno podkreślają, że jeszcze nie rządzili, czyli nie mają „jakiegokolwiek umoczenia w rządy PiS”, jak mówi jeden z liderów Krzysztof Bosak.
Kandydat dla przedsiębiorców?
– Sławek to przedsiębiorca, który z sukcesem zbudował swoją firmę, więc może z powodzeniem przyciągać także zniechęconych, przedsiębiorczych wyborców koalicji rządzącej, którzy głosowali na Platformę, Polskę 2050 czy PSL, w najmniejszym stopniu na lewicę – wylicza Bosak, wicemarszałek Sejmu. – A jeśli chodzi o drugą turę, to Sławek ma większą szansę na mobilizację elektoratu PiS niż Nawrocki na mobilizację naszego.
Równocześnie Bosak, który sam bez powodzenia próbował sił w wyścigu prezydenckim pięć lat temu i chyba liczył na nominację także w tym rozdaniu, zwraca uwagę, że kampania potrwa jeszcze trzy miesiące i wiele zależy od emocji i tego, co jeszcze się wydarzy.
***
Mentzen ma przemyślaną strategię. Nie tylko stawia na wizyty w powiatach i bezpośredni kontakt z wyborcami, ale też bardzo świadomie nie pcha się do tradycyjnych mediów. Oczywiście czasem w nich bywa, ale po doświadczeniu z kampanii w 2023 r. i rozmowie w RMF FM z Ryszardem Petru już wie, że takie występy mogą kosztować utratę paru punktów poparcia. Woli sam nadzorować przekaz i unikać niespodzianek. Wykorzystuje też nadarzające się okazje. Ostatnio udzielił wywiadu prof. Dudkowi na jego kanale na YouTubie, któremu Karol Nawrocki odmówił. Dudek ma niezłe zasięgi w internecie, więc spotkał się z nim również Rafał Trzaskowski, tyle że wywiad Dudka z kandydatem Konfederacji miał pół miliona odsłon, a z prezydentem Warszawy – niecałe 180 tys.
Sondaże pokazują, że Mentzen byłby dla Trzaskowskiego trudniejszym przeciwnikiem niż Nawrocki, który dotąd nie zdołał przekonać do siebie nawet całego elektoratu PiS. Tymczasem Mentzen ma w tej chwili poparcie wyższe niż Konfederacja, co oznacza, że pozyskał część wyborców PiS. Nie oznacza to jednak, że gdyby nie wszedł do drugiej tury, jego wyborcy automatycznie zagłosują na Nawrockiego. Pięć lat temu wyborcy Bosaka podzielili się niemal równo, popierając Dudę i Trzaskowskiego. Za to jeśli do drugiej rundy wszedłby Mentzen, trudno sobie wyobrazić elektorat PiS głosujący w połowie na kandydata obozu Tuska.
Polska patrzy na prawo
Ale niezależnie od tego, czy wejdzie do drugiej tury, jego dobry wynik zmieni sytuację w polskiej polityce.
– Wyborca prawicy ma alternatywę i ta alternatywa może się stać atrakcyjniejsza niż dotychczasowy gospodarz prawej strony sceny politycznej – twierdzi Krzysztof Bosak. – Obserwowaliśmy już to we Francji, w Austrii i przede wszystkim we Włoszech. Partie tak zwanej nowej prawicy całkowicie zniwelowały pozycję tradycyjnych ugrupowań centroprawicowych, które spadły w okolice progu wyborczego, i coś takiego może się wydarzyć również w Polsce.
Właśnie tego PiS boi się najbardziej. Przez lata partia Kaczyńskiego była na prawicy nie do ruszenia i mogła łowić bliżej centrum wśród wyborców PSL czy Polski 2050. Widmo Konfederacji sprawiło, że prezes postawił na człowieka, który może przemówić do jej wyborców. Nieobarczonego nie tylko aferami rządów PiS, ale także decyzjami, które w tym elektoracie nie znalazły poparcia. Chodzi przede wszystkim o działania PiS z czasu pandemii i wobec agresji Rosji na Ukrainę. W kampanii Nawrockiego bardzo wyraźnie widać, że kandydat Konfederacji zaczął być poważnym problemem.
– Pan Sławomir Mentzen dużo mówi o obniżaniu podatków, jeszcze żadnego nie obniżył. Jak zostanę prezydentem, zaproszę Sławomira Mentzena do wspólnego obniżania podatków. Liczę, że poprze mnie w drugiej turze. Choć zamierzam zwyciężyć w pierwszej – mówił kandydat PiS w Kłobucku.
Na zwycięstwo w pierwszej turze nie ma szans, a prezydent nie obniża podatków, ale chodzi o to, żeby wyborcy usłyszeli: „Zagłosujcie na mnie, a i tak dostaniecie Mentzena”.
Nawrocki skusi wyborców Konfederacji?
Nawrocki porusza tematy dla Konfederacji istotne.
– Jestem przeciwko przymusowym szczepieniom, zwłaszcza ludzi dorosłych, ale także dzieci, z wyłączeniem tylko tych chorób, które są zagrożeniem generalnym dla populacji – mówił Nawrocki w rozmowie z lokalnym portalem z Lublińca, wymieniając chorobę palio zamiast polio.
A szef jego sztabu Paweł Szefernaker przymilał się konfederatom w wywiadzie dla Radia Zet miłym ich sercu stwierdzeniem, że w pandemii rząd PiS popełnił błędy. – Myślę, że obostrzenia covidowe to były takie działania, które dzisiaj, gdyby się powtórzyła pandemia, nie byłyby podejmowane na taką skalę – mówił były wiceminister spraw wewnętrznych i administracji, którego resort odpowiadał za znaczną część tamtych obostrzeń.
Czy bycie bardziej konfederackim niż Konfederacja może się opłacić? – Nie ma mowy o żadnych układach w tej chwili – mówią ludzie Mentzena i zapowiadają, że do końca kampanii będą gryźć trawę.
Są zmotywowani znacznie bardziej niż jeszcze parę tygodni temu. Wizja drugiej tury uderza do głowy nie tylko dlatego, że wierzą w zwycięstwo Mentzena nad Trzaskowskim. Brak w niej kandydata PiS wywraca stolik, o czym od lat marzą.
„Jedziemy z nimi” – to najczęściej można usłyszeć teraz od ludzi Mentzena. Albo: „Idziemy po nich”.
Nadejdzie faza stagnacji
Jednocześnie jest obawa, że poparcie rośnie za mocno i za wcześnie. To, co było atutem Mentzena, wkrótce może się stać jego największym problemem. Serwis Polityka w Sieci analizuje działanie algorytmów i wskazuje, że po fazie wzrostu następuje faza stagnacji. „Próg widoczności 20-25 proc. – moment krytyczny. Po osiągnięciu określonego poziomu popularności algorytmy zaczynają klasyfikować treści jako kontrowersyjne. Przykład AfD pokazuje, że partie skrajne rzadko przekraczają 25 proc. poparcia bez blokad algorytmicznych. Mobilizacja przeciwników i zmiana balansu narracji – algorytm zaczyna promować treści kontrujące, wzmacniając przekazy partii centrowych. Przykład AfD: wzrost aktywności lewicowych ugrupowań doprowadził do stagnacji poparcia” – pisze serwis.
Dla Konfederacji i Mentzena poparcie rzędu 20-25 proc. byłoby zupełnie nowym otwarciem w polityce.
– Naprawdę sobie wyobrażam, że przy takim wyniku część posłów PiS porzuci ostatnie rzędy, żeby przenieść się do Konfy. Już widzę, że niektórzy próbują zacieśniać więzy – można usłyszeć przy Nowogrodzkiej.
W PiS jest spora frakcja konserwatywnych posłów zwanych ultrasami, bardzo bliska Konfederacji. Także przedstawicielom Suwerennej Polski włączonej do PiS pół roku temu jest zdecydowanie bliżej do Bosaka i Mentzena niż do zakonu prezesa.
– Nie przyjmiemy ich – zastrzega współpracownik Sławomira Mentzena. – Nam się to po prostu nie opłaca.
Konfederacja od lat systematycznie rośnie, wykorzystując światowy trend wynoszący do władzy partie radykalne i prawicowe. Mentzen prawdopodobnie nie zostanie prezydentem, ale jeśli rozegra to dobrze, za dwa lata w wyborach parlamentarnych Konfederacja może twardo bić się o prymat na prawicy. Jeśli PiS będzie jeszcze istniało.
