Przyglądając się procesowi starzenia rodziców, mamy szansę ujrzeć jak w szklanej kuli to, co nas spotka, gdy będziemy w wieku swojego ojca czy matki. Jak będzie wyglądała nasza codzienność? Kto wówczas z nami będzie? Jak zmieni się nasza rola?

W filmie Giuseppe Tornatore „Wszyscy mają się dobrze” Marcello Mastroianni wciela się w rolę starego ojca, wdowca (Matteo Scuro), który postanawia odwiedzić swoje dorosłe dzieci, robiąc im niespodziankę. Scuro wyjeżdża z Palermo na Sycylii i udaje się najpierw do Neapolu, potem do Rzymu, Mediolanu i Turynu. W podróży doświadcza tego, że wszyscy są zajęci i żyją w pośpiechu. W pociągu próbuje nawiązać relacje, ale podróżni nie są zainteresowani konwersacją. Matteo wycofuje się – sam siebie dyscyplinuje niczym zdziecinniałego, rozgadanego starca, intruza. Z przykrością uświadamia sobie, że jego potrzeba kontaktu z innymi nie jest dla nich ważna.

Wzruszające sceny, metaforyczne spotkania starego ojca z jego niegdyś małymi dziećmi, podczas których pojawiają się bliskość i prawdziwy dialog międzypokoleniowy, są tylko fantazjami bohatera. W rzeczywistości dorosłe dzieci Matteo skrywają przed nim wiele tajemnic. Nie chcąc rozwiewać złudzeń starzejącego się ojca, „sprzedają” mu ustalone z resztą rodzeństwa opowieści o swoim idealnym życiu. Autentyczny kontakt udaje się seniorowi nawiązać jedynie z wnukami – podczas zabawy, rozmowy czy opieki nad nimi. Ostatecznie Matteo nie gromadzi wszystkich przy jednym stole, za to za radą poznanej emerytki podejmuje grę pozorów prowadzoną przez jego dzieci – do twarzy przykleja uśmiech, prezentując pozytywne emocje. W finałowej scenie, przy grobie żony, relacjonuje jej wnioski ze swoich odwiedzin u potomstwa: „Wszyscy mają się dobrze”.

Film Tornatore doskonale ukazuje pokoleniowy konflikt potrzeb. Starszy rodzic potrzebuje bliskości, przynależności i podzielenia się życiowym doświadczeniem z dziećmi i wnukami. Jego dorosłe dzieci natomiast skupiają się na budowaniu pozycji społecznej, osiągnięciu sukcesu zawodowego, szczęścia w życiu prywatnym, a także – mimo upływu lat – zyskaniu uznania w oczach rodzica.

Takie fasadowe relacje z perspektywy gabinetu psychoterapeutycznego nie są niczym nowym. Pewnie wiele osób doświadcza w ten sposób swoich związków z bliskimi. To smutne, bo na skutek niedostrzegania i niezrozumienia naszych wzajemnych potrzeb na różnych etapach życia zmierzamy do nieporozumień i osamotnienia.

Film powstał w 1990 r. Od tamtego czasu okres przeżywania starości uległ zmianie, tempo życia i rozwoju nowych technologii diametralnie wzrosły. Bywamy zagubieni, a nasi starsi rodzice jeszcze bardziej.

Jesteśmy świadkami starzenia się społeczeństw. W naszych czasach żyje więcej osiemdziesięciolatków niż kiedykolwiek wcześniej, a medycyna nieustannie wydłuża oczekiwaną długość życia przeciętnego człowieka.

Wiemy dobrze, że ze starością wiąże się wiele strat. Osoby w podeszłym wieku (w tym także naszych rodziców) nierzadko dotyka utrata zdrowia, pozycji społecznej czy pracy. Nikną celowość działań i zabezpieczenia finansowe. Rodzinny dom często staje się „za drogi, za duży, za daleko”. Seniorzy tracą swoje naturalne środowisko, znajomych, osoby lub zwierzęta, które kochały. Ich reakcje spowalniają, siły i uroda przemijają. Pojawiają się zaniki pamięci, trudniej o koncentrację czy przetwarzanie informacji.

W zachodnim społeczeństwie formalny początek starości wyznaczają świadczenia emerytalne i bilety ze zniżką. Jednak ta „właściwa starość” zaczyna się znacznie później.

Badacze zajmujący się starością dzielą ten czas na trzy okresy: „młoda starość” (65 do 75 lat), „środkowy okres starości” (75 do 85 lat lub 90 lat) i „starą starość” (od 85 lub 90 lat), uświadamiając nam, że osoby w każdym przedziale wiekowym mają różne problemy, potrzeby i możliwości.

Z „młodą starością” często wiąże się zwolnienie tempa pracy i odzyskanie wolności. Więcej wytchnienia i mniejsza ilość obowiązków. To czas tworzenia planów i celów na kolejne lata, rozwoju, twórczości, budowania relacji, podróżowania i poznawania świata, o ile zdrowie i finanse na to pozwalają. To również okres tworzenia bliższych relacji z wnukami oraz dorosłymi dziećmi, bo jest na to więcej czasu, a także dobry moment na wzajemne zwolnienie się z oczekiwań pomiędzy dorosłymi dziećmi i rodzicami na emeryturze. Na urealnienie i pogodzenie się z tym, że pewne zmiany już nie nastąpią.

W tym okresie jedni schowają dumę, a drudzy wstyd czy złość do kieszeni. Część osób pozwoli sobie na odpuszczenie i akceptację siebie takimi, jakimi są. Autentyczny kontakt z innymi może doprowadzić ich bądź do otwartości i bliskości, bądź – w niektórych sytuacjach – do wycofania się z relacji, gdy jej utrzymywanie wiąże się ze zbyt wysokimi kosztami emocjonalnymi (to często ostateczne rozwiązanie poprzedzone wieloma próbami łagodzenia konfliktu).

Okres starości ma również wiele dobrych stron. Co możemy powiedzieć o starszych ludziach z perspektywy psychologicznej czy społecznej? To, że z wiekiem i doświadczeniem stają się mądrzejsi, widzą świat z szerszej perspektywy, są bardziej zaprawieni w życiowych trudach, wyzwoleni od oczekiwań innych. Osoby starsze zazwyczaj cechują się większą szczerością i uczciwością wobec siebie i innych. Zmienia się także sposób, w jaki patrzą na trudne chwile, co pomaga im uporać się z narastającą liczbą życiowych strat. Nawet umożliwia wzrost.

Do poprawy jakości życia w tym okresie może przyczynić się np. psychoterapia. Dzięki niej można złagodzić narastające wraz z wiekiem problemy emocjonalne, takie jak niepokój, hipochondria czy depresja. (W tym miejscu warto dodać, że depresja to najczęstsze zaburzenie psychiczne u ludzi w podeszłym wieku. Liczba przypadków depresji jest znacznie wyższa wśród osób starszych niż w jakiejkolwiek grupie wiekowej). Psychoterapia może również pomóc w procesie, który profesor psychiatrii George Pollock nazywa „wyzwalającą żałobą”. W „uwolnieniu” od przeszłości i od tego, co nieosiągalne – od utraconych szans i nadziei. Dzięki temu zyskać można przestrzeń na wewnętrzny spokój, zadowolenie, ekscytację oraz nowe zainteresowania czy więzi.

Erik Erikson, wybitny psycholog, psychoanalityk i twórca teorii rozwoju psychospołecznego, wskazał, że atrybutami starości są mądrość i integralność. Integralność rozumiana jako kontakt poprzez wszystkie zmysły ze światem i ludźmi. Zarówno mądrość, jak i integralność to aktywne procesy rozwijane przez całe życie. Ten ostatni etap życia wiąże się z retrospektywną analizą, w wyniku której doświadczamy akceptacji tego, jak zostało ono przeżyte, albo też użalania się nad straconymi możliwościami, określając w ten sposób stopień odczuwanej rozpaczy. Jednakże człowiek w ósmej czy dziewiątej dekadzie życia, czyli „starej starości”, może stracić możliwość takiej retrospekcji, chociażby z powodu utraty ostrości zmysłów czy dezintegracji psychicznej. Wtedy, by przeżyć dzień bez uszczerbku na zdrowiu, całą swoją uwagę zapewne poświęci swoim deficytom, codziennym czynnościom.

Cytując Malcolma Cowleya: „Wystarczy włożyć do uszu watę, do butów kamyki, na ręce nasunąć gumowe rękawice, zasmarować wazeliną okulary i mamy gotową starość”. Dlatego dobrze jest pamiętać, jak ważną rolę w życiu starzejących się rodziców odgrywa zaufanie do bliskich, pokora i nadzieja na dalsze szczęśliwe życie.

Czego potrzebują starzejący się ludzie? Według mojej przyjaciółki Marzanny Kondratowicz, która opiekuje się 97-letnią mamą oraz opiekowała się ojcem, który zmarł w tym roku w wieku 103 lat, starzy ludzie potrzebują przede wszystkim uważności, planów na kolejne dni i wspólnego bycia bez pośpiechu. Największą radość sprawia im bycie włączonymi w nurt życia rodziny, obcowanie z przyrodą, wspólne posiłki oraz rozmowy, czasami wspominanie rodzinnych historii. Do niepotrzebnego dystansu i cierpienia prowadzi ich za to niecierpliwość bliskich. Starzy rodzice chcą być widziani, słyszani i nadal potrzebni. Chociaż coraz częściej stają się zależni od swoich najbliższych. Natomiast dorosłym dzieciom potrzebna jest umiejętność wybaczania i „krótka pamięć”. Przyglądając się procesowi starzenia rodziców, mają szansę ujrzeć jak w szklanej kuli to, co ich spotka, gdy będą w wieku swojego ojca czy matki. Jak będzie wyglądała ich codzienność? Kto wówczas będzie z nimi? Jaka będzie jakość ich życia?

Autorzy pracy „Personality and Patterns of Aging” („Osobowość a formy starzenia się”) – Neugarten, Havighurst, Tobin i inni zajmujący się starością człowieka badacze podkreślają, że jądro naszej osobowości pozostaje bez zmian przez całe życie. Wspomniany tu Erikson nazywa to „tożsamością egzystencjalną”. Z każdym dniem stajemy się jeszcze bardziej takimi, jakimi byliśmy wcześniej, bo w okresie starości nie mamy do czynienia z zerwaniem ciągłości naszej osobowości, lecz raczej jej umocnieniem. Najważniejsze jej cechy na starość zostają jeszcze wyraźniej zarysowane. Pomijając choroby neurodegeneracyjne, jest to wskazówka, w jaki sposób będziemy się starzeć, ponieważ nasza teraźniejszość kształtowana jest przez przeszłość. Czy jako ludzie małostkowi będziemy jeszcze bardziej małostkowi na starość? Czy nasza oszczędność nie przeistoczy się w skąpstwo, a apatyczność w stagnację i depresję? A może będziemy jeszcze bardziej radośni, tętniący życiem i wyrozumiali, tak jak to teraz mamy w zwyczaju?

Marzanna podkreśla, że jej rodzice z natury byli nieoceniający, życzliwi, zaangażowani w życie społeczne. Nie odmawiali spotkań towarzyskich i cenili sobie życie kulturalne. Znając dobrze ich upodobania, Marzanna, poza codziennymi wizytami, starała się zapewnić im takie rozrywki, by ich życie było wypełnione wrażeniami i radością. Na wspólnych spotkaniach bywało kilka pokoleń. To wspaniały przykład relacji bliskiej i ciepłej, pełnej troski, czułości i miłości.

Wiele dobrego możemy wprowadzać do naszych relacji z bliskimi. Przydadzą się nam tutaj empatyczna komunikacja oraz współczucie. Każdy okres naszego życia, nawet ten ostatni, jest okazją do zmian, ponieważ nigdy nie jesteśmy ukształtowani do końca. Z biegiem życia zawsze pojawiają się nowe zadania i wyzwania. Dajmy sobie czas na wzajemne usłyszenie i zrozumienie.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version