Kampania wyborcza dopiero się zaczęła, więc nie sposób dziś powiedzieć, kto wiosną zostanie prezydentem Polski. Na razie można stwierdzić jedno: zwycięzcą pierwszego etapu kampanii została radykalna prawica.
To ona narzuca podstawowe tematy kampanii, a także np. język, jakim mówi się w niej o naszych relacjach z Ukrainą. Najważniejsi gracze dokonują zwrotu w prawo, tak jakby uznali – zanim kampania na dobre się rozpoczęła – że o wyniku zadecyduje elektorat Konfederacji, a najistotniejsze będzie to, co między pierwszą i drugą turą zrobi Sławomir Mentzen.
Zwrot konserwatywno-ludowy
W przypadku prezydenta stolicy Rafała Trzaskowskiego przybiera to postać swoistego „zwrotu konserwatywno-ludowego”. Zachowuje się tak, jakby chciał pozbyć się wizerunku polityka związanego z najbardziej liberalno-lewicowym skrzydłem Platformy Obywatelskiej. Coraz bardziej przesuwa się na pozycje, których spodziewalibyśmy się raczej po kandydacie PSL.
Na początku przybierało to formy akceptowalne i zrozumiałe dla naturalnego elektoratu Trzaskowskiego. Prezydent Warszawy mówił o znaczeniu małych miejscowości, Polsce lokalnej, polskiej kuchni, patriotyzmie gospodarczym, odwiedzał powiaty i spotykał się z paniami z kół gospodyń wiejskich. Wszystko to dało się uzasadnić jako normalny na początku kampanii zwrot ku centrum, próba wyjścia poza własną wyborczą bańkę.
Jednak już spotkanie z Zenkiem Martyniukiem – gwiazdą disco polo, mocno promowanym przez TVP w czasach Jacka Kurskiego – mogło wywołać u wyborców wrażenie, że Trzaskowski za bardzo stara się zasygnalizować powiatową swojskość i że kompletnie brakuje mu w tym wiarygodności.
Foto: Adam Chelstowski/FORUM / Forum
Od spotkania z autorem hitu „Przez twe oczy zielone” większe znaczenie mają jednak polityczne deklaracje złożone przez Trzaskowskiego. A te mogą zdumiewać jego liberalnych wyborców. Pytany o edukację zdrowotną, Trzaskowski stwierdził, że najlepiej by była ona dobrowolna. Ustępuje więc — podobnie jak cała popierająca go partia — przed ofensywą środowisk prawicowych, próbujących rozpętać panikę moralną wokół przedmiotu, przedstawianego wbrew prawdzie jako próba „seksualizacji dzieci”.
Kilka dni później zadeklarował się jako zwolennik ograniczenia świadczenia 800 plus dla Ukraińców. Mieliby je otrzymywać tylko ludzie pracujący, mieszkający i płacący w Polsce podatki. Polska – mówił Trzaskowski – nie może bowiem powtórzyć błędów polityki migracyjnej krajów zachodnich, tworzyć zachęt do „przyjeżdżania do nas po socjał”.
Abstrahując od dyskusji o tym, komu wypłacane powinno być 800 plus, to przedstawienie tej propozycji w takiej formie w logice kampanii wyraźnie pokazuje, że Trzaskowski próbuje sięgać po okołokonfederacki elektorat. To on jest bowiem najbardziej sceptyczny wobec pomocy udzielanej przebywającym w Polsce Ukraińcom, a Konfederacja nie ma hamulców w politycznym rozgrywaniu podobnych emocji swoich wyborców.
Trzeci kandydat Konfederacji
Temat ograniczenia 800 plus Trzaskowskiemu z rąk błyskawicznie postanowił odebrać PiS. Partia złożyła w Sejmie projekt ustawy zawierającej podobne propozycje. „Obywatelski kandydat” Karol Nawrocki również walczy o głosy elektoratu Konfederacji.
Foto: Tomasz Wojtasik / PAP
Nawrocki prowadzi swoją kampanię zupełnie inaczej niż Andrzej Duda w 2015 r. Obecny prezydent starał się dystansować od tego, co w PiS bliskie jest skrajnej prawicy, próbował przedstawić się jako rozsądna, bardziej nowoczesna i dynamiczna alternatywa dla Bronisława Komorowskiego, choć w debatach prezydenckich, gdy poruszał temat Jedwabnego, zdarzało się mu zagrywać lekko antysemicką kartą.
Nawrocki jak dotąd nawet nie próbował wykonać gestu pod adresem bardziej umiarkowanych wyborców. Wręcz przeciwnie, prezes IPN pozycjonuje się od początku kampanii tak, jakby był kolejnym kandydatem Konfederacji. Można się nawet zastanawiać czy Nawrocki nie został wybrany jako „obywatelski kandydat PiS” właśnie ze względu na to, że wiele elementów jego wizerunku – np. związki z subkulturą kibicowską i sportami walki – mogą przemawiać do wyborców Konfederacji lub orbitujących wokół tej formacji „antysystemowych” młodych mężczyzn.
Pod elektorat Konfederacji obliczone są z pewności wypowiedzi kandydata PiS uzależniające jego poparcie dla członkostwa Ukrainy w NATO i Unii Europejskiej od rozwiązania kwestii ekshumacji polskich ofiar pomordowanych na Wołyniu i innych „naszych spraw”. Podobnie jak deklaracje, że jako prezydent zerwie z tradycją zapalania świeczek chanukowych w Pałacu Prezydenckim. Nawrocki podkreślił, że jest katolikiem i chce obchodzić tylko katolickie święta.
Niewykluczone, że faktycznie kierują nim religijne motywacje. Na poziomie politycznym trudno jednak nie odczytać jego słów jako deklaracji, że dla kandydata PiS od kontynuowania tradycji zapoczątkowanej przez Lecha Kaczyńskiego i podtrzymywanej przez prezydenta Dudę ważniejsze jest to, by powalczyć o elektorat Grzegorza Brauna.
Podobnie interpretowane są zapowiedzi Nawrockiego, że nie podpisałby nawet ustawy przywracającej „kompromis aborcyjny”, sprzed wyroku Trybunału Przyłębskiej z 2020 r. Jeśli był to gest pod adresem tego elektoratu – a nie wyraz osobistych poglądów prezesa IPN – to sztabowcy PiS mogą tu się przeliczyć, bo stosunek wyborców Konfederacji do aborcji jest mocno skomplikowany.
Samospełniająca się przepowiednia
Dominacja prawicowych tematów w kampanii będzie się pewnie wzmacniać. W wersji twardej po hasła populistycznej prawicy sięgać będą co najmniej czterej kandydaci: Grzegorz Braun, Marek Jakubiak, Sławomir Mentzen, a także stapiający się z nimi Karol Nawrocki. W wersji miękkiej najpewniej Krzysztof Stanowski i Rafał Trzaskowski.
Słaba, podzielona lewica — do walki o elektorat wynoszący jakieś 7 proc. zgłosiło się już pięć osób — będzie miała bardzo niewielkie szanse, by narzucić w kampanii inny język, wartości, tematy, niż te podsuwane przez środowiska zainteresowane zablokowaniem edukacji zdrowotnej i 800 plus dla Ukraińców.
Można przypuszczać, że kandydaci dwóch największych partii nie działają na ślepo, ale mają badania pokazujące prawicowo-populistyczny zwrot w wielu obszarach czy dalsze pogorszenie stosunku Polaków do Ukraińców. Jest racjonalne, że uwzględniają te dane w swoich wyborczych strategiach. Zwłaszcza Rafał Trzaskowski powinien jednak pamiętać, że musi też zmobilizować swoich lewicowych i liberalnych wyborców. Bo choć nie poprą oni z pewnością Nawrockiego, to w drugiej turze mogą zostać w domu.
Foto: Tomasz Wojtasik / PAP
Wreszcie, jeśli od początku wszyscy w kampanii założą, że o wyniku zadecyduje Konfederacja i trzeba wyjść naprzeciw pragnień jej wyborców, to łatwo może się to zmienić w samospełniającą się przepowiednię, choćby ze względu na demobilizację bardziej progresywnego elektoratu zmęczonego licytacją głównych kandydatów na to, kto więcej spisze z programu Mentzena.