Tomasz Adamek pojawił się w ringu po raz pierwszy od września 2018 roku. Jego rywal był zaskakujący. Zdecydowano bowiem, iż „Góral” skrzyżuje rękawice w formule bokserskiej z Mamedem Chalidowem, który dotychczas celował tylko w mieszane sztuki walki. Starcie obu legend sportów walki zakończyło się przed czasem. Wszystko przez kontuzję ręki Chalidowa.
Adamek nie zamierza się zatrzymywać
Co ciekawe, po trzech rundach Chalidow miał prowadzić z Adamkiem na kartach punktowych. Można zatem powiedzieć, że 47-latek miał nieco szczęścia. Po triumfie z Chalidowem jeden z najlepszych polskich zawodowych bokserów w historii zamierza przystąpić do pojedynków w galach Fame MMA, czyli chce walczyć dla organizacji znanej z freak-fightów.
To oburza Dariusza Michalczewskiego. Legenda pięściarstwa uważa, że takie zachowanie kompromituje Adamka jako sportowca, któremu zależy już właściwie tylko na kwestiach finansowych.
– To już będzie kabaret do potęgi entej. Jeśli on rzeczywiście miałby teraz zmierzyć się z jakimś freak fighterem, który rękawice może nosił kiedyś, gdy był małym chłopcem, to już naprawdę całkowicie rozmieniłby się na drobne – podkreślił Michalczewski w rozmowie z Interią.
Nie mieści mu się to w głowie
W swojej wypowiedzi „Tiger” poszedł o krok dalej. Stara się bowiem zrozumieć jeszcze walkę z Chalidowem, którego uważa za wojownika i ikonę mieszanych sztuk walki. Według niego Chalidow jest jeszcze odpowiednim rywalem, ponieważ na co dzień obraca się w zawodowym sporcie. Tego natomiast nie można powiedzieć o postaciach z freak-fightów.
– Jako „dziadek” Adamek pokazał, że jest w stanie wygrać z facetem, który cały czas startuje. Mało mi się już to mieściło w głowie, ale dobra, to jeszcze się obroniło. A tak już całkowicie pokazałby, że robi to wyłącznie dla kasy – dodał.
„Góral” natomiast nie przejmuje się takimi opiniami ze strony ekspertów, czy też mediów. Wygląda na to, że dla federacji Fame MMA stoczy co najmniej dwie walki na zasadach bokserskich.