– Nie jest dobrze, kiedy z odpoczynku robi się rodzaj zadania, które realizuje się z zawziętością, albo sprawę publiczną, kiedy chwalimy się tym, jak się relaksujemy – mówi Natalia de Barbaro, psycholożka społeczna.
„Newsweek”: Jak odpoczywać skutecznie. Czy są jakieś miary skuteczności?
Natalia de Barbaro: Chyba najlepszą miarą będzie ta, czy odpoczynek nastąpił. Jeżeli po czasie i czynnościach, które miały nam pomóc, czujemy zmęczenie, to znaczy, że to nie był dobry trop albo tego było za mało. Miara więc jest, ale bardzo subiektywna.
Jakie są pułapki, w które ludzie wpadają, chcąc odpocząć?
– Nie wydaje mi się sensowne takie podejście, w którym z odpoczynku robi się dyscyplinę sportową, rodzaj zadania, które realizuje się z zawziętością i napięciem. A potem rozlicza się siebie z tego: czy zregenerowałam się w odpowiednim stopniu, czy mogę się poprawić? Ten proces wtedy będzie obciążony napięciem, będącym przeciwieństwem odpoczynku.
Druga pułapka to uczynienie ze swego indywidualnego odpoczynku sprawy publicznej, kiedy chwalimy się tym, jak się relaksujemy. Ktoś idzie do lasu na spacer, obserwuje wspaniałe drzewa, światło, kolory liści albo biel śniegu. Ale zamiast się tym cieszyć, wyciąga telefon, robi zdjęcie i wrzuca na fejsa selfiaka.
To źle?
– Według mnie to zmienia charakter tego wydarzenia – stawiamy przed sobą podczas tego spaceru pewne zadanie (zdanie relacji), a potem patrzymy, czy przyniosło oczekiwany efekt (zwrotkę w postaci lajków).
Odpoczywanie powinno być bezinteresowne?
– Tak. Bezinteresowne wobec siebie. Kiedy odpoczywam, nie rozliczam się z tego. Nie chcę od tego niczego poza odpoczynkiem.
Wydaje mi się, że sytuacje, które tak naprawdę regenerują, dają głęboki wypoczynek, nie są łatwe na wejściu. Podam przykład: kiedy czujesz się zmęczony, trudno wejść na matę do jogi albo wziąć książkę do ręki czy pójść na spacer do parku. Droga do tego jest jakby dłuższa, ale korzyść pewniejsza. Znam nauczycielkę jogi, która mówi: jak dotarłaś na matę, to najtrudniejsze za tobą. Za to wiele sytuacji, które wydają się łatwe na wejściu, na wyjściu okazują się jałowe albo męczące. Łatwo wziąć pilota do telewizora i zatopić się w kanałach, na kanapie. To samo ze stronami internetowymi. Tylko takie spędzanie czasu powoduje raczej więcej problemów.
Żyjemy w czasach wszechobecnej elektroniki. Czy można odpoczywać z telefonem, przed ekranem? Czy to w ogóle odpoczywanie?
– Nie jestem zbyt ortodoksyjna w tej sprawie. W moim przypadku są seriale czy filmy, które umożliwiają mi wejście w fabułę w takim stopniu, że następuje jakiś rodzaj resetu. Oczywiście w przypadku seriali ważne, żeby nie przesadzić z liczbą odcinków. Ciężej jest w przypadku mediów społecznościowych czy stron internetowych. Jeżeli ktoś siadał na chwilę z telefonem, żeby odsapnąć i poscrollować, a po godzinie orientuje się, że jest na stronie z ładnymi bateriami łazienkowymi, chociaż żadnej nie potrzebuje. Po takiej przygodzie chyba nikt nie poczuje się zregenerowany, tylko raczej zmulony.
Odpoczynek ma być ładowarką czy przyjemnością?
– Najlepiej, żeby był jednym i drugim. Wydaje mi się, że są takie rzeczy, które są przyjemnością w wykonywaniu i regenerujące. Chociaż na przykład moja praktyka jogi bywa czasami wymagająca i niezbyt przyjemna w trakcie, ale potem myślę o tych zajęciach z wdzięcznością.
No dobrze, ale warto sobie zadać pytanie, od czego chcę odpocząć? Od pracy, dzieci, partnera, rodziny, myśli, które mnie dołują.
– Nie ma uniwersalnych reguł, ale rzeczywiście warto sobie odpowiedzieć na pytanie, czym jestem zmęczona. To jednocześnie ćwiczenie na umiejętność kontraktu ze sobą, trafne rozpoznawanie swoich potrzeb, myśli.
Znam osoby, które, paradoksalnie, najmniej męczą się w pracy zawodowej. Podczas pracy z kobietami zauważyłam, że je wykańcza stan, który można nazwać „harówą emocjonalną”. Pracując, od lat słyszę od kobiet na prowadzonych przez siebie warsztatach, że ta harówa emocjonalna jest jednym z głównych, jeśli nie najważniejszym źródłem ich zmęczenia.
Co to znaczy?
– To całość wysiłków skierowana na to, żeby wszystkim wokół było dobrze. Na przykład: jeśli kobieta wchodzi do sali, w której ma za chwilę prowadzić spotkanie zespołu, i widzi, że stoją brudne kubki, to je najpierw ustawi, a potem jeszcze przesunie wazon, żeby lepiej wyglądał. Zawsze pamięta o imieninach cioci i przypomina mężowi o urodzinach dzieci i to ona wie, co kupić im na prezent. I z tego się robi ogromna praca. To może być męczące.
A czym mogą być wykończeni mężczyźni?
– Niekończącym się wyścigiem, przymusem startowania w zawodach, udowadnianiem, ile jestem wart, że potrafię zwyciężać. Oczywiście tymi zawodami jest samo życie.
Jak odpoczywają Polacy?
– Kiedyś zadałam to pytanie w mediach społecznościowych. I najczęstszą odpowiedzią było: odpoczywam, kiedy nie myślę. Zdałam sobie sprawę, że myślenie jest większym źródłem zmęczenia niż wykonywanie czynności zawodowych, które często jest związane z pewną rutyną. Ludzie pisali, że odpoczywają wtedy, gdy się tak zmęczą, że zapominają o sobie, np. idą w góry albo biegną. Jak ciało się męczy, to umysł odpoczywa. Też znam to z jogi, kiedy nauczyciel daje tak gęste instrukcje, wymusza stan nieustannej uważności. Wtedy nie ma przestrzeni na swoje myśli: co z pracą, związkiem, dziećmi.
To, jak potrafimy się męczyć swoimi myślami, pokazuje eksperyment, w którym proszono ludzi, żeby przez pół godziny siedzieli sami w pokoju bez żadnych bodźców, ekranów. Do wyboru, jako jedyną aktywność, mieli zapodawanie sobie bolesnych elektrowstrząsów. Przed eksperymentem prawie wszyscy deklarowali, że będą sobie po prostu siedzieć, ale podczas eksperymentu okazało się, że samotne siedzenie w pomieszczeniu dla wielu osób okazało się zbyt trudne. Większość mężczyzn zapodawała sobie te bolesne elektrowstrząsy.
Tak naprawdę trzeba nauczyć się odpoczywać od siebie.
– A właściwie może w zgodzie ze sobą. To doświadczenie jest też opowieścią o tym, że „hałas emocjonalny” nie pochodzi tylko z zewnątrz, ale również jest w naszym środku. Bardzo wierzę w przekonanie, że nie jestem swoim umysłem. Odpoczynek byłby taką umiejętnością złapania pozycji obserwacyjnej wobec własnych myśli: nie jestem zgiełkiem w swojej głowie, nie jestem tym kotłowaniem się myśli, jestem kimś jeszcze i ten ktoś, gdy patrzy na te męczące myśli, ma w sobie jakiś rodzaj spokoju.
Dla kogo odpoczynek jest trudny albo niemożliwy, kto odczuwa wyrzuty sumienia w związku z taką czynnością?
– Dość mi jest bliskie powiedzenie, że pokolenie X żyje, żeby pracować, a pokolenie Y pracuje, żeby żyć.
A pani ?
– Ja należę do pokolenia X, ale mam nadzieję, że pracuję i myślę jak Y. Na ogół bawię się pracą, dawkuję ją w dobrych proporcjach, nie jest dla mnie znojem. Przynajmniej taka jest na ogół – oczywiście zdarza mi się też, że nie „doszacuję” jakiegoś wysiłku i jestem przez jakiś czas wyczerpana. Ważne, żeby odpowiedzieć sobie na pytanie: czy praca zawodowa mi smakuje, czy raczej drenuje.
Gotowość do odpoczynku zależna jest też od poczucia bezpieczeństwa, również ekonomicznego. Pokolenie X musiało się dorabiać, mieliśmy w tym względzie mniejsze poczucie bezpieczeństwa.
Z kolei wielu ludzi w wieku mojego syna, który ma dzisiaj 20 lat, dorastała w poczuciu, że w obliczu jakiegoś życiowego, zawodowego tąpnięcia mają zapewniony byt. Dla nich praca nie jest walką na śmierć i życie. Ale jednocześnie młodzi w większym stopniu „żyją” w ekranach – to jest nowy rodzaj wysiłku dla umysłu.
Od lat 90. w dobrym tonie było pokazać, jak jest się strasznie zarobionym. Nieustanne telefony z pracy były dowodem na to, jaki ktoś jest ważny, niezbędny. Wtedy zbyt długie odpoczywanie było obciachem. Ale czasy się zmieniają. Teraz przepracowanie się jest dowodem nieszanowania siebie. Dzisiaj dowodem „zdrowego” podejścia do pracy bywa raczej to, że nie odbieram telefonu poza godzinami pracy.
Odpoczywać samemu, w parze albo z grupą znajomych?
– Wierzę, że odpoczynek jest sprawą bardzo osobistą. Ekstrawertyk odpoczywa z ludźmi, a introwertyczka w samotności. A niektórzy mieszają te dwa sposoby w różnych proporcjach. W każdym razie warto spytać siebie: „co mnie regeneruje?”. Jeżeli się okaże, że potrzebuję pobyć całkiem sama, nawet bez osób mi najbliższych, to warto tego posłuchać.
A jest jakiś minimalny czas, który trzeba poświęcić, żeby odpocząć?
– Wydaje się bardzo ważne, żeby nie czekać z odpoczynkiem za długo, nie żyć na bezdechu. Wierzę, że trzeba odpoczywać każdego dnia. Przez lata wielu ludzi prawie utożsamiało odpoczynek z urlopem. A jednak natura wymyśliła, że śpimy co noc, a nie dwa razy w roku. Analogicznie jest z odpoczynkiem. On nie musi trwać długo, ale dobrze, żeby był regularny, codzienny.
Wierzę w twórcze podejście do codzienności. Twórcze to znaczy, że mogę sobie pokombinować, jak mogę dzisiaj odpoczywać. Powiedzmy, że wracam po 8 godzinach z firmy. Mogę zdecydować, jak się będę przemieszczać pomiędzy domem a pracą. Czy będę słuchać ulubionej ostatnio piosenki, czy wykonam zaległe telefony? To wybór między odpoczynkiem a kontynuowaniem pracy. Nawet w trudnej codzienności można znaleźć sposoby na odpoczynek. Znam takie dwie kobiety, które pracują zawodowo i są samodzielnymi matkami. Raz na tydzień się zgadują, że jedna pilnuje dzieci, a wtedy ta druga ma odpoczywać. Jest wtedy „zakaz sprzątania”. Same to wymyśliły, bo nie miały pieniędzy, żeby płacić za opiekunkę, a obie potrzebowały tego samego – regularnego relaksu.
Pułapką jest to, że odpoczynek wymaga jakiegoś specjalnych okazji, urlopu i miejsca?
– Tak, bo jak już się człowiek dostanie nad to wymarzone morze raz na rok, to jest napięty oczekiwaniem, że ma natychmiast być wspaniale. Łatwo może pojawić się rozczarowanie, bo pogoda nie taka, woda zimna, mucha lata nad drinkiem. Bliska jest mi idea, że odpoczynek powinien być czymś zwykłym, codziennym i niewymagającym szczególnych dekoracji. Może też być czymś absolutnie bezkosztowym.
Jak bieganie albo spacer.
– Absolutnie nie uważam, że tylko poprzez aktywność ciała można odpoczywać. Wierzę, że można też na siedząco czy leżąco. Natomiast rzeczywiście przekonuje mnie idea, że nasze ciała konsumują codziennie tak ogromną ilość bodźców, że ruch pozwala się ich pozbyć.
Dla mnie odkryciem ostatnich miesięcy jest to, że można mieć parę rodzajów aktywności, które pomagają. Od prawie 20 lat chodzę na jogę, ale poczułam, że potrzebuję czegoś, co będzie trochę bardziej aktywne. Próbowałam biegania, ale to nie to. Wybrałam pilates i spodobało mi się. Z aktywnością jest tak jak z daniami – warto próbować, co nam pasuje. Większość ludzi wie, jakie ma ulubione potrawy. No więc może z odpoczywaniem jest podobnie. Warto skomponować swoje menu odpoczywania.
Natalia de Barbaro jest socjolożką, psycholożką społeczną i pisarką. Organizuje warsztaty dla kobiet „Własny pokój”. Autorka bestsellerowej książki „Czuła przewodniczka”.