Obecnie na granicy polsko-białoruskiej działają jedynie dwa drogowe przejścia graniczne – Terespol-Brześć i Kukuryki-Kozłowicze. Pozostałe cztery są zamknięte nie tylko ze względu na sytuację przy granicy, ale również w geście protestu wobec przetrzymywania w więzieniu Andrzeja Poczobuta. Niewykluczone, że wkrótce dwa ostatnie otwarte przejścia również zostaną zamknięte, o czym mówił minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.
Taka deklaracja spotkała się z reakcją białoruskich władz. Biełsat cytuje wypowiedź białoruskiego ministra spraw zagranicznych Siarhieja Alenika, który oświadczył, że jeśli Polska zamknie przejścia graniczne, dojdzie do „eskalacji” i ucierpią obie strony. – Należy rozumieć, że te odezwy i te propozycje są skierowanie nie tylko przeciwko polskim obywatelom i polskim regionom, ekonomicznemu rozwojowi polskich regionów. Ale także przeciwko wielu innym obywatelom UE, WNP i tak zwanej Wielkiej Eurazji – tłumaczył.
Białoruski minister wzywa do rozmów
Według Alejnika zamknięcie przejść granicznych nie powstrzyma migracji. – Musimy zrozumieć, że potoki migracyjne nie zależą od decyzji tego typu. Bo migranci wykorzystują dziś nielegalne drogi przekraczania granicy, a nie legalne przejścia graniczne. I uciekają z tych państw, w których Polska nie tak dawno uczestniczyła w operacjach wojennych – stwierdził przedstawiciel białoruskiego reżimu.
Jak zauważa Biełsat, Alejnik nie wspomniał o tym, że migranci są wspierani przez białoruskie służby, a Białoruś i Rosja wpuszczają ich na swoje terytorium. Stwierdził za to, że że “w tych warunkach jedyną drogą do deeskalacji jest droga dialogu”.- Jeśli Polska jest na to gotowa, choćby w kwestiach granicznych czy współpracy granicznej, które przerwano z inicjatywy strony polskiej i innych europejskich partnerów, to my jesteśmy gotowi te tematy przedyskutować – oświadczył.