Romantyzm to domena kobiet? Badania mówią coś zgoła innego. To mężczyźni bardziej pragną relacji i związków pełnych miłości, zakochują się szybciej i mocniej cierpią przy rozstaniach.
Paweł od liceum wchodził z jednego wieloletniego związku w kolejny. Szukał miłości. Tylko raz miał dłuższą, prawie roczną przerwę. Mówi, że ten czas był potrzebny, by lepiej poznał samego siebie, ale nie wspomina go dobrze.
– To też nie tak, że nie było wtedy żadnych kobiet w moim życiu. Zdarzały mi się jednorazowe przygody, ale poza rozładowaniem napięcia seksualnego nie dawały mi one nic. Co najwyżej przypominały, jak bardzo samotny jestem na co dzień – opowiada 37-latek.
Uważa, że trudno o lepsze uczucie niż możliwość przytulenia się do kogoś bliskiego po ciężkim dniu. Myśl, że ktoś ma do nas zaufanie i my ufamy tej osobie. Poznawanie przyzwyczajeń i umiejętność rozpoznania kogoś już tylko po tym, w jaki sposób stawia kroki. Paweł widzi, że zwykło się idealizować pierwsze tygodnie czy miesiące związku, ale dla niego najpiękniejsze jest to, co dzieje się dalej.
– Najbardziej lubię to poczucie bezpieczeństwa, jakie osiąga się mniej więcej po roku. I świadomość, że można powiedzieć o najtrudniejszych emocjach bez bycia ocenianym – podkreśla. Ze swoją obecną partnerką jest cztery lata. Niedawno się oświadczył, bo wierzy, że to ta, z którą zostanie już na zawsze. Wie, że różne rzeczy mogą się jeszcze zdarzyć, ale po co miałby zakładać rozstanie. W poprzednich relacjach proces rozpadania się trwał zazwyczaj kilka miesięcy. Czuł, że coś się kończy. Teraz nie pojawia się żaden sygnał, który by to zapowiadał.
Wyrażanie miłości w związkach
– Te końcówki związków były wykańczające emocjonalnie. Ale też dzięki temu, że tyle to trwało, gdy już rzeczywiście się żegnaliśmy, szybko dochodziłem do siebie – podkreśla. Poprzednie relacje nauczyły go, by dawać sobie czas na rozpoznanie, czy rzeczywiście ktoś mu się podoba, czy po prostu jest niedostępny emocjonalnie. Bo miał tendencję do wybierania takich kobiet. Dwa razy usłyszał, że wymógł na kimś zaangażowanie, zbyt wcześnie mówiąc „kocham cię”. Stał się ostrożniejszy. Jednak gdy już da sobie zielone światło na zakochanie, to – tak jak kiedyś – nie przebiera w środkach, by pokazać partnerce, jak bardzo mu na niej zależy.
– Miłość wyrażam, planując nam czas wolny. Uwielbiam organizować atrakcje. Niezależnie od tego, czy to ma być jednodniowy wypad nad jezioro, czy tydzień w Hiszpanii. Staram się przy tym wplatać w to rzeczy, które moja narzeczona uwielbia – mówi. I podaje przykład: partnerka Pawła jest miłośniczką dzikich zwierząt. Uwielbia oglądać dokumenty o nich, czytać i wreszcie – być blisko nich. On dba więc o to, by w czasie każdego wyjazdu zaplanować np. wizytę w zoo czy w muzeum historii naturalnej.
Zdarzają mu się też duże gesty, chociażby wielkie bukiety róż wysyłane codziennie przez tydzień przed jej urodzinami. – Staram się nie przesadzać, bo chociaż Ania się cieszy z takich rzeczy, to jednocześnie mówi, że to marnowanie pieniędzy. Tylko ja się naprawdę czasem nie mogę powstrzymać. Bo jak kochać, to na maksa, nie? – uśmiecha się Paweł.
Miłość i związki. Bezpieczna baza
Chociaż romantyzm i szybkie zakochiwanie się są stereotypowo przypisywane kobietom, badania mówią coś innego. Naukowcy z Uniwersytetu Humboldtów w Berlinie we współpracy z Uniwersytetem Cambridge przeprowadzili metaanalizę ponad 50 badań psychologicznych dotyczących relacji i miłości.
Okazało się, że mężczyźni częściej doświadczają „zakochania od pierwszego wejrzenia” i szybciej wyznają miłość (średnio o 46 dni wcześniej niż kobiety). Co więcej, to za inicjację 65 proc. rozstań odpowiadają kobiety. A potem to mężczyźni bardziej takie rozstania przeżywają i cierpią.
Z analizy wynika też, że romantyczne relacje odgrywają większą rolę w życiu mężczyzn niż kobiet. Jak argumentuje prowadząca badania Iris V. Wahring, wynika to z faktu, że mężczyźni mają mniej bliskich relacji niż kobiety. A tym samym mniej emocjonalnego i społecznego wsparcia poza relacjami romantycznymi. Dlatego też wkładają w tworzenie i utrzymanie relacji więcej wysiłku.
Seksuolog z Instytutu Splot Michał Sawicki uważa, że stąd biorą się tak wysokie statystyki poczucia samotności wśród mężczyzn. Przez wdrukowane kulturowo ograniczenia – gdy o pewnych rzeczach „nie wypada” rozmawiać z kumplami – część potrzeb są w stanie zrealizować tylko w związku.
– Relacja wciąż jest widziana przez mężczyzn jako taka bezpieczna baza – zauważa. Dodaje, że w przypadku kobiet jest większe przyzwolenie na bycie uczuciową. Dlatego gdy jakiś mężczyzna pokazuje emocje i przeżywa zakochanie czy rozstanie, jest to dla innych zaskakujące, a więc bardziej zwraca się na to uwagę. A w związku z brakiem akceptacji dla męskiego smutku – mężczyźni mogą długo to ukrywać. – I gdy już pozwolą sobie okazać te nagromadzone emocje, robią to w dużo bardziej spektakularny sposób – podkreśla Sawicki.
Zwraca też uwagę, że czasem potrzeba szybkiego wyznawania miłości może mieć bardziej banalne, biologiczne podłoże. – Testosteron powoduje, że mężczyźni są bardziej impulsywni, co może się też przekładać na zakochiwanie się i kwestie seksualne – mówi.
Rosnąca frustracja
Bartosz traci nadzieję, że znajdzie bratnią duszę. Na Tinderze udaje mu się stworzyć sporo par, ale co z tego, skoro większość dziewczyn nie odpisuje na wiadomości. A gdy już uda się z jakąś umówić, to zazwyczaj po drugiej lub trzeciej randce kontakt się urywa. – Super się gada, dziewczyny chwalą, że fajne miejsce na spotkanie wybrałem, doceniają, że na koniec zamówiłem im Ubera. A potem cisza. Może teraz to całe randkowanie trzeba inaczej robić i ja po prostu nie wiem jak? – zastanawia się 30-latek.
Przez sześć lat był w związku, który zakończył się półtora roku temu. Przez pierwsze pół roku odchorowywał rozstanie. Myślał, że spotyka się z przyszłą żoną. Został jednak zdradzony. Był gotów wybaczyć, ale ona wybrała „tego drugiego”. Nie pamięta dokładnie tamtego półrocza, bo odreagowywał na imprezach, pijąc na umór. Przyznaje, że czuł niechęć do kobiet. Myślał: skoro jedna zdradziła, to może wszystkie takie są? Zrozumiał jednak, że złości na byłą nie może projektować na cały świat. Po roku poszukiwania partnerki czuje jednak, jak znów rośnie w nim frustracja.
Stara się być dżentelmenem, czasem na randkę przynosi kwiatka, przepuszcza w drzwiach, odsuwa krzesło. – Może powinienem być jak taki prostak, zapraszać od razu do domu, żeby chociaż seks z tego był? Ale tak bym nie potrafił. Zresztą, nie chcę niczego udawać. Chcę, żeby mnie ktoś polubił takiego, jaki jestem. Tylko zaczynam się bać, że ktoś taki nie istnieje – mówi.
Toksyczna romantyczność
Psychoterapeutka Katarzyna Kucewicz zauważa, że współcześni mężczyźni mogą się czuć na polu miłości zagubieni. Z jednej strony oczekuje się od nich wrażliwości, z drugiej wciąż popularny jest archetyp macho.
– Chcemy romantyka, ale żeby jednocześnie miał ten surowy, jaskiniowy sznyt. Bywa, że mężczyzna wykonuje szereg romantycznych gestów, a kobieta stwierdza, że „fajnie, ale wciąż tęsknię za eks, który co prawda spóźniał się na każde spotkanie i krzyczał, ale był namiętny i potrafił zaskoczyć”. To krzywdzące podejście – mówi.
Według niej „wszyscy jesteśmy zainfekowani toksyczną romantycznością z filmów i seriali, gdzie pokazywane są spektakularne gesty, za którymi nie idzie prawdziwe zaangażowanie”. Kucewicz zwraca uwagę, że codzienne romantyczne gesty nie są tak widowiskowe. Ale to właśnie zrobienie śniadania czy kupienie czegoś, co lubi partner, pokazuje, że ktoś myśli o naszych potrzebach i stara się je zaspokoić.
– Sama spotykam kobiety kręcące nosem, że facet niewystarczająco się stara, bo nie porwał ich na motocykl i nie zawiózł nad morze. Nic to, że on nawet nie ma motocykla. Takimi fantazjami jesteśmy jednak nakarmione. I przez to trudniej doceniać te małe gesty – wyjaśnia.
Romantyczne związki. Bez miłości to nie życie
Marek kiedyś na miłość patrzył inaczej niż dziś. Szedł za porywami serca jak w ogień. I kilka razy się sparzył. Wpadł też w wieloletnią, niszczącą relację ze swoją byłą już żoną. Był gotowy przynieść jej gwiazdkę z nieba, ale wiecznie słyszał, że jest niewystarczający. Sześć lat temu zdecydował się złożyć papiery rozwodowe, a sprawa doprowadziła go do depresji.
Na jakiś czas zraził się do relacji, ale uznał, że życie bez miłości to nie życie. Potrzebuje bliskości – i seksualnej, i emocjonalnej – a ma wrażenie, że pewien poziom zażyłości da się osiągnąć tylko w związku.
Na początku wszedł w kilkumiesięczną, czysto hedonistyczną relację z kobietą, którą poznał przez Instagram. Może byłoby z tego coś więcej, ale mieszkają w różnych miastach i oboje mają dzieci na etapie szkoły podstawowej, więc o przeprowadzce nie mogło być mowy. To jednak przywróciło mu wiarę w to, że może trafić na kogoś, kto będzie się cieszył jego obecnością, bez wiecznej krytyki.
Co buduje związki? Serce i rozum
Potem zaczął szukać kogoś na poważnie. Starając się nie kierować wdrukowanym i – według niego – szkodliwym założeniem, że ma oszaleć z miłości i że to ma być już na zawsze. Nauczony doświadczeniami uważa, że takie podejście utrudnia spotkanie kogoś dobrego, z kim da się być także w szarej codzienności. A nie w wyidealizowanej wersji życia, po której szybko przychodzi rozczarowanie.
Zainstalował Tindera i ku jego zaskoczeniu okazało się, że nie jest to najgorsze miejsce na świecie, jak zwykł słyszeć. Poznał tam dziewczynę, z którą spotyka się już dwa lata. Połączyło ich zamiłowanie do azjatyckiej kultury.
40-latek mówi, że to nie była gwałtowna miłość. Ale szybko się polubili, relacja jest stabilna – nie musi się obawiać nagłych zmian nastroju partnerki, dbają o siebie nawzajem. Mają podobną wizję przyszłości i światopogląd. Marek stara się pokazywać, że mu zależy. Nie od święta, ale każdego dnia.
Gdy wybranka Marka ma intensywny dzień w pracy, on stara się jej podrzucić lunch, żeby nie chodziła głodna. A gdy jest mniej czasu na spotkania, wpada chociaż na chwilę, by ją przytulić. Raz przyjechał do niej, kiedy wróciła z długiej zagranicznej podróży. Chciała odespać jet lag, ale pragnęła jego obecności, więc po prostu przy niej siedział, gdy drzemała. – To nie tak, że teraz wyliczam straty oraz korzyści i podchodzę do relacji bez emocji. Podążam za sercem, ale inaczej niż kiedyś zabieram ze sobą też rozum – mówi.