Ojciec jest dla córki alfą i omegą, najczęściej ważniejszym od matki objaśniaczem świata i przewodnikiem po nim. Ten wzór tak mocno oddziałuje, że staje się kliszą, przez którą córka do końca życia ogląda innych mężczyzn. Jak pozostać pozytywnym wzorcem w życiu córki – mówi psycholog i psychoterapeuta Wojciech Eichelberger.
Foto: Materiały własne
NEWSWEEK: Badania dowodzą, że kobiety wybierają na mężów mężczyzn, którzy nawet pod względem fizycznym przypominają im ojców. Dlaczego przy wyborze życiowych partnerów dorosłe kobiety wciąż mają w głowie obraz ojca?
Wojciech Eichelberger: W wyniku emocjonalnej więzi ojca z córką dokonuje się tzw. płciowy imprinting. To prawidłowość potwierdzona w niezliczonych badaniach i obserwacjach od początków psychoterapii. Ojciec jest pierwszym, a więc najważniejszym wzorcem mężczyzny, który koduje się w umyśle córki i ma duży wpływ na jej dalsze życie uczuciowe. Zostawia pierwszy ślad w neuronowej strukturze mózgu, jakby wdrukowując w nią uogólniony prototyp mężczyzny. Jest dla córki alfą i omegą, najczęściej ważniejszym od matki objaśniaczem świata i przewodnikiem po nim. Ten wzór tak mocno oddziałuje, że staje się kliszą, przez którą córka do końca życia ogląda innych mężczyzn. Ważne jest to, jak ojciec zachowuje się wobec matki, bo zanurzona w ich wibracje i emocje córka uczy się tego, na czym polega relacja między mężczyzną a kobietą w bliskim związku. A to, co najwcześniej koduje się w umyśle, tworzy swego rodzaju pierwotną matrycę poznawczą, która potem, całkowicie poza naszą świadomością, porządkuje i interpretuje wszystkie kolejne doświadczenia, wpływając na wybory i decyzje w dorosłym życiu.
Na tak czy na nie?
– Różnie bywa. Jeśli ojciec nie powoduje u córki silnych negatywnych emocji, nie zachowuje się w sposób, który np. rani, złości, zawstydza czy obrzydza, to będzie działał w jej życiu jako wzorzec pozytywny. Najważniejszym emocjonalnym wymiarem w całej palecie uczuć, jakimi dziecko obdarza rodziców, jest szacunek. Jeśli więc ojciec przez swoje zachowania nie będzie go podważał czy – co gorsza – tracił, to ma duże szanse pozostać wzorcem pozytywnym. Jeśli natomiast będzie postępował w sposób niebudzący odruchowego szacunku w oczach i sercu córki, to stanie się wzorcem á rebours, czyli negatywnym, którego kopii córka będzie w przyszłości unikać. Nie zawsze jednak działa to tak prosto. Ludzki umysł jest skomplikowany i często nie sposób przewidzieć jego decyzje. Bywa np. tak, że córki świadomie dokonują wyboru partnerów w oparciu o zasadę, że łatwiej jest radzić sobie z tym, co znane, niż z tym, co nieznane, w myśl powiedzenia, że wolimy znane piekło od nieznanego nieba. Wybieramy więc to, co znajome, bo w dzieciństwie nauczyliśmy się sobie z tym radzić bez dramatycznych strat czy głębokich emocjonalnych zranień. Dlatego czasami zdarza się, że kobiety lądują z partnerami przejawiającymi cechy czy zachowania, których nie znosiły u swoich ojców.
Co się dzieje, gdy od roli heroicznego bohatera i niekwestionowanego autorytetu ojciec woli rolę kumpla czy opiekuna. Jakie konsekwencje niesie to dla córki?
– Kumpelska relacja córki z ojcem ma wiele wrodzonych wad. Szczególnie trudna i krzywdząca jest dla dziecka przed dojrzewaniem, ponieważ w tym okresie potrzebuje ono autorytetu, kogoś, kto uczy je świata, tego, co jest akceptowane, a co nie jest, co jest bardziej, a co mniej ważne, stawia granice, wymagania itd. Dzięki temu dziecko w okresie buntu dojrzewania będzie miało się czemu przeciwstawić, co podważyć, do czego się zdystansować, czyli w kontrze do ojcowskiego przekazu będzie mogło budować swój własny światopogląd i osobowość. Bo to ciągle najczęściej ojciec przekazuje dziecku najważniejsze kody, zwyczaje i normy kulturowe, czyli to, co Freud nazwał superego. W patriarchalnej koncepcji świata to archetypowy mężczyzna uznawany jest za twórcę historii, kultury i religii, a archetypowej matce wyznaczona jest odpowiedzialność za nauczenie dziecka rozpoznawania i wyrażania emocji, czułości, troski, intuicji, a także miłości do ludzi i świata przyrody. Tak więc ojciec-kumpel spowoduje u córki deficyt ojca-patriarchy. To zaś skłoni ją prawdopodobnie do wyboru partnera bardziej autorytarnego, który ex cathedra będzie zarządzał jej życiem.
Zobacz też: Zakazy i nakazy przeważnie nie przynoszą efektów. Jak zmusić młodzież, by dbała o siebie?
Archetyp ojca-patriarchy podlega jednak korozji. Od dłuższego czasu jesteśmy świadkami podważania tradycyjnej roli mężczyzny i wiążącego się z nią kryzysu męskiej tożsamości. Jak przekłada się on na relacje ojca z córką?
– Kryzys męskości oznacza zarazem kryzys ojcostwa. Ojcowie skazani są na alternatywę: albo czerpiąc z tradycji, zdecydują się pozować na archetypowe męskie wzorce, tj. np. wojownika, mędrca, kapłana czy czarodzieja, albo na oczach córki, nie kryjąc zagubienia i niepewności, będą przeżywać swój kryzys i mówić o tym otwarcie. Wszystkie kulturowe klisze, stereotypy i archetypy obecne w kulturze męskości zdezaktualizowały się, a mimo to mężczyźni są nimi nadal zniewoleni i ograniczeni. Dlatego teraz powinni szczególnie uważać, by nie wymyślić jakiegoś kolejnego ograniczającego przepisu na męskość i ojcostwo. Jeśli to się uda, to można mieć nadzieję, że będziemy świadkami narodzin nowego mężczyzny, niepodobnego do dotychczasowych wzorców. Świat tego potrzebuje.
Badania ojców wskazują, że następuje nie tylko odejście od tradycyjnego modelu ojcostwa opartego na podziale na role męskie i kobiece, ale też że ojcostwo coraz bardziej upodabnia się do macierzyństwa. Czy współczesny ojciec już wkrótce będzie dla dzieci jak matka?
– Z pozoru może się wydawać, że ojcowie zaczynają naśladować matki i przejmują model macierzyństwa. Ja sądzę, że powstaje wzorzec nowego, uniwersalnego rodzicielstwa, dotyczący zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Jego pierwszym przejawem jest to, że ojcowie biorą odpowiedzialność za rozwój dziecka od pieluch, karmienia, codziennej troski, spacerów z wózkiem itd. Nowe rodzicielstwo nie wyklucza tego, by ojciec wprowadzał dziecko w świat emocji i uczuć, uczył empatii, tkliwości, ciepła, opiekuńczości i miłości. To rozszerzenie roli ojcowskiej jest bardzo korzystne dla osobistego rozwoju ojców i mężczyzn. Umożliwia im doświadczanie ogromnej sfery emocji i uczuć, które w tradycyjnym stereotypie ojcostwa uznawane były za niemęskie. Z drugiej strony, dzięki rodzicielskiej emancypacji kobiety mogą odkrywać w sobie zakazany i zapomniany repertuar zachowań, postaw i uczuć stereotypowo przypisywanych mężczyznom. W ten sposób obie płcie stopniowo stają się wolne od anachronicznych stereotypów i mogą być pełniejszymi, uniwersalnymi rodzicami. Na razie w sercach rodziców panuje ogromne zamieszanie, ale w perspektywie pokolenia, najwyżej dwóch, wszystko się uspokoi i dobrze wpłynie również na relacje damsko-męskie, na lepsze wzajemne zrozumienie i współdziałanie.
W książce „Zdradzony przez ojca” pisał pan o konsekwencjach braku zaangażowania ojca w wychowanie syna. O czym by pan napisał w „Zdradzonej przez ojca”? Co się dzieje z osobowością i psychiką córki, gdy jest on w jej życiu nieobecny?
– Gdybym pisał taką książkę, musiałbym to zrobić symetrycznie, czyli opisać relację ojciec – córka w sytuacjach, w których z rodziny zniknęła matka. Częsta zdrada ojca polega w nich na tym, że abdykuje on ze swojej roli i córkę ustawia w roli opiekunki, sprowadzając siebie do pozycji nieporadnego chłopca, który nie potrafi usmażyć jajecznicy. Drugą formą zdradzenia córki i zarazem nadużyciem jej miłości jest ojciec poświęcający się i nieszczęśliwy, który wszystkiego sobie odmawiając, robi zbyt wiele, by zrekompensować córce brak matki. Tym samym nie daje jej szans na zgłaszanie potrzeb, nie mówiąc już o okazywaniu niezadowolenia, gniewu lub frustracji. Dziewczyna czuje się zobowiązana, by grać wiecznie szczęśliwą, idealną córkę, nieustająco wdzięczną poświęcającemu się ojcu. Spotkałem wiele kobiet w ten sposób unieszczęśliwionych.
Kolejną częstą formą zdradzenia córki jest samotny ojciec, który ustawia córkę w roli swojej kobiety. Zdrada polega nie tylko na tym, że córczana miłość zostaje nadużyta, ale też na tym, że dziewczyna traci w ten sposób ojca, ponieważ przeistacza się on w kłopotliwego, rozkochanego zalotnika. Dorastającej córce kupuje drogie, modne ubrania, seksowną bieliznę, kosmetyki, bardzo dba o jej wygląd, zachęca do eksponowania kobiecości, zabiera na towarzyskie spotkania dorosłych, do kina, teatru, na koncerty, zawłaszczając jej czas i przestrzeń na kontakty z rówieśnikami. Często staje się też krytycznym recenzentem jej kolegów, a szczególnie sympatii, a niekiedy zdarza mu się wejść bez pukania do łazienki. Córka, czując się obiektem podszytego erotyzmem uwielbienia, doświadcza silnych konfliktowych uczuć: z jednej strony ekscytującego wyniesienia, z drugiej – lęku przed własnymi seksualnymi fantazjami i pragnieniami, ponieważ nie może ufać temu, że ojciec postawi sobie i jej granicę. Czasami, by uwolnić się od wewnętrznego konfliktu i ojcowskich zalotów, zaczyna ukrywać swoją dojrzewającą kobiecość i atrakcyjność. Zdarza się nawet, że próbując powstrzymać proces dojrzewania, wpada w anoreksję lub inne autoagresywne praktyki, jak samookaleczenie się.
Nadmiar miłości ojca rujnuje jej życie?
– Ten rodzaj nadmiaru nie jest już miłością. Prawdziwa miłość rodziców daje wolność, z góry zakłada ukształtowanie dziecka tak, by jak najszybciej stało się niezależną i autonomiczną osobą. Nie ma w niej miejsca na zaborczość, zniewalanie, wikłanie, uzależnianie. Większość z nas doświadcza w życiu niedoskonałych prototypów takiej miłości. Na ogół mylimy ją z wikłaniem i uzależnianiem dziecka.
Na czym więc polega dobra relacja ojca z córką?
– Definiuje ją zdolność ojca do dawania córce przestrzeni wolności i wyboru, obdarzanie jej miłością opartą na zaufaniu, szacunku i świadomości nieuchronnego rozstania.
Zobacz: Co daje dzieciom ojcowska miłość i czym różni się od miłości mamy?
Jaka wygląda dynamika takiej relacji? Czy tak jak w pewnym chińskim powiedzeniu, że przez pierwsze pięć-siedem lat ojciec winien traktować córkę jak księżniczkę, przez kolejne siedem jak służącą, a później jak przyjaciółkę?
– To dobra reguła. Warto o niej pamiętać, bo zgadza się z tym, co proponuje współczesna psychologia wychowawcza. W okresie niemowlęctwa i wczesnego dzieciństwa rodzic powinien dawać z siebie wszystko: bezwarunkową miłość i troskę, całkowitą akceptację, natychmiastową odpowiedź na potrzeby dziecka, robić wszystko, co w jego mocy, by uniknąć sytuacji, które byłyby dla dziecka frustrujące. Dziecko dowiaduje się dzięki temu, że chociaż nic jeszcze w życiu nie osiągnęło, to dla rodziców jest ukochaną i najważniejszą osobą na świecie. Jeśli ta faza się dopełni, to dziecko zbuduje sobie bezcenny fundament poczucia bezpieczeństwa i wartości. Potem zaczyna się okres uczenia. Dziecko dowiaduje się, co należy, co powinno, czego oczekuje od niego otoczenie społeczne, obyczaj, grupa, w której się urodziło, staje się świadome swoich praw i obowiązków. Gdy około piętnastego, szesnastego roku życia dziecko tego wszystkiego się nauczy, czyli „zsocjalizuje”, nastaje czas, by powoli budować z nim relację partnerską. Gdy osiąga ten wiek, to jest już strzałą wystrzeloną z łuku – kończy się czas wychowywania przez trening kar i nagród czy perswazję. Wtedy potrzebuje od rodziców tylko dwóch rzeczy: wiary w jego możliwości i zaufania. Mamy kilkanaście lat, by ten łuk odpowiednio napiąć i wycelować, a potem możemy już tylko obserwować lot strzały, trzymać kciuki i wierzyć w swój sukces wychowawczy.
Jest pewien szczególny moment w relacjach ojciec – córka: okres dojrzewania. W związku z szeroko upowszechnianymi skandalami pedofilskimi, z powodu panującej atmosfery podejrzliwości i oskarżeń o nadużycia wielu ojców tak się przeraziło, że w ogóle wycofują się z kontaktów z dorastającą córką, żeby nie tworzyć żadnych pretekstów czy podejrzeń.
– To ogromna szkoda. Taka zmiana w zachowaniu ojca, który wcześniej był ciepłym, fajnym tatą, uderza w poczucie wartości córki jako kobiety. Czuje się ona karana przez ojca utratą jego miłości za to, że staje się kobietą. Uczy się, że dojrzewanie jest złe, skutkuje odrzuceniem lub – co gorsza – przeistacza ją z ukochanej osoby w mroczny przedmiot skrywanego przez ojca, ale intuicyjnie przez nią przeczuwanego pożądania.
Jak z tego dylematu wybrnąć z korzyścią dla relacji?
– Kierować się umiarem i rozsądkiem. Profesor de Barbaro trafnie stwierdził, że to naturalne, gdy ojciec dostrzega, iż jego córka staje się kobietą. Może mu się to podobać, a nawet go pociągać. Istota sprawy polega na tym, czy jest na tyle dojrzałym i kochającym ojcem, aby nie dawać wyrazu tym uczuciom czy pragnieniom i pamiętać, że ta rodząca się na jego oczach kobieta jest jego córką.
Jest jeszcze jeden etap, który bywa szczególnie trudny w tych relacjach – gdy pojawia się zazdrość i rywalizacja córki z matką o uczucia i atencję ojca.
– To bardzo skomplikowana sytuacja i zazwyczaj dzieje się w obu kierunkach. W skrócie oznacza to, że w trójkącie ojciec, matka, córka wytworzyła się tzw. atmosfera edypalna. Dochodzi do niej wtedy, gdy w uczuciach i sercu partnera matka ma słabszą pozycję niż córka, a córka wyobraża sobie, że jest właściwszą i lepszą wersją kobiety dla ojca niż matka. W relacji matka – córka dochodzi więc do odwrócenia fundamentalnej hierarchii ważności. Aby uleczyć taką sytuację, trzeba odbudować lub zbudować od nowa silną, serdeczną i zmysłową relację między rodzicami. W percepcji córki przekreśli to szanse na to, by w tej sferze cokolwiek ugrać.
Co z dobrej relacji z córką może wynieść mężczyzna?
– Dla wrażliwego ojca, który nie ucieka od bliskości i mądrze towarzyszy córce w procesie stawania się kobietą, jest to bardzo ważne doświadczenie. Pozwala zrozumieć doniosłość i zarazem delikatność tej przemiany, jej możliwe komplikacje, meandry i zagrożenia.
Na tyle, że w końcu każdy wrażliwy ojciec staje się feministą?
– W kategoriach, w których obecnie nauczyliśmy się myśleć, można by tak to ująć, ale ostrożniej byłoby pewnie powiedzieć, że z pewnością zaneguje dogmatyczny patriarchalizm.
Wojciech Eichelberger – psycholog i psychoterapeuta, współtwórca pierwszych ośrodków psychoterapii w Polsce. Prowadzi Instytut Psychoimmunologii (IPSI) w Warszawie. Swoje warsztaty online publikuje na platformie Positivelife. W projektach szkoleniowych i terapeutycznych odwołuje się do koncepcji terapii integralnej, która oprócz psychiki bierze pod uwagę ciało, energię i duchowość człowieka. Trener i doradca biznesu. Autor i współautor ponad 20 książek, w tym m.in.: „Męskie pół świata”, „Zdradzony przez ojca”, „Życie w micie”, „Superwizja”, „Kobieta bez winy i wstydu”