— Klient przede mną klęczy i słucha dyrektyw: „Teraz prawa stopa”, mówię. Kiedy zatrzymuje się przy lewej, dostaje ode mnie w twarz — opowiada Dominika K., znana w środowisku domina seksualna, aktywistka, aktorka.

Dominika: Na pewno, choć wiele zależy od konkretnej fantazji. Pamiętaj, że w Polsce wciąż obowiązuje model męskości klasycznej, czyli jednak toksycznej. Mężczyzna dominuje, kobieta jest uległa.

— Zacznijmy od najprostszych: fetysz butów. Stopy kobiece jako obiekt kultu są znormalizowane, co wiem też z prywatnego doświadczenia. Wielu mężczyzn uwielbia śliczne, zadbane stopy. A teraz wchodzimy na śliski grunt, bo o ile patrzenie na zadbane stopy jest OK, o tyle lizanie przez godzinę butów na 15-centymetrowej szpilce wydaje się wielu facetom dziwne, o czym sami opowiadają. Dlatego to ja, a nie żona, realizuję tę fantazję; pozwalam im lizać moje szpilki…

Siedzę, a klient przede mną klęczy i słucha moich dyrektyw: „Teraz prawa stopa”. Kiedy zatrzymuje się przy lewej, dostaje w twarz. „Powiedziałam, prawa!”… i tak dalej. Fetysze dzielę na proste i zaawansowane. W prostych mamy jeszcze wąchanie bielizny kobiecej, np. zdjętych majtek, lub założenie pończoch jako warunek udanego seksu. Konsternacja mężczyzn, którzy tego pragną, jest widoczna. Czują się zepsuci, że nie potrafią mieć satysfakcji ze stosunku, jeśli partnerka nie założyła pończoch.

— Ja to rozumiem jako męski hołd dla kobiecości. Rozmawiam z nimi o tym. Wiesz, od czego się zaczyna zazwyczaj? Od tego, że nastolatek (czasem wcześniej) trafia na jakąś część kobiecej garderoby w szafie matki, ciotki, sąsiadki. Dotyka jedwabnej bluzki, plis w spódnicy, zachwyca się delikatnością nylonowych rajstop, zwiewnością materiałów, krojów.

I potem część z nich idzie dalej. Mężczyźni zgłaszający się do mnie chcą się przebrać za pensjonarkę: ulizane włosy, długa sukienka, pantofle. Inni wybierają opcję „zdzira”. Zakładają podwiązki, seksowne body, do tego wyzywający makijaż, blond peruka. Opowiadają mi, że chcą przez pewien czas znaleźć się po tej drugiej stronie. Fetyszyzują kobiecość, co nie znaczy, że chcą na stałe być kobietami. Pragną się dowiedzieć, jak się czujemy, wciskając ciasne body lub gorset, ubierając niewygodne szpilki, robiąc bolesną depilację bikini. Często potem słyszę: „Wow, nie wiedziałem, że aby wyglądać atrakcyjnie, musicie tyle znieść! Te długie paznokcie są strasznie niepraktyczne”. Dzięki temu mają większy szacunek do kobiet. A tego właśnie chcemy, prawda? Żeby nas bardziej szanowali, doceniali, rozumieli.

— Najczęściej panowie, którzy mają fetysz polegający na feminizacji, są bardzo otwarci i wybierają pegging.

— To heteroseksualny stosunek seksualny, w którym kobieta penetruje odbyt mężczyzny sztucznym członkiem lub wibratorem, umocowanym na biodrach przy pomocy pasków (zwanym strap-on dildo). Niektórzy mężczyźni boją się i wstydzą tej fantazji, bo nie chcą być uważani za gejów. Edukacja seksualna leży; wiele osób nie wie, że praktyki seksualne to coś innego niż orientacja seksualna. To drugie pojęcie oznacza odczuwanie podniecenia w kierunku osób tej samej płci. Nie sposób, w jaki uprawiamy seks.

— Rzadko kiedy klienci posiadają własne kobiece rzeczy typu: peruka, sukienka, szpilki. Co powiedziałaby żona, gdyby je zobaczyła w szafie? Nawet single często nie mają pojęcia, gdzie i jak to wszystko kupić, jaki wybrać rozmiar.

Przez długi czas miałam co dwa miesiące sesję z moim stałym klientem — nazwijmy go Paweł. On uwielbia przebieranki za kobietę, a na co dzień czuje się męski, sprawczy, prowadzi dwie firmy, kocha żonę i trójkę dzieci. Niczego nie chce zmieniać, ale ma silny fetysz „feminizacyjny”. Nigdy nie odważył się opowiedzieć o tym żonie. Uznałaby go, jak sam mówi, za „zboka”. Kiedyś podkradał jej ubrania i przychodził do mnie. Ostatnio żona wyjechała z dziećmi na urlop, więc Paweł wymarzył sobie sesję czterodniową. Miał pierwszy raz w życiu taką możliwość. I bardzo chciał, żeby wszystko odbyło się na tip-top.

Kilka tygodni przed umówionym terminem zaczęłam szukać dla niego kobiecych ubrań. To niełatwe, bo jest bardzo wysokim, barczystym mężczyzną. Podał wymiary, a ja wysyłałam mu linki z propozycjami. Konsultowaliśmy każdy szczegół, wzór, długość sukienki. „A czy te buty ci się podobają?”— pisałam i wysyłałam linki z lakierowanymi szpilkami, rozmiar 46. „Wolę ciemniejsze”, odpisywał. „OK, zamawiam”. Spotkaliśmy się w Krakowie. Umówiłam go na profesjonalny makijaż, manicure oraz pedicure i depilację całego ciała. Odbyło się profesjonalne przyklejanie peruki i przebieranie. Wszystko musiało być realistyczne, bo Paweł marzył, aby w tym stroju wyjść na miasto. I żeby odbierano go jako kobietę. Chciał po prostu wyglądać i czuć się jak jedna z nas. Przygotowania trwały osiem godzin.

— Jestem wysoka, więc jak szliśmy oboje w szpilkach, to wyglądało naturalnie. Dla nas to było silne przeżycie. Po wspólnym spacerze odbyła się pierwsza część sesji, w wynajętym apartamencie.

— Przecież muszą być przerwy. Między sesjami idziemy coś zjeść, robimy drzemki, pijemy kawę, rozmawiamy o tym, co się wydarzyło, jakie są jego emocje, odczucia. Planujemy, co jeszcze możemy zrobić w ramach sesji, jak on się w tym odnajduje. No i wracamy do gry. Czyli: przerwa na planie, a potem dalej gramy ten spektakl.

— Niektórzy klienci czują się tym zawstydzeni. Grzeszni. Spotykam też takich, którzy nie widzą problemu w swojej fantazji, ale deklarują, że nie mają odwagi opowiedzieć o tym żonie. Byłoby to bardzo źle oceniane. Szczególnie jeśli to oni chcą być stroną uległą. No przecież to zupełnie się nie zgadza z klasyczną męskością.

— Grzech! Nie zdradzę tajemnicy, jeśli wyznam, że panowie lubią obcować z jednym typem dziewczyn, a na żony wybierają inny. Widzę to nie tylko w swojej pracy, także w życiu. Akurat ja bardzo nie lubię rozgraniczania i dzielenia kobiet na madonny i ladacznice. Uważam, że w udanym związku kobieta może być i żoną, i partnerką, i matką dzieci, i przyjaciółką, i czasami wyuzdaną kochanką. Ale mężczyźni, którzy do mnie trafiają, uważają, że żona nie jest od szaleństw seksualnych. Szanują ją zbyt mocno, by razem erotycznie eksperymentować. Jeden klient powiedział: „Podarowałem żonie czerwone seksowne body, odmówiła założenia. Chciałem zapalić światło podczas seksu, zaprotestowała. To jak niby mam opowiedzieć o moich fantazjach, aby mnie zdominowała w łóżku?”.

— Mam kolegę, singla, który umawia się niezobowiązująco na seks poprzez różne portale. Czasem wysyła mi screeny rozmów z kobietami. To niekiedy mężatki, które wstydzą się powiedzieć o swoich fantazjach małżonkowi. Czują brak spełnienia, boją się otworzyć, zaufać ukochanemu. Albo nie chcą, bo po wielu latach mają dość związku, ale tkwią w nim dla dobra dzieci czy przez kredyt. Wniosek?

— Choć mamy właściwie takie same potrzeby, także w seksie. Nie chcemy rutyny, przewidywalności. Ale hamuje nas mnóstwo blokad. Pogubiliśmy się, nie umiemy się komunikować, choć często chodzi nam o to samo.

— Rzeczywiście, znaczna część moich klientów to ludzie świetnie sytuowani, prominentni. Dla mnie odpowiedź wydaje się prosta. Nieważne, jak męski, zaradny i władczy jest mężczyzna — nikt z nas nie może być zawsze na 100 proc. W firmie dowodzi, w domu też. Ma na głowie mnóstwo spraw, odpowiedzialność za karierę, pracę, rodzinę i dom, a u boku delikatną, spokojną żonę. To on musi być zawsze silnym i zaradnym samcem.

— A każdy potrzebuje oddechu, wycofania. I momentu, w którym ktoś inny decyduje. Ale takiej przestrzeni mężczyzna nie znajduje ani w domu, ani w pracy, ani wśród kolegów, którzy podziwiają: „Stary, dałeś radę, ty to masz sukces!”. I wtedy taki człowiek trafia do mnie. Oto jego bezpieczna przestrzeń. Nawet jeśli znam nazwisko i status klienta, dyskrecja jest nieodłączną częścią mojej pracy.

— Kontrola orgazmu, połączona z tzw. zrujnowanym orgazmem. Stymuluję klienta fizycznie i psychicznie, nie uprawiając seksu. Używam wibratora albo buta, dotykam dłonią. Cały proces polega na tym, abym nie doprowadziła mężczyzny do orgazmu. On ma być już bardzo, bardzo blisko i wtedy nagle przerywam.

— Ciało wysyła sygnały, które wychwytuję. Mikroruchy mięśni, zmiana wyrazu twarzy, wydzieliny. Moim zadaniem jest walka z tym, co dla mężczyzny wydaje się najważniejsze w obcowaniu z kobietą: ze szczytowaniem. Powodem staje się argument, że mój klient na orgazm nie zasłużył. Że mu nie wolno. Część mężczyzn uważa, że skoro nie mieli orgazmu, przychodząc do mnie, wcale nie zdradzili żon. Ale większości chodzi o podniecenie, o częściowe spełnienie fantazji i odejście z wielkim niedosytem. Potem myślą o tym jeszcze kilka dni. Wiem, bo mi opowiadają, kiedy wracają. Podobnie bywa z praktykami typu bicie, chłostanie, związanymi z bólem fizycznym. Mimo że dochodzi do orgazmu, pojawia się szansa przeżywania całego procesu dłuższy czas. Buzują emocje, hormony: adrenalina i kortyzol, które wyzwoliły się podczas sesji, kiedy np. klient siedział w klatce dla psa. I ja nie pozwalałam mu wyjść z tej klatki, karałam go ostrą szpilką za nieposłuszeństwo.

— Dla mnie sesja z mężczyzną, który siedzi w klatce dla psa, nie wydaje się „hardkorem”. Podobnie jak zakuwanie kogoś w dyby. Pewnie jestem nieco przez tę moją pracę wypaczona (uśmiech).

— Kolejna wstydliwa fantazja. W ogóle, powiedziałabym, częsta jest praca z płynami, także z moczem. Klient, który chce być tak potraktowany, potrzebuje przeżyć upokorzenie. Nie tylko fizyczne, ale i psychiczne. Mamy dużo możliwości, aby kogoś upokorzyć bez bicia. Wyzwiska, opluwanie, poniżanie… „Myślisz, że kim ty jesteś? Nie jesteś prawdziwym mężczyzną, jesteś zerem”. Takie teksty bywają raniące i zarazem podniecające. Podobnie jak wyszydzanie wyglądu lub rozmiaru członka.

— Oczywiście. Panowie, którzy mają prącie w rozmiarze poniżej średniej, proszą mnie o takie praktyki. Odczuwają przy tym rodzaj spełnienia. Ale mężczyźni z okazałymi penisami też miewają potrzebę, abym tę część ciała wyśmiała. Wyszydzanie penisa, jako atrybutu męskości, jest całkiem popularne.

— To był jedyny taki przypadek, jedyny taki fetysz. Na sesję przyszedł 30-letni przystojny mężczyzna o hollywoodzkim uśmiechu. Przyniósł skrzyneczkę pełną przyrządów dentystycznych: wierteł, lusterek, nożyków do resekcji dziąsła.

Poprosił, abym odgrywała rolę złej dentystki. Przez godzinę krzyczałam, że ma brzydkie, zepsute zęby w fatalnym stanie, że jest dorosły i jak w ogóle mógł do tego dopuścić. Powinien się wstydzić! Jego zęby były w stanie idealnym, musiałam użyć talentu aktorskiego i wczuć się w rolę. W czasie „wizyty” siedział nago na fotelu ginekologicznym, który udawał dentystyczny. Im bardziej go ganiłam, tym silniejszą miał erekcję. Po jakimś czasie zadowolony wstał z fotela i powiedział: „OK, dziękuję”. Ubrał się i poszedł. On chciał tylko tego przeżycia. Podobnej sesji nie miałam nigdy.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version