– Każda próba zmiany PiS-u, uczynienia go bardziej atrakcyjnym dla wyborców w młodym i średnim wieku, będzie oznaczała marginalizację środowiska skupionego wokół byłego szefa TVP – mówi prof. Rafał Chwedoruk. Jego zdaniem „raport Kurskiego” to próba włączenia się w najważniejszą rozgrywkę, jaka w tej chwili toczy się w PiS.

Profesor UW Rafał Chwedoruk: Myślę, że na tym poziomie profesjonalizacji polityki trudno byłoby w czymkolwiek widzieć improwizację, niedopatrzenie czy cokolwiek takiego.

— W istocie Prawo i Sprawiedliwość nie doczekało się takich mediów, które byłyby niepublicznymi mediami, a które miałyby zasięg oddziaływania wykraczający poza krąg najwierniejszych wyborców tej partii, których raczej przekonywać nie trzeba. Problem z tym argumentem jest taki, że posiadanie potężnych mediów publicznych — one oczywiście nie są tak potężne, jak to było w latach 90. — mogło dawać szansę na wykroczenie z przekazem poza tych, których i tak przekonywać nie trzeba. Nie tyle w nadziei na to, by nagle zdołano pozyskiwać wyborów innych partii, ale przynajmniej po to, by zasiać wśród nich wątpliwości. Na przykład, że PiS nie jest tak straszny jak go malują. Tymczasem w olbrzymim stopniu kanały informacyjne zmierzały w stronę dublowania funkcji mediów ściśle związanych z partią. Przekazujący komunikat wyzbyty wszelkich odcieni szarości, skoncentrowanych na dezawuowaniu drugiej strony za to, że jest drugą stroną. I to można by nazwać zmarnowaną szansą PiS-u.

— No cóż, wygląda na to, że środowisko byłego szefa telewizji publicznej dopiero musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości politycznej. Ten skądinąd pragmatyczny polityk, który pozwiedzał już w karierze różne rejony prawicy, na swój sposób utrudnił dalsze własne losy. Chcąc nie chcąc Jacek Kurski stał się twarzą wizji jednoznacznej, pozostając na swój sposób zakładnikiem najbardziej radykalnej części prawicy w kręgu PiS i koalicjantów. W nurcie reformatorskim prób powrotu PiS do centrum, tak jak to próbował udanie robić w latach 2012-2015, ten polityk nie będzie oczekiwany. On nie ma wyjścia, w tej chwili musi do końca stawiać na kartę radykalizmu. Każda próba zmiany PiS-u, uczynienia go bardziej atrakcyjnym dla wyborców w młodym i średnim wieku, będzie oznaczała marginalizację środowiska skupionego wokół byłego szefa TVP.

— Jakby to powiedzieć… jedną z postaw skrajnych w polityce jest wiara w plastyczność rzeczywistości. W to, że bardzo łatwo ją zmienić. „Jeśli przegraliśmy to przez małe niedopatrzenie, jakiś drobiazg”. Tymczasem empiria tego absolutnie nie potwierdza. Nie dostrzeżono na prawicy wszak zmian na skutek długotrwałego rozwoju gospodarczego i partycypacji Polaków w świecie zachodnim, zmian ludzkiej mentalności, indywidualizacji postaw, skutków rozwoju społeczeństwa konsumpcyjnego. Nie dostrzeżono także braku zdolności koalicyjnych PiS wewnątrz kraju i braku zakorzenienia poza Polską, jeśli chodzi o istotne partie polityczne. Nie dostrzeżono także przetrwania „drugiej strony”. Tego, że główne partie opozycyjne nienaruszone przetrwały ostatnie osiem lat.

— Niewątpliwie PiS nie potrafiło wypracować żadnej strategii wobec Konfederacji czy Polskiego Stronnictwa Ludowego. Miotało się pomiędzy postawami całkowitego odrzucenia, próbami wypchnięcia z dużej polityki poprzez odebranie wyborców a jakimiś nadziejami koalicyjnymi. Można się zastanawiać czy także na przykład instrument w postaci kanałów informacyjnych mediów publicznych nie był takim, który pozwalałby taką politykę prowadzić i moderować. Więc może to jest jakaś pośrednia forma samokrytyki w tej materii?

— Oczywiście, że dyskusja o odejściu prezesa z partii opartej od początku na jego przywództwie sama w sobie jest wstrząsem dla PiS-u. Myślę jednak, że w tej chwili obserwujemy etap walki o coś zupełnie innego. Ten etap stanowi czas walki o kontrolę nad procesem zmiany. Wypowiedź Kaczyńskiego można odebrać jako stwierdzenie: „jak będę chciał, to dalej będę kierował PiS-em, a jak nie będę chciał, to nie będę”.

Taka wypowiedź ma służyć pokazaniu, że wszystko jednak wciąż zależy od Jarosława Kaczyńskiego. Że, choć pretendentów do schedy jest coraz więcej, pojawiają się nowe pomysły, to i tak to on ma o tym ostatecznie decydować. Walka toczy się o to czy środowisko dawnego Porozumienia Centrum będzie kontrolować w dalszym ciągu sytuację wewnątrz partii, procesy decyzyjne, główne decyzje personalne, a w konsekwencji proces zmiany programowej i wreszcie zmianę prezesa. Zmianę w tym sensie, że Jarosław Kaczyński zostałby prezesem honorowym, a w jego miejsce miałby pojawić się ktoś z młodszej generacji.

— To ta kontrola nie zostanie utrzymana, wszystko pójdzie na żywioł, o przyszłości PiS zadecydują porozumienia różnych frakcji, nurtów, pojedynczych popularnych polityków, a dawne środowisko „zakonu PC” stanie się tylko jednym z uczestników całego procesu. Zapewne takim, przeciwko któremu istotna część graczy będzie się orientować. Także ten przytaczany przez pana raport powinniśmy tak właśnie czytać: to jest kolejne środowisko, które mówi, że istnieje i chciałoby w tym wszystkim uczestniczyć. I przestawia — poprzez interpretację przeszłości bardzo wyidealizowaną i niesprawiającą wrażenia pogłębionej — swoje miejsce w tej walce. I wizję PiS jako Suwerennej Polski bis. Przesunięcia się w prawo, hermetyzacji.

— Bo pada to ze strony osoby, która w intelektualnym życiu prawicy znaczy bardzo dużo. Ze strony osoby, której nie można przypisać związków z drugą stroną politycznej barykady czy zaangażowania w gry frakcyjne. Stąd jest to wyjątkowo niebezpieczne dla kierownictwa partii. Jest to w jakimś sensie precedens. W dodatku dzieje się to ze strony osoby, która sama nie aspirowała do jakichkolwiek ról. Stąd być może większe echo tej wypowiedzi. Na dodatek to wszystko dzieje się w przededniu wyborów samorządowych. Dlatego te dyskusje o tekście profesora Nowaka czy raporcie Kurskiego zdecydowanie nie mają waloru mobilizującego przed kampanią wyborczą, i to taką, w której PiS zawsze stosunkowo słabo wypadał. To pokazuje, że coraz trudniej jest komukolwiek cokolwiek kontrolować. Choć śmiem twierdzić, że to jest raczej cisza przed burzą.

— Dopiero wyniki tych wyborów samorządowych mogą spowodować erupcję niezadowolenia wewnątrz Prawa i Sprawiedliwości. Nic nie wskazuje na to, żeby te rezultaty miały być jakkolwiek porównywalne do poprzednich wyników wyborów samorządowych. Co będzie oznaczało, że PiS sporo straci. Natomiast jeszcze à propos wypowiedzi profesora Nowaka, jest tu jednak coś, co może sprawiać wrażenie nie do końca spójnego. Ta wypowiedź wyraźnie sugerowała konieczność głębokich zmian, otwarcia się PiS-u, pozyskiwania nowych wyborców, odczytania znaków czasu. A jednocześnie było wskazanie dwóch bardzo wyrazistych polityków – Patryka Jakiego i Przemysława Czarnka, takich którzy siłą rzeczy przez samą swoją obecność umacnialiby kurs na prawo. Nie do końca może to korelować z wizją zmian, reform i korekty strategii ku społecznemu centrum. Weźmy za przykład kampanię Patryka Jakiego w Warszawie, która przysporzyła PiS nowych wyborców, ale jednocześnie spowodowała gigantyczną, niespotykaną wcześniej mobilizację drugiej strony.

— Żeby przejść taką ewolucję, potrzeba czasu. Żyjemy w świecie, w którym specjaliści od marketingu politycznego mówią trochę tak, jak pisze prezes Kurski w swoim raporcie: wystarczy jeden drobny element i zwycięstwo jest nasze, inny kolor krawatu, jakaś zmiana narracji. Tymczasem rzeczywistość jest znacznie bardziej skomplikowana. Przed laty w Wielkiej Brytanii Partia Pracy przegrywała z konserwatystami Margaret Thatcher przez bardzo długi czas, mimo że tak naprawdę olbrzymia część Brytyjczyków wręcz nienawidziła Żelaznej Damy, której rządy załamały tradycyjny brytyjski styl życia. A mimo tego laburzyści nie byli w stanie wyciągnąć z tego przez lata żadnych wniosków. I nagle pojawił się Tony Blair, który doprowadził w relatywnie krótkim czasie do największego triumfu w historii. Tyle tylko że mało kto pamięta, że dwóch poprzednich liderów jego partii, Neil Kinnock i John Smith, też należało do reformatorskiego nurtu. I to oni szykowali grunt dla przyjścia Blaira.

— Tak, bo to nie wszystko, że wybierze sobie jakiegoś młodszego lidera, przykładowego Kacpra Płażyńskiego czy Patryka Jakiego. Najpierw trzeba przygotować program, grunt, kadry, sprawdzać jakie grupy wyborców mogą na dany przekaz reagować, odnaleźć się w nowej sytuacji. Nie da rady żyć wspomnieniami z ostatnich ośmiu lat.

— Słynne w Polsce stało się połączenie autokarowe Siemiatycze-Bruksela ze względu na masowe wyjazdy mieszkańców tej podlaskiej miejscowości właśnie do stolicy Belgii. Politykom PiS na pewno marzyłoby się, żeby wypełnili podobny, tyle że polityczny autokar do Brukseli, ale nie będzie o to łatwo, ilość miejsc w autokarze będzie mniejsza niż w poprzedniej elekcji.

— Będzie się to działo się tuż po wyborach samorządowych, w których PiS wypadnie słabiej niż w europejskich. Natomiast to akurat mu tak bardzo nie zaszkodzi, dlatego że większość aspirujących do podróży do Brukseli to jednak politycy w większości wypadków osłabieni ostatnimi wydarzeniami.

— Myślę, że mimo wszystko nie jest to najbardziej realny scenariusz. Będą dwaj reżyserzy tego wszystkiego. Po pierwsze sondaże. Jeśli PiS będzie oscylował wokół 30 proc., to będzie dawał minimalne gwarancje obecności w dużej polityce. Jeśli zacznie na trwałe spadać poniżej tego progu, to rzeczywiście wiele może się na prawicy dziać. Druga rzecz to czynnik finansowy. Odejść z jakiejś partii można, żadna sztuka, jedna konferencja prasowa i po problemie. Tyle tylko, że potem jeszcze trzeba politycznie i finansowo przeżyć. A system finansowania partii politycznych w Polsce stymuluje stabilność dużych formacji. Ktoś odchodzący z partii uderzałby w swoje podstawy ekonomiczno-finansowe. Więc myślę, że tylko w ostateczności, w sytuacji, gdyby doszło do wielkiego kryzysu po fatalnych wynikach obu kampanii wyborczych, to rzeczywiście można sobie wyobrazić taką próbę tworzenia partii, która zejdzie się z częścią Konfederacji i będzie próbowała tworzyć eurosceptyczną prawicę w Polsce. Tyle tylko, że wciąż koniunktura na taką prawicę jest w Polsce stosunkowo niewielka.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version