Kiedy właściwie św. Mikołaj powinien przynosić prezenty i dlaczego coraz częściej w naszych domach robi to dwa razy, 6 i 24 grudnia? Namieszali jak zwykle Amerykanie.
Jasności co do tego, kto zostawia prezenty dzieciom 6 grudnia, zupełnie więc nie ma. Żeby rozstrzygnąć tę kwestię, sięgnijmy do historii i korzeni zwyczaju obdarowywania dzieci prezentami.
Foto: Newsweek
Mikołajki i prezenty pod poduszką
Mamo, czemu Mikołaj w Mikołajki zostawia prezenty pod poduszką, a w Wigilię pod choinką? Kiedy moja córka była mała, wymyśliłam pewną sprytną bajeczkę. Brzmiała ona tak: na początku grudnia Mikołaj rozpoczyna przygotowania do świąt i musi dowiedzieć się, jakie dzieci mają marzenia i, przede wszystkim, czy były grzeczne. Nie może tego zrobić inaczej, jak tylko odwiedzając dzieci wcześniej.
Na przeszpiegi wybiera się właśnie w swoje imieniny. Zagląda wtedy do wszystkich dzieci, sprawdza, czy są grzeczne i zabiera zostawiony przy poduszce list z listą wymarzonych prezentów. A na znak, że wszystko sprawdził i odebrał list, zostawia pod poduszką drobny upominek. I wraca do Laponii, żeby szykować zamówione prezenty. Bo przecież jego główna podróż odbywa się 24 grudnia. Te właściwe, “duże” prezenty, zostawia dopiero pod choinką.
Mikołaj czy elf?
Nasza domowa historyjka była próbą znalezienia odpowiedzi na pytanie, dlaczego już po Mikołajkach w telewizji, w sklepach, w ukochanych świątecznych filmach wciąż ten Mikołaj jest. Jak się okazuje, nie tylko ja miałam problem z logicznym wytłumaczeniem dziecku tej nieścisłości. Szybka ankieta wśród znajomych na Facebooku pokazała mi, że co dom, to inna tradycja.
“W moim domu rodzinnym prawdziwy Mikołaj przychodził w Wigilię. Mikołajki to było takie nie wiadomo co – drobiazgi pod poduszkę, tylko rodzice dzieciom. Przeniosłam to na moje dzieci, że Mikołajki to imieniny Mikołaja i z tej okazji ludzie dają sobie drobne prezenty. Duże prezenty od „prawdziwego” Mikołaja pod choinką w Wigilię” – pisze Joanna z Warszawy.
“Pochodzę z Lublina. 6. 12 był u nas Mikołaj, zostawiał prezenty pod poduszką, 24-go Gwiazdka, zostawiała prezenty pod choinką” – relacjonuje Kasia. Podobnie jest w domu Agnieszki, która pochodzi z Leska w Bieszczadach. “W Wielkopolsce Mikołaj przychodzi 6 grudnia, 24 grudnia przychodzi Gwiazdor” – pisze Dobrosław z Poznania. Jeszcze inny roznosiciel prezentów występuje w świętokrzyskim: “U mnie w domu 6-go przychodził Mikołaj i zostawiał pod poduszką, a w Wigilię pod choinką były prezenty od Dzieciątka” – wspomina Sławek z Końskich. “Jestem Ślązaczką. W moim rodzinnym domu 6.12 prezenty – słodycze, tylko i wyłącznie! – przynosił św. Mikołaj. Nie Mikołaj, tylko św. Mikołaj! Zostawiało mu się list pod drzwiami balkonowymi / na okiennym parapecie. Ten list był prośbą do Dzieciątka (Jezus), o prezenty 24.12. Dzieciątko 24.12 przynosiło prezenty – zabawki, książki, itd.” – to z kolei wspomnienie Soni.
A jak to było dawniej?
Jasności co do tego, kto zostawia prezenty dzieciom 6 grudnia, zupełnie więc nie ma. Żeby rozstrzygnąć tę kwestię, sięgnijmy do historii i korzeni zwyczaju obdarowywania dzieci prezentami. 100 lat temu sprawa była dużo bardziej oczywista – prezenty od św. Mikołaja dzieci dostawały w jego święto, czyli właśnie 6 grudnia. Data ta upamiętnia czyny rzeczywistej postaci – biskupa Miry, Mikołaja, świętego katolickiego i prawosławnego, o którym pierwsze wzmianki pochodzą z VI wieku n.e. Święto ku jego czci obchodzono 6 grudnia już w IX wieku, a z X wieku pochodzą pierwsze przekazy o organizowaniu tego dnia przedstawień religijnych dla dzieci, związanych z postacią św. Mikołaja. Możliwe, że pierwsze prezenty były rozdawane przy okazji tych przedstawień, inne źródła mówią o roznoszeniu przez zakonnice orzechów i pomarańczy ubogim dzieciom w wieczór poprzedzający święto Mikołaja.
Mikołajki i buciki przed kominkiem
Niezależnie od genezy zwyczaju rozdawania prezentów, św. Mikołaj, wyobrażany na obrazach z długą, siwą brodą, w czerwonej szacie, z pastorałem i mitrą, był patronem dzieci, przez tysiąc lat jednym z najbardziej uwielbianych świętych kościoła katolickiego. Nawet protestantyzm, który odrzucił kult świętych, zachował 6 grudnia jako dzień wspominania biskupa Mikołaja. W całej Europie istniały różne zwyczaje związane z obchodzeniem święta Mikołaja. Symbolicznie wybierano na jeden dzień dziecięcych biskupów, dzieci przejmowały władzę w szkołach, a dorośli, chcąc uczcić świętego, szykowali podarki dla ochronek i sierocińców.
Aby dostać podarek, dzieci wystawiały buciki lub skarpety, najlepiej koło kominka. Wiązało się to z legendą o biskupie Mikołaju, który rzekomo, słysząc o tym, że jego ubogi sąsiad chce sprzedać trzy córki do domu publicznego, wrzucił nocą przez komin trzy sakiewki z pieniędzmi. Wpadły one właśnie do bucików i skarpet, które siostry zostawiły do wysuszenia przed kominkiem. Zwyczaj pozostawiania prezentów pod poduszką, znany z wielu polskich domów, narodził się zapewne przez banalny fakt, że w XX wieku w większości domów i mieszkań kominków po prostu nie było.
Po Soborze Watykańskim II, który zakończył się w 1965 roku, św. Mikołaj utracił oficjalny status świętego – kościelne władze uznały, że istnienie postaci biskupa Mikołaja jest niewystarczająco udowodnione. Jednak ze względu na olbrzymią popularność świętego pozostawiono tzw. “wspomnienie dowolne”. Świętować i rozdawać prezenty w dzień św. Mikołaja w dalszym ciągu można.
Coca Cola robi zamieszanie
Jak to się stało, że św. Mikołaj przestał przynosić prezenty 6 grudnia, a “przeniósł się” na Boże Narodzenie? Oczywiście sprawiła to kultura masowa, głównie amerykańska, gdzie zwyczaj świętowania dni poszczególnych świętych kościoła katolickiego nigdy nie był szczególnie rozpowszechniony. Ale dzieci kochały prezenty i coś z tym trzeba było zrobić. W Stanach Zjednoczonych przenoszenie działalności św. Mikołaja na czas Bożego Narodzenia rozpoczęło się już w XIX wieku, a ostateczny wizerunek Mikołajowi nadała słynna, bożonarodzeniowa reklama Coca-Coli z 1930 roku, gdzie św. Mikołaj został przedstawiony jako rubaszny dziadek z białą brodą, w czerwonym płaszczu i charakterystycznej, czerwonej czapce z białym pomponem, której z pewnością biskup Mitry nie nosił.
I tak zaczęła kręcić się marketingowa maszyna bożonarodzeniowa, która sprawiła, że Mikołajki stały się nikłym wspomnieniem wielkiego, dziecięcego święta, jakim były setki lat temu.
Czytaj też: W dalekim i mroźnym Rovaniemi sprawdziłem, jak Finowie zrobili z Mikołaja produkt wart miliony euro