
Koty rzadko kojarzą się z wodą, a ich reputacja stworzeń unikających nawet kałuży sprawiła, że przez lata rehabilitacja wodna była dla nich w praktyce niedostępna. Tymczasem bieżnie podwodne i baseny terapeutyczne to jedna z najskuteczniejszych metod przy problemach ortopedycznych, urazach ścięgien czy w opiece nad starszymi zwierzętami.
Zespół ze San Marco Veterinary Clinic and Laboratory w Padwie postanowił sprawdzić, czy da się przełamać tę barierę. Opracował protokół, który stopniowo oswaja koty z całym środowiskiem wodnym.
Jak podkreśla kierująca pracami Stefania Uccheddu, kluczem jest brak presji i powolne, konsekwentne budowanie poczucia bezpieczeństwa. „Koty po prostu nie wiedzą, czym jest woda, trochę jak ludzie, którzy pierwszy raz widzą morze” – mówi Uccheddu w rozmowie z magazynem „New Scientist”.
Jak działa trening wodny dla kotów
Najpierw zwierzę poznaje pomieszczenie i sprzęt, bez kontaktu z wodą. Potem fizjoterapeuci przykładają do jego łap wilgotny ręcznik, by wprowadzić pierwszy, bardzo subtelny bodziec. Dopiero kolejny etap to wprowadzenie do 5 cm ciepłej wody. Później pojawia się dźwięk uruchamianej bieżni, zwiększanie poziomu zanurzenia i ruch samego pasa.
Kot przez cały czas pozostaje blisko opiekuna, a każda z reakcji wskazujących na komfort – spokojna postawa, zaciekawienie otoczeniem – jest nagradzana. Uccheddu żartuje, że zwłaszcza młode koty można łatwo „zająć”: „Kiedy coś się rusza przed nimi, one nawet nie myślą o tym, że ćwiczą”.
Co ważne, protokół nie jest sztywną procedurą, lecz ramą dostosowywaną do każdego zwierzęcia. Niektóre koty szybciej akceptują wodę, inne potrzebują dłuższego okresu oswajania z samym hałasem bieżni. Każdy ruch i reakcja są skrupulatnie zapisywane – tak, aby następna sesja zaczynała się dokładnie w punkcie, na którym poprzednia zakończyła się z sukcesem.
Efekty: mniej stresu, więcej sprawności
Do testów zakwalifikowano 12 kocich pacjentów kliniki, cierpiących na różnego rodzaju schorzenia neurologiczne lub ortopedyczne. Zwierzęta różniły się wiekiem, budową, temperamentem i wcześniejszymi doświadczeniami. W trakcie sesji badacze analizowali sygnały stresu: miauczenie, lizanie nosa, postawę lękową czy próby ukrycia się. Jeśli takich zachowań pojawiało się ponad pięć w ciągu minuty, zajęcia przerywano.
Rezultaty były zaskakująco spójne. Wszystkie koty ukończyły program trwający od kilku tygodni do roku, zależnie od stanu zdrowia, a każdy z nich wykazał wyraźną poprawę. Część pacjentów znacząco wzmocniła mięśnie i odzyskała stabilność ruchu. Inne, które wcześniej miały trudności z poruszaniem się, dziś ponownie skaczą na meble i, jak podkreśla zespół, wspinały się na drzewa.
Basen, światła i… Madonna
Po sukcesie pierwszego etapu klinika wdrożyła protokół także w terapii basenowej. Wprowadzono tam różnorodne oświetlenie i muzykę, by dodatkowo obniżyć stres. „To zależy od kotów. Niektóre lubią muzykę klasyczną. Inne wolą Madonnę” – mówi Uccheddu, dodając, że dostosowanie sensoryczne bywa równie ważne jak sama technika fizjoterapii.
Badaczka podkreśla, że to podejście może zmienić standard opieki nad kotami. Do tej pory wiele klinik rezygnowało z terapii wodnych, bo zakładano, że koty ich nie tolerują. Wyniki pokazują jednak, że to nie fizjologia, lecz brak wcześniejszego oswojenia stanowił główną barierę. „Każda klinika może zastosować ten protokół i uzyskać podobne efekty” – podkreśla.













