Prawo i Sprawiedliwość triumfuje po decyzji PKW, ale od kilku dni w partii nie wszyscy mają założone różowe okulary. Kampania toczy się na razie swoim rytmem, choć na koniec roku sztab liczył na znacznie więcej.
Karol Nawrocki zaczął kampanię z wielką energią. Wszedł do gry i od razu zaczął niemal codziennie narzucać ton. Tyle tylko, że sztab popełnił kilka błędów charakterystycznych raczej dla żółtodziobów.
Po pierwsze, kampania wystartowała z takim przytupem, jakby za chwilę miała się skończyć, a tak naprawdę wyścig zacznie się dopiero za dwa tygodnie. To miało przynieść pewne korzyści. Przede wszystkim chodziło o nagły wzrost w sondażach.
— Sztab jeszcze przed nowym rokiem chciał pokazać, że nasz kandydat ma Trzaskowskiego na wyciągnięcie ręki. Wystarczyło, że mamy nazwisko, mamy człowieka i możemy poważnie zagrozić konkurencji. Na razie to się nie wydarzyło — mówi „Newsweekowi” polityk PiS, który chce pozostać anonimowy.
PiS sięga po „metodę na Bronka”
Nie wydarzyło się, bo nie mogło, ale w PiS zapanował niepokój. Nawrocki zaczął z bardzo dobrej pozycji. Ponad 20 punktów na starcie to naprawdę dobry wynik dla nieznanego pretendenta. Andrzej Duda dekadę temu miał niższe notowania. PiS jeszcze przed rozpoczęciem właściwej kampanii chciało załatwić pierwszą fazę kampanii, czyli „zrobić kandydatowi twarz”.
Foto: Tytus Żmijewski / PAP
— To nie jest skomplikowana strategia. Wszyscy wiemy, że nie jest powszechnie znany. Nawet sporo naszych wyborców nie ma pojęcia, kto to jest, trzeba go przedstawić. Miało pójść szybko, dynamicznie, pierwsza faza to pokazanie twardego gościa — biega, ćwiczy, podnosi. Potem przyjdzie czas na pokazanie programu i sprawy merytoryczne. Teraz pokazujemy, że w porównaniu z nim Trzaskowski to safanduła — słychać w obozie PiS.
To sprawdzona „metoda na Bronka”. Ale tym razem sztab chciał zobaczyć efekty błyskawicznie. Po kilku wahnięciach sondażowych poparcie dla kandydata PiS w pierwszej turze oscyluje poniżej 30 proc. (zaczynał od 26). Rafał Trzaskowski ma prawie 40 punktów w badaniach. Druga tura wygląda jeszcze gorzej dla kandydata PiS — prawie 36 proc., wobec ponad 56 kandydata KO.
— Tu nie chodzi o to, żeby Nawrocki miał już teraz większe poparcie niż Trzaskowski, bo to jest zwyczajnie niemożliwe, ale o to, żeby zbudować w wyborcach poczucie, że wygrana jest w naszym zasięgu, że weszliśmy do gry z mocnymi kartami. Pojawia się pewien niepokój, że nie uda się takiej fali zbudować, ale to jest dopiero początek zabawy. Może Nawrocki też się rozrusza — mówi nam polityk, który wie, co dzieje się na posiedzeniach sztabu.
Drzemka niezależnego kandydata
Część polityków zaangażowanych w kampanię widzi tutaj pewien problem. Liczyli, że jak Nawrocki wejdzie w kampanię uszytą pod niego — energetyczną, sportową i zdecydowanie mniej merytoryczną, to się trochę rozluźni i pokaże polityczny pazur.
Foto: Adam Chelstowski/FORUM / Forum
— Nie ma co udawać, że jest to charyzmatyczny przywódca, ale jest jeszcze czas. Nauczy się występować, tylko po prostu wszystkim się wydawało, że drzemie w nim większy talent. Najwidoczniej nie drzemie albo drzemie za mocno — słyszymy w ekipie PiS-u.
Partia liczyła na to, że zmęczy Rafała Trzaskowskiego, narzucając w ostatnim miesiącu tempo kampanii niespotykane na tym etapie rywalizacji. Plan jest dokładnie taki jak 10 lat temu. Zagonić, ośmieszyć, wybić z rytmu. Kandydat, którego kampania jest prowadzona chaotycznie, w końcu się pogubi i zacznie potykać. Zadziałało wtedy, powinno i teraz. Jednak PiS nie bierze pod uwagę, że tamtą kampanię Bronisława Komorowskiego tylko pozornie robił sztab związany z Platformą. W rzeczywistości decyzje podejmowało otoczenie prezydenta, które nie miało pomysłu i nie rozumiało, że przegrywa. Teraz sztab jest zbudowany ze specjalistów, którzy przez ostatnie dwa lata skutecznie prowadzili wszystkie kampanie PO.
PiS straciło też jedną — zaplanowaną już wcześniej na święta — kampanijną akcję. Zepsuł ją Marcin Romanowski. Czas świąt Bożego Narodzenia jest w Polsce szczególny nie tylko z powodu wymiaru religijnego. Wielu wyborców doskonale pamięta święta 1981 r. zaraz po ogłoszeniu stanu wojennego i internowaniach działaczy opozycji. Święta przeżywane w odosobnieniu kojarzą się w Polsce bardzo politycznie, zwłaszcza gdyby przed aresztem gdzie osadzony został polityk, wystąpił historyk, prezes IPN, kandydat na prezydenta. Nawrocki mógł więc stać w wigilijny wieczór przed aresztem ze świecą w dłoni, ale Romanowski spędza święta w Budapeszcie.
Nie wszyscy cieszą się z decyzji PKW
Po nagłym zwrocie akcji związanym z decyzją PKW u niektórych naszych rozmówców pojawił się innego rodzaju niepokój. Czy po otrzymaniu pieniędzy uda się znaleźć nowy sposób na mobilizację wyborców?
W PiS potwierdzają, że problem pieniędzy jest bardzo poważny i nie było jasne czy uda się sfinansować kampanię, ale nikt nie ma specjalnie ochoty lokować partyjnych milionów w poparcie kandydata, który może przegrać. Zbiórki miały to do siebie, że konsolidowały wyborców przeciwko władzy i pozwalały na zebranie środków, które nie pochodzą z partyjnej skarbonki. Teraz część wyborców może uznać, że skoro PiS ma już swoje miliony, to nie ma problemu.
Sztab spotyka się wyjątkowo często. Musi się trochę „utrzeć”, bo pracować na kandydata mają wszystkie frakcje, które do tej pory nie słynęły ze zgodnego działania ramię w ramię. Podobno wygląda to nie najgorzej, ale też nie ma „wielkiego szału”.
— Wszystko jest jeszcze na etapie planowania — powtarzają ludzie z obozu PiS.