Rada nadzorcza Orlenu postanowiła odwołać Daniela Obajtka z zarządu z upływem dnia 5 lutego 2024 roku – poinformował koncern w komunikacie.
Powiedzieć, że Daniel Obajtek to w historii III RP postać wyjątkowa, to nic nie powiedzieć. Po dojściu PiS do władzy w kangurzych susach wskoczył na biznesowy szczyt, a po przegranych przez PiS wyborach stoi na nim, ale już bez politycznego spadochronu.
Moglibyśmy się wygodnie rozsiąść przed telewizorami i z popcornem w ręku oglądać wiadomości o prezesie Obajtku niczym film akcji, gdyby nie to, że sprawa jest poważna – według NIK jego decyzje trwale ograniczyły bezpieczeństwo paliwowe Polski.
Daniel „wszystko może” Obajtek
Jak to się w ogóle stało, że wpływ na bezpieczeństwo paliwowe kraju mógł mieć absolwent Prywatnej Wyższej Szkoły Ochrony Środowiska w Radomiu, którą ukończył w 2014 r., w wieku 38 lat. Człowiek, który z posady wójta Pcimia w ciągu trzech lat przesiadł się na fotel prezesa Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, potem spółki energetycznej Energa, by w 2018 r. zostać szefem Orlenu – największej korporacji w kraju. Dopiero będąc tam, robi podyplomowe studia menedżerskie Executive MBA, organizowane przez Gdańską Fundację Kształcenia Menedżerów, i rozwija skrzydła w polskim biznesie z rozmachem, jak nikt przed nim – Orlen przejmuje Energę, wchłania koncern gazowy PGNiG, a w końcu również swojego paliwowego konkurenta – Lotos.
Żeby zrozumieć ten fenomen, trzeba przypomnieć sobie kultowy cytat z Jarosława Kaczyńskiego: – Po wichurze potrzebna jest folia, ale Donald „nic nie mogę” nawet tego nie potrafił załatwić. Natomiast wójt „nic nie mogę” Daniel Obajtek, przepraszam, „wszystko mogę” Daniel Obajtek, bo tutaj się po prostu pomyliłem, wójt „wszystko mogę” Daniel Obajtek to załatwił natychmiast.
I drugi cytat z prezesa: – Obajtek jest nadzieją nie naszego obozu politycznego, jakiejś grupy, tylko Polski i wszystkich Polaków, którzy chcą po prostu dobra naszego narodu. Nie chcę używać określenia „gwiazda”, ale to naprawdę człowiek niezwykły. Ma ogromne możliwości i coś takiego, co daje pan Bóg, a co trudno zdefiniować – aurę, która pozwala mu ludzi mobilizować, jednoczyć wokół jakiegoś celu.
To w takiej aurze polityczno-biznesowego uniesienia najpierw Kaczyński uwierzył w moc sprawczą Obajtka, a potem sam Obajtek chyba uwierzył, że jest wybrańcem narodu, a na pewno samego PiS. Oświadczył publicznie, że nie jest menedżerem z rynku i nie będzie ukrywał, bo nie jest hipokrytą, że jest nominatem PiS.
Foto: Beata Zawrzel/Reporter / East News
Puk-puk: Tu NIK
Jeszcze przed wyborami odprawił z kwitkiem kontrolerów NIK, którzy chcieli zbadać, jak wydawał pieniądze na sponsoring i darowizny w Orlenie, PGNiG i Enerdze. NIK zawiadomiła w tej sprawie prokuraturę. Orlen odwdzięczył się pozwem przeciwko kontrolerom.
Teraz nowy rząd zapowiada wniosek do NIK o jak najszybszą kontrolę doraźną w Orlenie po medialnych doniesieniach, że koncern mógł sprzedać część majątku Lotosu o 5-7 mld zł za tanio. – Jeśli i tym razem Obajtek nie wpuści kontrolerów NIK, do prokuratury trafi kolejny pozew przeciwko niemu – zapowiada Michał Szczerba, poseł Koalicji Obywatelskiej.
Według prof. Michała Romanowskiego, specjalisty od prawa handlowego, to poważne przestępstwo, za które grozi do dwóch lat pozbawienia wolności (ustawa o NIK art. 98). Przypomina, że artykuł pierwszy konstytucji mówi, że Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich jej obywateli, a to oznacza, że majątek skarbu państwa jest majątkiem nas wszystkich.
– Obajtek nie wyraził zgody na to, aby NIK, która pełni funkcję swoistej rady nadzorczej skarbu państwa, sprawdziła, czy on dobrze zarządza naszym majątkiem. W zasadzie on nam wszystkim mówi: robiłem, co robiłem i nikomu nic do tego – mówi prof. Romanowski.
Nawet jeśli Obajtek będzie zapierał się rękami i nogami, to dowody przecież nie giną, zło zawsze zostawia ślad — mówi Michał Szczerba, poseł Koalicji Obywatelskiej.
Zamykając drzwi przed kontrolerami NIK, blokuje dostęp do dokumentów i informacji, które będą podstawą do oceny jego działalności menedżerskiej. A tu lista wątpliwości jest długa i wciąż rośnie.
Obajtek będzie musiał udowodnić, że strategia koncernu paliwowo-energetycznego uzasadniała nabycie mediów regionalnych Polska Press. Przesłanki biznesowe podjęcia tej decyzji były – zdaniem wielu ekonomistów – wątpliwe, a publicznie wygłaszane przez Obajtka argumenty, że chce przy okazji wyzwolić polskie media z rąk Niemców i Francuzów, trudno uznać za merytoryczne. Od transakcji w 2021 r. minęło dość czasu, by móc odpowiedzieć na pytanie, czy pieniądze – nieoficjalnie mowa o ok. 200 mln zł – zostały dobrze wydane.
– Jeśli nie, to najbardziej oczywistym zarzutem byłby zarzut o wyrządzenie szkody wielkich rozmiarów z artykułu 296 Kodeksu karnego – twierdzi prof. Romanowski.
Dwa tygodnie przed wyborami, na wniosek ministra Ziobry, zaostrzono ten przepis – za narażenie na szkodę powyżej 10 mln zł grozi kara pozbawienia wolności do 25 lat.
A kwoty w przypadku zakupu Polska Press są mikre w porównaniu z tymi, które pojawiają się przy fuzji Orlenu i Lotosu. Niektórzy eksperci oburzają się na nazywanie tej operacji fuzją, twierdząc, że Orlen dokonał przejęcia Lotosu i jego rozbioru, odsprzedając jego majątek w częściach.
Lotos do rozbioru
Argument powtarzany przez PiS, że do sprzedaży Lotosu zmuszała Komisja Europejska, jest nieprawdziwy. Bruksela jedynie powiedziała: nie wolno wam stworzyć monopolu, jeżeli więc chcecie połączyć dwie największe firmy paliwowe w kraju, to musicie wpuścić do siebie inne podmioty.
I Orlen zdecydował, a transakcję przyklepali premier Mateusz Morawiecki i minister aktywów państwowych Jacek Sasin, który pełnił rolę właściciela Orlenu. Nie jest jednak pewne, czy mieli pełną świadomość tego, co prezes Obajtek planował. Poprosili wprawdzie o opinie renomowanych doradców prawnych, ale wybrane przez Sasina KPMG oraz wynajęty przez rząd Boston Consulting Group miały stwierdzić, że Orlen i Lotos ograniczyły im dostęp do szczegółów i założeń transakcji.
– De facto obie firmy powiedziały, że działały jako kalkulator, czyli liczyły dane dostarczone im przez Orlen. Ale czy te dane zostały wcześniej policzone w sposób właściwy przez sam Orlen? Tego nie wiemy – mówi prof. Romanowski.
Sądząc po przeciekach z raportu NIK po kontroli w Ministerstwie Aktywów Państwowych (ujawnionych przez Business Insider i TVN 24), można mieć wątpliwości. Cena sprzedaży firmie Saudi Aramco aktywów Lotosu – głównie 30 proc. Rafinerii Gdańskiej i praw do połowy jej mocy wytwórczych – mogła być, według NIK, zaniżona o 5 mld zł.
Wątpliwości kontrolerów miała wzbudzić też transakcja sprzedaży UNIMOT-owi dziewięciu terminali paliwowych – ośmiu już istniejących i dziewiątego, który miał być wybudowany. Za całość Orlen dostał 366 mln zł, ale budowa brakującego terminala miałaby go kosztować 347 mln zł.
Te sprawy będzie można wyjaśnić dopiero po wejściu NIK do Orlenu. Każda z powyższych transakcji – oraz sprzedaż kilkuset stacji paliw węgierskiemu MOL – będzie oceniana oddzielnie.
Raport NIK – jak wynika z przecieków – zawiera też zarzut, że w wyniku fuzji Orlenu z Lotosem naruszono bezpieczeństwo paliwowe kraju. Sprzedano fragmenty infrastruktury krytycznej, oddano dużą część rynku Saudi Aramco, które należy do Arabii Saudyjskiej – jednej z nielicznych monarchii absolutnych na świecie – która blisko współpracuje z Rosją. Z Moskwą związany jest również węgierski MOL, który kupił kilkaset stacji w kraju.
Prof. Romanowski przypomina, że oddając kontrolę nad sporą częścią naszego rynku, zrezygnowano z trybu przewidzianego w ustawie o kontroli inwestycji zagranicznych. Wymagała ona uprzedniej opinii 22 instytucji państwowych, w tym czterech służb specjalnych. Zamiast tego zastosowano tzw. tryb covidowy i do całej operacji wystarczyła zgoda… jedynie prezesa UOKIK.
– Jeżeli potwierdzą się informacje, że BCG i KPMG, doradzając ministrowi aktywów państwowych i polskiemu rządowi, w istocie działały jak kalkulator, to będzie oznaczać, że ta transakcja była „jazdą bez trzymanki”. W prywatnej firmie nie podjęto by takiej decyzji – mówi prof. Romanowski.
Z powodu politycznych deklaracji Obajtka zapewne poważnie zostaną potraktowane i sprawdzone sugestie doradcy prezydenta Marcina Mastalerka, że przejęcie Lotosu mogło być motywowane chęcią rozbicia regionalnego lobby na Pomorzu. Region jest uznawany za matecznik Platformy Obywatelskiej, głównego przeciwnika PiS.
Wyjaśnianie cudów na Orlenie
Donald Tusk kilkakrotnie zapowiadał też konieczność pilnego sprawdzenia, dlaczego atomowa spółka Orlenu i miliardera Michała Sołowowa (Orlen Synthos Green Energy) dostała w ostatnich dniach rządów PiS zgodę na budowę modułowych reaktorów. Udzieliła jej mimo negatywnej opinii szefa ABW, dwutygodniowa minister klimatu i środowiska Anna Łukaszewska-Trzeciakowska.
Wyjaśnień wymagać będzie też kwestia „cudów na Orlenie”, jak nazwano zaskakujące różnice między cenami paliw na światowych giełdach i na stacjach paliwowych Orlenu. Raz koncern był oskarżany, że mógł obniżyć ceny, ale zwlekał, by złagodzić skutki przywracania przez rząd wyższej stawki VAT na paliwa. Drugi raz, przed ostatnimi wyborami, mimo wzrostu cen paliw na światowych giełdach na stacjach Orlenu były one wciąż niskie. Wielu ekonomistów i część ekspertów z branży paliwowej przypominało wypowiedź Obajtka o tym, że jest nominatem politycznym i sugerowało, że odwdzięcza się partii przed wyborami.
Orlen będzie musiał się wytłumaczyć z kosztów stworzenia wraz z PZU domu mediowego Sigma Bis. Czy przypadkiem przy decyzjach o wydatkach reklamowych nie preferowano tam niektórych mediów ze względów pozamerytorycznych? Odrębnych badań wymagają budżety reklamowe, marketingowe, sponsoring i darowizny, które w firmach jak Orlen, PGNiG i Energa sięgają dziesiątek, jeśli nie setek milionów złotych.
Czy pieniądze przeznaczone na reklamę miały szansę się „zwrócić” w postaci większej sprzedaży? Czy bardziej efektywnie było je wydawać w TVN, Polsacie czy TVP, Telewizji Republika lub Telewizji Trwam? W „Polityce”, „Gazecie Wyborczej” czy w „Do Rzeczy” lub wPolityce?
– Każdy wydatek, którego Obajtek nie będzie w stanie uzasadnić z punktu widzenia jego wpływu na wielkość generowanych przychodów, może zostać uznany za wydatek zysku akcjonariuszy. A za to odpowiedzialność ponosi nie osoba, która podpisywała fakturę, ale cały zarząd i rada nadzorcza – mówi prof. Romanowski. Jako pierwsze do sprawdzenia zaleca wydatki na Polską Fundację Narodową, regularnie zasilaną dziesiątkami milionów od spółek skarbu państwa. Ona również, podobnie jak Orlen, odmówiła wstępu kontrolerom z NIK.
Foto: Materiały prasowe
Obajtek będzie zapewne proszony o wyjaśnienie sprawy budowy elektrowni w Ostrołęce. Mimo licznych ostrzeżeń rząd PiS postanowił odkurzyć projekt budowy elektrowni węglowej, która nie miała już racjonalnego uzasadnienia ekonomicznego. Budowę wstrzymano, gdy utopiono w niej ponad 1,3 mld zł. Przed miesiącem zarząd Enei, obawiając się zarzutu, że dopuści do przedawnienia sprawy, złożył doniesienie o podejrzeniu działania na szkodę spółki przez poprzednich członków zarządu i rady nadzorczej, którzy uczestniczyli w podjęciu decyzji o budowie elektrowni. Zapowiedzieli też domaganie się prawie 700 mln zł od poprzednich władz.
Ostrołękę budowała również Energa, którą kiedyś kierował Daniel Obajtek, a potem została wchłonięta przez Orlen.
Gorący fotel prezesa
Minister aktywów państwowych Borys Budka w pierwszym dniu urzędowania odwołał z rady nadzorczej Orlenu Janinę Goss, przyjaciółkę matki prezesa Kaczyńskiego, z którą miały się poznać na planie filmu „O dwóch takich, co ukradli księżyc” jeszcze w latach 60. poprzedniego wieku. Budka poprosił też zarząd spółki o zwołanie nadzwyczajnego walnego zgromadzenia akcjonariuszy. Odbędzie się 6 lutego, w planach jest zmiana składu rady nadzorczej. Ta będzie mogła odwołać Obajtka i wybrać nowego prezesa lub pełniącego obowiązki prezesa.
Dzień wcześniej NIK ma oficjalnie przedstawić raport o bezpieczeństwie paliwowym kraju.
Każdy dzień zwłoki z odwołaniem Obajtka to – według Michała Szczerby – ryzyko zacierania śladów, ryzyko kolejnych wydatków na sponsoringowe usługi medialne do TV Republika. Ale również ryzyko trwania długoterminowych zobowiązań, jak te na czystą propagandę przedwyborczą, bo pamiętajmy, że Polska Press i jej redaktor naczelna Dorota Kania są cały czas na posterunku po to, żeby tworzyć PiS-owskie media.
– Ale nawet jeśli Obajtek będzie zapierał się rękami i nogami, to dowody przecież nie giną, zło zawsze zostawia ślad. Opinia publiczna pozna kulisy tej gigantycznej afery wyprzedaży majątku narodowego za bezcen inwestorom zagranicznym – mówi Szczerba. – Jest to o tyle obrzydliwe, że PiS próbowało grać na emocjach w kampanii wyborczej, zadając pytanie referendalne: czy jesteś za wyprzedażą majątku inwestorom zagranicznym?
Obajtek: mam swój honor
Obajtek jeszcze przed wyborami zapowiadał w RMF FM, że w razie przegranej PiS nie trzeba będzie go odwoływać. – Sam odejdę, mam swój honor – mówił.
Widocznie uznał jednak, że zręczniej będzie zadbać o swoje interesy i bronić się, pozostając w fotelu prezesa Orlenu. Zarząd Orlenu zamówił zresztą pod koniec minionego roku szkolenie, na którym prawnicy od spraw karno-gospodarczych uczyli m.in., jak bezpiecznie upadać w trakcie zatrzymania.
Na prezesie spółki, każdym członku zarządu lub rady nadzorczej ciąży odpowiedzialność osobista za podejmowane decyzje (Kodeks cywilny, artykuł 483). To, co ze spółki wyszło niezgodnie z prawem albo nie weszło, a zgodnie z prawem powinno było, musi do spółki wrócić.
– Zarząd nie może się zasłaniać doradcami, bo ma swój rozum i powinien być zdolny do krytycznej oceny opinii doradców – mówi prof. Romanowski. – Jeżeli ktoś nie dorósł do pełnienia tej funkcji, to nie powinien się jej podejmować.
Ewentualna odpowiedzialność majątkowa za decyzje osoby z zarządu lub rady nadzorczej może być wypłacana z polisy ubezpieczeniowej, którą wykupują menedżerowie, albo z ich prywatnego majątku.
– Przepisywanie części majątku Obajtka w formie darowizny na syna, o czym donosił ostatnio portal WP, nie uchroni go przed ewentualnym dochodzeniem roszczeń – tłumaczy prof. Romanowski. – Znana jeszcze z czasów rzymskich tzw. skarga pauliańska pozwala w takim wypadku uznać te czynności za bezskuteczne. A nasz Kodeks cywilny (artykuł 52) uznaje z mocy prawa za nieważną czynność prawną, która jest sprzeczna z zasadami współżycia społecznego. A tu mówimy o ewentualnej ucieczce przed odpowiedzialnością związaną z uszczerbkiem dla skarbu państwa, czyli majątku nas wszystkich.
Przedstawiciele władz spółki mogą też ponosić odpowiedzialność karną – wspomniany artykułu 296 Kodeksu karnego – za wyrządzenie spółce szkody lub nawet samo sprowadzenie niebezpieczeństwa wyrządzenia szkody.
Tu kary pozbawienia wolności mają odstraszać władze spółki przed wykorzystywaniem jej do realizacji jakichś innych interesów niż interesy tych, których majątek został im powierzony.
Prof. Romanowski: – Porównywałem Obajtka do Dyzmy, ale on bardziej przypomina w sposobie działania rosyjskich oligarchów. Jednak w Orlenie skażony jest nie tylko sam prezes, ale cały zarząd i rada nadzorcza, którą kieruje Wojciech Jasiński, czyli były prezes Orlenu, i stary druh Jarosława Kaczyńskiego.
Odpowiedzialność leży też po stronie członków rządu. Zasłaniają się tym, że nie mieli wiedzy, bo to była tajemnica biznesowa Orlenu czy Lotosu. Jednak wiele artykułów konstytucji i ustawa o działach administracji rządowej nakazują dbałość o majątek skarbu państwa. A z ustawy o zarządzaniu mieniem państwowym wprost wynika, że minister ma obowiązek mieć wiedzę o tym, co się dzieje z naszym wspólnym mieniem.
Wkrótce mit Daniela „wszystko mogę” Obajtka zostanie poddany krytycznym testom. A przy okazji poddani im zostaną pozostali członkowie zarządu Orlenu, jego rady nadzorczej. Przedstawiciele nowego rządu zapowiadają, że dla władz paliwowego giganta karnawał się skończył.