Ponad dekadę temu Viktor Orbán przyjął jednoznaczny kierunek na Pekin. Kiedy większość krajów UE krytykowała Chiny, Węgry milczały, a czasami nawet broniły. Nie bez powodu Xi Jinping najwięcej czasu spędzi właśnie na Węgrzech — mówi badacz Chin z Uniwersytetu Jagielońskiego dr Adrian Brona.

Adrian Brona: Wbrew pozorom nie musiałoby się stać nic spektakularnego. Polska nie należy do najbardziej kluczowych dla Chin państw w Europie, to nie jest też dla nich partnerem drugo czy trzecioligowym. Trzeba pamiętać o tym, że spośród wszystkich krajów naszego regionu tylko Węgry miały od Polski lepsze relacje z Chinami. Przez ostatnie lata polski rząd prowadził zdecydowanie prochińską politykę. Co więcej, Warszawa była liderem stworzonego przez Chiny formatu Szesnaście Plus [chodzi o współpracę z krajami byłego bloku komunistycznego: Estonią, Łotwą, Litwą, Polską, Czechami, Słowacją, Węgrami, Rumunią, Bułgarią, Słowenią, Chorwacją, Serbią, Bośnią i Hercegowiną, Czarnogórą, Albanią i Macedonią — red.]. Ten format ewoluował, bo część państw z niego wystąpiło np. Kraje Bałtyckie, ale Polska w nim pozostawała nawet wówczas, jak wzajemne relacje Chin z UE zaczęły się psuć. Warto zaznaczyć, że wielkim zwolennikiem współpracy z Chinami jest prezydent Andrzej Duda, który zresztą jedzie z wizytą do Pekinu w czerwcu tego roku.

— Pamiętajmy, że prezydent Duda uczestniczył w uroczystości inauguracji XXIV Zimowych Igrzysk Olimpijskich w lutym 2022 r. Był jednym z niewielu przywódców europejskich, który pofatygował się wówczas do Pekinu. Relacje między Pałacem Prezydenckim a przywództwem chińskim są więc bardziej niż poprawne.

— Jeśli chodzi o stanowisko wobec Chin, to nie widzę dużej różnicy pomiędzy dwoma konkurującymi ze sobą obozami politycznymi. Jeśli w przeszłości rosło rozczarowanie wobec polityki Pekinu, to można było zaobserwować to w obu tych obozach. Kiedy z kolei między 2008 a 2017 r. rosła chęć do zacieśniania współpracy, to działo się tak zarówno za rządów PO – PSL, jak i w czasie kiedy władzę sprawował PiS. Relacje z Chinami są do pewnego stopnia elementem małego konsensusu w polityce zagranicznej. Zastrzegam, że małego, bo w każdych z tych środowisk politycznych są zwolennicy i przeciwnicy współpracy z Pekinem – politycy, którzy uważają, że nie należy za żadne skarby tego robić z reżimem. W czasach rządów PO-PSL był to przykładowo Stanisław Niesiołowski, wieloletni przewodniczący Parlamentarnego Zespołu Polsko-Tajwańskiego. W trakcie rządów Zjednoczonej Prawicy takim antychińskim jastrzębiem był z kolei Antonii Macierewicz. Polska polityka wobec Chin jest więc w miarę stabilna i przewidywalna, choć oczywiście Pekin chciałby, aby była jeszcze bardziej pozytywna, co przejawiałoby się w większej otwartości na chińskie inwestycje czy ściślejszej współpracy politycznej.

— Francja chciałaby do pewnego stopnia odseparować Chiny od Rosji, a z kolei Pekin pragnąłby oddzielić Unię Europejską od USA. Obie strony mają więc bardzo podobne motywacje. Jeśli jednak chodzi o powody, dla których się Xi spotyka się z Macronem, to najważniejsze nie są wcale kwestie polityczne tylko stosunki gospodarcze. Chinom zależy na większym napływie inwestycji z UE, bo w ostatnich kilku kwartałach ich poziom zaczął globalnie spadać. Podobnie jest, jeśli chodzi o handel. W trakcie pandemii Covid-19 wymiana rosła i to bardzo szybko, ale w 2023 dramatycznie, bo aż o 100 mld euro, spadł chiński eksport do Europy. Dla Chin to jest bardzo poważny problem, bo bez zwiększenia eksportu nie da się odbudować gospodarki po pandemii, a to jest jeden z priorytetów Xi Jinpinga. W ramach przyjętej przez władze strategii rząd nakazuje przedsiębiorstwom zwiększenie mocy produkcyjnych poszczególnych zakładów czy zmusza wręcz firmy do inwestowania w nowocześniejsze linie produkcyjne, ale konsumpcja wewnętrzna nie odbudowuje się w Chinach tak szybko jak chciałyby władze. Towary trzeba więc gdzieś wyeksportować, zaś Europę postrzega się jako naturalny rynek zbytu. Podsumowując, zwiększenie eksportu na tym kierunku jest kluczowe, bo jeśli spadkowej tendencji nie da się zahamować, to cała chińska strategia odbudowy gospodarki okaże się niewypałem.

— Kwestie handlowe stanęły na ostrzu noża, ale jeszcze dwa lata temu Francja była jednym z dwóch najbardziej pozytywnie nastawionych do współpracy gospodarczej z Chinami krajów Unii Europejskiej. Gdy tylko pojawiały się pomysły ograniczania relacji handlowych z Pekinem, Francja i Niemcy je natychmiast torpedowały. Brało się to stąd, że przywódcy obu tych krajów załatwiali w Chinach kontrakty dla rodzimych firm, więc Francja i Niemcy nie były zainteresowane tym, aby UE miała wspólną, twardą i jednolitą politykę wobec Państwa Środka. To wszystko zmieniło się radykalnie rok temu, kiedy Macron zaczął mówić o cłach antydumpingowych na import samochodów elektrycznych i produktów z branży medycznej z Chin. Xi Jinping obawia się, że Francja przekona do swoich pomysłów Komisję Europejską i całą Unię. Swą europejską wizytę zaczął od Paryża, gdyż, w połowie kwietnia gościł w Pekinie kanclerza Olafa Scholza, z którym już się dogadał. Niemcy też początkowo chciały chronić swój przemysł samochodowy przed importem aut z Chin, ale w ostateczności przyjęły strategię na przeczekanie i teraz starają się łagodzić konflikt handlowy. Powód jest prosty — ochrona rynku byłaby korzystna dla małych średnich firm z Niemiec, ale nie jest wcale w interesie dużych niemieckich koncernów samochodowych, które mają swoje zakłady także w Chinach.

— Tę taktykę Chiny stosują na dobrą sprawę od zawsze. Macron znalazł się pod ostrzałem europejskich mediów za to, że próbuje się dogadać z Xi Jinpingiem ponad głowami Komisji Europejskiej. Zaprosił więc do Paryża szefową KE Ursulę von der Leyen na poniedziałkowe rozmowy z chińskim przywódcą. Nie zmienia to faktu, że dużo więcej czasu obaj politycy spędzą we dwójkę.

— Jestem podobnego zdania co pan. Przyjazd von der Leyen do Paryża w ostatniej chwili to według mnie zdecydowanie za mało i za późno, ale lepsze to niż nic. Chińczycy wiedzą, że w UE odbędą się niebawem wybory europejskie. Zdają sobie sprawę z tego, że nie jest wcale przesądzone, iż Ursula von der Leyen zostanie przewodniczącą KE na kolejną kadencję. Poza tym niemiecka szefowa Komisji była w UE jastrzębiem w relacjach z Pekinem. To jej Komisja — jako pierwsza w historii administracja unijna — uznała Chiny za partnera we współpracy, ale zarazem konkurenta gospodarczego i systemowego rywala UE. Miało to miejsce w 2019 r., jeszcze przed pandemią i było całkiem sporym zaskoczeniem, bo bodaj żaden z analityków nie spodziewał się, iż Bruksela zajmie tak ostre stanowisko wobec Chin. KE straciła najwyraźniej cierpliwość, bo bezskutecznie domagała się większego otwarcia chińskiego rynku dla europejskich towarów poprzez zniesienie pozataryfowych barier handlowych.

— Myślę, że uważa to za dobry pomysł. Wizyty w miejscach ważnych z punktu widzenia historii osobistej gospodarza na pewno ułatwiają rozmowy. Poza tym o trudnych i ważnych kwestiach dyskutuje się zawsze znacznie lepiej w przysłowiowych pięknych okolicznościach przyrody niż sali konferencyjnej, za stołem, w sztywnej atmosferze. Szalenie ważne jest także to, że Macron rozmawiał bezpośrednio z chińskim przywódcą. Wielu analityków ma bowiem wątpliwości co do tego na ile dokładnie relacjonują Xi Jinpingowi treść swych rozmów zagranicznych jego współpracownicy – szef chińskiego MSZ czy MON. W wypadku tego spotkanie nie będzie żadnego filtra – Xi Jinping usłyszy od Macrona dokładnie to, co prezydent Francji będzie chciał mu powiedzieć.

— Zdecydowanie nieprzypadkowo. Wizyta w Serbii ma wymiar mocno symboliczny…

— Zgadza się, ale ważniejsze jest co innego. Wizyta w Serbii przypada dokładnie w 25. rocznicę zbombardowania przez lotnictwo NATO chińskiej ambasady w Belgradzie. Zdarzyło się to podczas interwencji Sojuszu w Kosowie w 1999 r. Według Amerykanów był to przypadek, ale w Chinach mało kto wierzy w to wytłumaczenie. Tym bardziej że zgodnie z chińską narracją NATO to relikt przeszłości, organizacja, która nie tylko nie rozwiązuje konfliktów, a wręcz je powoduje. Nacjonalistyczne kręgi w Chinach wykorzystują tę tragedię instrumentalnie. Ponieważ w tym roku rocznica jest okrągła a sytuacja na świecie bardzo napięta, obchody, w których uczestniczyć będzie sam Xi Jinping, nabiorą szczególnego wymiaru.

— Zdecydowanie, to będzie silny sygnał, próba włożenia klinu między Europę a USA. Chiny powtarzają na okrągło, że NATO jest złe, ale tłumaczą, że dzieje się tak dlatego, iż Sojusz pozostaje narzędziem, za pomocą którego Stany Zjednoczone uprawiają swą mocarstwową politykę w Europie. Dlatego też Chiny silnie wspierają Europę w budowaniu czegoś, co promują Francuzi, a co nazywane jest strategiczną autonomią Unii Europejskiej.

— Myślę, że obaj politycy będą o tym rozmawiać, choć Xi Jinping postrzega strategiczną autonomię Europy zupełnie inaczej niż prezydent Francji. Dla Europejczyków jest to osiągnięcie własnych zdolności obronnych i możliwość przeprowadzenia interwencji, również militarnej, także poza granicami UE. Chińczycy postrzegają strategiczną autonomię jako narzędzie do odsunięcia USA od spraw europejskich.

— Przyjeżdżając do Budapesztu, Xi Jinping demonstruje Europie i światu, że pozostaje lojalny wobec swego największego sojusznika w UE — kraju, który wiernie stoi u boku Chin. Ponad dekadę temu Viktor Orbánprzyjął jednoznaczny kierunek na Pekin. Trzymał się go nawet wówczas kiedy polityka chińska stała się coraz bardziej trudna do zaakceptowania dla Zachodu — czy to z powodu prześladowania mniejszości ujgurskiej w Sinciangu czy zdławienia protestów w Hongkongu. Słowem: kiedy większość krajów UE krytykowała Chiny, Węgry milczały, a czasami nawet broniły polityki władz w Pekinie. Nie bez powodu Xi Jinping najwięcej czasu spędzi właśnie na Węgrzech.

Równie ważne, jeśli nie ważniejsze, są kwestie gospodarcze. Jeśli Xi Jinpingowi nie uda się przekonać UE do rezygnacji albo odsunięcia w czasie ceł antydumpingowych na samochody elektryczne i inne towary, to Węgry Orbána staną się chińskim planem B na Europę. W przeszłości wiele zachodnich koncernów motoryzacyjnych zainwestowało spore pieniądze w budowę fabryk na Węgrzech. To samo zaczęły robić firmy chińskie. Jeśli UE wprowadziłaby cła antydumpingowe na chińskie auta, dzięki swym fabrykom na Węgrzech Chiny będą miały dalej dostęp przynajmniej do części europejskiego rynku…

— Sprawy bardzo wyraźnie zmierzają w tym właśnie kierunku. Choć Węgry Orbána są bardzo ważnym krajem dla Chin, to jak dotąd chińskich inwestycji nie było tam wcale tak dużo, a te najbardziej spektakularne nie zakończyły się wcale jakimś wielkim sukcesem. Sztandarowym przykładem jest budowa szybkiej kolei z Belgradu do Budapesztu, która zaczęła się w 2015 r., ale do dziś nie została skończona. Myślę, że Chiny będą dalej grały na Węgry Orbána, gdyż polityk ów nie raz pokazał, że potrafi postawić się całej Unii Europejskiej. Z punktu widzenia Pekinu Budapeszt jest więc partnerem idealnym i dobrym miejscem do lokowania własnej produkcji w Europie.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version