Na początku kwietnia Borys Budka poinformował, że podczas zeszłorocznej kampanii wyborczej doszło do nielegalnej inwigilacji Bartłomieja Sienkiewicza przez amerykański podmiot. – Orlen zapłacił blisko pół miliona złotych za to, by sporządzić krótki raport na jego temat – ujawnił w TVN24.
Ujawniono treść raportu dla Orlenu
Do treści dokumentu dotarł dziennikarz Radia ZET Mateusz Gierszewski. Autorzy raportu zwracają uwagę na „bezprecedensowe wynagrodzenie” polityka w czasie, w którym współpracował z PKN Orlen. Jego zadaniem miało być dostarczanie „cyklicznych (tygodniowych) raportów tematycznych oraz incydentalnych analiz”, a wypłaty miały stanowić „wielokrotność cen rynkowych”.
Obecnego ministra kultury w raporcie nazwano „szarą eminencją”, co zdaniem ekspertów, z którymi rozmawiała rozgłośnia, wskazuje na brak profesjonalizmu firmy odpowiedzialnej za przygotowanie dokumentu. Stwierdzono w nim również, że pozycja Sienkiewicza miała wynikać ze „złożonej sieci kontaktów personalnych”, które pozwalały mu m.in. na pozyskiwanie informacji o „procesach zachodzących w koncernie”.
Bartłomiej Sienkiewicz komentuje
W piśmie, które przekazano już do Prokuratury Krajowej, zwrócono również uwagę na styl życia polityka, który uznano za „arystokratyczny” i „wystawny”. Stwierdzono, że Sienkiewicz chodził do drogich restauracji, kupował markowe ubrania i alkohole, doprowadzając do „szybkiego zużycia zgromadzonych oszczędności”. Konsekwencją tych działań miała być konieczność wyprzedania dóbr.
Spółka Orlen i jej były prezes Daniel Obajtek nie odpowiedzieli na pytania rozgłośni. Do sprawy odniósł się Sienkiewicz, chociaż przyznał, że nie zna treści raportu. – Pan Obajtek zrobił sobie ze spółki prywatną firmę detektywistyczną i to w czasie kampanii wyborczej. Mam nadzieję, że państwo zadziała normalnie i wszystko wyjaśni prokuratura – powiedział Radiu ZET.