Pół roku od decyzji PKW w sprawie nieprzyjęcia sprawozdania finansowego PiS nastąpił wyraźny zwrot akcji. Dwóch członków PKW Ryszard Balicki i Konrad Składowski, którzy dotąd podzielali stanowisko, że orzeczenie Sądu Najwyższego jest niewiążące, postanowiło wstrzymać się od głosu. To wystarczyło, aby PKW mogła podjąć uchwałę uwzględniającą orzeczenie SN i przywracającą pieniądze PiS.

Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że członkowie PKW, którzy wstrzymali się od głosu, to profesorowie prawa, skierowani do komisji z rekomendacji KO. Dlaczego zmienili zdanie i co mogło na to wpłynąć? Zacznijmy od początku.

Jak PKW zabierała i oddawała pieniądze PiS-owi

– Wszystko ogarnął Ryszard Balicki na tym posiedzeniu, był bardzo dobrze przygotowany, merytoryczny, miał wszystko wyliczone. To on wykonał najwięcej pracy – usłyszeliśmy w sierpniu.

Fakty były takie, że sprawozdanie PiS zostało odrzucone. Co bardziej gorliwi politycy tej formacji, z Jarosławem Kaczyńskim na czele, mówili nawet, że tego dnia (po raz kolejny) skończyła się w Polsce demokracja. Inni dodawali, że „reżim Tuska” dokonał zamachu na największą partię opozycyjną, stosując metody rodem z Kremla.

Polityczno-prawny zmasowany atak PiS

PiS odwołało się do Sądu Najwyższego. Ale nie tylko. – Atak PiS był zmasowany, na czterech czy pięciu frontach. To zarówno instrumenty karne, cywilne, ale też administracyjne. To nie było wyłącznie odwołanie do SN, ale też mnóstwo innych akcji, mniej spektakularnych, ale bardzo ważnych – mówi nam człowiek znający kulisy funkcjonowania PKW.

Nasz rozmówca zwraca uwagę na wydarzenia z drugiej połowy grudnia, kiedy PiS złożyło skargę na przewlekłość postępowania do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego z wnioskiem o ukaranie PKW 10-krotnością średniego wynagrodzenia za to, że nie dotrzymała terminów.

– Część członków mogła pomyśleć, że nie warto umierać za tę sprawę. Nie mają immunitetu, ubezpieczenia. Ci ludzie odpowiadają własnymi pieniędzmi. Nie wiem teraz czy PiS wycofa skargi. Odsetki idą od początku grudnia. To koszmarne pieniądze, bo odsetki od kilkudziesięciu milionów są bardzo wysokie – przekonuje nasze źródło.

Działania Prawa i Sprawiedliwości to jedna z przesłanek, która mogła zaważyć na decyzji dwóch sędziów, którzy wstrzymali się od głosu. Druga to skomplikowane relacje wewnątrz PKW. Jak słyszymy, część członków PKW ma dość Ryszarda Kalisza, który stał się nieformalną „twarzą” tej instytucji. Trzeci element – oby najważniejszy – to litera prawa. PKW nie jest i nigdy nie była gigantyczną, nieomylną instytucją, w której decyduje się kształt praworządności w Polsce. Jej działania ograniczają się – tylko i aż – do kwestii proceduralnych związanych z prawidłowym przebiegiem wyborów w Polsce. Tyle.

„Nietypowa” uchwała PKW. Co znalazło się w punkcie drugim?

Dlatego też członkowie PKW, którzy wstrzymali się od głosu, czyli prof. Ryszard Balicki i prof. Konrad Składowski, przeforsowali, by do uchwały wpisać również drugi punkt, który dotyczy istoty Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego. PKW tym samym nie przesądza, czy izba ta jest sądem, a co za tym idzie, czy jej postanowienia są wiążące. Tym sprytnym, choć trudnym do zrozumienia ruchem, PKW zrzuca z siebie odpowiedzialność. A w zasadzie ten gorący kartofel podrzuca ministrowi finansów. I na tym jej rola się kończy, może umyć ręce, zająć się innymi sprawami i szykować się do wyborów prezydenckich.

– Ja jestem prawnikiem, który działa w ramach jednak mojego rozumienia prawa i mojego poczucia sumienia i to są dla mnie granice postępowania. Straszyli mnie od sierpnia, bo ja w sierpniu, kiedy przygotowaliśmy uchwałę o odrzuceniu sprawozdania finansowego PiS, usłyszałem, ile lat spędzę w więzieniu za działalność na rzecz innych partii, a nie PiS-u. Ja nie działam na rzecz tej czy innej partii, postępuję zgodnie z moim rozumieniem prawa – stwierdził w TVN24 Ryszard Balicki, członek PKW.

Balicki dodał także, że „to nie jest tak, że myśmy zmienili zdanie, bo dalej uważamy, że ta sprawa powinna być rozpatrzona w sposób systemowy, ale ta decyzja jest w rękach polityków, a nie Państwowej Komisji Wyborczej”.

Toteż politycy PiS, z którymi rozmawiamy, mówią, że PKW wydając uchwałę z „nietypowym”, jak to ujął szef PKW, punktem, postanowiła po prostu oddalić od siebie problem i przerzucić go na rząd. Dodany do uchwały punkt mówi, że PKW „nie przesądza, iż Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych jest sądem w rozumieniu Konstytucji RP i nie przesądza o skuteczności orzeczenia”.

– Formalnie i prawnie to jest bez znaczenia. Uchwała PKW została wydana na podstawie decyzji Sądu Najwyższego i jest wiążąca dla ministra finansów. Rozumiem, że członkowie PKW wymyślili to, żeby zdjąć z siebie odpowiedzialność – mówi Interii Paweł Jabłoński, poseł PiS, z wykształcenia prawnik.

Prof. Balicki zapytany wprost, co jego zdaniem z tak sformułowaną uchwałą powinien teraz zrobić minister finansów odpowiedział tak: –  Na miejscu ministra finansów Andrzeja Domańskiego pewnie nie wypłaciłbym pieniędzy Prawu i Sprawiedliwości, ale to nie moja decyzja.

Dlaczego prof. Balicki i prof. Składowski zmienili zdanie?

Jak słyszymy, podczas poniedziałkowej dyskusji w PKW przeważały argumenty prawnicze, głównie te dotyczące braku konsekwencji w uznawaniu bądź nie decyzji podejmowanych przez Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego.

– Część członków PKW argumentowała, że nie może być tak, że w niektórych przypadkach postanowienia Izby uznają, a w innych nie. A przecież była masa spraw, zupełnie niemedialnych, np. dotyczących wyborów uzupełniających, w których ta izba wydawała postanowienia, których PKW nie kwestionowała – opowiada nasze źródło. – Oczywiście najbardziej spektakularny przykład to ten dotyczący Konfederacji, gdzie PKW uznała decyzję Izby i zmieniła swoją uchwałę – dodaje nasz rozmówca.

Pytamy w środowisku związanym z PKW, dlaczego Balicki i Składowski zmienili zdanie. – Nie wiem, co się stało w głowach lub analizach panów profesorów. To pewnie pozostanie tajemnicą na wieki wieków. Nie wiem, jaki tam proces myślowy zaszedł, ale coś się wydarzyło. Może doszli do tego, że ta władza też się w końcu skruszy. Profesura może patrzy dalej? A może to osoby naprawdę niezależne? Bo reszta to po prostu klakierstwo – zastanawia się nasz rozmówca.

Decyzja PKW ws. subwencji PiS. Co zrobi minister Andrzej Domański?

Gorący kartofel trafia jednak w ręce Andrzeja Domańskiego, który już wcześniej musiał mieć świadomość, że tak to się może skończyć. Jedno z kluczowych pytań w polskiej polityce brzmi dzisiaj tak: czy Domański wypłaci pieniądze Prawu i Sprawiedliwości?

I to jest pytanie, które sprawia, że minister finansów znajduje się pod gigantyczną presją. Pytanie jednak, czy ma tam miejsce na przemyślenia i przestrzeń na własny ruch. Z jednej strony bowiem jest atakowany przez polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy przekonują, że po poniedziałkowej uchwale PKW polityk nie ma innego wyjścia, a z drugiej naciskają na niego koledzy z własnej formacji.

– Ani Donald Tusk, ani minister finansów nie mają ruchu po decyzji PKW. Pieniądze dla PiS powinny być wypłacone, a jeśli nie, to czeka ich Trybunał Stanu i odpowiedzialność karna – powiedział w Polsat News były premier Mateusz Morawiecki.

Domański czuje też presję ze strony własnego obozu. „’Pieniędzy nie ma i nie będzie’. Na moje oko tyle wynika z uchwały PKW” – napisał jeszcze w poniedziałek w serwisie X Donald Tusk. Przed wtorkowym posiedzeniem rządu, na którym podsumowywał pracę w 2024 roku, dodał: – Wasze zadanie było wyjątkowo trudne. I będzie jeszcze przez wiele miesięcy dużym wyzwaniem. Patrzę na ministra finansów, bo on jest kolejnym przykładem tego, ile trzeba odporności, pewności moralnych i prawnych racji, żeby dobrze prowadzić polskie sprawy – wskazywał Tusk.

Oczy wszystkich zwrócone są teraz w kierunku resortu finansów. Posłowie PiS ostrzegają ministra Domańskiego, że za niewykonanie uchwały PKW grozi mu Trybunał Stanu i/lub paragraf 231 kodeksu karnego o nadużyciu uprawnień przez funkcjonariusza, za co grozi do trzech lat więzienia. Paweł Jabłoński: – Spodziewam się, że po wpisie Donalda Tuska minister finansów tych pieniędzy nie wypłaci. Zamówi trzy opinie prawne czy ekspertyzy, żeby móc się na nie powołać, czyli tak jak było w przypadku odwołania prokuratora krajowego Dariusza Barskiego i zastąpienia go Dariuszem Kornelukiem.

Czy PiS podejmie w związku z tym dalsze kroki prawne? – Minister finansów już jest w zwłoce, bo od września wstrzymał nam wypłaty, a do momentu, w którym decyzja PKW nie była ostateczna, bo sprawa była w Sądzie Najwyższym, powinien był wypłacać nam normalnie pieniądze. Konfederacja dostawała normalnie pieniądze, gdy jej skarga była rozpatrywana przez Sąd Najwyższy. Myślę, że powinniśmy wyegzekwować wypłatę pieniędzy z należnymi odsetkami, ale pewnie wszelkie działania będziemy podejmować, gdy znana już będzie decyzja ministra Domańskiego – słyszymy.

Tymczasem szef KPRM Jan Grabiec powiedział w Polsat News, że to minister Domański podejmie decyzję w tej sprawie: – Na podstawie dokumentów (podejmie decyzję – red.). Ja nie chcę uprzedzać jego decyzji. Myślę, że to jest kwestia najbliższych godzin, wtedy kiedy wpłyną odpowiednie dokumenty – powiedział minister. – Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której ktoś, kto okrada Polaków na grube miliony złotych, finansuje z tego swoją kampanię wyborczą, ma zostać w świetle prawa od tego uniewinniony i nie ponieść żadnych konsekwencji – dodawał.

Szef KPRM zaznaczył, że uchwała PKW jest na tyle nieprecyzyjna, że daje ministrowi finansów pole do interpretacji. – Uważam, że minister powinien stosować się do decyzji PKW. Decyzja PKW jest niezrozumiała, dlatego nie jestem w stanie powiedzieć, co zrobi za chwilę minister finansów (…). Jeśli w pierwszym paragrafie PKW mówi: „dajemy pieniądze”, a w drugim mówi: „to, co jest w pierwszym powiedziane, jest nieprawdziwe, jest nieprawdą, bezpodstawne, uchylamy to”, to mamy tutaj do czynienia z jakąś kakofonią. Myślę, że PKW powinna się głęboko zastanowić – podkreślał.

Kamila Baranowska, Łukasz Szpyrka

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version