Sławomir Mentzen wyprzedzający w sondażu Karola Nawrockiego pokazuje przede wszystkim, jak fatalna jest kampania kandydata PiS.
Sondaż Pollstera dla „Super Expressu” to pierwszy poważny sondaż – a nie panel internetowy – gdzie Sławomir Mentzen zajmuje drugie miejsce, wyprzedzając Karola Nawrockiego. Gdyby 18 maja Polacy faktycznie zagłosowali w ten sposób, oznaczałoby to trzęsienie ziemi na polskiej scenie politycznej, być może skutkujące nawet załamaniem się organizującego polską politykę od 2005 roku duopolu PO-PiS.
Oczywiście ogłaszanie rewolucji po jednym sondażu byłoby nierozsądne. Tym bardziej że do wyborów jeszcze ponad trzy miesiące, a kolejne sondaże mogą przynieść inne rezultaty. Nawet w sensacyjnym sondażu Pollstera przewaga Mentzena nad Nawrockim wynosi zaledwie jeden punkt procentowy (22 proc. do 21 proc.), mieści się więc w granicach błędu statystycznego.
Niemniej jednak scenariusz, w którym Mentzen jest w stanie wyprzedzić Nawrockiego i znaleźć się zamiast niego w drugiej turze – co jeszcze miesiąc temu wydawało się political-fiction – staje się coraz bardziej realny.
Problem frekwencji
Niestety „Super Express” nie podał, jaka byłaby hipotetyczna frekwencja według sondażu Pollstera – ilu ankietowanych zadeklarowało, że nie pójdzie na wybory albo odmówiło udziału w badaniu. A dla Sławomira Mentzena może to być kluczowa kwestia. Konfederacja jest bowiem partią wybitnie niskofrekwencyjną, która przy dużej frekwencji i wysokim stopniu mobilizacji wyborców radzi sobie zwyczajnie słabo.
Widać to było bardzo wyraźnie w tym, jak dla partii ułożyły się wybory parlamentarne w 2023 r. i europejskie w 2024. W tych pierwszych po sondażowych zwyżkach w wakacje Konfederacja ostatecznie zajęła w październiku dopiero piąte miejsce z poparciem 7,14 proc. Złożyło się na to wiele czynników: Mentzen jako lider partyjnej listy zwyczajnie położył kampanię, do wyborców przebiły się skrajne poglądy wielu kandydatów Konfederacji i ich zamiłowanie do odjechanych teorii spiskowych. Kluczowa mogła być jednak rekordowo duża frekwencja – 74,38 proc. Okazało się, że przy dużym stopniu mobilizacji wyborczej elektorat, który była w stanie wtedy pozyskać Konfederacja, nie był procentowo tak wielki.
Trochę ponad pół roku później w wyborach do Parlamentu Europejskiego Konfederacja zdobyła trzecie miejsce i poparcie na poziomie 12,08 proc. głosów. W liczbach bezwzględnych zdobyła niewiele mniej głosów niż w wyborach 15.10. Przy niskiej frekwencji – 40,65 proc. – wystarczyło to jednak, by uzyskać bardzo przyzwoity wynik.
W wyborach prezydenckich możemy zaobserwować podobny mechanizm. Dziś wielu z nas ciągle nie podjęło decyzji czy w maju w ogóle weźmie udział w wyborach. Wyraźnie widać demobilizację zarówno elektoratu koalicji rządowej, jak i PiS. Jeśli jednak kandydatom głównych partii uda się uruchomić polaryzację i zmobilizować do maja swoich wyborców, to przy względnie wysokiej frekwencji obecne 22 proc. Mentzena może bardzo poważnie stopnieć.
Jak bardzo zdecydowani są wyborcy Mentzena?
Nie jest też dziś jasne, na ile wyborcy obecnie deklarujący poparcie dla Mentzena są zdecydowani by głosować na niego i tylko na niego i jak zdeterminowani są by w maju faktycznie pójść na wybory i oddać głos.
Jest jasne, że jakaś część sondażowych wskazań na Mentzena pochodzi od rozczarowanych wyborców PiS, którzy z różnych przyczyn nie są zadowoleni z kampanii Karola Nawrockiego. Kluczowe pytanie brzmi teraz: czy Nawrocki stracił poparcie tych wyborców ostatecznie, czy nie zdoła ich jeszcze do siebie przekonać. Jeśli obecne deklaracje poparcia dla Mentzena są bardziej pokazaniem żółtej kartki PiS przez jego wyborców niż trwałą zmianą ich politycznych preferencji, to kandydat PiS ma jeszcze ponad trzy miesiące, by odwrócić ten trend.
Wreszcie, pewnie jakaś część poparcia Mentzena to elektorat protestu. Od 2005 r. i startu Andrzeja Leppera w każdych wyborach prezydenckich pojawia się kandydat, gromadzący poparcie ludzi zmęczonych całą polską polityką, głosujących nie tyle na konkretnego polityka to przeciw całej klasie politycznej. Tego typu elektorat jest jednak kapryśny, często trudno zmobilizować go by faktycznie poszedł do urn. Jedynym kandydatem protestu, który zdobył poparcie przekraczające 20 proc. był Paweł Kukiz w 2015 r. – i to przy frekwencji najniższej w historii wyborów prezydenckich w Polsce.
Nawrocki, choć w sondażu Pollsteru przegrywa o punkt procentowy z Mentzenem, to swoich 21 proc. może być bardziej pewny niż kandydat Konfederacji swoich 22. Za Nawrockim stoi bowiem żelazny elektorat PiS, który jak fatalna nie będzie kampania „obywatelskiego kandydata”, to pójdzie i zagłosuje na niego. Wszystko wskazuje, że przez manewr z „obywatelskością” kandydata część tego elektoratu nie skojarzyło ciągle Nawrockiego jako kandydata PiS – od konwencji programowej z niedzieli 02 marca partia wyraźnie zaczęła ofensywę komunikacyjną w tym obszarze, która jak się można spodziewać przyniesie wkrótce efekty.
Największa pomyłka prezesa
Jednocześnie przy wszystkich tych zastrzeżeniach, Mentzen wyraźnie znajduje się na wznoszącej fali. Pracuje na niego bardzo wyraźne przesunięcie nastrojów społecznych w prawo, nowy kontekst globalny tworzony przez drugą administrację Trumpa, wzrost nastrojów antyukraińskich w Polsce. Mentzen, inaczej niż w 2023 r., robi też jak na razie naprawdę dobrą kampanię wyborczą. W iście stachanowskim tempie objeżdża kolejne powiatowe miasta, gdzie gromadzi całkiem pokaźną publiczność. Obok Adriana Zandberga – u którego jak na razie nie przekłada się to na sondażowe notowania – prowadzi najbardziej wyrazistą kampanię. Można się z Mentzenem radykalnie nie zgadzać, ale wiadomo jaką wizję Polski i prezydentury prezentuje w tych wyborach – i że jest ona ogólnie spójna z tym co głosił w polityce w ostatnich latach.
To wszystko mogłoby jednak nie starczyć do mijanki, gdyby nie to, jak fatalnie na razie idzie kampania Karola Nawrockiego. Nawrocki ciągle nie odnalazł w niej rytmu i swojego głosu. Widać wyraźnie, że nie ma pojęcia o sprawach, na temat których zabiera w kampanii głos i że powtarza przygotowane mu przez partię przekazy – na ogół dość nieudolnie. Wspomniana konwencja z marca była krokiem w dobrą stronę, ale to nie wystarczy, by tchnąć nowe życie w kampanię kandydata PiS. Nawrocki dość desperacko próbuje sięgnąć po elektorat Mentzena – obiecując np. wbrew socjalnej tożsamości PiS radykalne obniżki podatków – ale na razie nie jest w stanie zmobilizować poparcia nawet elektoratu PiS.
Do maja może się wiele zmienić, ale na razie Nawrocki wygląda na największą polityczną pomyłkę Jarosława Kaczyńskiego co najmniej od czasu wcześniejszych wyborów w 2007 r. Jeśli Nawrocki przegra z Mentzenem to nie tylko pogrzebie własne marzenia o politycznej karierze, ale pociągnie też za sobą Kaczyńskiego. Mentzen w drugiej turze byłby katastrofą dla prezesa PiS, zagrażającą jego pozycji na prawicy. Choć jeden sondaż nie jest powodem do paniki, to jeśli pojawią się kolejne pokazujące, że Nawrockie nie może być pewny drugiej tury, to Nowogrodzka ma dramatyczny problem.