Dom uzależniony jest domem zamkniętym, o którym nie opowiada się nikomu. Jakie role podejmują nastolatki w takiej rodzinie i jak można im pomóc?
System rodzinny zawsze dąży do przetrwania, a to przetrwanie zależy od tego, czy spełnia on swoją funkcję. Podstawową funkcją rodziny pozostaje zawsze odgrywanie swojej roli opiekuńczo-wychowawczej wobec dzieci i ta właśnie funkcja jest najbardziej zagrożona w przypadku rodzin dysfunkcyjnych. Tam wszyscy ich członkowie – zarówno dorośli, jak i dzieci – przestają realizować swoje osobiste potrzeby, a zaczynają działać na rzecz utrzymania się systemu. Tak właśnie dzieje się w rodzinach, w których jedno z rodziców (a czasem oboje) choruje na uzależnienie. Dlatego mówi się, że uzależnienie to choroba całej rodziny. Angażuje ona wszystkich jednakowo, jednocześnie niszcząc. Uzależnienie rodzica nigdy nie pozostaje bez wpływu na zdrowie psychiczne dzieci.
Foto: Newsweek
Co dzieje się w dysfunkcyjnym domu
Uzależniony rodzic najczęściej nie może odgrywać swojej rodzinnej roli. Jego postępująca choroba coraz bardziej zagraża poczuciu bezpieczeństwa reszty rodziny. Z tego powodu prędzej czy później rodzina zaczyna mieć kłopoty finansowe, komunikacyjne, emocjonalne, boryka się ze wstydem lub permanentnym lękiem o przyszłość. To wszystko sprawia, że rodzinne zadania przestają być należycie wypełniane, a członkowie rodziny są w coraz gorszej kondycji psychicznej.
Wydaje się, że rodzina z silnie uzależnionym rodzicem nie przetrwa. A jednak jest inaczej. Jej członkowie zaczynają coraz silniej do siebie przywierać, robiąc wszystko, aby uratować ten tonący statek. To sprawia, że każdy z bliskich osoby uzależnionej zaczyna pełnić określoną funkcję w tym systemie, której zadaniem jest kompensowanie trudności wynikających z choroby.
Upraszczając: utrzymanie rodziny w całości staje się ważniejsze niż to, jak czują się jej członkowie. W rodzinie pojawia się współuzależniony drugi rodzic, który koncentruje się na swoim uzależnionym partnerze i zaniedbuje dzieci, a dzieci przydzielane są do różnych ról „wspomagających” rodziców. Podejmując te role, doświadczają bardzo silnego zaburzenia związanego ze swoim rozwojem, które w dorosłym życiu przyjmuje kształt syndromu DDA. Czasem role te, czyli konkretne postawy, sprawiają, że my, dorośli obserwatorzy, ulegamy złudzeniu, iż dzieci radzą sobie w tej sytuacji doskonale. Nastolatki z domów alkoholowych potrafią być nad wyraz dojrzałe, opiekuńcze, empatyczne i sprawcze. Nie jest to jednak objaw ich zdrowia. Wręcz przeciwnie – świadczy to o niezdrowej adaptacji do niezdrowej sytuacji. Nigdy bowiem zadaniem nastolatka nie jest opieka nad własnym rodzicem, wyręczanie go z jego obowiązków i ignorowanie własnych młodzieńczych potrzeb.
Rodzinne role
Ponieważ rodzicie w uzależnionym domu są zbyt zaabsorbowani chorobą, by zauważać potrzeby własnych dzieci, te muszą radzić sobie same i z opieką, i ze wstydem, i z rozładowywaniem napięcia czy z łagodzeniem konfliktów między rodzicami. W ten sposób dzieci podejmują konkretne role rodzinne, które się uzupełniają, pozornie tworząc bardziej stabilny i bezpieczny dom. Pozornie, bo dzieje się to kosztem ich rozwoju psychospołecznego. Większość z nich w dorosłym życiu ma przez to na cechy syndromu DDA. Właśnie przez tę pozorność osoby chcące pomóc muszą być uważne na to, że nastolatki z uzależnionych domów potrafią skutecznie odwracać uwagę od rodzinnych dysfunkcji. Nie proszą o pomoc i nie zdradzają, w jakiej są kondycji. Dom uzależniony jest bowiem domem zamkniętym, o którym nie opowiada się nikomu. Dlatego w tym wypadku, być może częściej niż w innych, pomoc musi przyjść do dziecka, a nie odwrotnie.
Pośród ról, jakie podejmują nastolatki i dzieci w uzależnionym domu, najczęściej pojawiają się cztery opisane w literaturze na temat syndromu DDA.
Bohater rodzinny: to rola podejmowana najczęściej przez najstarsze dziecko. Bohater rodzinny często czuje się odpowiedzialny za młodsze rodzeństwo, a nierzadko za rodziców. Koncentruje się na osiągnięciach i przynoszeniu rodzinie dumy. Często jest to pracowite i skoncentrowane na obowiązkach dziecko, które nie ma czasu być z rówieśnikami, bawić się i rozwijać prawidłowo w sferze emocjonalnej.
Maskotka: to z kolei rola zwykle podejmowana przez najmłodsze dziecko. Dziecko-maskotka rodzinna dzięki wcielaniu się w role osoby poprawiającej nastrój wszystkim w rodzinie reguluje napięcie. Często jest to dziecko, które ma bliską relację z uzależnionym rodzicem lub współuzależnioną matką, dostarczając jej radości i łagodząc samotność. Nie ma szansy na naukę ustanawiania granic, kontakt z własnymi nieprzyjemnymi uczuciami. W dorosłym życiu często podejmuje rolę uwodzącą, powierzchowną, niekiedy traktuje instrumentalnie własną seksualność.
Wspomagacz: rola podejmowana przez dziecko, które czuje się odpowiedzialne za uzależnionego rodzica. Zajmuje się jego problemami, dostarcza alkohol, załatwia za niego sprawy i niejednokrotnie usprawiedliwia przed resztą rodziny. Osoby wywodzące się z tej roli w dorosłym życiu częściej wchodzą w toksyczne związki. Mają tendencje do utrzymywania siebie w pozycji wspomagacza, osoby ratującej innych przy jednoczesnym ignorowaniu własnych potrzeb.
Kozioł ofiarny: to dziecko, które pozornie sprawia najwięcej kłopotów w życiu rodzinnym. Częściej sięga w okresie dojrzewania po substancje psychoaktywne, wagaruje i sprawia kłopoty wychowawcze. Z perspektywy systemowej służy to jednak rozładowaniu napięcia w rodzinie i przejmowaniu go na siebie. W dorosłym życiu kozioł ofiarny może łamać prawo, mieć problemy z dostosowywaniem się do zasad współżycia społecznego lub sam borykać się z uzależnieniem.
Dzieci w rodzinie z uzależnionym dorosłym mogą nieświadomie wymieniać się tymi rolami. Jednak najczęściej obserwujemy stały repertuar radzenia sobie z trudną sytuacją uzależnienia jednego z rodziców. Tym repertuarem jest właśnie rola. Dzięki niej dzieci czują się paradoksalnie bezpieczniejsze, bo wiedzą, co mają robić i jak się zachowywać, aby przetrwać. Co wcale nie oznacza, że dzięki temu zdrowo się rozwijają. Bo to właśnie podejmowane przez nie role stanowią bazę ich problemów w dorosłym życiu. Nigdy z nich nie wyrastają i w dorosłości stają się one kłopotliwe.
Co zatem my możemy zrobić – nauczyciele, opiekunowie, pedagodzy i inne osoby będące blisko nastolatków, u których rozwija się syndrom DDA? Zachować świadomość tego procesu i traktować je adekwatnie do ich wieku. Pamiętać, że nadmierna dojrzałość, odpowiedzialność, samodzielność czy opiekuńczość to sygnał alarmowy. Młodzież w strukturach społecznych, które mogą mieć charakter wspierający, powinna otrzymać możliwość testowania nowych zachowań, takich, które w domu rodzinnym są niemożliwe. Bohaterowie powinni móc czasem zachowywać się spontanicznie, maskotki uczyć się własnych granic, wspomagacze rozpoznawać swoje potrzeby, a kozły ofiarne uczyć się samokontroli. Te korygujące doświadczenia są bazą, dzięki której młodzi ludzie mogą poszerzyć swój repertuar zachowań i postaw poza ten wynikający z roli ukorzenionej w nałogowym systemie.
Nieludzkie zasady w uzależnionym domu
W każdym dysfunkcyjnym domu panują reguły, których przestrzeganie staje się nieświadomym i najważniejszym zobowiązaniem dzieci i dorosłych. Opisała je Sharon Wegscheider-Cruse, nazywając jednocześnie nieludzkimi, bowiem ich przestrzeganie wyklucza jakikolwiek rozwój i autonomię dziecka. Reguły te podporządkowane są ukrywaniu i usprawiedliwianiu nałogu. Dlatego też nastolatkiz dysfunkcyjnych domów rzadko proszą o pomoc, ujawniają fakty na temat swoich problemów lub są świadome tego, że w ich domu dzieje się wiele złego. Bardzo potrzebują psychoedukacji na temat norm, zdrowia psychicznego, asertywności, ale też prawa do autonomii i odrębności. Bo uzależniony system rodzinny to taki, który tego nie akceptuje, zobowiązując dzieci do pełnej niezdrowej lojalności. A ta zawsze będzie ograniczać i rozwój, i autonomię młodego człowieka.
Nieludzkie reguły rodzinne:
- Uzależnienie jest najważniejszą sprawą w życiu rodziny.
- Uzależnienie nie jest przyczyną problemów rodziny.
- Ktoś lub coś spowodowało, że chory się uzależnił. On sam nie ponosi za to odpowiedzialności.
- Za wszelką cenę należy utrzymać status quo.
- Każdy w rodzinie musi być „wspólnikiem”.
- Nie wolno rozmawiać o tym, co się dzieje w rodzinie, ani między sobą, ani z ludźmi z zewnątrz.
- Nie wolno mówić, co się naprawdę czuje.
Przekroczenie którejkolwiek reguły stanowi naruszenie ważnego tabu w rodzinie. Grozi wykluczeniem, przemocą, wzbudzaniem poczucia winy lub obarczeniem odpowiedzialnością za problemy rodzinne. Dlatego wspierając dzieci i nastolatków z rodzin dysfunkcyjnych, nigdy nie powinniśmy ujawniać powierzonych nam w sekrecie uczuć, wątpliwości i opinii osobom z zewnątrz, w tym rodzicom, którzy są nieprzygotowani do udzielenia swojemu dziecku wsparcia. Naruszenie zaufania dziecka z rodziny dysfunkcyjnej najpewniej na wiele lat wykluczy jego gotowość do sięgania po pomoc.
Co więcej, jako osoby wspierające, musimy znać granice naszych możliwości. Nie możemy obiecywać pomocy, której udzielić nie damy rady, ani wsparcia, które nie istnieje. Możliwość wspierania nastolatków z nałogowych rodzin najczęściej ogranicza się do budowania z nimi bezpiecznej przestrzeni w relacji z nami, z której mogą one korzystać bez lęku. Naszym zadaniem jest nauczyć je radzić sobie z chaosem emocjonalnym, jakiego doświadczają, a gdy ten przeradza się w przemoc, interweniować, również prawnie. Zaniechanie zawsze będzie rażącym błędem etycznym.
Zobacz również: Dziecięce lęki wojenne. Książki, które pomogą w trudnych czasach
Joanna Flis — psycholożka, psychoterapeutka, naukowczyni, pedagożka. Autorka podcastu Madame Monday i książki „Współuzależnieni. Od wielu lat prowadzi praktykę terapeutyczną i warsztaty rozwojowe w sieci i poza nią.