Awantura w Białym Domu udowadnia, że Donald Trump jest jednocześnie nieprzewidywalny i bardzo konsekwentny. Jak to możliwe?
Trump spełnia obietnicę wyborczą – pomyślałem podczas słuchania piątkowej awantury z Wołodymyrem Zełenskim w Białym Domu. Elektorat, który postawił na człowieka obiecującego, że „uczyni Amerykę znów wielką”, musiał być zachwycony. Skończyły się czasy, gdy przywódca tego czy innego kraju z końca świata przyjeżdża do Waszyngtonu, ani myśli bić pokłonów przed przywódcą imperium i dostaje pieniądze ciężko wypracowane przez Amerykanów. No i poza wszystkim: ale mu powiedział!
Awantura w Białym Domu. Jaki plan ma Trump?
Z różnych źródeł usłyszałem w ostatnim tygodniu, że musimy przestać traktować Donalda Trumpa jak nieobliczalnego szaleńca. — Kiedy Trump mówi, że chce odzyskać Kanał Panamski, mówi poważnie. Podobnie jest z Grenlandią, od której chce zasobów naturalnych, i z Kanadą – mówi Iwan Krastew w rozmowie Katarzynie Wężyk z „Newsweeka”. Znany analityk rysuje obraz przywódcy, który potrafi być konsekwentny i wie, do czego dąży. Jednocześnie w Europie od kilku tygodni słychać o „nieprzewidywalności” administracji amerykańskiej. Politycy przyzwyczajeni do innych standardów w Białym Domu uznają ją za element nowej rzeczywistości.
Wbrew pozorom te dwie perspektywy się nie wykluczają.
Fiona Hilll, specjalistka od spraw rosyjskich pracująca dla kilku amerykańskich prezydentów (odeszła z Białego Domu podczas pierwszej prezydentury Trumpa), pisała niegdyś w „Foreign Affairs”, że Trump rzadko przygotowywał się do spotkań albo w ogóle tego nie robił, najczęściej nie czytał dokumentów sporządzonych przez fachowców. Współpracownicy często dziwili się, co podczas oficjalnych rozmów mówił prezydent, bo nie taki był plan. A Trump plótł, co przed chwilą wpadło mu w ucho. W tym sensie mamy do czynienia z politykiem nieprzewidywalnym.
Ale jednocześnie w „trumpowskiej” – wybaczcie pojęcie z poprzednich czasów — doktrynie można wskazać wątek stały. Władymir Putin w opowieści 47. prezydenta USA jest spoko kolesiem, z którym można się dogadać, kimś, kto mówi o nim (Trumpie) dobrze. Fiona Hill idzie nawet dalej, bo twierdzi, że Putin jest idolem prezydenta USA. – I przy swoim ego jest przez to podatny na manipulacje – mówiła ekspertka w książce „War” Boba Woodwarda. Piątkowa awantura i wyproszenie Zełenskiego z Gabinetu Owalnego naprawdę nie jest przypadkiem, tylko kolejnym dowodem na to, że w Białym Domu mieszka polityk, jeśli nie prorosyjski, to z pewnością proputinowski. Przecież Trump przekazywał testy na COVID-19, gdy nie były one jeszcze powszechnie dostępne, do prywatnego użytku Putina, ignorował wpływ Rosjan na wynik wyborów w 2016 r., a ostatnio głosował w ONZ razem z Rosją, Białorusią i Koreą Północną przeciw rezolucji w trzecią rocznicę napaści Rosji na Ukrainę.
Awantura w Białym Domu. Czy Trump może zakończyć wojnę?
Biorąc pod uwagę dynamikę zdarzeń, całkowicie realne jest to, że Trump przedstawi plan zakończenia wojny w Ukrainie. Ale będzie to plan bliższy warunkom Moskwy niż Kijowa. I nie ma żadnego powodu, by sądzić, że mogłoby być inaczej. Po piątkowej awanturze Trump jest fetowany przez rosyjskich polityków i propagandzistów Kremla, a eksperci uważają, że sceny z piątkowego spotkania mogą zachęcić Putina do eskalacji na froncie.
„Wersal się skończył” – mówił niegdyś w Sejmie przywódca polskich populistów. Trump w piątek nie tylko zamienił tę myśl w czyn, ale jeszcze po wszystkim ucieszył się, że „to będzie dobrze wyglądało w telewizji”. Europa nie ma już czasu. Trump nie zniknie, nie da się go przeczekać, nie można liczyć, że „jakoś to będzie”. Geopolitycznym zadaniem numer jeden jest dziś znalezienie sposobu na to, jak zarządzać obecnym lokatorem Białego Domu.