Minister sprawiedliwości Adam Bodnar pokazał Komisji Europejskiej swój plan przywracania praworządności. Na szali są pieniądze z KPO i koniec procedury naruszania praworządności wobec Polski.
„Po sześciu latach rozmów w ramach art.7 to pierwszy pozytywny krok, który może zakończyć się zamknięciem procedury art. 7” – mówiła dziennikarzom wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Vera Jourova. Ciepło pomysły Bodnara przyjął też unijny komisarz ds. sprawiedliwości Didier Reynders. Według Jourovej program jest „realistyczny”, a Reynders uważa pomysły za „konkretne”. Na pewno sporo w tym kurtuazji i czystej ulgi: oto po ośmiu latach przepychanek, a w końcu otwartego konfliktu, który zmusił Komisję Europejską do sięgnięcia po procedurę dyscyplinującą zapisaną w słynnym artykule 7 Traktatu Europejskiego, nowy polski rząd przestaje podkopywać wspólny system prawny UE i chce jak najszybciej naprawić sytuację. Ale za tymi miłymi słówkami idą też konkretne zobowiązania i działania Komisji Europejskiej.
Czy zdążą przed węgierską prezydencją?
Jourova powiedziała, że marzy o tym, by zakończyć procedurę dyscyplinującą wobec Polski jeszcze przed wyborem nowej Komisji Europejskiej – a stanie się to po czerwcowych wyborach do Europarlamentu. Polski rząd i minister Bodnar chcieliby tego samego nawet szybciej – przed 20. rocznicą naszego wejścia do Unii (czyli przed 1 maja). Czy to się uda? Komisarz Reynders zapowiedział „bardzo szybką” ocenę, czy da się zakończyć procedurę naruszeniową wobec Polski. On też zdaje sobie sprawę z czynnika czasu: w czerwcu mija nie tylko kadencja Parlamentu i Komisji Europejskiej. Zmienia się też prezydencja, czyli kraj przewodzący formalnie pracom UE. Belgię, ojczyznę Reyndersa, zastąpią Węgry. Między Viktorem Orbanem i Donaldem Tuskiem nie ma za grosz chemii, ale to najmniejszy problem. Gorzej, że sprzyjający mniej lub bardziej otwarcie Rosji węgierski premier może uznać, że utrudnianie życia Polsce w Brukseli może być świetnym prezentem dla Putina.
Na szczęście lody w Komisji topnieją w imponującym tempie. W piątek do Polski przyjadą premier Belgii Alexander De Croo i szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Von der Leyen zatrzyma się u nas w drodze do Kijowa, w drugą rocznicę wybuchu wojny, ale może to być przystanek znaczący. W planach jest spotkanie z premierem Tuskiem, a to może być świetna okazja np. do ogłoszenia wypłaty pierwszej transzy pieniędzy z KPO – wszak wniosek został złożony jeszcze w grudniu. Na razie Polska dostała jedynie 5 mld euro zaliczki z programu RePowerEU, nieobwarowanego praworządnościowymi „kamieniami milowymi”.
Co obiecał komisarzom Bodnar?
OKO.press opisuje szczegóły rozwiązań prawnych, które w Brukseli zaprezentował minister Adam Bodnar. Pierwsza grupa to działania pozaustawowe: uznanie wyroków unijnych Trybunałów, w dziedzinie polskiej praworządności, a także argumentów KE, która zajęła się Trybunałem Konstytucyjnym Julii Przyłębskiej. W tej grupie zapewne znajdzie się też sejmowa uchwała, która stwierdzi nieprawidłowości w składzie i działaniu TK, zobowiązując organy państwa do naprawy sytuacji. Podobną uchwałę Sejm przyjął wcześniej w sprawie upolitycznionej Krajowej Rady Sądownictwa. A rząd powoli zaczyna uzdrawiać sytuację także na drodze ustawowej – we wtorek 20 lutego Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy, która ma odpolitycznić KRS. Teraz czas na prace w Sejmie i Senacie, a potem – na decyzję prezydenta Dudy. Być może będzie pozytywna, bo rządowy projekt ustawy o KRS zajmuje się tylko odpolitycznieniem sposobu wyboru członków Rady. Najbardziej drażliwa dla prezydenta Dudy sprawa statusu tzw. neosędziów (czyli nominowanych przez obecną KRS) na razie została odłożona na półkę.
Jak podaje OKO.press, być może jeszcze przed wakacjami rząd prześle do Sejmu projekty ustaw w sprawie Trybunału Konstytucyjnego i Sądu Najwyższego. W tym ostatnim minister Bodnar chciałby zlikwidować dwie izby powołane przez PiS, a kwestionowane przez europejskie trybunały: Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych oraz Izbę Odpowiedzialności Zawodowej. Adam Bodnar chciałby też zlikwidować prawny „wynalazek” Zbigniewa Ziobry, czyli skargę nadzwyczajną – która w rękach władzy może stanowić narzędzie do podważania prawomocnych wyroków.
Do kompletu zmian niezbędne będzie jeszcze rozdzielenie stanowiska prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości (kolejny projekt PiS) oraz cofnięcie skutków tzw. „ustawy kagańcowej” PiS z 2020 r., która de facto zakazywała sędziom wykonywania wyroków europejskich trybunałów. Kiedy pożar w wymiarze sprawiedliwości zostanie opanowany, resort sprawiedliwości zamierza przygotować ustawy, które poprawią organizację, finansowanie i zinformatyzowanie polskich sądów. I to miałaby być prawdziwa reforma sądownictwa, a nie obiecanki, którymi Zbigniew Ziobro przez 8 lat mydlił oczy wyborcom, upolityczniając wymiar sprawiedliwości.