Nicki Pedersen przejechał sezon 2024 bez żadnej kontuzji. To o tyle dobra informacja, patrząc na to jak mocno cierpiał w poprzednich latach. Wystarczy wspomnieć, że dwa lata temu złamał miednicę w dwóch miejscach. Wcześniej wielokrotnie doznawał skomplikowanych kontuzji. Dwa razy miał uszkodzony kręgosłup. W tym roku jeździł w Polsce po raz pierwszy od dłuższego czasu na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej.

Jasna zapowiedź Pedersena

Miewał słabsze mecze, ale średnia 2,132 pkt/bieg wygląda dobrze. Taki rezultat pozwolił mu zająć miejsce w czołowej dziesiątce najskuteczniejszych zawodników ligi. Jego dotychczasowy pracodawca (Texom Stal Rzeszów) nie zdecydował się jednak na przedłużenie z nim umowy.

Zazwyczaj trzykrotny indywidualny mistrz świata był rozchwytywany na giełdzie transferowej, a teraz nie wiadomo jeszcze, kto będzie jego nowym pracodawcą. Pedersen jednak nadal zamierza jeździć w Polsce. Nie da się nawet wykluczyć powrotu do PGE Ekstraligi.

– Moje ciało czuje się dobrze. Jestem zdrowy. Przede mną jeszcze co najmniej jeden sezon – powiedział Pedersen w rozmowie z jv.dk, ogłaszając w krótki sposób, że nie kończy kariery.

Pedersen kochany i nienawidzony

Przez wiele lat kariery duńskiego mistrza można było dostrzec, jak trudny ma charakter. Przekonali się także o tym jego koledzy z Rzeszowa podczas sezonu 2024. Ten fakt też pewnie miał wpływ na to, że na kolejny rok Stal wolała budować zespół w oparciu o innych zawodników.

Pedersena jedni kochają, a inni nienawidzą, ale nie ulega wątpliwości, że pozostaje jedynym aktywnym zawodnikiem ze starej gwardii cyklu Grand Prix. Należeli do niej m.in. Greg Hancock, Tomasz Gollob, Jason Crump, czy też Tony Rickardsson. Czasy świetności Pedersena oczywiście minęły, lecz jego miłość do żużla nie gaśnie.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version