W ciągu roku jestem dość spokojnym informatykiem, a kiedy gdzieś wyjeżdżam, zachowuję się jak pies spuszczony z łańcucha. Wydaję za dużo pieniędzy i kończę imprezy w łóżkach poderwanych w nocy kobiet, których imion nie pamiętam – mówi 33-letni Paweł. Klasa średnia coraz częściej wyjeżdża na wakacje, by uprawiać seks.
Krystyna (41 lat): – Co roku jeżdżę z dwiema przyjaciółkami na tydzień wakacji, obowiązkowo w opcji all inclusive. Pijemy białe wino już od południa, a do kolacji kolorowe drinki. Zabieramy sukienki z dekoltami, jakich nigdy nie nosiłybyśmy w Polsce. Jesteśmy rozwódkami, więc nie widzę powodów, aby nie eksperymentować, nie flirtować i nie wchodzić w romanse. Każdy wieczór spędzamy w klubie, zazwyczaj wracamy z kimś do pokojów – mówi.
– Uwielbiam sypiać ze Skandynawami i Holendrami, których pełno w kurortach. Są świetni w seksie, zwykle nie mają zahamowań. Każda z nas o tym marzy przez całą zimę, a kiedy wracamy, jest co wspominać i z czego żartować. Dbamy tylko o to, aby się zabezpieczać i aby… nie zakochać się. Seks to seks, cała reszta to kłopoty – podkreśla Krystyna.
Paweł (33 lata): – Przyznaję, zdarzyło mi się głupio ryzykować. Wiele razy uprawiałem seks bez zabezpieczania, z przygodnymi partnerkami; byliśmy pod wpływem alkoholu i czasem także innych substancji. Raz wziąłem udział w orgii, którą zorganizował mój znajomy, w wielkim domu pod miastem. Niewiele pamiętam, co tam robiliśmy, bo braliśmy kokainę i ecstasy.
– W ciągu roku jestem dość spokojnym informatykiem, a kiedy gdzieś wyjeżdżam, zachowuję się jak pies spuszczony z łańcucha. Wydaję za dużo pieniędzy na gadżety i alkohol, no i kończę imprezy w łóżkach poderwanych w nocy kobiet, których imion nie pamiętam, a rano średnio mi się podobają – opowiada 33-latek.
Krystian (23 lata): – W czerwcu zerwałem z dziewczyną, z którą związałem się w listopadzie ubiegłego roku. Nie będę się pakował w stałe związki, kiedy idzie lato: zamierzam żeglować w Chorwacji z ekipą pięciu kumpli, a potem pracować w beach barze w Mielnie. Latem budzi się we mnie demon seksu. Lubię ten przygodny, bez zobowiązań, one night stand. Nie okłamuję partnerek, że chcę randek czy relacji. Uważam, że jestem za młody na stateczne życie, a wakacje to czas dzikiego seksu bez zobowiązań.
Wakacyjna seksturystyka
– Owszem, latem zazwyczaj mamy więcej czasu i okazji ku temu, aby uprawiać więcej seksu czy eksperymentować – komentuje dr Piotr Świniarski, urolog, androlog, lekarz medycyny seksualnej. – Poza tym, wyjeżdżając, częściej poznajemy nowe osoby, odchodzą nam zwykle stresy związane z pracą czy codziennością.
– Jeśli popatrzeć na to zjawisko przez pryzmat zdrowia, kolejni partnerzy seksualni oznaczają również większe ryzyko infekcji i chorób przenoszonych drogą płciową. Szczególnie wtedy, kiedy seks jest niezabezpieczony, a w Polsce to niestety „norma”. Najczęściej obowiązuje podejście w stylu: „mnie się uda”, „HIV? Kiła? Mnie to nie dotyczy” – mówi lekarz.
A potem, po kilku miesiącach albo latach, przychodzi wynik. Ten wynik. Nie da się już często nawet odnaleźć partnera czy partnerki, którzy nas zarazili.
Specjalista podkreśla: – O ile jeszcze świadomość istnienia chorób przenoszonych drogą płciową jest w Polsce minimalna, o tyle umiejętność rozmowy o tym z partnerem jest po prostu żadna. W Skandynawii przygodny kontakt seksualny oznacza automatyczne zabezpieczanie się, co dorosłe osoby wiedzą już od czasów szkoły, bo mają wychowanie seksualne. Pokazywanie sobie nawzajem wyników badań tam jest normą, u nas faux pas – dodaje.
Rzeczywiście, zazwyczaj można usłyszeć wtedy: „Badania na obecność HIV? Za kogo ty mnie masz?”, „Ale jak to, nie ufasz mi?”. „Choroby weneryczne? Kogo ty ze mnie robisz?!”.
Dr Świniarski radzi: – Są tylko dwie sytuacje, gdy możemy się nie zabezpieczać. Pierwsza to ta, kiedy staramy się o dziecko. Druga to ta, gdy mamy partnera, co do którego jesteśmy pewni, że nas nie zdradza i my także jesteśmy wierni.
Ryzykowne kontakty
– Osoby, z którymi pracuję terapeutycznie, raczej nie chwalą mi się upijaniem na wyjazdach, ale już tym, na co w sferze seksualnej sobie pozwoliły, jak najbardziej. I tu potwierdza się, że często pozwalają sobie na więcej, niż na co dzień, zwłaszcza jeśli podróżują za granicę – przyznaje psycholożka i seksuolożka Daria Świderek z poradni Open Mind.
Zwraca uwagę, że na wakacjach ludzie mniej przejmują się tym, co pomyślą sobie inni. – Dlatego głównie kobiety czują, że na wakacjach mogą wreszcie swobodnie pokazać więcej ciała, jeść, ile chcą, flirtować do woli, a także wdawać się w romanse. Nie bez powodu krążą legendy o przystojnych kelnerach czy innych pracownikach hoteli, polujących na turystki, które „wyrwały się z kieratu” na tydzień czy dwa, chcąc zaszaleć. Na tyle, żeby im tego szaleństwa starczyło do następnych wakacji – mówi Daria Świderek. – A potem przychodzą do gabinetu i opowiadają o tym z mieszanką ekscytacji i wstydu, bo zrobiły coś zakazanego, społecznie potępianego. I jeszcze czerpały z tego przyjemność. I bardzo im się podobało! – relacjonuje psycholożka.
Kiedy dopytuje pacjentek, co chciałyby przenieść z takiego wyjazdu i z wakacyjnego seksu do swojej codzienności, odpowiadają z lekkim oburzeniem: „Nic!”. Uważają zazwyczaj, że „takie ekscesy są zarezerwowane dla wyjazdów wakacyjnych, a w domu trzeba się pilnować”. – Czyli być przykładną partnerką, żoną, matką, córką, pracownicą itd. Bez własnych potrzeb, zachcianek. Jednym zdaniem: co dzieje się w Vegas, zostaje w Vegas.
– Inne kobiety zaś zaczynają ekscytującą drogę odkrywania własnego luzu, samoakceptacji, otwierania się na seksualność i potrzeby: to niełatwy, ale piękny proces, który zawsze mnie wzrusza – przyznaje seksuolożka. – Niestety zdarza się też, że niektórzy dają się ponieść chwili i decydują się na ryzykowne zachowania.
Beata Kuryk-Baluk, seksuolożka, psycholożka kliniczna, psychoterapeutka przyznaje, że wakacje sprzyjają eksperymentom, częstszym kontaktom seksualnym, swobodzie w seksie. – Podczas letnich wyjazdów zapominamy o obowiązkach domowych (koniec z gotowaniem i sprzątaniem), zawodowych (pozostajemy offline), rodzinnych (dzieci zostają z dziadkami), przez co łatwiej o luz, relaks i swawolę – mówi.
W gabinecie seksuologa
Podczas terapii kobiety chętnie opowiadają o swoich szalonych przygodach seksualnych. Nie zawsze są to doświadczenia z udziałem stałego partnera. W gabinecie czują się bezpieczniej, bo nie są oceniane.
– Czasami ich przekonania sprawiają, że jest im po takim szaleństwie ciężko. Uważają np., że kobieta, która zdecyduje się na seks na pierwszym spotkaniu, jest „łatwa”. I przyklejają sobie taką łatkę. Wtedy pracujemy m.in. nad nadaniem realnego znaczenia temu, co się wydarzyło, bez krzywdzących przekonań, stereotypów czy mitów – mówi Kuryk-Baluk.
Niektórzy zaś, jak mówi, dzielą się seksualnymi doświadczeniami z pełną radością, poczuciem wyzwolenia, bo w końcu się zdecydowali na coś, czego się wcześniej bali.
Psycholożka i seksuolożka Daria Świderek obserwuje zaś wśród pacjentów rosnącą świadomość: coraz więcej osób deklaruje, czego konkretnie oczekuje od takiego wyjazdu.
– Oprócz odpoczynku i oderwania się od codzienności, wiele osób uprawia tzw. seksturystykę – mówi terapeutka. – Informacje i opinie w internecie pomagają w wyborze odpowiedniego kierunku, pozwalającego na spełnienie konkretnej fantazji. Niezmiennie panowie częściej wybierają kraje azjatyckie, głównie Tajlandię, a panie kierują się od lat do Tunezji, na Jamajkę czy do Grecji. Z seksturystyki korzystają także osoby pozostające w związkach i nie zawsze cel ich podróży jest tajemnicą. Zdarza się bowiem, że na sekswakacje pary wybierają się razem, bo mają otwarty związek.
Letni luz
Istotnym elementem, dotyczącym wakacyjnych wyjazdów w kontekście seksualności, jest z pewnością luz. To zauważa głównie w pracy z parami Daria Świderek. Ten luz jest wyrażany w większej ilości seksu w związku podczas wyjazdów. Zwłaszcza w podróży bez dzieci, rodziny, bez znajomych.
Zdaniem seksuolożki, pozostawienie w domu trosk i obowiązków tworzy przestrzeń na dostrzeżenie i wyrażenie swoich potrzeb, w tym właśnie seksualnych. Bywa, że otwiera się też wtedy przestrzeń na eksperymenty.
– A to mnie akurat cieszy podwójnie, bo żeby te wszystkie nowości mogły mieć miejsce, musi się pojawić choć minimum rozmowy, czego często związkom, z którymi pracuję, bardzo brakuje na co dzień. Ale, co ważne, więcej seksu jest OK tylko wtedy, kiedy obie strony tego chcą i potrzebują. I gdy żadna ze stron nie czuję się „winna” za „zbyt mało seksu” w związku, i nie czuje presji, że teraz na wyjeździe musi być go więcej. W efekcie może się przez to jeszcze bardziej zablokować – mówi Świderek.
Dr Piotr Świniarski podkreśla, że pod względem poszerzania swoich doświadczeń seksualnych wakacyjne swawolenie ma wymiar bardzo pozytywny. Nowy partner oznacza przecież nowe doświadczenia, przez co możemy odkryć siebie w kontekście seksualnym (preferencje, fantazje, pozycje) zupełnie na nowo.
– Korzystajcie z wakacji, bo potem pamięta się tylko te ulotne, fajne chwile. Ale korzystajcie zawsze rozsądnie, czyli z zabezpieczeniem – podkreśla dr Świniarski.