Kiedy ojciec wygrywał w kasynie, był najlepszym ojcem świata. A potem przegrywał i się zmieniał. Monika dopiero po latach poznała prawdę o swojej rodzinie.
To było chyba tuż przed świętami. Monika ma osiem, a może dziewięć lat. Ojciec wraca późno, w nowym kożuchu, na którym roztapia się śnieg. Z niezapalonym cygarem w ustach. Z najpiękniejszym uśmiechem świata. – A ty nie śpisz, urwisie? – wita Monikę w przedpokoju. – To chodź no do kuchni – mówi. I kładzie na stole świąteczny kalendarz z czekoladkami. I cukierki, i chyba nawet pomarańcze. Monika siada na taborecie, patrzy na ojca i jego szczęście to jest jej szczęście.
W takich chwilach ojciec snuje najpiękniejsze plany: – Pojedziemy na zimowisko w piękne miejsce. Będziemy chodzić po górach i oglądać zwierzęta.
Mama przychodzi do kuchni, mierzy ojca chłodnym spojrzeniem i za chwilę wychodzi. Monika jest na nią zła, że nie daje się zarazić szczęściem taty, jakby chciała zepsuć ten wspaniały moment, kiedy tata jest naprawdę i absolutnie szczęśliwy. A ona z tatą.
– A może nawet nauczymy się jeździć na nartach! – cieszy się tata. – I będziemy szusować.
Takiego ojca Monika kocha. Takiego kocha najbardziej.
Dziś wie, że ojciec taki był, bo wygrał. A potem, kiedy przegrywał, zmieniał się nie do poznania.
1.
Hazard uprawia 37 proc. Polaków powyżej piętnastego roku życia. Większość niewinnie – kupują kupony Lotto (27 proc.), zdrapki (16 proc.), wysyłają SMS-y. Z badań CBOS wynika, że 4,5 proc. Polaków gra w sposób niebezpieczny. Czyli taki, który może prowadzić do uzależnienia.
– Najszybciej uzależniają automaty – mówi terapeutka uzależnień Maja Ruszpel. – Nie trzeba mieć dużo pieniędzy, żeby zacząć grać, a gra dzieje się bardzo szybko. Jest dużo bodźców, są kolory, dźwięk. Człowiek się szybko wciąga. Tam się zawsze coś wygrywa. Wkładasz 50 zł, grasz i wygrywasz kolejne 50. Zostałeś nagrodzony, więc grasz dalej. I za chwilę przegrywasz wszystko.
– Dlaczego właściwie ludzie chodzą grać?
– Z bardzo wielu powodów. Do mojej poradni przychodzą na przykład młodzi mężczyźni uzależnieni od mefedronu. Mówią, że jak już wezmą, to im puszczają hamulce. Uzależnieniu od hazardu często towarzyszą inne – badania zagraniczne pokazują, że od 9 do 30 proc. osób z problemami z hazardem nadużywa alkoholu. Idą grać, jeszcze bardziej podbić emocje. Jak mówią, żeby się odciąć od problemów, nie czuć tego, co wiąże się z konfliktami z bliskimi albo samotnością, depresją, trudnościami, lękiem.
– Wyobraźmy sobie, że nałogowo uprawiam hazard i chcę przestać. Przychodzę do pani i mówię: OK, przestanę grać, a co dostanę w zamian?
– Pewien pacjent, już w abstynencji, powiedział mi kiedyś, że w tak zwanym normalnym życiu nie ma niczego, co dawałoby mu takie emocje, jakie dawał mu hazard…
– Czyli nic w zamian nie dostanę?
– Nie, to nie tak. Wtedy terapia uzależnień byłaby bezsensowna, jeśli nie mielibyśmy nic do zaproponowania. Dostanie pan życie bez długów, bez poczucia winy. Nauczy się pan żyć z mniejszym spektrum emocji, ale jest szansa, że nie będą panu już one do niczego potrzebne. Bo będzie pan umiał sobie radzić z życiem, budować relacje, poczucie wartości. Te silne emocje, jakie wywoływało granie, czemuś służyły – np. żeby nie czuć bólu, lęku. Kiedy zaczynałam się zajmować pracą z osobami uzależnionymi, poszłam do kasyna, żeby się dowiedzieć, o co w tym chodzi. Postawiłam 20 zł. W trzy minuty wygrałam 1200.
– Jak się pani poczuła?
– Jezus Maria! To było zaskakujące, jak niespodziewany strzał! Był w tym kasynie taki facet, podszedł do mnie od razu i mówi: „Niech pani gra dalej, dobrze pani idzie!”. Ale ja wiedziałam, czym to się może skończyć. Przeraził mnie ten wybuch emocji. Zabrałam pieniądze i uciekłam. Byłam oszołomiona: ogromna ekscytacja, zastrzyk adrenaliny, nic nie zrobiłam, nie zapracowałam, a nagle mam dużo pieniędzy. Przy wyjściu pochwaliłam się szatniarzowi. „Dobrze, że pani idzie do domu. Niech pani idzie”.
– Kto gra najczęściej?
– Z badań stanu zdrowia psychicznego społeczeństwa EZOP wynika, że to mężczyźni między 50. a 64. rokiem życia. Ale też inne badania, CBOS z 2015 i 2019 r., mówią o tym, że grają i kobiety, i mężczyźni. Hazard dziś jest powszechny, łatwo dostępny.
2.
Monika ma dziś 46 lat. Pierwszy raz poszła na terapię po trzydziestce, bo nie umiała sobie poradzić z depresją. Potem – kiedy umarła mama, a następnie – kiedy rozpadło jej się małżeństwo. A potem po dwuletnim związku z alkoholikiem. – Jesteś ofiarą! – krzyczał po pijaku. – Ofiarą tatusia!
Dwa lata temu dołączyła do grup wsparcia dla dorosłych dzieci alkoholików. – Mój ojciec pił okazyjnie – powiedziała. – Ale grał – dodała. Ludzie dzielili się swoimi historiami. Można by je sprowadzić do tego, że życie było jak rollercoaster. Ojciec czy matka pije i w domu jest strasznie. A potem przeprasza. I jest dobrze. I człowiek nigdy nie wie, jak będzie.
– Tak właśnie było u mnie. Długo uważałam, że miałam cudowne dzieciństwo. Gdzie mi do tych biedaków, których ojcowie znikali na wiele dni, spali po klatkach schodowych, rzygali pod siebie. Aż w końcu do mnie dotarło, że tak samo jak oni czekali, aż ich pijący rodzice będą trzeźwi i szczęśliwi i w domu będzie bezpiecznie, tak i ja wciąż czekałam, aż tata będzie szczęśliwy, bo wróci z wygraną. I tak samo się bałam, że wróci pijany i wściekły. A potem znowu na wiele dni wpadnie w takie koszmarne otępienie.
Kiedy ojciec był smutny, Monika robiła, co mogła, żeby go pocieszyć. Recytowała wiersze. Grała na pianinie. Przynosiła zeszyty szkolne z piątkami i gratulacjami od nauczycielek. I była najlepsza z polskiego. Była świetna z biologii. I marzyła, żeby zostać lekarką, bo ojciec zawsze chciał lekarza w rodzinie. W końcu nią została. Wszystko dla niego.
– Dopiero podczas drugiej terapii dotarło do mnie, jak wielu rzeczy nie pamiętałam – wzdycha. – Że moje życie, życie mojej rodziny było fikcją.
3.
Ojciec jest z dobrej przedwojennej rodziny, ale upadłej. Dziadkowie mieli pod Warszawą majątek, który przepadł przez komunistów, bo komuniści nie lubili dobrych przedwojennych rodzin.
– To było nad rzeką, Moniczko, spójrz – mówi mama i pokazuje wyblakłe fotografie. – Zobacz, jacy byliśmy młodzi, ciebie jeszcze nie było na świecie. Piękny ogród, sad i mały domek.
Na wiosnę i latem Monika jeździ z rodzicami do domku nad rzeką. Domek jest w ośrodku wczasowym, ale ojciec go wykupił i mogą tam jeździć, kiedy chcą. Ojciec zabiera Monikę na długie spacery, a po drodze kupują lody. Opowiada o wyjazdach służbowych. Pracuje na wysokim stanowisku w fabryce maszyn. Jest kimś bardzo ważnym.
Mieszkają w pięknym, czteropokojowym mieszkaniu w kamienicy na Starej Ochocie. Monika pamięta je tylko ze zdjęć, bo potem zamienili je na mniejsze w bloku. Mama mówiła, że to dlatego, że było za duże dla takiej małej rodziny.
Na pocieszenie ojciec kupuje nowego malucha i jeżdżą nim nad Zegrze.
Tylko już nie jeżdżą do domku nad rzeką, bo domek trzeba było oddać innej rodzinie. Tak powiedziała mama. Jest niewiele domków, ale wielu chętnych.
A parę lat później ktoś malucha kradnie. Wybija szybę i odjeżdża spod bloku. Monika potem pyta, czy któraś z jej koleżanek widziała złodzieja, ale żadna nie widziała.
4.
– Uzależnienie to choroba zaprzeczania – mówi prof. Łukasz Wieczorek z Instytutu Psychiatrii i Neurologii. – Osoby, które mają problem z używaniem substancji czy graniem, robią wszystko, żeby to ukryć. Żeby nikt się nie dowiedział. Rodziny też skutecznie to ukrywają. To charakterystyczne dla funkcjonowania rodzin, w których pojawia się uzależnienie – nie opowiadamy innym w obawie przed potępieniem, wstydem, stygmatyzacją. Wymyśla się różne rzeczy. Żony mężów, którzy są uzależnieni, sprzątają po nich, tłumaczą ich nieobecności. Pomagają im znosić konsekwencje uzależnienia.
Zdaniem lekarzy i terapeutów uzależnienie od hazardu jest podobne do tego od alkoholu i narkotyków. – Ale sami uzależnieni mówią, że ich problemy są zupełnie inne – tłumaczy prof. Wieczorek. – Straty, które ponoszą, też są zupełnie inne. Tym to się różni od uzależnień od substancji. Wewnątrz tej grupy, osób z zaburzeniami hazardowymi, też są różnice. Inaczej funkcjonuje osoba uzależniona od grania na automatach, inaczej od grania w karty, inaczej od gier kasynowych. Hazard jest też silniej stygmatyzowany od alkoholu czy nawet narkotyków. Hazardzista to jest ten niebieski ptak, który miał zachcianki, a skończył z długami. Po co takiemu pomagać. Wciąż brakuje społecznej akceptacji, żeby hazard traktować tak jak uzależnienie od substancji.
– Co się dzieje z człowiekiem uzależnionym w trakcie gry?
– Układ nagrody jest bardzo silnie pobudzony. Kiedy hazardzista wygrywa, otrzymuje gratyfikację, kiedy przegrywa, robi wszystko, żeby uniknąć kary. A więc gra dalej.
– Ilu osób dotyczy ten problem?
– Ludzie, którzy przejawiają jakiekolwiek symptomy zaburzenia, to jakieś 3 proc. populacji. To osoby, które grają i miały z tego powodu już jakieś problemy. Szacuje się, że uzależnionych od hazardu jest 28 tys. Polaków.
– Nie tak dużo.
– To małe miasto. Ale jeśli pan policzy osoby, których dotykają konsekwencje grania, a więc rodziny, bliskich, to już jest kilka razy więcej.
5.
W ojcu żyją trzej mężczyźni. Jeden jest najlepszym człowiekiem na świecie. O uśmiechu, który rozpala serce. O silnych ramionach, w które łapią Monikę w drzwiach. O spojrzeniu pełnym iskier. Ten człowiek mówi, że wszystko będzie dobrze. Kiedy Monice się nie powiedzie w szkole i mama jest zła, on tylko puszcza oko.
Drugi ma ciemnoczerwone policzki, szkliste oczy i zacięte spojrzenie. Siedzi przy kuchennym stoliku i pije wódkę. Lepiej go omijać, bo krzyczy. Mama nie lubi tego człowieka i czasem na niego krzyczy. Ojciec milczy, a potem wybucha. Mama się chowa z Lusią w pokoju. Lusia była maleńkim kundelkiem w typie pekińczyka. Łagodna jak baranek. Tylko raz tak mamę pogryzła, że mama miała fioletowe oko, rozciętą wargę i siniaki.
Trzeci mężczyzna żyjący w ojcu jest…
– Dzisiaj bym powiedziała, że był stłumiony. Miły, cichy, uczynny, ale nieobecny. Ten był chyba najgorszy ze wszystkich. Cień człowieka – mówi Monika.
– W mojej rodzinie było wiele tajemnic. Właściwie cała rodzinna historia była skłamana. O wspaniałej rodzinie ojca, o zabranym przez komunistów majątku. Wierzyłam w to gdzieś do trzydziestki. Potem ciotka mi powiedziała, że ojciec przegrał majątek w karty, że nasz domek letniskowy zastawił i nigdy nie wykupił, a malucha zostawił w kasynie czy gdzieś. Jak się dowiedziałam, byłam… sama nie wiem. Wściekła? Ale chyba na siebie, że w te bzdury wierzyłam. I na matkę, na nią najbardziej, bo ona w tym brała udział. Na ojca nie miałam siły być zła. Ja mu chyba cały czas współczuję. I tęsknię za tym marzycielem, tym roześmianym chłopakiem, w którego się zmieniał. Jaki on był dumny, kiedy przychodził do domu, miał dla wszystkich prezenty i snuł plany, obiecywał. Robiłam wszystko dla niego. Żeby zasłużyć na jego uznanie, a właściwie to gorzej – żeby mu się odwdzięczyć za to, jaki on potrafił być wspaniały, kiedy wygrywał. A przecież on przegrał cały rodzinny majątek. Do dziś nie umiem być na niego wściekła, a jak próbuję, to mi się go robi żal. I wtedy jestem wściekła na siebie.
6.
Mama umiera na raka. Monika ma wtedy 33 lata. Chodzi do szpitala i patrzy, jak mama gaśnie. Strasznie szybko to się potoczyło. Po śmierci mamy ojciec przeprowadza się do kawalerki na Ochocie. Z wystającymi ze ścian rurami, z brudnym linoleum na podłodze, z maleńką wanną w łazience.
– Ostatni raz w życiu poszedł grać na serio, tak myślę – mówi Monika. Na pewno nie wie, bo ojciec nie mówi. Kiedyś to ukrywał, a w końcu wszyscy uznali, że każdy i tak wie i nie ma po co o tym rozmawiać. Od wielu lat mieszkali z mamą w osobnych pokojach, wiedli osobne życia, które polegały głównie na patrzeniu w okna. Każdy w swoje. Nikt z nikim o niczym nie rozmawiał.
– Po śmierci mamy zbliżyłam się z jej siostrą. Opowiedziała mi o prawdziwym życiu mojej rodziny. O moim życiu. Że ojciec grał właściwie bez przerwy. Zarabiał dużo pieniędzy, bo był partyjną szychą. Wszystko mógł mieć, ale wszystko przegrywał. Marzył o lepszym życiu, lubię myśleć, że to miało być lepsze życie dla całej naszej rodziny. Nie pamiętałam, że uciekałyśmy z mamą do ciotki. Czasem na wiele dni. I że on mamę bił. Mama zawsze milczała.
– Jak was odwiedzałam, to wy zawsze byłyście na baczność – powiedziała ciocia. – Jak się otwierały drzwi, to ty miałaś przerażenie na twarzy. Po nim było od razu widać, czy grał. Czy wygrał, czy przegrał. Czy pił.
– Przesadzasz, to się parę razy zdarzyło.
– To się ciągle zdarzało.
Mama zamykała wtedy drzwi do pokoju i z ciocią rozmawiały, a Monika się bawiła lalkami albo rysowała w zeszycie. Ale nie grała na pianinie, bo mama nie pozwalała.
– Przegrał wszystko. Pal sześć, że ja mogłabym mieć dziś łatwiejsze życie, bo tam naprawdę był spory rodzinny majątek. Ale przecież mama i on. On mógł mieć lepsze życie. Jak złe ono musiało być, że mu nie wystarczało i że musiał marzyć o czymś więcej? Żeby więcej mieć, gdzieś pojechać, być kimś innym. Mój ojciec całe życie przegrywał w kasynach w karty. Aż w końcu całe życie przegrał.
***
Ojciec siedzi przy stole nakrytym ceratą w kratę. Przy małej lodówce, małej kuchence, z kalendarzem na ścianie, z którego codziennie odrywa kartki.
– Dziś imieniny Edwarda – mówi do Moniki, wyglądając przez kuchenne okno. Dziadek miał Edward. – U ciebie dobrze?
– Dobrze, tato.
– To dobrze.
I po rozmowie.
Monika by go chciała nienawidzić, ale nie potrafi. Nie wie nawet, czy wciąż go kocha. A jeśli kocha, to tak, jak się kocha nieszczęsne chore zwierzątko. Na pocieszenie.
Jak to się stało, tatuś, myśli sobie czasem Monika, jak to się stało, że taki był z ciebie król życia. A został taki cień.