W czwartek o godzinie 20:00 prezydent Emmanuel Macron zwróci się do Francuzów w oficjalnym wystąpieniu. Przemówienie jest reakcją na decyzję Zgromadzenia Narodowego o wotum nieufności dla rządu Michela Barniera.
Koalicja rządząca, sklejona z ugrupowań liberalnych i centroprawicowych, miała w parlamencie mniejszość – 221 z 577 głosów. Osią niezgody z opozycją był budżet na 2025 rok i planowane przez Barniera cięcia.
– Misja premiera była bardzo trudna od samego początku. Myślę, że do ostatniego momentu miał nadzieję na kompromis z taką liczbą sił politycznych, żeby udało się uniknąć obalenia rządu. Zwłaszcza, że Francja znajduje się w dość niekomfortowej sytuacji ekonomicznej, z wysokim zadłużeniem, wysokim deficytem. Ale nadzieje na początku tego tygodnia zostały pogrzebane – mówi Interii Amanda Dziubińska, analityczka ds. Francji w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych.
Francja w kryzysie politycznym. Gra wokół odwołania rządu
Finanse publiczne Francji są tutaj kluczowym elementem politycznej układanki. Przeciwna propozycjom premiera lewica zgłosiła wniosek o wotum nieufności dla rządu. Stało się tak, gdy premier sięgnął po specjalny mechanizm konstytucyjny i próbował przeforsować ustawę o opiece społecznej bez głosowania w parlamencie.
Barnier próbował też dogadać się z nacjonalistycznym Zjednoczeniem Narodowym i Marine Le Pen. Jednak negocjacje zakończyły się klęską.
– Premier zdał sobie sprawę, że to, co licytuje skrajna prawica, domagając się coraz liczniejszych ustępstw w kwestiach budżetowych, może być nastawione nie na kompromis, tylko chęć obalenia rządu – komentuje Dziubińska.
Przykład? W sobotę Le Pen w wywiadzie dla „Le Tribune” sugerowała, że Barnier dostanie szansę, jeśli ustąpi w sprawie emerytur lub cen leków. Dzień później zażądała ustępstw w obu kwestiach.
Ostatecznie Zjednoczenie Narodowe przyłączyło się do wniosku o wotum nieufności. 331 deputowanych podjęło decyzję o odwołaniu rządu. Krótko po głosowaniu Mathilde Panot z partii Francja Nieujarzmiona powiedziała reporterom, że rozwiązaniem impasu byłaby rezygnacja prezydenta, bo porażka rządu jest tak naprawdę klęską polityki Macrona.
Scenariusz dla Francji. „Nie ma innej możliwości”
– Skrajna lewica od dawna domaga się od Macrona rezygnacji. Oni są rozczarowani tym, że prezydent nie dał lewicy szansy sformowania rządu – tłumaczy nasza rozmówczyni. Macron nie zgodził się na to po ostatnich wyborach parlamentarnych w lipcu.
W podobnym duchu wypowiadają się przedstawiciele innych ugrupowań lewicowych: Partii Socjalistycznej, Ekologów i Francuskiej Partii Komunistycznej. – Te wszystkie partie uważają, że zostają pozbawione możliwości rządzenia, a to im, po zwycięstwie ich bloku w wyborach parlamentarnych, należała się w pierwszej kolejności możliwość formowania rządu – wskazuje Dziubińska.
Podkreśla jednak, że sojusznicy Francji Nieujarzmionej nie mówią o rezygnacji prezydenta. Partia Socjalistyczna zaproponowała nawet rozmowy ugrupowań, które tworzyły front republikański przeciwko skrajnej prawicy.
Gdyby nawet doszło do sojuszu centroprawicy, liberałów i lewicy, to – jak zaznacza Dziubińska – to będzie „rozwiązanie na chwilę”.
We Francji wszystkie partie doskonale zdają sobie sprawę, że kolejnym momentem, który może dać rozwiązanie, będą wybory parlamentarne
~ Amanda Dziubińska
– Nie ma moim zdaniem w tej chwili innej możliwości, niż kolejne przedterminowe wybory w połowie przyszłego roku. Każdy rodzaj porozumienia, czy z partiami prawicowymi, czy lewicowymi, będzie opierał się na wspólnej zgodzie co do niepopierania wniosku o wotum nieufności. To dosyć kruche fundamenty. Na tym nie da się zbudować żadnego wiarygodnego rządu – wskazuje nasza rozmówczyni.
Prezydent nie może ogłosić przedterminowych wyborów wcześniej, niż w lipcu 2025 roku, czyli zgodnie z francuskim prawem – co najmniej rok od ostatnich wyborów.
Kłopoty Emmanuela Macrona. Długa lista wyzwań
Teoretycznie możliwy jest jeszcze inny wariant – przedterminowe wybory prezydenckie. Macron musiałby jednak ustąpić i jak wskazuje Dziubińska, to „scenariusz mało prawdopodobny„. Sam zapowiedział już, że nie ustąpi.
– Przedterminowe wybory prezydenckie nie zmienią arytmetyki w parlamencie. Dalej będzie trudno o stabilizację w Zgromadzeniu Narodowym, która pozwalałby na skoordynowaną politykę rządu – dodaje analityczka PISM.
Co warte odnotowania, Marine Le Pen też nie mówi wprost o rezygnacji Macrona. – Członkowie jej partii sugerowali to w sposób nieco bardziej dosadny, ale sama Le Pen unika tego, lawiruje, żeby nie być posądzaną o próbę destabilizacji – wskazuje Dziubińska.
/
– Myślę, że Le Pen po cichu liczy na wybory prezydenckie wcześniej, niż w 2027 roku. Ale sposób funkcjonowania Zgromadzenia Narodowego jest nieco paradoksalny. Od co najmniej dwóch lata formacja stara się odczarować swój wizerunek jako takiej, która jest antysystemowa i destabilizuje sytuację polityczną w kraju. W tych kwestiach stara się przekierować uwagę na skrajną lewicę – dodaje ekspertka.
Podsumowując, sytuacja ekonomiczna Francji jest trudna, deficyt budżetowy szacowny obecnie na 6,1 proc. PKB, co wymusiło reakcję Komisji Europejskiej i zobowiązanie do działań naprawczych.
Kwestia budżetu na 2025 rok pozostaje otwarta. Jeśli prace się nie zakończą w terminie, to najprawdopodobniej rząd w trybie nadzwyczajnym zwróci się do parlamentu o zgodę na funkcjonowanie na podstawie ustawy budżetowej za rok poprzedni, co nie łagodzi problemu nadmiernego deficytu i będzie wymagało korekty budżetu na początku przyszłego roku.
Jakby tego było mało, Paryż zmaga się z problemami w polityce zagranicznej.
W dniu wotum nieufności, zajmująca się energetyką jądrową firma Orano, przekazała, że junta wojskowa w Nigrze przejęła kontrolę nad francuską kopalnią uranu. Dla Francji to jeden z kluczowych surowców, bo zapewnia paliwo do elektrowni atomowych, które są podstawą energetyki Francji. Tydzień wcześniej Czad i Senegal zapowiedziały zerwanie porozumień militarnych z Francją.
Zatem w trudnej sytuacji kraju Le Pen stara się pokazywać odpowiedzialną postawę, przerzucając winę za chaos polityczny na lewicę. Jednak taka postawa wymaga konsekwencji.
Strategia Marine Le Pen. Uda się odczarować wizerunek?
– Le Pen chciałaby, żeby jej partia była postrzegana jako ta, która jest w stanie przejąć władzę. Mimo, że jej idee i postulaty coraz mocniej zakorzeniają się w społeczeństwie francuskim, to pozostaje problem postrzegania jej jako niezdolnej do rządzenia – podkreśla Amanda Dziubińska.
– Powstaje pytanie czy decydując się na głosowanie razem z lewicą przy wniosku o wotum nieufności, stwarzając tym samym obraz niestabilnej sytuacji we Francji, Le Pen nie doprowadziła do sytuacji, w której część potencjalnych wyborców stwierdzi, że jednak nie udało się odczarować wizerunku antysystemowego, a Zjednoczenie Narodowe ma potrzebę zaostrzania sytuacji politycznej, jeśli sytuacja ta nie sprzyja bezpośrednio interesom partii – wskazuje analityczka PISM.
Czy plan Le Pen się powiedzie? Amanda Dziubińska zaznacza, że sytuacja we Francji do kolejnych wyborów w dużym stopniu będzie zależeć od nowego premiera. Zwraca przy tym uwagę na stosunkowo spokojną reakcję giełdy na odwołanie rządu.
– Myślę, że ma na to wpływ oczekiwanie opinii publicznej i sygnały z różnych stron, że Emmanuel Macron dokona wyboru nowego premiera bardzo szybko, to znaczy, że oddali się scenariusz kolejnego impasu politycznego. Drugim czynnikiem załagodzenia sytuacji są deklaracje dużej części partii politycznych, że niezależnie od składu nowego rządu, nie będą dążyły do jego obalenia, by nie wywoływać większego zamieszania na francuskiej scenie politycznej – podkreśla w rozmowie z Interią ekspertka.
Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz na jakub.krzywiecki@firma.interia.pl
Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage – polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!