Jednym z tematów poruszonych w niedzielnym wydaniu „7. Dnia Tygodnia w Radiu Zet” była sprawa wniosków komisji ds. wpływów rosyjskich w Polsce i zapowiadane konsekwencje dla byłego ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza.
Raport ws. podkomisji Macierewicza. Starcie polityków
Michał Wójcik od początku stanął w obronie Antoniego Macierewicza, próbując dyskredytować obecną komisję i przypominając słuchaczom, że kosztowała ona 1,5 mln zł za kilka tygodni działania.
– Ci, którzy są w tej komisji, dostają prawie 17,5 tys. zł. Zapłaciliście za te siedem slajdów 1,5 mln zł – wskazywał, patrząc na Bartosza Arłukowicza.
W odpowiedzi europoseł KO wypomniał Wójcikowi, że kierowana przez byłego szefa MON podkomisja smoleńska kosztowała Skarb Państwa o wiele więcej, bo aż 81 mln zł.
Wójcik stwierdził, że zarzut wobec Macierewicza dotyczący programu „Karkonosze” jest „śmieszny”.
– Minister podejmuje decyzje kierunkowe – jaki sprzęt kupować, kiedy go kupować. Wszystkie pieniądze zostały wydane. To nasi poprzednicy nie wydawali pieniędzy i powinni odpowiedzieć za rozbrajanie Polski – tłumaczył.
Arłukowicz nie gryzł się w język. „PiS-owskie szaleństwo”
Wymiana zdań między politykami trwałaby pewnie jeszcze dłużej, gdyby do dyskusji nie włączył się prowadzący program, dopytujący Michała Wójcika, czy czytał raport MON o działalności podkomisji smoleńskiej, w którym jasno wykazano, że Macierewicz m.in. fałszował dokumenty.
Poseł PiS nie chciał odpowiedzieć na to pytanie, podobnie jak na inne pytania, odnoszące się do kwestii związanych np. z prowadzeniem przez prokuraturę śledztwa i bezskutecznego proszenia Macierewicza o dowody na poparcie tez o wybuchu.
– To jest publicystyka. To są wrzuty populistyczne ze strony pana Donalda Tuska. Pan Antoni Macierewicz to jest wielki, polski patriota. Widocznie Donald Tusk nie znalazł czasu, żeby sobie poczytać życiorys Antoniego Macierewicza i rzuca tego rodzaju zdania, które rozgrzewają debatę publiczną – ocenił.
Wówczas do rozmowy ponownie włączył się Arłukowicz, który tym razem nie stronił od zdecydowanych słów.
– To jest przykład tego całego PiS-owskiego szaleństwa, które wypłynęło z ust pana Wójcika. (…) Pan ma czelność powiedzieć, że raport kosztował 1,5 mln zł. Chodzi o to, żeby w Polsce w końcu przerwać ten chocholi taniec Macierewicza. Jak pan go nazwał największym patriotą, to ja go nazwę największym szkodnikiem – oburzał się.
Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage – polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!