– To tak, jakbym była uwięziona w ciemnym pomieszczeniu. Najchętniej przespałabym życie – mówi Ania. – Kończąc pracę, czułem się, jakbym zdobył Mount Everest. Wracałem do domu, kładłem się na kanapę i koniec. Nie byłem w stanie nic zrobić. Włączałem telewizor, ale nawet go nie oglądałem. Leżałem i wegetowałem – wyznaje Tomek. – Z jednej strony potrzebowałam bliskich, z drugiej – stworzyłam mur, przez który ciężko było się przebić. Przykład? Mój syn pochwalił się, że kupił mieszkanie. Rzuciłam jedynie obojętne „okej” i piłam dalej herbatę – dodaje Patrycja. Ania, Tomek i Patrycja leczą się na depresję. Czy czekali z chorobą na Blue Monday? Nie.
Czym jest Blue Monday? Na pewno nie „najbardziej depresyjnym dniem w roku”
Blue Monday wymyślił brytyjski psycholog Cliff Arnal na zlecenie agencji marketingowej Porter Novell wynajętej przez biuro podróży Sky Travel. Uwzględniając wiele czynników pogodowych, psychologicznych oraz ekonomicznych, stworzył pseudonaukowy matematyczny wzór, dzięki któremu obliczył, że trzeci poniedziałek stycznia to najgorszy dzień w roku, ale za to najlepszy na… „rezerwację/kupno wycieczki”. W 2005 roku biuro podróży opublikowało teorię Arnala w swojej broszurze, a inne firmy szybko ją podłapały. – Żaden badacz nie potwierdził skuteczności wzoru Cliffa Arnala. On sam też się od niego odcina. Tym bardziej zaskakujące jest, że o Blue Monday dalej jest głośno – mówi Gazecie.pl psycholożka, psychoterapeutka i założycielka jednego z częstochowskich instytutów leczenia zaburzeń psychicznych, Katarzyna Płachecka-Gorajek. – Na rozwój zaburzeń psychicznych wpływa wiele czynników m.in. biologicznych, genetycznych, środowiskowych. Nie ma bardziej lub mniej depresyjnych dni w roku. Spadek mocy możemy poczuć w każdym momencie. W styczniu nie zauważyliśmy też większej liczby pacjentów – dodaje.
Zdaniem Katarzyny Płacheckiej-Gorajek Blue Monday jedynie podtrzymuje błędne przekonania na temat depresji. – Jakoby lekiem miała być wycieczka czy kupienie sobie nowej rzeczy, bo zanim utoniesz w stosie niepotrzebnych rzeczy, przez chwilę poczujesz się lepiej – mówi psychoterapeutka i podkreśla, że takie metody wzmacniają tylko szkodliwe mechanizmy. – Co więcej, słysząc, że trzeci poniedziałek stycznia to najbardziej depresyjny dzień w roku, nasza uwaga może zadziałać selektywnie. Będziemy bardziej monitorować swoje samopoczucie w tym dniu, skupiać się na negatywach, czego w inny dzień byśmy przecież nie robili. W efekcie może to zadziałać jak samospełniająca się przepowiednia i wpłynąć negatywnie na nasz nastrój – mówi Płachecka-Gorajek.
– Warto mówić o zdrowiu psychicznym na poważnie, żeby obalać mity, które narosły, a nie je podtrzymywać. Potrzebujemy faktów i rzetelnej wiedzy, żeby ludzie zrozumieli, czym jest depresja, a czym gorszy nastrój, bo jednak zbyt często depresja jest synonimem gorszego dnia. Trudno nam wtedy zrozumieć, że ktoś w depresji po prostu nie pójdzie pobiegać, nie wstanie z łóżka, nie weźmie się w garść, a nowa bluzka mu nie pomoże – dodaje psychoterapeutka.
W Polsce na depresję choruje ok. 1,2 mln osób. Płachecka-Gorajek: Pacjentów wciąż przybywa
Zaniedbania polskiej psychiatrii sięgają dekad. Problem skrywany był za barierą tabu, społecznego lęku, dlatego nauczyliśmy się o nim milczeć i zamiatać go pod dywan. Z czasem kurz pod tym dywanem się nawarstwił, a teraz system nie jest w stanie sobie z nim poradzić. Brakuje szpitali, oddziałów, specjalistów. Mimo że Polacy coraz bardziej otwierają się na temat zdrowia psychicznego, a zaburzenia psychiczne nie kojarzą się im jedynie z kaftanem bezpieczeństwa, salą bez klamek, lobotomią, to wciąż u zdiagnozowanych osób choroba wywołuje poczucie wstydu. – Brakuje rzetelnej psychoedukacji, wokół zaburzeń psychicznych. Nadal rośnie wiele powielanych szkodliwych mitów, co na pewno nie wpływa pozytywnie na osoby zmagające się z nimi i chcące korzystać z pomocy – ocenia Katarzyna Płachecka-Gorajek. – Depresja często traktowana jest jako wymysł, lenistwo. Wiele osób myśli, że to ich wina, że sobie nie radzą, że ich to spotkało, a otoczenie wzmacnia taki sposób myślenia, nie w złej wierze, a właśnie z powodu braku wiedzy – dodaje.
Według Światowej Organizacji Zdrowia do 2030 roku depresja będzie najczęściej występującą chorobą na świecie. Według danych NFZ na 2023 rok szacuje się, że w Polsce na depresję choruje ok. 1,2 mln osób. – Pacjentów wciąż przybywa – mówi Katarzyna Płachecka-Gorajek. – Depresja jest chorobą, która może mieć śmiertelne konsekwencje. Objawem nie jest jedynie obniżone samopoczucie, jak przyjęło się mówić w społeczeństwie. Poza tym, że obniżone samopoczucie utrzymuje się przez większość dnia, występuje także zmniejszenie zainteresowań, zwiększony lub zmniejszony apetyt (spadek/wzrost masy ciała), problemy ze snem (bezsenność lub nadmierna senność), pobudzenie lub spowolnienie psychoruchowe, zmęczenie i spadek energii, nadmierna drażliwość, obniżone poczucie własnej wartości i poczucie winy, trudności z koncentracją, myśli samobójcze. Istnieją skuteczne metody leczenia depresji takie jak psychoterapia i farmakoterapia. Trzeba tylko, albo aż, znaleźć wewnętrzną siłę i z nich skorzystać – podsumowuje psychoterapeutka Katarzyna Płachecka-Gorajek. – A im więcej będziemy o tym mówić, tym większa szansa, że osoby zmagające się z trudnościami otrzymają wsparcie od innych i potrzebną pomoc – dodaje.
Jeśli potrzebujesz rozmowy z psychologiem, możesz zwrócić się do Całodobowego Centrum Wsparcia pod numerem 800 70 2222. Pod telefonem, mailem i czatem dyżurują psycholodzy Fundacji ITAKA udzielający porad i kierujący dzwoniące osoby do odpowiedniej placówki pomocowej w ich regionie. Z Centrum skontaktować mogą się także bliscy osób, które wymagają pomocy. Specjaliści doradzą, co zrobić, żeby skłonić naszego bliskiego do kontaktu ze specjalistą.