W 1972 r. Bruce Lee był gwiazdą hongkońskiego kina. Mierzył jednak wyżej: chciał podbić Hollywood. O tym, jak udawało mu się zachować biegłość w sztukach walki i o wyzwaniach, z jakimi zmierzył się na planie „Wejścia smoka”, pisze John Little w biograficznej książce „Gniew smoka”.
Chociaż trening Bruce’a był bardzo nowatorski, bladł w porównaniu z praktyką skupienia i uważności, jaką widział Bolo: Któregoś razu przyszedłem do niego do domu, a jego żona wysłała mnie na górę. Nie wierzyłem własnym oczom. Nie ośmieliłem się wejść, dopóki nie otworzył drzwi, by mnie zawołać. Bruce siedział za biurkiem z okablowanym krążkiem wokół głowy. W pierwszej chwili pomyślałem, że jest chi jo sin [chory psychicznie].
Powiedział: „Trenuję swój układ nerwowy, żeby szybciej przetwarzał reakcje. Ma to służyć san sau mang chit [sprawności ciała i rąk]. Oko widzi, jak ktoś wykonuje ruch, nerwy w oku ślą sygnał do ośrodkowego układu nerwowego w mózgu, a mózg kieruje ręką lub dłonią czy stopą, by zablokować cios, kopnąć lub uderzyć. Wymaga to czasu. Zbyt dużo czasu. Chciałem się wytrenować, żeby działo się to szybciej. Jak to zrobić? Próbowałem różnych rzeczy. To dosyć abstrakcyjna kwestia. W końcu odkryłem, że człowiek ma najszybszy refleks, kiedy śpi. Kiedy jest niemal całkowicie rozluźniony. Im bardziej jesteś rozluźniony, tym szybszy masz refleks. Kiedy twój zewnętrzny i wewnętrzny system jest rozluźniony, przekazywanie sygnałów nerwowych przebiega najszybciej. Jeśli się o tym wie, można próbować odtworzyć takie warunki. Jak? W sparingu człowiek jest bardzo spięty i nie może się rozluźnić. Co zrobić? Trzeba chcieć spać! Trzeba doprowadzić się do stanu będącego ekwiwalentem snu, kiedy prowadzi się sparing lub walkę. Wymyśliłem maszynę, która mnie tego uczy […]. Przypinam ją do głowy i korzystam z dwóch magnetofonów. Dźwięki z każdego mogę pogłośnić lub przyciszyć. Na jednej taśmie są hałasy – ruch samochodowy, start samolotów, gongi, bębny. Na drugiej taśmie jest odgłos powoli kapiącej wody – bardzo rytmiczny i hipnotyczny. Włączam obie i dźwięki się mieszają, ale szum wody ustawiam głośniej od hałasu. Powoli przyciszam kapiącą wodę i pogłaśniam hałasy. Nadal słyszę hipnotyczny dźwięk, nawet gdy odgłos samolotu staje się bardzo głośny. Niezależnie od wszystkiego jestem całkowicie skupiony. Słyszę go wewnętrznie. Słyszę ten dźwięk – kap, kap, kap. Spójrz na zdjęcia i przyjrzyj się mojemu wyrazowi twarzy przed walką. Zwróć uwagę na zbliżenia. Patrz uważnie. Moja twarz różni się od twarzy pozostałych. Inni mają szeroko otwarte oczy, są spięci. Zaciskają zęby i pięści. Moja twarz wygląda, jakby chciało mi się spać. Przyjrzyj się uważnie”.
Gwiazda bez ochrony
Jego nowy trening ciała i umysłu miał wkrótce zostać poddany próbie. W połowie marca 1973 roku praca na planie „Wejścia smoka” trwała już od około półtora miesiąca. Bruce odpowiadał za choreografię, a biorąc pod uwagę, jak ważny w jego planie kariery był to film, chciał, by sekwencje kulminacyjnej walki były naprawdę spektakularne.
W jego drugim filmie dla wytwórni Golden Harvest, „Wściekłych pięściach”, widzowie oglądali go, jak sam mierzy się z wypełniającymi dojo dwudziestoma pięcioma czarnymi pasami, w kluczowej scenie „Wejścia smoka” Bruce chciał zaś widzieć potężną bójkę z udziałem ponad setki ludzi. Liczba ta znacznie przekraczała zasoby kaskaderów zatrudnianych przez Golden Harvest, a ponieważ moce przerobowe pracowników studia też były ograniczone, nie udało się sprawdzić każdego, kto zgłosił się jako statysta do filmu. W rezultacie na zdjęcia plenerowe dostało się wielu członków gangu, którzy chcieli sobie wyrobić reputację, co oznaczało, że Bruce wkrótce miał być jeszcze częściej wyzywany na pojedynki.
Wszystko, co może spowodować opóźnienie w produkcji filmów, wiąże się z dużymi kosztami dla wytwórni – na tyle dużymi, że film może znacznie przekroczyć budżet. Zatem ekipa produkcyjna Wejścia smoka powinna pilnować, by głównemu gwiazdorowi nie groziły wyzwania rzucane na planie. Złamana kość, skręcona kostka czy posiniaczona twarz opóźniłyby produkcję o kilka tygodni, może nawet miesięcy.
Jednak zastępca producenta z Golden Harvest, Andre Morgan, miał nieco bardziej nonszalanckie podejście: „Pojawiały się wyzwania od młodych adeptów sztuk walki. Owszem, odbyło się kilka pojedynków. Nic wielkiego, to nie była walka na śmierć i życie. Wychodzili i zachowywali się jak bokserzy w czasie kilku rund sparingu. Nikt nie doznał poważnej krzywdy. No wiecie, to było pół żartem, pół serio. Zdarzyło się parę razy na planie, kiedy kręciliśmy duże sceny akcji”. Biorąc pod uwagę, że nikt z wytwórni nie podjął kroków, by chronić Bruce’a, nic dziwnego, że rzucano mu wyzwania w czasie zdjęć. Dziwi jednak, że przedstawiciele wytwórni po prostu biernie stali z boku i oglądali co najmniej cztery walki.
Dwudziestodziewięcioletnia Ahna Capri grająca w filmie Tanię, egzotyczną asystentkę Hana, swoją nową kamerą Super 8 mm sfilmowała niektóre momenty ze zdjęć plenerowych. Plan wyglądał jak arena turnieju sztuk walki, tak naprawdę jednak były to wielopoziomowe korty tenisowe wpływowego hongkońskiego prawnika Lo Man Waia. Obszerna posiadłość Lo obejmowała dużą willę na południowo-zachodnim wybrzeżu wyspy Hongkong, z widokiem na malowniczą zatokę Tai Tam. Wędrując po planie, Capri włączyła kamerę, kiedy amerykański mistrz karate Jim Kelly odbywał łagodny sparing z ekspertem karate shotokan i goju ryu Peterem Archerem.
Na kamiennym murku za nimi siedziała grupka statystów patrzących, jak karatecy prezentują techniki. Mieli na sobie jasnobrązowe stroje do karate, oznaczające, że są strażnikami wyspy. Capri podeszła do Bruce’a Lee i Boba Walla – ten drugi był członkiem drużyny karate w pierwszych mistrzostwach światowych w 1970 roku. Capri zapytała ich, czy zgodziliby się odbyć sparing, by mogła go sfilmować. Z nagrania jasno wynika, że mimo swego doświadczenia Wall nie potrafił zareagować na prędkość Bruce’a, a Bruce zdobywał punkty, jak chciał, cały czas zmuszając Walla do cofania się. Spontaniczny sparing się zakończył, Capri odłożyła kamerę i przygotowała się do nakręcenia kolejnej sceny. Wtedy zaczęły się kłopoty.
Nauczka dla statysty
– Jesteś tylko gwiazdorem, nie znasz się na sztukach walki! – krzyknął ktoś. Bruce popatrzył po statystach na murku. Jeden z nich uśmiechał się kpiąco, ale nic nie zapowiadało, że wydarzy się coś złego. Bruce poszedł porozmawiać z Henrym Wongiem, operatorem kamery zatrudnionym przez Warner Bros. do nakręcenia scenek zza kulis do krótkiego filmiku o produkcji, który później miał być wykorzystany jako materiał promocyjny. – Nie wierzę, że to potrafisz! – zawołał znowu statysta. Usłyszawszy ten zadziorny komentarz, jego koledzy zachichotali. Bruce go zignorował. – Jesteś aktorem, nadajesz się tylko do filmów! Bruce przerwał rozmowę z Wongiem. – Nie umiesz walczyć, od razu widać, że twój styl walki w ogóle nie jest dobry!
Bruce stanął twarzą w twarz ze statystą. – Naprawdę? No to złaź, przekonamy się. Zachęcany przez kolegów, statysta zeskoczył z murku i chwiejnym krokiem podszedł do miejsca, w którym stał Bruce. Nie padło już więcej ani jedno słowo. Walka się zaczęła. Bob Wall wspominał: Zabawne było to, że tamten facet okazywał otwartą wrogość, ale Bruce nie. Bruce był całkiem rozluźniony, jakby nikim się nie przejmował. A facet naprawdę próbował zrobić mu krzywdę. Widać było, że nie jest to pełen szacunku, oszołomiony bliskością gwiazdora dzieciak, tylko mały gangster z Hongkongu. Próbował powalić Bruce’a. I był cholernie dobry w sztukach walki. Szybki, większy od Bruce’a i silny! Pamiętam, że po jakiejś minucie zobaczyłem, jak postawa Bruce’a się zmienia. W jego spojrzeniu pojawiło się skupienie, widać było, jak radosna beztroska – bo Bruce naprawdę był pełnym życia, miłości, wesołym, zabawnym facetem, niemal ciągle nas rozśmieszał – zmienia się w śmiertelną powagę. Bo zrozumiał, że dzieciak nie żartuje, próbuje zrobić mu krzywdę.
Praca nóg pomogła Lee uniknąć ataku statysty. „Tak dobrze się poruszał, że młody nie był w stanie go tknąć – wspominał Wall. – Bo naprawdę próbował i parę razy niemal udało mu się ranić Bruce’a. A potem nagle on dopadł dzieciaka”. Dwa szybkie jak strzała kopnięcia trafiły statystę prosto w twarz i pchnęły go na mur. Teraz dało o sobie znać wyszkolenie Bruce’a w wing chun. „Bruce metodycznie rozłożył go na kawałki – opowiadał Wall. – Rzucił go na kamienny murek, potem uwięził między swoim prawym kolanem a lewą dłonią. Chwycił rękę dzieciaka, uderzył, ledwie dotknął jego policzka, cofnął dłoń i powiedział: »Widzisz? Mam cię«. Miał chłopaka w garści! Tamten nie mógł się ruszyć”
Shih Kien, doświadczony chiński aktor, grający w filmie przeciwnika Lee, Hana, widział statystę przypartego do muru przez Bruce’a, który przygotował już prawą pięść do uderzenia. Wydawało mu się, że Bruce się zawahał, być może sądząc, że przeciwnik ma dość, ale potem nagle pociągnął za spust: wypuścił dwa szybkie ciosy w twarz chłopaka. Z jego nosa i ust zaczęła płynąć krew. Później Lee jakby przełączył się na wyższy bieg. „Zmusił chłopaka, by z nim walczył, aż tamten nie był w stanie ruszyć żadnym mięśniem – wspomina Wall. – Potem odezwał się do niego: »Niech to będzie dla ciebie lekcja. Chcę, żebyś zrozumiał«. Bruce dawał mu nauczkę! Powiedział: »Popatrz, ustawiasz się za szeroko; robiłeś coś takiego«. Wtedy chłopak potrząsnął ręką i powiedział: »Naprawdę jesteś mistrzem sztuk walki«, i wdrapał się z powrotem na murek. Bruce nie tylko obił chłopaka, ale też zdołał nie zrobić mu krzywdy. Byłem pod wrażeniem”. Sprawa została rozstrzygnięta, Bruce napił się wody i poszedł kręcić kolejną scenę.
Fragment książki „Gniew smoka” John’a Little wydanej przez wydawnictwo Znak. Tytuł, lead i skróty od redakcji „Newsweeka”. Książkę można kupić tutaj.