W szeregach PiS jest grupa polityków, którzy naprawdę — naprawdę — boją się odsiadki. Większość chce uciec do Parlamentu Europejskiego. Ma to dotyczyć nawet Zbigniewa Ziobry. Spać spokojnie może tylko prezes Jarosław Kaczyński.

Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik zaczęli się obawiać 15 października — w dniu wyborów, gdy okazało się, że opozycja może utworzyć rząd. Intuicja ich nie zawiodła — w grudniu usłyszeli wyrok, a w styczniu policja zapakowała ich za kratki.

Ale Kamiński i Wąsik wcale nie są mistrzami politycznego wyczucia. O wiele wcześniej odsiadki zaczął się obawiać Jacek Kurski — jeszcze podczas zawiadywania TVP zakładał, że w razie zmiany władzy prokuratura prześwietli wydatki telewizji i na pewno znajdzie coś, by go skazać. Dlatego schronił się na posadzie w Banku Światowym w Waszyngtonie, którą zagwarantował mu kumpel z NBP Adam Glapiński. Tyle tylko że rząd Tuska bez większych problemów Kurskiego odwołał. Dziś błaga Jarosława Kaczyńskiego o miejsce na listach wyborczych PiS do europarlamentu— nie chce wracać do Polski, bo akurat on na ułaskawienie prezydenta liczyć nie może.

Jeszcze wyżej od Kurskiego na liście do odsiadki jest Zbigniew Ziobro. Można wręcz zaryzykować tezę, że jest pierwszy, przebijając nawet Kamińskiego i Wąsika, którym Donald Tusk nie odpuści — chce ich znów wsadzić, tym razem za inwigilowanie opozycji przy wykorzystaniu szpiegowskiego oprogramowania Pegasus.

Kaczyński może spać spokojnie. Nawet jeśli naciskał na Kurskiego, Ziobrę, Obajtka, Bielana, Morawieckiego, Sasina czy Czarnka – żaden nie odważy się tego powiedzieć

Pamiętać jednak należy, że to Ziobro sprezentował obu panom tę zabawkę, po kryjomu opłacając ten zakup z Funduszu Sprawiedliwości, który powinien pomagać ofiarom przestępstw, a stał się maszynką do finansowania politycznych wydatków władzy.

Za Pegasusa, za Fundusz Sprawiedliwości, za szykanowanie niezależnych prokuratorów i sędziów, za skręcanie niewygodnych dla PiS śledztw i inspirowanie śledztw przeciw opozycji — katalog przewin Ziobry jest długi. Dlatego wielu wpływowych ludzi w obozie władzy nie wierzy w nagłą, ciężką chorobę nowotworową Ziobry, uznając, że to wybieg. Skrupulatna weryfikacja dokumentacji medycznej Ziobry przez kolejne komisje śledcze jest gwarantowana.

W nowotwór Ziobry nie wierzy także wielu wpływowych ludzi w PiS. Są zdumieni, że ciężko chorując, jednocześnie rozsyła emisariuszy, by wynegocjować dla siebie miejsce na liście wyborczej do europarlamentu — z tą poufną misją pielgrzymuje jego zaufana współpracowniczka Beata Kempa. Europosłanka rozmawia i na Nowogrodzkiej, i wśród polityków PiS na prawicowym Podkarpaciu, skąd chce startować Ziobro — bo to dałoby mu gwarancję euromandatu bez żadnej kampanii. Politycy PiS zwracają za to uwagę, że do Brukseli już wyemigrowała żona Ziobry, Patrycja Kotecka — została „asystentką współdzieloną” Kempy i Patryka Jakiego, innego europosła Suwerennej Polski. Wygląda więc na to, że ze strachu przed Tuskiem Ziobrowie chcą się skryć w znienawidzonej Brukseli.

Tyle że chętnych na „jedynkę” na Podkarpaciu jest więcej. Taki Daniel Obajtek — którego Kaczyński uważa za pisowskiego męczennika za polską sprawę — twierdzi, że potrzebuje immunitetu. Bo zapowiedzi Tuska są jasne — Obajtkiem zajmie się prokuratura. Za zbyt niską wycenę sprzedaży udziałów w Rafinerii Gdańskiej, za manipulowanie kursem paliwa przed wyborami, za pompowanie pieniędzy do organizacji związanych z PiS.

Zresztą na większość członków władz Orlenu z tzw. familii Obajtka padł blady strach. Łydki drżą zwłaszcza Adamowi Burakowi, zaufanemu człowiekowi Obajtka od dopinania sponsorskich deali.

Problem z łydkami ma także europoseł Adam Bielan. Po pierwsze, Wąsik z Kamińskim mogą go pozbawić mandatu, jeśli Kaczyński wystawi ich w eurowyborach — a w tej chwili nie mają z czego żyć, bo marszałek Szymon Hołownia wstrzymał im przelewy z Sejmu.

W dodatku — i to po drugie — władza na poważnie weźmie się za badanie przekrętów w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, w którym ludzie Bielana dzielili setki milionów w ustawianych konkursach. To w sumie pytanie o ich otwartość podczas zeznań.

Prokuratura na pewno zajmie się premierem Mateuszem Morawieckim, który bez podstawy prawnej próbował zorganizować wybory kopertowe w 2020 r. Były wicepremier Jacek Sasin może odpowiedzieć za niewłaściwy nadzór na spółkami skarbu, skąd pieniądze ciekły do organizacji bliskich PiS. Zaś dawny minister od szkół Przemysław Czarnek — za zaopatrzenie ich w wille z pieniędzy przeznaczonych na edukację.

Spać spokojnie może za to prezes Kaczyński. Nawet jeśli naciskał na Kamińskiego, Wąsika, Kurskiego, Ziobrę, Obajtka, Bielana, Morawieckiego, Sasina czy Czarnka, to żaden nie odważy się tego powiedzieć. Dlatego też ci wszyscy, którzy pragnęliby zobaczyć prezesa w więziennym blezerku, prowadzącego głodówkę i dokarmianego siłą przez rurkę — przeżyją rozczarowanie.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version