Leśniczy z Nadleśnictwa Lubin już z daleka zauważył białe plamy na lipach. Początkowo myślał, że to grzyb lub sprawka bobrów. Jednak prawda okazała się być inna. Zbliżył się do drzew, włożył okulary i zagadka się rozwiązała.
To nie bobry ani grzyby, tylko zwykłe jelenie, którym brakuje w tym czasie składników pokarmowych zawartych w korze drzew
Dodał też, że w leśniczym żargonie mówi się, że drzewko zostało „spałowane”. Najczęściej do takich gatunków należą sosny, świerki, jodły, dęby i jesiony. Zwierzęta, które odzierają drzewa z kory to jelenie, łosie, ale także daniele, muflony czy żubry.
W lasach pojawiają się „spałowane” drzewa. O co chodzi?
Mogłoby się wydawać, że to naturalna kolej rzeczy – zwierzęta zimą w poszukiwaniu pożywienia obgryzają drzewa. Najczęściej są to młode rośliny, tzw. młodniki.
Jednak taka sytuacja jest problematyczna. Jak tłumaczy leśniczy z Lubina, takie spałowane drzewo jest osłabione i narażone na działanie szkodników. Jest jak obdarte ze skóry – kory tworzącej barierę ochronną. „Dopiero wtedy grzyby mają używkę” – ocenił specjalista.
Dla leśników takie obgryzanie drzew zimą to sygnał, aby dokarmiać leśną zwierzynę. Szczególnie gdy jest śnieg i mróz, a zdobycie pełnowartościowego pożywienia to nie lada wyczyn. Wówczas wystawienie pokarmu okazuje się ochroną dla drzewostanu.
„W okresie zimowym wykładamy tzw. drzewa ogryzowe. Ścina się kilkadziesiąt sztuk sosen lub innych smacznych gatunków i wtedy jeleniowate na spokojnie całą sztukę obgryzają, bez stresu” – wytłumaczył leśniczy. Wtedy najczęściej pałowane młodniki są bezpieczne, a zwierzęta mają podane do stołu.
„Omijajcie to miejsce jak najszerszym łukiem” – ostrzegł. Chodzi o barłóg, dzienne legowisko niedźwiedzi. Zimą w lesie należy zwracać uwagę na takie miejsca, aby przez przypadek nie stanąć oko w oko z ogromnym zwierzęciem.