Jeżeliby uznać, że to nie ja i przewodniczący Kwaśniak odpowiadamy za upadek SKOK-u Wołomin, to kto odpowiada za to, że tak późno aresztowano osoby popełniające tam przestępstwa? – zastanawia się Andrzej Jakubiak, były przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego.
Newsweek: Sąd apelacyjny wkrótce zajmie się sprawą byłego oficera Wojskowych Służb Informacyjnych Piotra Polaszczyka, skazanego przed rokiem za zlecenie napadu na pana zastępcę w KNF Wojciecha Kwaśniaka.
Andrzej Jakubiak: Cieszę się, że Wojciech Kwaśniak doczeka się sprawiedliwości po niemal 11 latach od próby zabicia go.
Człowiek wynajęty za 250 tys. zł i motocykl pobił Kwaśniaka w kwietniu 2014 r. pałką teleskopową na progu jego domu, żeby nie przeszkadzał w SKOK-u Wołomin.
– Przewodniczący Kwaśniak bezdyskusyjnie jest w tej sprawie ofiarą, ale dla prokuratora Adama Gołucha z Prokuratury Regionalnej w Szczecinie jest przestępcą, podobnie jak ja i naszych pięcioro współpracowników z KNF. Wciąż oskarża nas o niedopełnienie obowiązków i opieszałość w sprawie nadzoru nad tym SKOK-iem. Czy może być coś bardziej szokującego?
Co tam się działo?
– W SKOK-u Wołomin funkcjonowała od 2006 r. – bo tak daleko sięga akt oskarżenia Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim – dobrze zorganizowana grupa przestępcza, na której czele stał Piotr Polaszczyk. Dziś wiem, że było jeszcze kilka innych grup przestępczych: białostocka, łódzka czy rzeszowska.
Na masową skalę, za wiedzą i przy współudziale zarządu i pracowników SKOK-u Wołomin, dochodziło do najróżniejszego rodzaju malwersacji finansowych. Zorganizowano strukturę, w której jedni fałszowali dokumenty, a inni poświadczali w nich nieprawdę. I to nie było tak, że kredyty zaciągano tam tylko na słupy – podstawione osoby, jak się powszechnie uważa. No i to wszystko działo się pod okiem Kasy Krajowej SKOK, którą kierował Grzegorz Bierecki, a która do października 2012 r. sprawowała nadzór nad wszystkimi SKOK-ami, wiedziała, co tam się dzieje, a mimo to sytuację tę tolerowała. Powiem więcej, SKOK Wołomin, wraz z jego zarządem, był wielokrotnie nagradzany i wyróżniany przez podmioty wchodzące w struktury SKOK-ów.
KNF składa wniosek o upadłość SKOK-u Wołomin, kasa pada w grudniu 2014 r. Powód?
– Run na kasę jej właścicieli, będących jej klientami. Pamiętajmy, że SKOK-i [Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe – red.] to specyficzne podmioty na rynku finansowym, więc żeby wpłacić do nich depozyt czy zaciągnąć kredyt, trzeba było wcześniej zostać członkiem spółdzielni, czyli stać się jej właścicielem. Ci ludzie wpadli w panikę i zaczęli masowo wypłacać pieniądze po informacji, że prezes SKOK-u Wołomin Gazda i wiceprezes Godek zostali aresztowani, a kilka dni później zatrzymano również sprawców pobicia przewodniczącego Kwaśniaka.
Polaszczyk, który był członkiem rady nadzorczej SKOK-u Wołomin do sierpnia 2012 r., zeznał, że przekazywał konkretnym politykom koperty z pieniędzmi. Wymieniał nazwisko Jacka Sasina i inicjały dwóch senatorów.
– Powiedział, że miał na to specjalny fundusz. Nie mam powodu, żeby nie wierzyć, patrząc na to, jak ten SKOK był zarządzany i jak wiele osób ze świata polityki, celebrytów, byłych prokuratorów, byłych funkcjonariuszy służb specjalnych tam się przewijało.
Wymienione przez Polaszczyka osoby mówiły, że zostanie on pociągnięty za to do odpowiedzialności, ale nie słyszałem, żeby w jakiejkolwiek sprawie został skazany za mówienie nieprawdy.
Senatorowie, których inicjały wymienił, to dobrze znane osoby, na stałe współpracowali ze SKOK-iem, pisali do ich wydawnictw i brali udział w różnych przedsięwzięciach „okołoskokowych”, a było ich wiele. Na przykład głównym producentem filmu „1920 Bitwa Warszawska” był SKOK Wołomin, a jednym ze wspierających – BZ WBK, którego prezesem był wtedy późniejszy premier Mateusz Morawiecki.
System kas był od początku nadzorowany przez Kasę Krajową SKOK. O jego włączenie pod państwowy nadzór KNF toczono od 2006 r. ostre bitwy. Co było powodem oporu posłów PiS i środowiska SKOK-ów?
– Strach przed tym, że ujawniona zostanie prawda o rzeczywistym stanie finansów, zarówno poszczególnych kas, jak i całego systemu.
Za rządów PO powstała w 2009 r. stosowna ustawa, ale prezydent Lech Kaczyński skierował ją do Trybunału Konstytucyjnego. Wycofał ją prezydent Komorowski i system SKOK-ów w 2013 r. znalazł się pod nadzorem KNF.
– Wtedy odkryliśmy, że cały system był w stanie głębokiego kryzysu. Mieliśmy do czynienia z rażącą niegospodarnością, wyprowadzaniem pieniędzy, w wyniku czego dochodziło do upadłości SKOK-ów. Zgłosiliśmy prawie 30 zawiadomień do prokuratury dotyczących niegospodarności i działania na szkodę SKOK-ów.
Z jakim skutkiem?
– Znaczną część tych postępowań umorzono po objęciu władzy przez Zjednoczoną Prawicę w 2015 r. W niektórych sprawach akty oskarżenia były wnoszone dopiero w grudniu 2023 r., po wygranych przez koalicję wyborach. A przecież zawiadomienia, tak jak w przypadku SKOK-u Wołomin, złożyliśmy w 2013 i 2014 r.
Prokuratura Krajowa wytypowała w swym raporcie 163 śledztwa, które w czasach rządów Zjednoczonej Prawicy były z powodów politycznych wszczynane albo umarzane. Zaleca wznowienie postępowania w sprawie „usiłowania prania pieniędzy przez osoby związane z Fundacją Kocham Podlasie i zarządem Kasy Krajowej SKOK”.
– To jest jakiś temat, ale daleko rozczarowujący na tle nieprawidłowości ujawnionych w latach 2013-2015 i zgłaszanych przez KNF, jak i ustanowionych przez komisję zarządców komisarycznych w kasach.
Mam zasadnicze pytanie do autorów raportu Prokuratury Krajowej: czy to znaczy, że można wyłożyć z publicznych pieniędzy na ratowanie systemu SKOK-ów 5,5 mld zł, bo tyle to kosztowało Bankowy Fundusz Gwarancyjny, i jedyną sprawą, która ma budzić wątpliwości i publiczne zainteresowanie, jest sprawa Fundacji Kocham Podlasie? Przecież w Prokuraturze Generalnej kierowanej do 2015 r. przez Andrzeja Seremeta działał specjalny zespół do spraw SKOK-ów. Pierwszym zastępcą Seremeta był wówczas prokurator Marek Jamrogowicz, który dziś jest zastępcą prokuratora krajowego. Czy opinia publiczna nie powinna się dowiedzieć, jaki los spotkał zarówno efekty pracy tego zespołu, jak i zawiadomień składanych przez KNF, z których wiele zostało umorzonych przez np. Prokuraturę Regionalną w Gdańsku i jednostki jej podległe?
Pod koniec rządów PO-PSL, w marcu 2015 r., wysłał pan alarmującą notę do premier Kopacz, marszałka Senatu, szefów CBA i ABW, ostrzegając, że doszło do przeniesienia 65 mln zł z fundacji SKOK do prywatnej spółki Grzegorza Biereckiego. Dlaczego to wzbudziło pana obawy?
– Każdego by to zainteresowało. Fundacja, która dała początek całemu systemowi SKOK-ów, powstała na początku lat 90. z darowizny Światowej Organizacji Unii Kredytowych, to było 70 tys. dol. amerykańskich. Była ona największym udziałowcem Kasy Krajowej SKOK. Na jej majątek przez lata zrzucał się cały system kas, bo płaciły jej za obowiązkowe szkolenia, usługi informatyczne, za wspólne logo, marketing. I gdy fundacja zgromadziła znaczny majątek, to w 2010 r. ów pierwotny darczyńca miał zdecydować, że przenosi cały majątek fundacji do spółdzielni pracy liczącej 13 czy 15 osób – wszyscy byli prominentnymi ludźmi systemu SKOK powiązanymi z Grzegorzem Biereckim. To by jeszcze nie było takie bulwersujące, ale w ciągu roku ten majątek przeszedł na spółkę z o.o., a na końcu na spółkę jawną trzech osób: senatora Biereckiego, jego brata i profesora Jedlińskiego, który był przewodniczącym rady nadzorczej Kasy Krajowej SKOK. W ten sposób ponad 60 mln zł z fundacji przeszło do majątku osobistego trzech osób. I to w czasie, kiedy my – jako KNF – szukaliśmy pieniędzy na restrukturyzację i ratowanie SKOK-ów, bo kasa po kasie popadały w coraz większe kłopoty, a cały system trzeszczał.
To dlatego w imieniu KNF poinformowałem premier Ewę Kopacz i właściwe służby. Postępowanie prowadzone przez prokuraturę w Gdańsku zostało umorzone, jak PiS wygrało wybory w 2015 r.
KNF zawiadomiła też prokuraturę o transferach z Kasy Krajowej do grupy podmiotów należących do Biereckiego, a kontrolowanych przez SKOK Holding z Luksemburga.
– Chodziło o zatrzymaną i niepobraną przez Kasę Krajową dywidendę w wysokości 33 mln euro, czyli ok. 130 mln zł. To postępowanie też zostało umorzone przez prokuraturę w Gdańsku po objęciu władzy przez PiS.
Bierecki w tygodniku „Sieci” oskarżał was o kampanię oszczerstw: „Nie może być tak, że garstka ludzi znajdujących się poza właściwą kontrolą wpływa na stan finansów państwa”.
– A w „Gazecie Wyborczej” Jarosław Kaczyński w lipcu 2012 r. mówił (mając nas na myśli), że jeśli ci, którym się wydaje, że są ministrami, a nimi nie są, myślą, że nie będą odpowiadać, to jak PiS przyjdzie do władzy, zrobi z nimi porządek. Ponoć atakowaliśmy jedyny polski kapitał w sektorze finansowym, zanim przejęliśmy nadzór nad systemem SKOK-ów. Masę pomyj wylewano na nas wtedy i teraz. Ja byłem nazywany orkiem, a senator Bierecki na koniec mojej kadencji w KNF powiedział, że kończy się era Kiszczaka. Niedawno stwierdził, że przewodniczący Kwaśniak sam zlecił na siebie zamach, by zapewnić sobie w przyszłości alibi w sprawie opieszałości przy SKOK-u Wołomin. Albo że to nie jest tak, że bandyta bije zawsze tego dobrego…
W grudniu 2018 r. zostaje pan wraz z Kwaśniakiem zatrzymany przez CBA i przewieziony do prokuratury w Szczecinie. Postawiono wam zarzut popełnienia przestępstwa urzędniczego, bo zbyt późno wprowadziliście zarząd komisaryczny w SKOK-u Wołomin, co doprowadziło do szkody 1,5 mld zł. Tyle musiał wypłacić BFG.
– Nie mam wątpliwości, że złożone w 2016 r. zawiadomienie organów ścigania przez byłych posłów PiS to chęć zemsty środowiska SKOK-ów za to wszystko, cośmy zrobili. Za to, że w 2015 r. powstał raport specjalnej podkomisji posła Marcina Święcickiego, przyjęty przez Sejm, w którym się stwierdza, kto i za co ponosi odpowiedzialność, wskazując na ojców założycieli systemu SKOK-ów, a także wzywając kolejny parlament do powołania komisji śledczej.
Na nikogo z tych wszystkich instytucji, które się SKOK-iem Wołomin zajmowały – z prokuratury, Generalnego Inspektoratu Informacji Finansowych, ABW, Komendy Głównej Policji, CBŚ – nie zorganizowano tego typu zamachu, jak na przewodniczącego Kwaśniaka. Napada się z metalową pałką na tego, z którym nie można sobie poradzić w inny sposób. Nie udało się nas zastraszyć i złamać fizycznie, to podjęto próbę zdyskredytowania nas w oczach opinii publicznej. Dlatego staliśmy się wtedy dla prokuratury pod rządami Ziobry i Święczkowskiego kozłem ofiarnym. Ale jesteśmy wygodnym kozłem ofiarnym również dzisiaj.
Dlaczego?
– Proszę pomyśleć: jeżeliby uznać, że ja, przewodniczący Kwaśniak i pozostałych pięcioro pracowników KNF nie odpowiadamy za upadek SKOK-u Wołomin, to trzeba byłoby powiedzieć opinii publicznej kto. Kto odpowiada za to, że tak długo w SKOK-u Wołomin popełniano przestępstwa i tak późno aresztowano osoby je popełniające. Trzeba byłoby przyznać, że przez trzy lata Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga prowadziła śledztwo w sprawie SKOK-u Wołomin, dysponując zawiadomieniami ABW, Generalnego Inspektora Informacji Finansowej, wreszcie KNF, i nie była w stanie postawić zarzutów ani zarządowi SKOK-u Wołomin, ani zorganizowanej grupie przestępczej kierowanej przez Piotra Polaszczyka.
Dokonała tego dopiero Prokuratura Okręgowa w Gorzowie Wielkopolskim. Co więcej, postępowanie w Warszawie toczyło się pod nadzorem prokuratury apelacyjnej, której szefem był obecny prokurator krajowy Dariusz Korneluk, a jego zastępcą obecny dyrektor biura prezydialnego Prokuratury Krajowej Jarosław Onyszczuk. Myślę, że obydwaj panowie powinni mieć wiedzę, dlaczego tak długo prowadzone było śledztwo w Warszawie i dlaczego latem 2014 r. trzeba było je przekazać do Gorzowa.
Gorzowska prokuratura pod koniec 2023 r. skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko 62 osobom – Polaszczykowi i utworzonej przez niego grupie przestępczej w SKOK-u Wołomin.
– Prokurator Agnieszka Leszczyńska z Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim zatrzymała przestępczą działalność w Wołominie. Postawiła zarzuty wszystkim członkom zarządu SKOK-u Wołomin, Piotrowi Polaszczykowi i innym członkom jego grupy oraz wniosła akt oskarżenia nie tylko wobec owych 62 osób, ale w 2019 r. również w sprawie prania pieniędzy w SKOK-u Wołomin. I w 2024 r. dostaliśmy informację, że wszystkie sprawy dotyczące SKOK-u Wołomin pani prokurator odebrano.
Nie wiemy, kto będzie reprezentował teraz prokuraturę. Czy ktoś lepiej niż ona zna materiał dowodowy i to, co jest w akcie oskarżenia?
W ramach postępowań wyłączonych z głównego wątku tej sprawy oskarżono prawie tysiąc osób, ponad 600 zostało już prawomocnie skazanych.
– Prokuratorzy w Warszawie na początku 2013 r. ustalili, że zaczną śledztwo od zarządu kasy. Ale później im się zmieniło i zaczęli ścigać słupy. Można się bawić w te słupy – liczba prawomocnie skazanych będzie duża i statystyki się poprawią. Ale to są groszowe i nieistotne sprawy.
Dla przerwania przestępczej działalności trzeba było ścigać tych, którzy ten proceder organizowali i czerpali największe korzyści, tj. władze SKOK-u Wołomin – zarząd i radę nadzorczą.
Jeśli, jak pan mówi, prokuratura może nie być zainteresowana, żeby wyjaśnić sprawy SKOK-ów, to kto to powinien zrobić?
– Minister i prokurator generalny mówi, że jest prawo do sądu i to sąd wyjaśni całą sprawę. To niezwykle cyniczne stwierdzenie, biorąc pod uwagę, ile trwać może nasz proces. Prawda jest taka, że mogę nie doczekać oczyszczenia nas z fałszywie nam stawianych zarzutów. Zniszczono nasze dobre imię, nas fizycznie i nasze rodziny. Przewodniczący Kwaśniak mówi, że jego żona zmarła z powodu zgryzoty.
U mojej żony rok po tym, jak mnie zatrzymano, stwierdzono nowotwór. Jest śmiertelnie chora i to ona mnie prosi, żebym wreszcie zabrał głos, aby nie słuchać w kółko polityków PiS, że to my stoimy za „prawdziwą aferą KNF”. Wszyscy inni politycy dziś od tej sprawy ręce umywają. I tak naprawdę zostaliśmy pozostawieni samym sobie.
A przecież jest w tej sprawie uchwała Sejmu podjęta przez koalicję, w skład której wchodziła Platforma Obywatelska, żeby powołać komisję śledczą w sprawie SKOK-ów.
W Sejmie jest teraz cała rzesza posłów, którzy wtedy głosowali za jej przyjęciem. Nie jest jednak sztuką zgłaszać wnioski o powołanie komisji śledczej, gdy się jest w opozycji, odwagi wymaga, żeby stanąć w prawdzie, gdy się rządzi, i wytłumaczyć wszystkim, jak to jest możliwe, że ponad 5 mld zł trzeba było wydać na ratowanie systemu SKOK-ów. A to jeszcze nie jest koniec.
Jaka jest teraz kondycja systemu SKOK-ów?
– Taka jak największej kasy, czyli SKOK-u Stefczyka. Jak wynika z publicznie dostępnych danych, kasa ta przez siedem kolejnych kwartałów miała stratę bieżącą i nadal ma wielomilionowe straty z poprzednich lat.
KNF wyznaczyła dla SKOK-u Stefczyka kuratora.
– I to jest kuriozalne, bo została nim Kasa Krajowa SKOK. Przecież ona ma już uprawnienia kontrolne z ustawy o SKOK-ach i jest lustratorem wszystkich kas z mocy ustawy o spółdzielniach. Jest też największym udziałowcem SKOK-u Stefczyka. Poza powiązaniami kapitałowymi są też te personalne. Syn senatora Biereckiego jest sekretarzem rady nadzorczej Kasy Krajowej SKOK. Senator jest zaś przewodniczącym rady nadzorczej Kasy Stefczyka.
No i KNF do tego jeszcze dokłada im kuratora… z Kasy Krajowej?! Do tego obecna KNF wydłużyła okres realizacji programu naprawczego Stefczykowi do 2032 r., podczas gdy w czasie mojej kadencji w KNF kasa zapewniała, że wszystkie straty zostaną pokryte do 2025 r. To jest coś niebywałego i niepokojącego.
