Władysław Kosiniak-Kamysz ogłosił, że wspólnym kandydatem na prezydenta mógłby być marszałek Sejmu Szymon Hołownia. Ale wszystko wskazuje na to, że wcale nie był to pierwszy wybór prezesa Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Pod koniec października Władysław Kosiniak-Kamysz ogłosił nagle, że chciałby złożyć swoim koalicjantom propozycję, żeby do wyborów prezydenckich pójść razem z jednym tylko kandydatem. — Potrzebujemy dziś wspólnego działania partii koalicyjnej. O to chciałbym poprosić i do tego chciałbym zaprosić naszych partnerów, żebyśmy już dziś wspólnie wyłonili kandydata na prezydenta. Polski nie stać na ryzyko — oznajmił lider ludowców w czasie Rady Naczelnej PSL.
Właściwie ta propozycja została odrzucona, choć niezwykle kulturalnie, przez Donalda Tuska. Premier stwierdził, że do wyborów każdy pójdzie sobie, ale koalicjanci nie będą się w czasie kampanii atakować. No i to prawie zamknęło sprawę. Prawie, bo Polskie Stronnictwo Ludowe nie zrezygnowało najwidoczniej z rozmów o tym, kto miałby być takim wspólnym kandydatem. 7 listopada Władysław Kosiniak-Kamysz poinformował, że chciałby, aby to był marszałek Sejmu Szymon Hołownia.
Wydawałoby się, że to naturalne. Przecież oficjalnie Szymon Hołownia jest wciąż kandydatem Trzeciej Drogi od dawna i nic się w tej sprawie nie zmieniło. Tak się jednak złożyło, że wywiad w TVN24 rzucił na deklarację Władysława Kosiniaka-Kamysza nowe światło. Oto w rozmowie z Konradem Piaseckim szef prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera powiedział, że rzeczywiście prowadził ostatnio rozmowy o starcie w wyborach prezydenckich. Na pytanie, czy prowadził te rozmowy z PSL-em, odpowiedział długo trwającą ciszą.
Jacek Siewiera kandydatem na prezydenta? Co wynika z rozgrywki PSL
Co może z tego wynikać? Przez kilka tygodni pisaliśmy o tym, że Jacek Siewiera dostaje od Polskiego Stronnictwa Ludowego propozycje, aby był kandydatem na prezydenta. Kontakty między BBN-em i szerzej – otoczeniem Andrzeja Dudy – a Polskim Stronnictwem Ludowym są zdecydowanie lepsze niż kontakty między resztą koalicji. Łącznikiem są oczywiście kwestie bezpieczeństwa, którym zajmuje się zarówno Władysław Kosiniak-Kamysz, jak i właśnie Jacek Siewiera z Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Rozmowy miały trwać od kilku tygodni. Ich przyczyną jest trudna sytuacja Polskiego Stronnictwa Ludowego. Władysław Kosiniak-Kamysz zrezygnował dawno temu ze startu w wyborach prezydenckich, a Szymon Hołownia nie gwarantuje już sukcesu. W dodatku Trzecia Droga zaczyna poważnie się chwiać, żeby nie powiedzieć – rozpadać i prawdopodobnie po wyborach prezydenckich przestanie istnieć. Polskie Stronnictwo Ludowe zostanie zatem bez własnego kandydata, bez sukcesu i bez możliwości wyjścia z tej sytuacji. Celem rozmów z Siewierą jest pokazanie, że PSL może poprzeć kandydata, który będzie kandydatem dla całej prawej strony sceny politycznej.
Tyle że ludowcy chcieli chyba pójść o krok dalej i zaproponować, aby to Jacek Siewiera był wspólnym kandydatem całej koalicji rządzącej. Dzisiejsza nerwowa reakcja Władysława Kosiniaka-Kamysza oznacza, że po prostu lider ludowców przestraszył się, że Jacek Siewiera w mediach powie, z kim rozmawiał, jakie propozycje dostał i co z tego wszystkiego wynika.
Pytanie, czy ta gra Polskiego Stronnictwa Ludowego odbije się na jego pozycji w rządzącej koalicji? Prawdopodobnie tak, dlatego że część koalicjantów może uznać, że jest to bardzo poważna nielojalność. Co prawda Jacek Siewiera jest politykiem, który nie ma dużego poparcia w Prawie i Sprawiedliwości, ale jednak jest łączony ze środowiskiem Andrzeja Dudy. Dlatego proponowanie takiej kandydatury to jest zdecydowanie krok za daleko. W tej chwili w Polskim Stronnictwie Ludowym atmosfera jest co najmniej gorąca.