Najpierw jest szok, a potem próba wyparcia. Niemożliwe, to nie on, ktoś się podszywa albo zrobili mu kawał. Mężczyzn, którzy zalogowali się na Tindera, choć mają żony czy partnerki, są tysiące. Tłumaczą, że szukają tam rozrywki, znajomych albo realizacji fantazji. Bywa, że ich sekret wychodzi na jaw i staje się to początkiem końca związku.
– Gdybym nie dowiedziała się o tym, że mój mąż jest zalogowany na Tinderze, pewnie nie byłoby rozwodu. I nie, nie chodzi tylko o to, że on mnie okłamywał, że szukał innej osoby, mimo że byliśmy kilka miesięcy po ślubie – zastrzega Dominika (34 l.). Jest rok po rozwodzie, który opisuje jako największy dramat w swoim życiu. Mówi, że dopiero teraz pozbierała się na tyle, aby opowiadać o tym bez szlochania.
Byłego już męża Filipa poznała na anglistyce. Ten sam rok studiów, inna grupa. Zaczęło się od przyjaźni, potem było zakochanie, seks, aż wreszcie zamieszkali razem. Oświadczył się w dniu, w którym podpisali papiery na wynajem dwupokojowego mieszkania. Zdolności kredytowej na mieszkanie nie mieli. Ślub wzięli po kilku latach wspólnego życia, gdy wydawało się, że oboje są pewni decyzji.
– Tego dnia zadzwoniła do mnie młodsza siostra. Dziwnym, nieswoim głosem powiedziała, że musi mi coś pokazać. Przez telefon nie chciała wyjaśnić, o co chodzi. Upewniła się, czy Filipa nie ma w domu. Poczułam duży niepokój. Kiedy weszła do mieszkania, nawet nie zdjęła płaszcza. Od razu pokazała mi w swoim telefonie profil mojego męża na Tinderze. Ona, singielka, szukała kogoś do randkowania. Natknęła się na Filipa. Zobaczyłam selfie, które mąż zrobił na naszych wakacjach w Kalabrii, od razu poznałam. Nie miałam wątpliwości, że to on, choć na profilu podał nieprawdziwe imię i odmłodził się o dwa lata. Opis mnie zaszokował: „Pragnę dojrzałej, zmysłowej kobiety, która lubi zabawy BDSM”. Dalej już nic nie pamiętam, bo zemdlałam – opisuje Dominika.
Nic więcej
Kolejne dni to szok zmieszany z bólem, niedowierzanie. Najpierw Filip próbował się wyprzeć; twierdził, że koledzy zrobili mu kawał, zamieszczając jego profil na apce randkowej. W końcu przyznał: na Tinderze jest od kilku lat, niedawno zmienił zdjęcie na bardziej wyraźne. I przez to wpadł.
Podobno przez długi czas jedynie pisał z kobietami, flirtował, a potem zapragnął się spotkać. Wyznał żonie, że kręcą go znacznie starsze, silne i władcze kobiety w stylu „sukowata pani prezes”. Nic nie poradzi, te fantazje są silniejsze niż próba dochowania wierności. Twierdził, że nie chce się rozstawać z Dominiką, choć jego marzeniem jest związek z kimś starszym.
Miesiąc później Dominika złożyła pozew o rozwód, na który mąż przystał. Rozwiedli się po trzech rozprawach. Szybko poszło. Nie mieli ani wspólnego mieszkania, ani dziecka, ani wielkiego majątku. Niedawno Dominika usłyszała od wspólnych znajomych ze studiów, że jej eksmąż spotyka się z 49-letnią Skandynawką, która jest w Polsce na kontrakcie. – Ciekawe, czy poznał ją na Tinderze – rzuca nerwowo.
Aż dwie trzecie aktywnych użytkowników korzystających z Tindera jest w stałym związku. Mężczyźni stanowią tam aż 75-80 proc. użytkowników, kobiety tylko 20-25 proc. W aplikacji randkowej Badoo liczba kobiet i mężczyzn jest bardziej wyrównana.
Psycholożka, psychoterapeutka i seksuolożka Magdalena Chorzewska zna takie historie z gabinetu. – Pacjentki opowiadają, że koleżanki wysyłają im screeny jako dowody. Są takie żony czy partnerki, które właściwie nic z tym nie robią. Nie mówią mężowi, że o tym wiedzą, nie konfrontują się. Uznają, że to jakaś pomyłka, że ktoś użył zdjęcia męża albo jest podobny i tyle. Zupełnie jak te zdradzane żony, które udają, że nie są zdradzane… Kolejna grupa kobiet odkrywających, że mąż jest na Tinderze, robi z tego aferę. Mąż zwykle tłumaczy, że „to dla zabawy”, „dla rozrywki, nic więcej”. Potem nic więcej się nie dzieje – opowiada Chorzewska. – Takie odkrycie zwykle jednak burzy zaufanie w związku. Kobiety, które trafiają do mnie po tzw. zdradach tinderowych, deklarują: „W życiu bym się nie spodziewała, że on może mi coś takiego zrobić!”. Bo mężowie czy partnerzy wchodzący na Tindera to nie zawsze są „zdrajcy”, lowelasi, playboye. Im randkowa aplikacja pozwala odkryć swoje alter ego. W domu spokojny mąż i ojciec, zaś w sieci król życia, który może flirtować z każdą pięknością.
Pikantne pogaduszki
Dlaczego mężczyzna, który pozostaje w związku, loguje się w tajemnicy na aplikację randkową? – Cóż, na pewno nie po to, żeby poczytać o polityce albo pogadać o piłce nożnej – twierdzi Michał Tęcza, seksuolog, edukator, wykładowca. Jego zdaniem zazwyczaj użytkownicy poszukują szeroko pojętych emocji. Przygód, ekscytacji, przyjemności, ryzyka.
– Wchodzą na Tindera, żeby realizować swoje potrzeby, których prawdopodobnie nie realizują w relacji. Naturalnym jest, że seks w związku staje się mniej ekscytujący. Z czasem więc ci, którzy nie pracują w relacji nad życiem seksualnym, mogą próbować zaspokajać tę potrzebę na zewnątrz. Mężczyźni wstydzący się opowiadać o swoich fantazjach żonom czy partnerkom mogą mieć mniejsze opory wobec osób anonimowych, nieznajomych. Także tych, z którymi umawiają się na jednorazowe spotkania. Czasem liczą na pikantną rozmowę na Tinderze, która też może być podniecająca, a czasem proszą o nagie zdjęcia. Czasem po prostu chcą pogadać, bo łatwiej wygadać się nieznajomej. Motywacji może być wiele, jednak zawsze jest to konsekwencja braku komunikacji, ale też braku zasad w związku i wspólnej definicji zdrady. Niektórzy dopiero kontakt seksualny postrzegają jako zdradę, a pikantne pogaduszki to dla nich „nic takiego” – relacjonuje seksuolog.
Psycholożka Magdalena Chorzewska ma grupę pacjentek-singielek, które nieraz przychodzą załamane, bo kolejny mężczyzna w sieci je „zghostował”, nagle zniknął.
– Myślę, że część tych znikających użytkowników to właśnie mężowie, którzy chcą wyłącznie internetowego flirtu, a niekoniecznie osoby mające lęk przed bliskością – twierdzi. Przypomina, że na apce można przedstawić każdą wersję siebie, zupełnie inną niż w realu. Być wybitnym nurkiem, poszukiwaczem przygód, władczym prezesem… – Wcale nie trzeba wychodzić z domu i fizycznie zdradzać żony, żeby miło się poczuć, poflirtować, pofantazjować – dodaje.
Nieraz kobiety słyszą od mężów, że oni na Tinderze szukają … znajomych. – Od tego są media społecznościowe, grupy zainteresowań, ale nie aplikacje randkowe. Tam jednak przede wszystkim szuka się seksu, związku, atrakcji, spełnienia fantazji – zauważa psycholożka.
Nagrany związek
Wielu małżonków obecnych na apkach randkowych wcale nie jest tam z przypadku czy „z nudów”. – Niektórzy chcą zdradzić, bo np. w małżeństwie panuje rutyna, bo to ich kręci, bo to zakazany owoc, bo chcą seksu z kimś innym niż partnerka – wyjaśnia Magdalena Chorzewska. – Inni rzeczywiście szukają nowej partnerki, planują kogoś poznać. Mają przekonanie, że łatwiej wyjść z małżeństwa, jeśli „nagrany” będzie już nowy związek.
Czy samą obecność na Tinderze można uznać za zdradę? Część osób, szczególnie kobiet, tak to postrzega. Wszystko zależy od indywidualnego podejścia. Niektórzy są tym bardzo dotknięci, a inni, jak twierdzi psycholożka, zgadzają się na coraz popularniejsze otwarte związki.
Pewna grupa kobiet przymyka oko na obecność męża w apce. Powód? One również miewają przygody erotyczne.
– Raz mąż zapomniał się wylogować z Tindera i zostawił smartfona na blacie w kuchni. Kiedy popularna ikonka wciąż tkwiła na jego smartfonie, nabrałam pewności. Darek jest na Tinderze! Przyjęłam to ze zdziwieniem i z…ulgą – przyznaje z uśmiechem Zuzanna (44 l.). Jak to rozumieć? Przecież, jak deklaruje, kocha męża, ślubowali sobie miłość i wierność.
– Byliśmy małolatami, nie mieliśmy pojęcia o prawdziwym życiu – macha ręką. W ciągu kilku ostatnich lat Zuzanna schudła 20 kg, zmieniła styl życia, garderobę, menu. Wreszcie po latach znowu czuje się atrakcyjna, pożądana (choć akurat nie przez męża). Żali się, że on nawet nie umie przekazać komplementu. Co innego w pracy, tam często je słyszy; znajomi też doceniają przemianę i walkę o zdrowie, o wygląd. Mąż został w tym miejscu, w którym był. Lekka nadwaga, pracowitość, dobrotliwy charakter.
– Mamy fajny dom i rodzinę, świetną pracę. Nie chcę się z Darkiem rozstawać: jest nam razem dobrze, nie licząc seksu. Ten nigdy nie był naszą mocną stroną, po prostu nie jesteśmy dopasowani. Od jakiegoś czasu sypiam z kolegą z biura. Miałam wyrzuty sumienia, że zdradzam męża. Kiedy zobaczyłam u niego Tindera, wyrzuty zniknęły. Nie mam pojęcia i nie wnikam, co Darek tam robi. Czy tylko sobie z kimś pisze, czy się z kimś spotkał. Szczerze? Na posiadanie kochanki jest zbyt dobroduszny, od razu bym coś wyczuła. Ale jak widać, każde z nas musi mieć alternatywne życie erotyczne.
Stali bywalcy
Przyczyn obecności na Tinderze może być sporo. Magdalena Chorzewska zna przykłady par, w których partnerzy oddalili się od siebie. Przestali uprawiać seks lub w łóżku zrobiło się nudno. Dla części osób sfera intymna jest tak istotna, że próbują spełnić potrzeby za pomocą aplikacji aplikacji.
– Poza tym jest wiele osób, które długo były na Tinderze, a potem weszły w związek. I mimo że są w relacji całkiem szczęśliwe, Tinder stał się dla nich stylem życia. Aplikacja przypomina o sobie, w jakiś sposób uzależnia nasz układ dopaminowy. Bywa, że ktoś sięga po Tindera, nawet nie myśląc o zdradzie, kiedy tylko wpada w dołek, czuje się gorzej lub mniej atrakcyjny, znudzony – opowiada psychoterapeutka.
Sporą grupę użytkowników można nazwać: „stali bywalcy Tindera”. Ktoś po prostu „musi” tam wchodzić, między jednym związkiem a drugim, a czasem nawet w trakcie jego trwania. Ale bywa, że obecność na Tinderze naprawdę jest nieuświadomiona.
– Mój pacjent miał wielką awanturę w domu, prawie skończyło się to rozstaniem. Trzy lata temu poznał obecną narzeczoną na Tinderze. Usunął potem aplikację ze smartfona, mają fajną relację. I nagle narzeczona dostała od przyjaciółki screen z profilem swojego partnera. Okazało się, że owszem, usunął ikonę z telefonu, ale to nie wystarczyło, żeby zamknąć profil w aplikacji, o czym nie miał pojęcia. Jego profil hulał w sieci. Przez parę dni, zanim nie wyjaśnili sprawy, w domu toczyła się jedna wielka kłótna – mówi Chorzewska.
Oto dowód
Zdecydowana większość kobiet odkrywających obecność partnera na Tinderze lub innej aplikacji randkowej, przeżywa szok i stres. Są przerażone, zranione, zdumione. Co dalej?
Psycholożka Magdalena Chorzewska nie widzi innej drogi niż rozmowa. – Nie warto godzinami zastanawiać się, rozmyślać, analizować z koleżankami, wróżyć z fusów, konsultować z wróżką, „co oznacza, że mój mąż zalogował się na Tinderze”. Najlepiej zapytać go wprost: „Oto dowód, jesteś na Tinderze. Dlaczego? Co się dzieje?”. Im mniej krzyku, oskarżeń, wielkich emocji, tym lepiej. Ja wiem, że to trudne, ale rzeczowa prośba o wyjaśnienie jest podstawą. Oczywiście, mąż może unikać odpowiedzi, kręcić. Są tacy, którzy powiedzą: „No i po co brałaś mój telefon?”. A inni pewnie się przestraszą, że żona już wie… I zawsze to może być sygnał, że w związku dzieje się coś niepokojącego.
Zdaniem Michała Tęczy, po takim odkryciu rozmowa jest najważniejsza. – Warto powiedzieć o swoich emocjach w asertywny sposób. Koniecznym jest sprecyzowanie oczekiwań. Przy okazji można ustalić zasady funkcjonowania w relacji oraz następstwa ich łamania. Dla niektórych kobiet jednak jest to wydarzenie kończące relację, wykluczające ponowne zaufanie. Ważne, żeby postępować w zgodzie ze sobą. A jeśli będzie gotowość do pracy nad relacją, zróbmy to. Myślę, że warto potraktować takie zdarzenie jako objaw obszaru, nad którym dobrze się pochylić, być może na terapii – mówi seksuolog.
Magdalena Chorzewska przypomina, że w związku chodzi po prostu o to, aby partnerzy czuli się ze sobą dobrze. – A proszę mi wierzyć, że są tacy, którzy właśnie w trójkątach czują się świetnie. W symbiozach związkowych, nietradycyjnych. Najlepiej więc dobrać się z osobą, która wyznaje podobne wartości i zgadza się na nasze normy, a potem ich przestrzega – podpowiada.
![](https://ocdn.eu/pulscms/MDA_/0c1789c9dbb54754c0efd193b2a05d11.png)