PiS ustawiło się w kolejce po datki od twardego elektoratu, razem z prawicowymi mediami i ojcem Rydzykiem. Bez darowizn od sympatyków partia nie przetrwa.
Pętla finansowa na szyi PiS już się niestety zaciska – mówi znany polityk tej partii. By uniknąć najgorszego, PiS staje z Telewizją Republika, Radiem Maryja i telewizją wPolsce24 braci Karnowskich do wyścigu o darowizny.
Inny polityk PiS łapie się za głowę, gdy mówi o odbiorcach tych mediów i wyborcach swojej partii: – Przecież to są głównie emeryci. No bez przesady, żeby wszyscy od nich chcieli pieniędzy. Każdy ma prawo zbierać darowizny. Nie możemy się jednak pokłócić o pieniądze emerytów.
Załamanie pospolitego ruszenia
Partia Jarosława Kaczyńskiego ledwo ma z czego opłacić czynsze i rachunki za prąd. A na porządną kampanię prezydencką potrzebuje nawet 40 mln zł. Wersja budżetowa kampanii, ale już bez wstydu, to wydatek 30 mln. Pieniędzy na razie nie ma. PiS nie ma wyjścia – bez datków od członków i sympatyków nie przetrwa. Zbiórka nie idzie najlepiej, choć przyniosła już ok. 10 mln zł.
– Zbieranie kasy jest dla nas teraz kluczowe. Jarosław Kaczyński publicznie dziękuje za wszystkie wpłaty i się cieszy, ale tak naprawdę jest słabo – mówi kolejny polityk PiS.
Stało się to, co było do przewidzenia. Pospolite ruszenie straciło impet. – Na początku do wpłacania rzucili się nasi żarliwi zwolennicy – słyszymy w PiS. – Co miesiąc goleni są nasi posłowie i europosłowie – dodaje. Szeregowy parlamentarzysta PiS płaci co najmniej 1 tys. zł, a poseł do Parlamentu Europejskiego, gdzie zarabia się kilkakrotnie więcej – co najmniej 5 tys. zł.
Członkowie PiS, a jest ich ok. 45 tys. (do których doszło ok. 3 tys. członków byłej już Suwerennej Polski) powinni płacić składki partyjne, ale i z tym jest problem. Z naszych rozmów w PiS wynika, że szeregowi członkowie partii są wkurzeni na kondycję partii. Człowiek z PiS: – Ludzie w partii obawiają się, że będą musieli płacić nie tylko składki, ale też większe pieniądze na przetrwanie partii i na kampanię. A oni nie chcą płacić. Nie dość, że muszą zapieprzać dla partii i robić zaraz kampanię prezydencką, to jeszcze mają za nią sami płacić?
W ocenie naszego rozmówcy obawa, że będzie trzeba się dorzucać do kasy partii, była jednym z powodów małej frekwencji na zjazdach terenowych w PiS.
TV Republika to jest konkurencja dla nas. Tomasz Sakiewicz ma widzów, ale ma też rząd dusz w elektoracie PiS – nie kryje polityk PiS zbliżony do Nowogrodzkiej
Na zero
Partia w tym momencie dopiero wychodzi na zero. Plan Nowogrodzkiej był taki, aby resztkę długów spłacić na początku 2025 r. A to i tak sukces. PiS miało łącznie do spłaty aż 35 mln zł kredytu. Kołem ratunkowym były przelewy z Ministerstwa Finansów – dwa po ok. 6,5 mln zł. Były to dwie raty subwencji – za pierwszy i drugi kwartał tego roku. Ale trzeciej raty resort już nie wypłacił. Czwartą też może wstrzymać – tak jak kolejne aż do końca kadencji. PKW – głosami nominatów partii koalicji rządzącej – odrzuciła bowiem sprawozdanie roczne PiS, a to oznacza utratę całej subwencji.
Co prawda ustawa o partiach politycznych stanowi, że uchwała PKW o odebraniu wszystkich pieniędzy prawomocna stanie się dopiero wtedy, gdy PiS nie złoży w terminie odwołania do Sądu Najwyższego bądź SN odrzuci odwołanie. Ale w rzeczywistości to minister finansów decyduje o tym, czy wysyła przelew partii, czy nie. PiS się odwołuje, ale na Nowogrodzkiej już godzą się z myślą, że nie dostaną ani złotówki z budżetu państwa i to aż do przyszłych wyborów parlamentarnych.
Człowiek z PiS: – Gdybyśmy mieli pieniądze z subwencji, to byłyby pieniądze na wybory. No ale ich to już nie powąchamy.
Zrzutka na PiS
Ratunkiem są więc datki od wyborców i strzyżenie członków partii.
Politycy PiS nie kryją w rozmowach z „Newsweekiem”, że mają mówić w programach telewizyjnych, do których są zapraszani, że PiS zostało odcięte przez „reżim Donalda Tuska” od finansowania z budżetu państwa, i prosić wyborców o łatanie dziury w finansach partii. Wszyscy parlamentarzyści apelują więc do wyborców PiS o datki. Te pieniądze to teraz kroplówka podtrzymująca życie partii.
Ale w PiS słychać też utyskiwania na to, jak zbierane są pieniądze od ludzi. – Słabo wyglądało to, że już prosimy naszych wyborców o wpłaty na kampanię prezydencką, a nawet jeszcze nie mamy kandydata na prezydenta – mówi polityk tej formacji.
Inny rozmówca „Newsweeka” dodaje: – Gdy nasz kandydat będzie już jeździł po Polsce ze spotkaniami i będzie budził entuzjazm naszych wyborców, to ci ludzie chętnie będą dawać pieniądze na jego kampanię.
Kolejny zauważa, że zbiórka musi na serio ruszyć w grudniu. – Inaczej nie będzie pieniędzy nawet na skromną kampanię – nie kryje człowiek PiS bliski Nowogrodzkiej. Bez tego kampania, która rusza na początku 2025 r., będzie bez paliwa. A przecież billboardy trzeba rezerwować wcześniej, mając na nie budżet, spoty kosztują, objazdy po kraju kosztują, reklamówki w telewizjach i promocja w internecie.
– Donald Trump dał nam wiatr w żagle – pociesza się jeden z rozmówców z PiS. Jednak Trump nie miał kłopotu z pieniędzmi, gdy sam walczył w wyborach.
PiS chciało zbierać – trochę na amerykańską modłę – pieniądze za pomocą Stowarzyszenia Biało-Czerwoni. – To taka nasza przybudówka – nie kryją w partii. Kaczyński nie raz prosił, by wpłacać na tę organizację.
Ale teraz o pieniądze i przetrwanie walczy sama partia, więc nie ma sensu wyprowadzać zbiórki na zewnątrz. Biało-Czerwonymi formalnie kieruje mazowiecka radna PiS Katarzyna Lubiak. Nawet jednak w PiS się z tego podśmiewają. – Ona ma swoje biurko na Nowogrodzkiej – mówią.
Złość na ziobrystów
Sprawa pieniędzy rozsadza świeżo powiększoną partię od środka. Jest w rdzennym PiS złość na polityków Suwerennej Polski, którzy dołączyli niedawno. A to dlatego, że koronnym powodem dla PKW, by odebrać pieniądze PiS, był spot Zbigniewa Ziobry, który kosztował aż 2,6 mln zł. W wyniku odrzucenia sprawozdania PiS z wyborów partia ta straciła w sumie ponad 10 mln zł.
– PiS-owcy są przekonani, że utrata subwencji to wina ziobrystów. Nie zastanawiają się nad niuansami, wiedzą swoje: że to Ziobro nagrał sobie tak drogi spot i za to teraz płacimy – mówi człowiek z tego obozu.
Konkurencja w zbiórkach
Politycy PiS apelują o wpłaty na partię we wszystkich mediach, także w Telewizji Republika, która wyrosła na drugą telewizję informacyjną w Polsce – po TVN24.
Jednak nieufność wobec Republiki narasta. Ba, w PiS mówi się, że to już nie telewizja, ale po prostu „Partia Republika”. Nieoficjalnie można usłyszeć, że między PiS a Republiką trwa zimna wojna.
Człowiek z tego obozu: – Sam Jarosław Kaczyński jest mocno wkurzony, że wyrosła mu pod nosem taka siła i on nie ma na nią wpływu.
Stojący za Telewizją Republika Tomasz Sakiewicz (jednocześnie szef „Gazety Polskiej”) jest w PiS coraz bardziej znienawidzony. Sam prezes Kaczyński jest na niego wściekły. Opisywaliśmy już w „Newsweeku”, że nie chciał dać wywiadu Republice, a lody przełamywać musiała Danuta Holecka i otoczenie Kaczyńskiego, które pokazywało rosnące słupki oglądalności telewizji Sakiewicza. Kaczyński się więc przełamał i dał wywiad.
Republika dała przykład
To Telewizja Republika pokazała, jak zabiegać o datki. Dzień w dzień trąbi, że potrzebne jest jej wsparcie od widzów. A to 1 mln zł na ściankę LED-ową, a to 600 tys. zł na scenografię, a to kolejny milion na kamery. Widzowie wpłacają.
– Potrafią to robić. Są skuteczni w zbiórkach – mówi poseł PiS. Republika ma wprawę w podobnych akcjach. Gdy Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji (faktycznie kontrolowana przez PiS) nie chciała, aby Republika dostała miejsce na multipleksie i mogła powiększać wpływy, to Sakiewicz odpalił akcję wysyłania wiadomości do Rady z poparciem dla Republiki. Stacja ponadto wymuszała na politykach PiS, którzy ją odwiedzali, aby na antenie popierali wniosek Republiki o miejsce na multipleksie. Pod takim naporem Kaczyński zgodził się – formalnie zrobiła to KRRiT – na przyznanie Republice tego miejsca.
Rząd dusz Sakiewicza
Szef Republiki przejął widzów TVP i teraz ich monetyzuje. – TV Republika to jest konkurencja dla nas. Wyrosła nam realna siła polityczna na prawicy. Tomasz Sakiewicz ma widzów, ale ma też rząd dusz w elektoracie PiS – nie kryje polityk PiS zbliżony do Nowogrodzkiej.
Ale na zewnątrz sporu nie widać. – Nie możemy iść na wojnę z Sakiewiczem, bo to by było dla nas samobójcze – przyznaje nasz rozmówca. Jest jednak w PiS duży niepokój, że z czasem Sakiewicz zacznie budować swoją frakcje w partii.
– Republika Sakiewicza to ośrodek, który chce przejąć część sceny politycznej po prawej stronie. Nie mam co do tego wątpliwości – mówi polityk PiS. W partii jest taka wrogość do Republiki, że zaczęto się obawiać nawet startu w wyborach jej gwiazdora – Michała Rachonia.
Ale to nie koniec. Tacę po darowizny wyciąga też druga z prawicowych telewizji: wPolsce24. Jest ona w rękach braci Jacka i Michała Karnowskich. Nowogrodzka do tej stacji ma akurat zaufanie, a relacje są dość ciepłe.
Człowiek z PiS: – No i dlatego promujemy telewizję wPolsce24. Trzeba zbudować przeciwwagę dla TV Republika.
To budowanie idzie jak po grudzie. Choć wPolsce24 ściągnęła gwiazdy TVP z czasów Jacka Kurskiego – Michała Adamczyka i Magdalenę Ogórek – to słupki oglądalności są o wiele niższe niż ekipy Sakiewicza, która wcześniej zagarnęła prawicowego widza.
O. Tadeusz rusza z tacą
A to niejedyny pielgrzymujący z tacą po elektoracie PiS. O datki zabiega coraz mocniej o. Tadeusz Rydzyk z fundacjami, które są jego finansowymi wehikułami.
Redemptorysta po utracie władzy przez PiS stracił dojną krowę. W czasie rządów PiS z kasy państwa na „dzieła” ojca Tadeusza trafiło nawet 400 mln zł, a redemptorysta wiecznie narzekał na skąpstwo poprzedniej ekipy rządzącej. Duchowny, widząc, że idą ciężkie czasy, starał się jak najwięcej pozyskać z odpisu podatkowego od obywateli – 1,5 proc. W sumie za zeszły rok z tego dostał aż 6,5 mln zł. Kwota jest rekordowa, ale nie zastąpi dawnych wpływów z budżetu państwa i jego agend.
Kolejka po emerytury
Elektorat PiS, widzowie Telewizji Republika i wPolsce24, a także odbiorcy Radia Maryja i Telewizji Trwam to w dużej części osoby starsze i o niższych niż średnia dochodach – to nie Polska powiatowa. W samym PiS można usłyszeć, że niewdzięcznie jest tak prosić o datki, ale Nowogrodzka po prostu nie ma wyjścia. Wszyscy stają w wyścigu po darowizny właśnie od nich.
Sam Kaczyński mówił o tym na dużej konferencji poświęconej zbiórce na PiS. Tłumaczył, że inne zbiórki „popiera i szanuje”, ale priorytetem powinna być zrzutka na kampanię prezydencką PiS.
– Wszyscy zauważyli te słowa prezesa. Na Nowogrodzkiej są zaskoczeni tempem zbierania pieniędzy. Stąd ten apel, aby wpłacać już tylko na PiS – mówi rozmówca z tego obozu.
Prezes zaczął mówić o zbiórce językiem ojca Rydzyka – dziękuje za pieniądze „bardzo serdecznie” i „z całego serca”. Redemptorysta zwykł mawiać o „darach serca” na swoje „dzieła”.
– Bez tych środków nie jesteśmy w stanie przeprowadzić z odpowiednią energią kampanii prezydenckiej – podkreślał Kaczyński. To jest to jego „dzieło”.