Przedstawiciele państw Unii Europejskiej głosowali nad przyjęciem zapisów, których celem jest reforma europejskiej polityki migracyjnej. Zmiany mają dotyczyć przede wszystkim odciążenia państw członkowskich, do których przybywa znaczna większość migrantów, prawnych rejestrów, czy też rozpatrywania wniosków o azyl.
Polska głosowała przeciwko wszystkim elementom paktu, ale większość państw poparła jego zapisy. Przyjęcie paktu była już tylko formalnością, bo w ubiegłym miesiącu przepisy zatwierdził Parlament Europejski, a w lutym wstępną zgodę dali ambasadorowie 27-mki, również przy sprzeciwie Polski.
Władze w Warszawie krytykują kluczowy element paktu – obowiązkową solidarność przewidującą przyjmowanie migrantów. Relokację można zastąpić opłatą finansową w wysokości około 20 tysięcy euro za każdą nieprzyjętą osobę. Ta reguła zacznie obowiązywać za 2 lata.
Głosowanie przeciwko zapowiadał przed rozpoczęciem spotkania minister finansów Andrzej Domański. Sprzeciw tłumaczył niesatysfakcjonującymi zapisami, wynegocjowanymi przez poprzednie władze. „Rząd PiS-uzepsuł w tych negocjacjach praktycznie wszystko, co było do zepsucia i nie wypełnił swojego obowiązku zadbania o interes Polski” – powiedział szef resortu finansów i wyliczał słabe strony paktu. „Nie uwzględnia on specyfiki państw graniczących chociażby z Bia³orusi±. Państw, które mierzą się z rosnącą presją tak zwanej wojny hybrydowej. Nie uwzględniają zapisy paktu migracyjnego w odpowiedni sposób relacji miedzy odpowiedzialnością i solidarnością” – dodał Andrzej Domański.
W pakcie migracyjnym są też zapisy o szybszym rozpatrywaniu wniosków o azyl, o szybszym odsyłaniu osób, którym międzynarodowa ochrona się nie należy i o lepszej identyfikacji migrantów na granicach, w tym o pobieraniu odcisków palców od wszystkich, którzy nielegalnie próbują się dostać do Unii Europejskiej.
Artykuł aktualizowany