J. Edgar Hoover stworzył jedną z najskuteczniejszych formacji policyjnych w dziejach. Był jej szefem niemal pół wieku – do śmierci – bo kolejni prezydenci USA bali się go odwołać Ile zła w tym czasie wyrządził, trudno precyzyjnie zmierzyć. Na pewno dużo.

Federalne Biuro Śledcze jest dzieckiem Hoovera. To dzięki niemu powstała pierwsza centralna kartoteka daktyloskopijna gromadząca odciski palców przestępców z całego kraju i nowoczesne laboratoria analizy dowodów. Jednocześnie zniszczył życie nieprzeliczonym rzeszom ludzi podejrzanych o sympatyzowanie z ZSRR, homoseksualizm, mających nieodpowiedni kolor skóry. Aby osiągnąć wydumane cele, nie stronił od łamania prawa. A właściwie stał ponad nim.

Był synem gospodyni domowej i szefa drukarni rządowego biura geodezji. Przyszedł na świat, wychował się i ponad pół życia spędził w położonym kilkaset metrów od Kapitolu domu przy Seward Square. Należał do szkolnego chóru i klubu dyskusyjnego, choć się jąkał. Aby przełamać wadę, zaczął mówić bardzo szybko, co później sprawiało duże kłopoty jego sekretarkom i stenografkom. Po maturze przyjął posadę gońca w Bibliotece Kongresu i podjął studia prawnicze na Uniwersytecie Jerzego Waszyngtona.

Jako członek korporacji studenckiej Kappa Alpha, pielęgnującej tradycje „rycerzy Południa” (czytaj: Ku Klux Klanu), przyjaźnił się z Thomasem Dixonem Jr. – późniejszym autorem biblii amerykańskiego rasizmu „The Clansman”. A także Johnem Temple’em Gravesem, który tak pisał o linczowaniu czarnych obywateli USA: „Tłum ze sznurem jest obecnie najskuteczniejszym środkiem prewencji i kontroli gwałtów”.

Hoover podziwiał też dokonania Anthony’ego Comstocka – inspektora federalnej policji pocztowej i założyciela Nowojorskiego Stowarzyszenia Zwalczania Występków wsławionego głównie konfiskowaniem „nieprzyzwoitych” książek (m.in. „Homo sapiens” Stanisława Przybyszewskiego) oraz donoszeniem policji na wrogów chrześcijańskiej moralności. Właśnie Comstock doprowadził do zakazu publikowania i sprzedaży „Ulissesa” Jamesa Joyce’a obowiązującego ponad dekadę.

Po uzyskaniu tytułu bakałarza Hoover zatrudnił się w Departamencie Sprawiedliwości jako urzędnik wydziału potrzeb wojennych, gdzie szybko awansował na kierownika biura ds. wrogich agentów. Na mocy dekretu prezydenta Woodrowa Wilsona zatrzymywało ono i więziło bez procesu osoby podejrzane o sprzyjanie Niemcom. Hoover sporządził wówczas swoją pierwszą czarną listę obejmującą 1 tys. 400 podejrzanych. Za kraty trafiło 98. Latem 1919 r. obiecujący biuralista został szefem wywiadu wewnętrznego w powołanym przez prokuratora generalnego USA 11 lat wcześniej Biurze Śledczym (Bureau of Investigation, BOI).

Po Ameryce zaczęło wówczas krążyć widmo komunizmu. Władze obawiały się bolszewickiej plagi, której nosicielami mieli być przede wszystkim członkowie najbardziej upośledzonych warstw społecznych. „Murzyn wracający z wojny w Europie to wymarzony agent bolszewików” – orzekł Wilson. Nowy szef Departamentu Sprawiedliwości A. Mitchell Palmer za równie podejrzanych uznał imigrantów włoskich i żydowskich. Kazał Hooverowi tropić w tych środowiskach socjalistów, komunistów, anarchistów. Aresztowano ponad 6 tys. osób z 36 miast, udało się deportować tylko 556, bo notable w innych ministerstwach uważali, że Palmer jest świrem i odmawiali wydawania nakazów wydalenia na podstawie niesprecyzowanych podejrzeń.

Szef wywiadu wewnętrznego zbierał haki na słynnych działaczy jak współtwórca rastafarianizmu Marcus Garvey, feministka Rose Pastor Stokes, wolnomyślicielka Emma Goldman, która akurat bolszewików nienawidziła i potępiała, czy późniejszy doradca Franklina D. Roosevelta, współzałożyciel Amerykańskiej Unii Swobód Cywilnych (ACLU) i członek Sądu Najwyższego Felix Frankfurter. Hoover uważał go za „najbardziej niebezpiecznego człowieka w Ameryce”. Z wzajemnością.

Początki FBI czy raczej uwerturę do jego tworzenia pokazuje Martin Scorsese w najnowszym filmie „Czas krwawego księżyca”. U progu XX w. w rezerwacie Osedżów w Oklahomie odkryto złoża ropy naftowej. Lwia część zysków przypadła mieszkańcom. Zapach pieniędzy przyciągnął cwaniaków, oszustów, kombinatorów. Kolekcję typów spod ciemnej gwiazdy uzupełniali skorumpowani politycy, chciwi adwokaci, przekupni agenci ubezpieczeniowi oraz mordercy.

Przez kilka lat z ich rąk zginęło ponad sześćdziesięcioro przedstawicieli najbogatszego wtedy narodu świata. Zabójcy przejmowali udziały ofiar w naftowym biznesie, używając formalnych kruczków. Ale najczęściej biały po prostu żenił się z Indianką, którą później uśmiercał, by odziedziczyć zyski. Lokalni stróże prawa brali łapówki i przymykali oko.

Serią niewyjaśnionych morderstw zainteresował się mianowany 10 maja 1924 r. dyrektorem BOI Hoover. Dostrzegł szansę zdobycia funduszy na rozwój swojej niezbyt ważnej komórki Departamentu Sprawiedliwości. Wysłał do Oklahomy agentów pod wodzą Toma White’a. Federalni ustalili, że zabójstw było więcej, niż oficjalnie podawano. W ciele Anny Brown – uznanej pierwotnie za ofiarę nieszczęśliwego wypadku – znaleźli kulę rewolwerową. U innej z ofiar złamana kość gnykowa dowodziła, że ktoś ją udusił.

Najokrutniejszych morderstw dokonali ranczer William Hale i jego siostrzeńcy Ernest oraz Bryan. Uwiedli dwie Indianki – Mollie Kyle i rzeczoną Annę, co oznaczało wyrok śmierci nie tylko dla dziewczyn, ale również siedmiorga ich krewnych, z którymi zbrodniarze nie zamierzali dzielić się spadkiem. Mollie nabrała podejrzeń, że mąż próbuje ją otruć, zwierzyła się księdzu, a ten poradził, by uciekła.

Eliminował podwładnych nadmiernie utalentowanych, bo mogli mu zagrozić

Mimo przytłaczających dowodów winy, biali przysięgli nie chcieli skazać oskarżonych. Procesy ciągnęły się trzy lata. Ostatecznie uczestnicy zmowy dostali wyroki dożywocia, jednak wszyscy wyszli na wolność, wskutek amnestii. Szeryf James Pyle, który pomagał „przybłędom z Waszyngtonu”, musiał ewakuować się do Arizony. Hoover zaś zyskał mocne argumenty na rzecz bezskutecznie lansowanej wcześniej tezy, że naród potrzebuje „sprawnej, profesjonalnej, wykorzystującej naukowe metody” policji federalnej. Bureau of Investigation przemianowano na US Bureau of Investigation, a wkrótce – Federal Bureau of Investigation.

Zaczynając rządy, dyrektor wyrzucił wszystkie agentki. Często dokonywał przeglądu noszących złote odznaki panów, selekcjonował tych, którzy „wyglądali jak durny kierowca ciężarówki” i zwalniał. Eliminował także podwładnych nadmiernie utalentowanych, bo mogli mu zagrozić. Na przykład Melvina Purvisa, który ujął legendarnych gangsterów Johna Dillingera i noszącego przydomek „Pretty Boy” Charlesa Floyda. Podstawowym warunkiem utrzymania stanowiska była bezwzględna lojalność wobec szefa.

Hoover aż do roku 1957 przeczył istnieniu w USA zorganizowanej przestępczości, umożliwiając tym samym nieskrępowany niemal rozwój włoskiej mafii. Oglądając „Ojca chrzestnego”, trudno uniknąć refleksji: a gdzie byli dzielni agenci w czarnych garniturach? Otóż biegali na tory wyścigów konnych, by obstawiać typy dyrektora, który nie krył zamiłowania do tej odmiany hazardu. Niektórzy historycy twierdzą, że nie ruszał gangsterów, bo dawali mu wskazówki, jak stawiać. Zdaniem innych mafiozi Meyer Lansky i Frank Costello dysponowali kompromitującymi zdjęciami Hoovera z jego zastępcą oraz życiowym partnerem Clydem Tolsonem.

Orientacji seksualnej dyrektora nikt jeszcze wiarygodnie ani jednoznacznie nie zweryfikował. Badacze twierdzą, że mógł być gejem, biseksualistą, w ogóle nie odczuwać popędu płciowego lub wypierać potrzeby seksualne ze strachu przed ich zaspokojeniem.

A jak było ze zwalczeniem mafii? Najprawdopodobniej Hoover faktycznie uważał, że – jak to kiedyś ujął – „FBI ma ważniejsze zadania niż uganiać się za bukmacherami i właścicielami nielegalnych szulerni”. Tyle że wskutek bezczynności władz Cosa Nostra przejęła kontrolę nad handlem narkotykami, prostytucją, wymuszaniem okupów.

Największym zmartwieniem Hoovera były od początku kariery i zawsze pozostały knowania komunistów oraz innych radykałów zagrażających ustrojowi tudzież moralnemu zdrowiu Ameryki. Jego szczytowe osiągnięcie w tej dziedzinie stanowił prowadzony przez 20 lat (1955-1975) program obserwacji, infiltrowania oraz sabotowania nieprawomyślnych organizacji i osób zwany COINTELPRO.

Policja federalna przeprowadziła 740 tys. śledztw dotyczących działalności wywrotowej. Obejmowały członków Komunistycznej Partii USA (CPUSA), działaczy antywojennych, feministki, ruch na rzecz praw cywilnych mniejszości, socjalistów, Nową Lewicę, ale też ultraprawicowe Ku Klux Klan i Amerykańską Partią Nazistowską. Agenci stosowali nielegalne podsłuchy, zastraszanie, szantaż, bezprawne aresztowania. Fałszowali dowody i kompromitujące podejrzanych dokumenty.

Pisali donosy skutkujące audytami urzędu podatkowego. Powiadamiali lokalną policję o rzekomych przestępstwach, prowokując nieuzasadnione naloty, pobicia, zatrzymania. Manipulowali opinią publiczną za pośrednictwem przekupnych bądź niestarannych dziennikarzy. Dopuszczali się nawet zabójstw upozorowanych na samoobronę, na przykład lidera oddziału chicagowskiego Czarnych Panter Freda Hamptona zastrzelili podczas snu.

Najbardziej znanym działaczem inwigilowanym przez ludzi Hoovera był Martin Luther King. Bracia Kennedy próbowali przekonać pastora, by zerwał stosunki z komunizującym nowojorskim prawnikiem Stanleyem Levisonem. Kiedy odmówił, prokurator generalny Robert Kennedy niechętnie dał zgodę na tymczasowe założenie podsłuchu.

Dyrektor zinterpretował podkładkę najszerzej jak mógł. FBI podsłuchiwało i śledziło Kinga od listopada 1963 r. do śmierci 4 kwietnia 1968 r. Wykorzystywało również źródła osobowe. Komunistyczna Partia USA miała wówczas 4 tys. 453 członków, z czego donosiło 336. Wśród Czarnych Panter odsetek tajnych współpracowników wynosił 22 proc.

Nie chodziło o znalezienie moskiewskiego tropu. Hoover wiedział, że komuniści zerwali współpracę z Levisonem w 1957 r. Chciał zdobyć informacje kompromitujące – jak powiadał – „najgroźniejszego murzyna w kraju”. Pastor miał słabość do kobiet, a w niezwykle pruderyjnej Ameryce zdrada małżeńska stanowiła nie tylko grzech, lecz również przestępstwo karane więzieniem.

Już po kilku tygodniach podsłuch przyniósł rezultaty. Pastor spotkał się z kochanką Lizzie Bell. Sześć dni później miał randkę z żoną dentysty Dolores Evans, a wieczorem zaprosił do domu parafiankę Barbarę Meredith. Rozmowy telefoniczne wskazywały wprawdzie, że duchowny grzeszy, ale były za mało obsceniczne na potrzeby szantażu. W styczniu 1964 r. wicedyrektor Biura ds. kontrwywiadu William Sullivan kazał zainstalować mikrofony w apartamencie hotelowym Kinga.

Jeden pokój waszyngtońskiego hotelu Willard zajmował główny podejrzany, drugi – pastor z Baltimore Logan Kearse, który przywiózł kilka parafianek. Według notatki służbowej Sullivana: „Cała grupa spotkała się u Kearse’a, mężczyźni wymieniali opinie, która kobieta najlepiej nadaje się do naturalnych oraz wynaturzonych aktów płciowych. Kiedy jedna z obecnych zaprotestowała, Kearse zgwałcił ją, a King patrzył, komentował i udzielał żartobliwych rad”.

Teczkę bojownika o prawa cywilne zbadał i pięć lat temu ujawnił zawartość historyk David Garrow. W 1987 r. dostał Pulitzera za biografię Kinga „Niosąc krzyż”. Zajmował się również dziejami walki o legalizację aborcji („Wolność a seksualność”) i początkami kariery Baracka Obamy („Jak wschodziła gwiazda”). Ma opinię wybitnego specjalisty od ruchu na rzecz równouprawnienia czarnej mniejszości. Garrow podkreśla, że trudno wyobrazić sobie, by Sullivan kłamał przełożonym, powołując się na konkretne, zarejestrowane w ewidencji FBI dokumenty. Co więcej, nie mógł przypuszczać, że jego raport ujrzy światło dzienne.

Nikt się nie spodziewał, że kilkanaście lat później Kongres przeprowadzi śledztwa w sprawie nadużyć służb specjalnych. Komisja kierowana przez senatora Franka Churcha rozpoczęła je w roku 1975 pod wpływem prasowych doniesień o zabójstwach politycznych CIA, akcji podsłuchowej Narodowej Agencji Bezpieczeństwa (NSA) oraz łamaniu prawa przez FBI.

Samo nękanie „wywrotowców” to tylko drobiazg. Policja federalna finansowała co najmniej dwa paramilitarne ugrupowania antykomunistyczne: Minutemen i Secret Army Organization. A ofiarą ich ataków – poza członkami kanapowej CPUSA – padali liczni działacze antywojenni, obrońcy praw człowieka, feministki, ekolodzy.

Jesienią 1964 r. FBI wysłało fragmenty nagrań do Kinga. Pastor dostał również list z groźbą, że taśmy zostaną upublicznione, jeśli nie popełni samobójstwa. Komisja Churcha znalazła oryginał pisma w papierach Sullivana. Choć nie orzekła definitywnie, kto był autorem, po stylu można sądzić, że właśnie on.

„King, nie jesteś żadnym liderem, tylko rozpustnym, anormalnym imbecylem – pisał anonim. – Koniec z tobą. Nie pomogą honorowe tytuły doktorskie ani Nagroda Nobla (co za ponura farsa). Przyłóż swoje seksualnie zdegenerowane ucho do głośnika, a zorientujesz się, że cały brud, świństwo i debilny bełkot zostały utrwalone na zawsze. A z faktami nie ma dyskusji. Posłuchaj sam siebie, ty wykolejona, plugawa, sprośna gadzino. Wiesz, co musisz zrobić. Masz dokładnie 34 dni. Inaczej cały naród pozna twoją nikczemną, odrażającą, sprośną perfidię”.

FBI nie mogło wykorzystać nagrań inaczej niż do szantażu. Sytuacja polityczna gwałtownie się zmieniała. Nawet gdyby taśmy zostały ujawnione, opinia publiczna szybko by zrozumiała, kto stoi za ich nagraniem. A skompromitowanie przez służby odrzucającego przemoc lidera przyniosłoby opłakane skutki. Jego zwolennicy, zamiast grzecznie maszerować i śpiewać psalmy, chwyciliby za kamienie czy butelki z benzyną. Ulicami popłynęłaby krew.

Równie zajadle, jak „wywrotowców” dyrektor Hoover tępił gejów. Historycy nadali tym prześladowaniom nazwę Liliowa Panika (Lavender Scare), nawiązującą do antykomunistycznej Czerwonej Paniki. W samym tylko roku 1953 Departament Stanu zwolnił 425 pracowników podejrzanych o homoseksualizm. Pentagon zdymisjonował 4 tys. 380 oficerów i podoficerów. Współpracujący z Hooverem niesławnej pamięci senator Joseph R. McCarthy uważał, że są nie mniej groźni niż domniemani agenci ZSRR w mediach i Hollywood. „Jeśli sprzeciwiacie się czystkom, to sami jesteście albo komuchami, albo chujolizami (cocksuckers)” – powiedział dziennikarzom.

FBI prowadziło stałą obserwację znanych homoseksualistów, a nazwiska mniej znanych wciągało do specjalnej kartoteki. Poczta miała obowiązek denuncjować policji federalnej odbiorców przesyłek z obscenicznymi materiałami. Na podstawie inwigilacji władze odrzuciły kandydatury ponad 1 tys. 700 osób, które chciały pracować w administracji państwowej. Trudno uwierzyć, że dopiero w 2003 r. Sąd Najwyższy zniósł zakaz „sodomii”, czyli stosunków analnych i oralnych. Kodeks Idaho przewidywał za nie dożywocie, Michigan – minimum 15 lat więzienia lub ciężkich robót. Po zdelegalizowaniu homoseksualizmu przez Stalina rosyjskim gejom groziło 5 lat gułagu. Nikita Chruszczow przestał egzekwować te przepisy, tymczasem jeszcze w roku 1962 homoseksualne akty płciowe stanowiły zbrodnię na całym obszarze USA.

Hoover rzadko opuszczał Waszyngton. Mieszkał z mamą, póki nie zmarła, gdy miał 43 lata. Kochał psy. Zgromadził największą na świecie kolekcję pornografii. Głównie z udziałem celebrytów. Pełnił funkcję do śmierci w roku 1972. Niemal pół wieku.

Co znamienne, dopiero wówczas powołano Komisję Churcha. Wcześniej dyrektora nie ośmielił się zwolnić żaden prezydent USA. Miał materiały na wszystkich. Cały majątek włącznie z domem zapisał Tolsonowi. Ten zmarł trzy lata później. Został pochowany obok Hoovera na Cmentarzu Kongresowym. FBI zaczęło przyjmować do pracy operacyjnej kobiety.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version