18 lutego był drugim dniem zawodów w Halowych Mistrzostwach Polski. To właśnie w trakcie niedzieli do boju ruszyli między innymi tyczkarze, a na ich czele Piotr Lisek oraz Robert Sobera. Ci dwaj zawodnicy starli się w walce o złoty medal.
W Halowych Mistrzostwach Polski go zabrakło
Niestety w Toruniu zabrakło Pawła Wojciechowskiego, który w ostatnim czasie uzyskiwał rezultaty dużo gorsze od oczekiwanych. Na przykład podczas Orlen Cup, rozegranego w Łodzi, zajął przedostatnie miejsce, zatrzymując się na wysokości 5,42 metra. Po zawodach przyznał otwarcie, że powoli myśli już o zakończeniu kariery.
A dlaczego nie wystartował w walce o tytuł mistrza kraju? Wszystko wyjaśnił na swoim Instagramie. „Zawsze jest ciężko odpuścić, ale jeśli to ma mi pozwolić na lepsze zdrowie w ostatnim, letnim sezonie jest to jedyna słuszna opcja. Plecy ciągle doskwierają, potrzebuję czasu. Zawsze daje z siebie 100% i nawet jeśli wynik nie jest adekwatny do włożonej pracy, nie odpuszczam, gdy upadam, podnoszę się” – napisał na swoim profilu. Wygląda na to, że w hali już go nie zobaczymy.
Piotr Lisek walczył z Robertem Soberą
W toruńskiej hali oglądaliśmy natomiast wielu tyczkarzy, którzy zaczęli z bardzo niskiego poziomu. Konkurs ruszył od pułapu 4,30 metra. Jak łatwo się domyślić, musiało minąć sporo czasu, zanim największa gwiazda, czyli Piotr Lisek, w ogóle podniosła się z krzesełka po coś więcej niż tylko ze względu na rozgrzewkę.
Wczesne starty jednocześnie oznaczają zazwyczaj szybkie finisze i tym razem też tak było. Przeglądając spis najlepszych wyników w sezonie u danych zawodników, dostrzegliśmy, że aż 7 z 12 w 2024 roku nie przekroczyło progu 5 metrów. Tym razem też nie było inaczej. Na wyżej zawieszonej poprzeczce rywalizowali jedynie Bartosz Marcinkiewicz, Filip Kempski, Piotr Lisek oraz Robert Sobera.
Pierwszy z dwóch wyżej wspomnianych zakończyli jednak swoje uczestnictwo w konkursie na poziomie 5,20 metrów. Dopiero potem do walki o złoty medal przystąpili dwaj ostatni. Szli łeb w łeb aż do 5,80, którą Lisek zaliczył, w przeciwieństwie do jego przeciwnika. Ten przeniósł dwie próby na kolejną wysokość, czyli 5,85, aczkolwiek nie dał rady jej pokonać. W efekcie złoto kolejny raz trafiło do Liska. Srebro zgarnął Sobera, a brąz Kempski.