Przez wszystkie te lata, kiedy byłam w Syrii, patrzono na mnie jak na wariatkę albo terrorystkę, bo sympatyzowałam z tymi, których uznawano za terrorystów. Okazało się, że to my mieliśmy rację. Nie byliśmy wariatami – mówi Francesca Borri, włoska dziennikarka, która w czasie wojny mieszkała w Syrii w sumie prawie cztery lata.
Newsweek: Pamiętasz Aleppo z czasów oblężenia, kiedy szala wojny przechylała się na korzyść Baszszara al-Asada. Jak wygląda wolna Syria?
Francesca Borri: To zupełnie inny świat. Oczywiście wciąż jest wiele niewiadomych. Zobaczymy, jaki będzie ten nowy syryjski rząd, co zrobią Izrael, Rosja, ale wystarczy się rozejrzeć – z Syrii nikt nie ucieka, w przeciwieństwie do tego, co działo się w Afganistanie w sierpniu 2021 r. Wręcz przeciwnie, Syryjczycy wracają do kraju. Jest w miarę spokojnie i bezpiecznie. Nie dochodzi do samosądów ani aktów zemsty. Mniejszości religijne i etniczne nie obawiają się represji ze strony islamistów, co zadaje kłam opowieściom o Asadzie jako obrońcy mniejszości.
Jeśli spojrzymy na jego upadek z szerszej perspektywy, sądzę, że czeka nas nowa Arabska Wiosna. Zdjęcia z Damaszku będą inspiracją dla wielu Arabów. Wiadomo, że Asad utrzymywał się u władzy tylko dzięki Hezbollahowi, a więc Iranowi, i dzięki Rosji. Z innymi arabskimi reżimami będzie podobnie – bez zewnętrznych protektorów upadną. W świecie arabskim istnieje ogromna przepaść między rządzącymi a społeczeństwem. Tego nie da się na dłuższą metę utrzymać.
Jaki nastrój panuje w Syrii? Przeważa radość i nadzieja?
– Dla ludzi, którzy na własnej skórze doświadczyli tej wojny, to dużo więcej niż radość.
Karnawał wolności?
– Nie o to chodzi. Najważniejsze, że koszmar się skończył. Społeczeństwo syryjskie przeszło niewyobrażalnie dużo. Wiem, bo w czasie wojny przebywałam w Aleppo. Co gorsza, po powrocie z Syrii musiałam patrzeć, z jakimi honorami Asad przyjmowany był w Lidze Arabskiej, traktowano go na świecie jako normalnego prezydenta. Influencerzy i blogerzy publikowali te wszystkie reklamowe kawałki o tym, jakim niesamowitym krajem stała się Syria pod jego rządami, podczas gdy w podziemnych więzieniach gniły dziesiątki tysięcy więźniów politycznych. Sprawiedliwości stało się zadość. Nie mogę uwierzyć w to, że Asad stracił władzę. Dla wielu z nas jego rządy były otwartą raną…
Foto: Abaca / PAP
Mówisz, że sprawiedliwości stało się zadość, ale Asad schronił się w Rosji i pewnie nigdy nie odpowie za swoje zbrodnie.
– Ale przynajmniej już go nie ma, a to bardzo dużo. Oczywiście, że Syryjczycy woleliby, aby stanął przed sądem za swoje zbrodnie, ale teraz priorytetem jest odbudowa kraju.
Czy szkoły, sklepy i instytucje państwowe są w Aleppo otwarte?
– Wszystko działa tak jak zwykle. Sklepy i instytucje państwowe były zamknięte tylko przez kilka godzin po zdobyciu miasta. W Damaszku jest podobnie. Myślę, że za całą tą ofensywą stoi jakiś szerszy plan. Przed rozpoczęciem ofensywy Hajat Tahrir asz-Szam [HTS to koalicja grup zbrojnych, które wkroczyły 8 grudnia do Damaszku – przyp. red.] i inne rebelianckie ugrupowania porozumiały się z niektórymi członkami reżimu z najwyższego szczebla, w tym z premierem. Doszło do jakiegoś dealu, o którym wiedziały: Turcja, Izrael i USA. Dlatego nie doszło do rozlewu krwi, żołnierze armii rządowej nie stawiali właściwie żadnego oporu, bojownicy HTS po prostu wjechali do Damaszku. Jak na razie przekazanie władzy przebiega gładko i szybko. HTS w porozumieniu z byłym premierem mianował szefem Rządu Ocalenia Syrii Mohammeda al-Baszira. Ruch najpewniej przekształci się w narodową siłę rządową. Myślę, że nie zaangażuje się w walki z innymi ugrupowaniami rebelianckimi, nie będzie też sprawiać problemów Izraelowi ani Rosji. Cała para pójdzie w odbudowę kraju.
Wierzysz w metamorfozę Abu Muhammada al-Dżaulaniego z dżihadysty walczącego z Amerykanami w Iraku w syryjskiego męża stanu?
– Powiedziałabym, że wierzę. To wygodniejsze rozwiązanie. Przynajmniej na razie.
Wygodniejsze dla niego? Dla Syryjczyków?
– Dla HTS. To jedyny sposób, w jaki Abu Muhammad al-Dżaulani mógł przejąć władzę i kontynuować przemianę swej organizacji. Wszystkie ruchy islamistyczne w regionie ewoluują, bo wyciągnęły wnioski z losu Mohammada Mursiego [lider egipskiego islamistycznego Bractwa Muzułmańskiego, którego do władzy wyniosła Arabska Wiosna, ale po roku od wygrania wyborów został obalony przez generała al-Sisiego – przyp. red.]. Kolejną lekcją dla dżihadystów był Afganistan – talibowie przejęli władzę, ale kraj objęto sankcjami i bardzo trudno im rządzić. Islamiści stają się teraz bardziej elastyczni i pragmatyczni.
Foto: Balkis Press/ABACA / PAP
Za głowę al-Dżaulaniego Amerykanie oferują 10 mln dol. Czy to nie problem, że człowiek ścigany za terroryzm jest twarzą nowej Syrii?
– Pamiętaj, że Amerykanie oferują też 10 mln dol. za głowę Sirajuddina Haqqaniego [pełniącego obowiązki ministra spraw wewnętrznych Afganistanu – red.] i jak dotąd nie spadł mu włos z głowy.
Afganistan to nieuznawany na arenie międzynarodowej islamski emirat oparty na surowej wersji szariatu. Byłoby fatalnie, gdyby Syria stała się fanatycznym państwem islamskim.
– Tak się nie stanie. Syria była i będzie państwem islamskim, ale religia będzie odgrywała mniej więcej taką samą rolę jak w Polsce, kraju głęboko religijnym, podobnie jak Włochy. Tak to widzę.
A co z szariatem?
– Prawo szariatu zapisane jest w konstytucji wielu krajów muzułmańskich, nawet w Palestynie.
Myślę o szariacie w wersji talibskiej, czyli chłoście i kamienowaniu grzeszników.
– W Syrii? Nie ma mowy! Z prostego powodu – społeczność międzynarodowa nie poparłaby tego rodzaju państwa syryjskiego, a kraj pilnie potrzebuje pomocy. Należy też pamiętać, że za HTS stoi poniekąd Turcja, a władze w Ankarze nie mogą sobie pozwolić na to, aby na świecie postrzegano je jako sponsora islamistów. Turcja jest umiarkowanym państwem muzułmańskim, podobnie będzie z Syrią.
Rozmawiałaś z syryjskimi chrześcijanami? Nie obawiają się prześladowań?
– Nie, powiedziałabym, że na razie prześladowań nie boją się nawet członkowie byłego reżimu. Myślę, że sporą część z nich obejmie amnestia. Spodziewam się pewnych problemów z Kurdami, ale podejrzewam, że HTS z nimi też się jakoś dogadał.
Jak duże jest ryzyko, że sprawy pójdą w złym kierunku i Syria stanie się państwem upadłym?
– Zerowe. Państwami upadłymi staną się Irak, Libia i Liban. Wiesz, dlaczego z Syrią tak nie będzie? Zobacz, co stało się w Ukrainie po inwazji Rosji. Rosyjski atak wzmocnił ukraińską tożsamość narodową. To samo wydarzyło się w Syrii – po tylu latach wojny i towarzyszących jej okrucieństwach z mozaiki wielu syryjskich tożsamości wyłania się jedna, której trzonem jest opór wobec reżimu. Syryjczyków łączy dziś znacznie więcej rzeczy, niż dzieliło ich w przeszłości. Reżim był tak straszny, że zjednoczył społeczeństwo. Informacje i nagrania z wyzwolonego właśnie tajnego więzienia Sednaja są absolutnie przerażające.
Więźniowie zamknięci przez kilkadziesiąt lat w podziemnych celach, prasa do miażdżenia zwłok skatowanych…
– Rodzi się nowa tożsamość Syryjczyków jako ofiar Asada. Jeśli kraj uda się odbudować, stanie się ona podwaliną nowej Syrii. Jestem pewna, że ta nowa Syria nie podzieli losu Iraku, gdzie można spotkać ludzi, którzy chcieliby żyć znów pod rządami Saddama Husajna, bo to, co stało się po jego obaleniu, było gorsze niż reżim partii BAAS. To samo dotyczy Libii – tam też nie brak ludzi tęskniących za Kaddafim.
Asada obaliły rozdrobnione grupy zbrojne. Myślisz, że mają wspólny plan na rządzenie Syrią?
– Rebelianci rządzili częścią prowincji Idlib i innymi obszarami Syrii od 2016 r. Oczywiście, każda z grup robiła to inaczej, ale to nie znaczy, że teraz będzie tak samo. Jestem pewna, że głównym sponsorem odbudowy Syrii staną się Zjednoczone Emiraty Arabskie. Zrobią teraz wiele, by kraj stanął na nogi. Szczerze mówiąc, w ogóle nie martwię się o przyszłość Syrii.
Przed zdobyciem Damaszku wspierana przez Turcję Syryjska Armii Narodowa i oddziały HTS zaatakowały pozycje kurdyjskich Syryjskich Sił Demokratycznych w północnej Syrii. Wrogość wobec Kurdów może być zarzewiem kolejnej odsłony wojny?
– Nie sądzę, aby Turcja rzuciła wyzwanie USA czy Izraelowi, zmieniając status quo w kwestii kurdyjskiej [Kurdowie kontrolują region w północno-wschodniej części kraju, chodzi o Autonomiczną Administrację Północnej i Wschodniej Syrii, powszechnie nazywaną Rożawą – red]. Na pewno nie teraz. Ankarze zależy na tym, aby nowy syryjski rząd nie dopuścił do utworzenia czegoś w rodzaju państwa kurdyjskiego przy granicy z Turcją. Erdoğan nie chce, aby Kurdowie mieli swoje państwo, ale to nie oznacza, że pragnie wymazać Kurdów z mapy.
Kto tak naprawdę rządzi teraz w Syrii?
– Rząd przejściowy, po którym nastanie nowy rząd, wyłoniony – mam nadzieję – po wyborach. HTS to ruch zbrojny, który nie zastąpi instytucji państwa. Takie grupy zwykle korzystają z pomocy zagranicznych doradców. Nie wiem, kto będzie im doradzał w sprawie przyszłości – Amerykanie, Emiratczycy czy Turcy, ale zapewne podpowiedzą im, aby pozostali głównymi rozgrywającymi w nowych syryjskich siłach bezpieczeństwa. W końcu to bojownicy, którzy znają się na wojaczce, a nie na rządzeniu krajem.
A co z wyborami?
– HTS twierdzi, że odbędą się wolne wybory, ale myślę, że ich zorganizowanie zajmie co najmniej rok albo dwa. Syria to zrujnowany kraj, wojenne traumy są bardzo głębokie. Oprócz ponad pół miliona ofiar są dziesiątki, a może i setki tysięcy zaginionych. Powrót do względnej normalności zajmie sporo czasu, ale jestem optymistką. Syryjczycy będą zawsze pamiętać, przez co przeszli. Każda wojna jest brutalna, ale ta w Syrii była wyjątkowa.
Dlaczego?
– Weźmy Ukrainę – tam też giną ludzie, ale jeśli jesteś Ukraińcem, czujesz wsparcie społeczności międzynarodowej. Syryjczycy mieli poczucie, że cały świat jest przeciwko nim. Brano ich za kłamców, terrorystów, a w najlepszym wypadku nie istnieli w powszechnej świadomości. Byli jak powietrze.
Wydaje mi się, że opinia publiczna zainteresowała się nieco bardziej ich losem, kiedy Rosjanie bombardowali miasta w prowincji Idlib i Aleppo.
– Wyróżniającą cechą wojny w Syrii była samotność. Byliśmy ofiarami nie tylko Asada, ale poniekąd całego świata, bo tak naprawdę nikt nie uznawał nas za ofiary. Zostaliśmy całkowicie wymazani ze świadomości. Pamiętam, jak wszyscy śmiali się ze mnie, gdy dzień czy dwa przed upadkiem Aleppo, pisałam, że miasto zostanie wzięte, ale że to jeszcze nie koniec. Przez wszystkie te lata, kiedy byłam w Syrii, patrzono na mnie jak na wariatkę albo terrorystkę, bo sympatyzowałam z tymi, których uznawano za terrorystów. Okazało się, że to my mieliśmy rację. Nie byliśmy wariatami.
Co dzieje się z syryjskimi uchodźcami? Wracają?
– Tak, wystarczy spojrzeć na migawki z przejść granicznych. Myślę, że bardzo wielu Syryjczyków wróci do ojczyzny. Oczywiście najbardziej z tego zadowoleni będą sąsiedzi Syrii.
Zwłaszcza Erdoğan.
– Absolutnie tak, tym bardziej że większość spośród 3 mln Syryjczyków przebywała w Turcji nie dlatego, że nie mogli stamtąd wyjechać gdzieś dalej. Zostali blisko swojego kraju, bo mieli nadzieję na powrót. Wróci też część Syryjczyków z Zachodu, np. z Niemiec.
Porzucą wygodne życie na Zachodzie?
– Sądzę, że tak, choć pozostaną dozgonnie wdzięczni Niemcom za to, że ich przyjęli. Znam wielu syryjskich uchodźców mieszkających w Europie. To głównie przedstawiciele klasy średniej, którzy znaleźli się w Europie nie do końca z własnej woli, i dlatego uważam, że większość z nich wróci.
Nie obawiasz się próżni władzy w Syrii?
– Ani trochę. Zresztą to, z czym mamy teraz do czynienia, to nie jest próżnia władzy, tylko upadek reżimu, który nie służył ludziom. Reżim Asada dbał tylko o siebie. Żeby zarobić jeszcze więcej, handlował narkotykami. Syryjczycy, którzy przed ucieczką Asada prowadzili szkoły, sklepy i szpitale, robią dalej to samo. Zmienili się premier, ministrowie, zmieni się prezydent, ale dla ludzi liczy się to, że odzyskali wolność.
Jest jeszcze jeden problem: pustynną część Syrii wciąż kontrolują niedobitki Państwa Islamskiego.
– Zgadza się, pustynny obszar między Syrią a Irakiem to ziemia niczyja, którą kontrolują ludzie z ISIS. Największym zagrożeniem jest jednak coś innego. Otóż na terytorium kontrolowanym przez Kurdów znajdują się obozy, w których przetrzymywanych jest ok. 50 tys. więźniów – skrajnie zradykalizowanych byłych bojowników ISIS. To tykająca bomba. Dla świata priorytetem powinno być niedopuszczenie do wewnętrznych walk w tej części kraju. Gdyby do nich doszło, więźniowie ISIS mogliby uciec z obozów i rozpierzchnąć się po całym Bliskim Wschodzie.
Francesca Borri (ur. 1980) jest włoską dziennikarką, która prawie cztery lata spędziła w Syrii. Jej korespondencje z oblężonego Aleppo tłumaczono na 21 języków. Autorka książek o Syrii, Kosowie, Izraelu, Palestynie. Przez ostatnie miesiące mieszkała w Strefie Gazy, gdzie brała udział w wysiłkach na rzecz zawieszenia broni