W środę Sejm zdecydował jednogłośnie o powołaniu komisji śledczej ds. Pegasusa, odrzucając jednocześnie zgłoszone przez PiS poprawki. Dzień później posłowie mieli wybrać członków komisji, do czego jednak nie doszło. Wszystko przez zastrzeżenia, którego zgłoszono wobec kandydatów z ramienia PiS. Partia chce, aby w komisji zasiedli byli wiceministrowie sprawiedliwości Sebastian Kaleta i Michał Wójcik, a także Jan Kanthak i Janusz Cieszyński. Prezydium Sejmu odrzuciło tych kandydatów, a marszałek Szymon Hołownia przekazał, że PiS będzie musiało zaproponować nowe nazwiska.
Niewykluczone jednak, że tak się nie stanie. Jeden z bliskich współpracowników Jarosława Kaczyńskiego przekazał w rozmowie z Interią, że PiS ma zgłosić tych samych kandydatów. – To niedopuszczalne, żeby inne partie wybierały, kto z PiS-u może być na jakiejś funkcji, a kto nie – podkreślał rozmówca portalu. – Rozumiem, że Platforma boi się, że będzie mieć pod górkę w tej komisji, ale to nie może być tak, że oni wybierają sobie, którzy politycy PiS-u zostaną członkami komisji śledczej – powiedział kolejny „polityk z otoczenia prezesa”.
Według Interii, jeżeli większość rządząca nie zatwierdzi pierwotnie zgłoszonych kandydatów PiS, to klub zbojkotuje udział w komisji śledczej.
Burza wokół członków komisji ds. Pegasusa
Politycy rządzącej koalicji podkreślali, że członkowie komisji nie mogą być „sędziami we własnej sprawie”. Ten zarzut dotyczył w szczególności Kalety i Wójcika, którzy pracowali w resorcie sprawiedliwości w randze wiceministrów. Z kolei Jan Kanthak był szefem gabinetu politycznego Zbigniewa Ziobry oraz pełnił funkcję rzeczniczka prasowego ministerstwa. – Jeżeli chodzi o pana Cieszyńskiego, również złożyliśmy zastrzeżenie w zakresie braku jego obiektywizmu wobec faktu, że jest on osobą podejrzewaną o współudział w zakupie respiratorów, kooperację ze służbami specjalnymi, więc jak ma teraz oceniać pracę służb specjalnych? – tłumaczył w rozmowie z „Wprost” Witold Zembaczyński, który ma zasiąść w komisji z ramienia KO.