Kiedy nie stać nas na drogie, markowe rzeczy dla dziecka, a jednak je kupujemy, warto się zastanowić, jakie to może zrodzić konsekwencje. I dlaczego to robimy.
Bo jeśli przez wzgląd na presję środowiska, na przykład szkolnych kolegów, może lepiej poszukać takiego, które jest bliższe naszym wartościom. Nie zawsze musi być w pełni zgodne, ale chociaż w najważniejszych dla nas kwestiach – mówi psycholożka dr Magdalena Śniegulska.
14-letni Igor denerwuje się, bo ma buty z sieciówki, a w klasie – mówimy o szkole prywatnej – jest moda na sneakersy znanej marki za prawie 2 tys. zł. Wielu kolegów już je nosi. Jego tacie trudno się pogodzić z tym, że nie może ich kupić. Mówi synowi: „Pomyślimy”. I choć wie, że nie stać go na taki wydatek, chce zapłacić tę wysoką cenę, która nie zamyka się w kilkuset złotych. Jest wyższa, bo temat butów to tylko wierzchołek góry lodowej. Jedne adidasy nie załatwią sprawy. Wymagania stają się coraz większe. Koło się zamyka.
„Newsweek”: Rodzice zaspokajają potrzeby jednego dziecka kosztem stabilności rodziny – jaki sygnał płynie do nastolatka?
Magdalena Śniegulska: Chyba warto przyjrzeć się postawie mamy Igora i zastanowić, jakie konsekwencje mogą mieć jej zachowanie i komunikaty, które kieruje do syna. Jej „pomyślimy” i gotowość zapłacenia wysokiej ceny za buty to sygnał, że kwestia posiadania, wyglądu zewnętrznego, ceny – jest dla niej również ważna.
Choć przecież wcale tak nie musi być – może mamie najbardziej zależy na tym, aby jej syn czuł się dobrze, aby się nie wyróżniał?
— Tymczasem, kiedy mówi tylko „pomyślimy” i wydaje 2 tys. zł, nadwyrężając budżet rodziny, raczej pokazuje Igorowi, że to tylko kwestia przyciśnięcia odpowiedniego „guzika”, aby wszystkie potrzeby zostały zaspokojone. I nie ma też powodów, dla których te roszczenia nie miałyby być coraz większe. Jeśli niewiele rozmawia się z dzieckiem, z młodym człowiekiem, o niewłaściwy sposób interpretacji zachowania dorosłego nietrudno.
Druga rzecz to wybór środowiska, w którym ma wzrastać, uczyć się, rozwijać i zawierać przyjaźnie nasze dziecko. Jeżeli decydujemy się na takie, które jest zupełnie rozbieżne ze środowiskiem naszej rodziny, czyli na przykład kieruje się innymi wartościami, to może to być trudne doświadczenie. I dla dziecka, i dla nas. Są takie miejsca, nawet w szkołach prywatnych, gdzie markowa odzież jest czymś odpychającym, w czym wstyd się pokazać. Nie chodzi więc o to, czy szkoła jest państwowa, czy prywatna, ale o wartości. Dobrze jest dokonywać świadomych wyborów i zastanawiać się nad ich konsekwencjami. Również nad tym, czy jestem w stanie sobie z nimi poradzić i wspierać moje dziecko.
A co jest ważne?
– W miejscach, o których myślę, dużo mówi się o klimacie, ochronie środowiska, nadmiernym konsumpcjonizmie. Mam kontakt z młodymi ludźmi ze szkoły prywatnej, w której pracuję. Mówią, że nie chcą, tak jak rodzice, zabiegać o dobra materialne. Mówią: „Dla nas inne rzeczy są ważne”. Mówią o przyjaźni, dbaniu o swoje środowisko, budowaniu relacji. Istotne jest więc, w jakie miejsce człowiek trafi, oraz to, jaki przykład dają mu rodzice. A zatem można poszukać takiego środowiska, które jest bliższe naszym wartościom. Nie zawsze musi być w pełni zgodne. Chodzi o te najważniejsze dla nas kwestie.
W pierwszych latach życia rodzice są na pierwszym miejscu, później grupa rówieśnicza ma najistotniejszy wpływ na nastolatka.
– Psychologia rozwoju mówi, że okres dorastania to taki moment, w którym tożsamość dziecka przestaje być tożsamością adaptacyjną. Nastolatek przygotowuje się do ukształtowania nowej tożsamości, co jest świetnie pokazane w filmie „W głowie się nie mieści 2”. To tworzenie jest długim i złożonym procesem, związanym z momentami poczucia wykorzenienia, zagubienia, konfrontowania się ze świadomością, że właściwie nie wiem, kim jestem. Nie jestem już dzieckiem, ale nie jestem też dorosły. Proces ten wymaga różnych zabezpieczeń. Nastolatek w tym momencie rozwoju bardzo potrzebuje grupy rówieśniczej, w której poczuje wspólnotę, poczuje się tak samo jak inni. To jest ten moment, w którym poszukuje podobnych do siebie osób. Dlatego w grupie wszyscy się tak samo ubierają, słuchają tej samej muzyki, chodzą na te same filmy. Nie ma pomysłu, aby się wyróżnić, odznaczyć.
Foto: Materiały wydawcy
Z czasem zaczyna się to zmieniać.
– I w tej zmianie bardzo lubię młodym ludziom towarzyszyć. Słyszę wówczas, że rówieśnicy są niedojrzali, dziecinni. Wiem, że mam cechy, które nadal dzielę ze swoją grupą rówieśniczą, ale mam już też takie, które są tylko moje. Z punktu rozwojowego potrzeba przynależenia jest bardzo różna u różnych dzieci. Zależy trochę od kontekstu, od środowiska, ale praktycznie zawsze wystąpi. Większość dzieci będzie potrzebować grupy, z którą może się identyfikować, również poprzez wygląd.
Jeżeli dla młodego człowieka nie ma alternatywy w postaci sprzyjającego środowiska, to zacznie się wtapiać w to, które ma. Jeżeli ono podąża za wartościami, które są istotne dla rodzica, a są to na przykład dobra materialne, to tym bardziej potrzeba posiadania będzie wzmacniana.
I problem modnych ubrań trzeba będzie jakoś rozwiązać.
– Najgorszym pomysłem jest obcinanie potrzeb swoich oraz innych domowników, aby zaspokoić potrzebę dziecka. Warto wówczas rozmawiać i pokazywać, że rodzina jest wspólnotą, w której trzeba uwzględniać każdego jej członka. To nie oznacza, że modne buty nie są ważne. Można jednak zaspokoić chęć ich posiadania w sposób, który nie wywróci do góry nogami miesięcznego budżetu. Są na to różne sposoby: oszczędzanie, poproszenie rodziny o składkę w ramach prezentu urodzinowego, zapracowanie na te buty itp.
Ostatnia opcja wydaje się najtrafniejsza.
– Sprawia, że drogi zakup nie odbywa się kosztem rodziny.
Bez poświęcenia.
– Sytuacja z poświęceniem jest trudna dla obu stron. Prędzej czy później poświęcenie wychodzi wszystkim bokiem. Możemy wówczas, w trudnym momencie, zacząć wypominać dziecku: „To ja dla ciebie tyle robię, a ty się nie umiesz odwdzięczyć”. Poświęcanie się dla kogoś jest pierwszym krokiem do trudnej i toksycznej relacji.
To też komunikat płynący do dziecka: „Twoje potrzeby są najważniejsze”?
– Tak, i kiedy on się utrwala, takiej osobie trudno jest funkcjonować w dorosłości w społeczeństwie, w grupie, tworzyć bliskie relacje, założyć rodzinę. Nie ma zrozumienia dla potrzeb innych, a jest zwrot w kierunku zaspokojenia swoich własnych. Wracając do historii Igora – porozmawianie o butach, o tym, dlaczego one są dla Igora ważne, ale też dlaczego nie mogę ich teraz kupić, to nauka płynąca na przyszłość.
Istotne miejsce w tym obszarze, w którym się poruszamy, może odgrywać szkoła. To jest środowisko, które również kształtuje wartości. Ale wymaga to kooperacji i zrozumienia ze strony rodziców. Znam szkoły, z których dzieci wychodzą i zaczynają edukować rodziców w zakresie zdrowego odżywiania, spędzania czasu na świeżym powietrzu. Warto rozmawiać z wychowawcami, aby zadbać o równowagę w grupie rówieśniczej.
Dobrze, jeśli nastolatek ma obok siebie wspierającego dorosłego, który pokieruje myślami w dobrym kierunku, porozmawia o wartościach, pomoże się odnaleźć w świecie.
– Przypomina mi się teraz historia pisarki, która opowiadała w jednym z wywiadów, jak jej synowie uczestniczyli w wypełnianiu jej zeznania podatkowego. Zwrócili uwagę na to, że przekazuje jakąś część dochodu na organizacje charytatywne. Poruszyło ich to i zaczęli przekazywać część kieszonkowego na ważne cele.
Czy warto rozmawiać z dzieckiem o kondycji finansowej rodziny?
– Warto mówić o tym, dlaczego jednym się powodzi, a innym jest trudno. O tym, że to, w jakiej rodzinie się rodzimy, jest przypadkiem. Często nie mamy wpływu na to, jak startujemy w dorosłe życie, a umiejętność dzielenia się zasobami ma pozytywny wpływ na wszystkich. Nie jestem zwolenniczką wprowadzania dzieci w szczegóły dotyczące zarobków. Można natomiast powiedzieć, co trzeba „zaopiekować”, ile jest różnych opłat, punktów do zatroszczenia się. Wyjaśnienia sprzyjają zrozumieniu.
Komunikat: „Nie kupię, bo nie” może się odbić na rodzicach rykoszetem? A co, jeśli nastolatek powie: „Jeżeli tego nie będę miał, będę zerem, będę wyśmiany”?
– W ostatnim zdaniu może być prawda, to właściwe odczucie, które dziecko ma i realnie się tego obawia. W grupie rówieśniczej czasami to naprawdę być albo nie być. Mogą się też zacząć szantaże innego kalibru: „Jeżeli mi tego nie kupisz, to przestanę się uczyć”, „Przestanę jeść, zobaczymy, co wtedy zrobisz”. W jednym i w drugim komunikacie może być lęk przed odrzuceniem przez grupę. To wymaga troski i rozmowy, bo odpowiedź: „Nie, bo nie” jest najgorszą w takiej sytuacji.
Nastolatek traci wówczas chęć i przestaje odczuwać sens w zwracaniu się do rodzica?
– To może mieć wiele konsekwencji. Dzieci z nieustabilizowanym systemem wartości mogą zacząć kraść. Mogą się zacząć bardziej drastyczne metody pozyskania pieniędzy, na przykład sponsoring. Brak rozmowy może mieć złe konsekwencje, trzeba to brać pod uwagę.
Jak wzmacniać w nastolatku poczucie własnej wartości?
– Nie ma recepty. Warto natomiast, aby czas bycia w grupie rówieśniczej, która tego nie ułatwia, potraktować jak doświadczenie. A o wartościach warto rozmawiać od początku, czyli od najmłodszych lat życia dziecka.
Rodzice chcieliby, aby dzieci były lepszą wersją ich samych, ale nie dają wzorca. Druga rzecz związana z poczuciem własnej wartości, związana z jakością życia, to budowanie w dziecku samodzielności, poczucia sprawstwa i wpływu.
Okres nastoletni raczej jest kojarzony ze skróceniem smyczy.
– Dokładnie, a to najgorsza rzecz, jaką można zrobić. To moment, w którym młody człowiek powinien się nauczyć samodzielności. Jeżeli rozważa on konsekwencje, to ma też wpływ na własne życie. Wiele osób jest przekonanych, że nastolatki są impulsywne, działają tu i teraz. To jest prawda, ale zazwyczaj objawia się w grupie, nie podczas samodzielnego podejmowania decyzji. Zatem warto dać czas młodemu człowiekowi na wyciągnięcie własnych wniosków. Najlepiej podczas rozmowy. I tu wracamy do tematu rozmów. Komunikacja to podstawa dobrego związku, dobrej przyjaźni.
Czasami trudno dotrzeć do nastolatka, który w okresie dorastania jest wymagający, roszczeniowy, a jego zachowanie wprawia rodziców w osłupienie.
– Czasami trzeba przetrwać trudny czas, bo będą momenty, w których niczego nie wytłumaczymy. Jeśli sytuacja jest w jakimś stopniu niebezpieczna, zagrażająca zdrowiu lub życiu, to do rodziców należy ostatnie zdanie i odpowiedzialność. Warto też rozmawiać o konsekwencjach tej roszczeniowości.
Towarzyszący rodzic to wielka wartość. Wielu nastolatków mierzy się w samotności ze swoimi trudnościami, niespełnionymi oczekiwaniami, potrzebami.
– To sytuacja trudna. Liczyłabym wówczas na wrażliwość nauczycieli, którzy zauważą wykluczenie ucznia i zainterweniują. Jeśli nie ma sensownego dorosłego, nie ma rówieśników, którzy mają podobnie, to jest straszna sytuacja. Dlatego zawsze warto mieć „drugą nogę” – środowisko sprzyjające, może być to harcerstwo, szkoła muzyczna, grupa sportowa. Taki odrębny świat lub nawet jedną osobę, z którą dzieli się podobne doświadczenia i wartości.
Magdalena Śniegulska — doktor nauk humanistycznych w zakresie psychologii. Adiunktka w Katedrze Psychologii Poznawczej Rozwoju i Edukacji Uniwersytetu SWPS. Koordynatorka specjalności psychologia edukacyjna. Członkini Polskiego Towarzystwa Terapii Poznawczo-Behawioralnej, European Association for Behavioural and Cognitive Therapies (EABCT), Polskiego Towarzystwa Psychologicznego. Członkini założycielka i wiceprezeska zarządu Stowarzyszenia Wspólne Podwórko. Współpracuje z organizacjami zajmującymi się wspieraniem rozwoju, edukacją dzieci i młodzieży, takimi jak: Fundacja Dobrej Edukacji, Fundacja Szkoła z Klasą, NASK, UNICEF, Kino w Trampkach