Poprzedni sezon Kamil Majchrzak stracił, bo nie mógł występować na kortach z powodu afery dopingowej. W tym roku zatem toczy mozolną walkę o odbudowywanie rankingu. Na razie jednak robi to bardzo dobrze. W sobotę wygrał trzeci turniej w tym sezonie i ma on wyjątkowy smak. To impreza rangi ATP Challenger 50 w Kigali, do której Polak otrzymał dziką kartę.
Pokonał przeciwnika z Argentyny
W pojedynku o tytuł naprzeciwko Majchrzaka stał tenisista z Argentyny – Marco Trungelliti, rozstawiony w zawodach z numerem 4. tenisista zajmujący 220. pozycję w rankingu ATP. To było jedno z największych wyzwań Majchrzaka od czasu powrotu do tenisa. Obaj finaliści musieli wykazać się sporą cierpliwością, ale także dojrzałością mentalną. Na rozpoczęcie spotkania czekali bowiem około dwie godziny z powodu opadów deszczu.
Gdy już wyszli na kort, to lepszy okazał się reprezentant Polski. Kamil Majchrzak wygrał sobotnie starcie 6:4, 6:4. Po pojedynku Majchrzak mógł odetchnąć z ulgą, bo jego wspinaczka w rankingu ATP wygląda coraz lepiej.
Awans o ponad 200 miejsc
Przed rywalizacją w Kigali Majchrzak zajmował 652. miejsce w światowym zestawieniu. W kolejnym notowaniu będzie się już plasował w okolicach 440. lokaty. Zanotuje zatem poważny skok. To będzie miało też odzwierciedlenie przy planowaniu terminarza turniejowego. Dotychczas Polak otrzymywał głównie dzikie karty od organizatorów, a teraz częściej będzie mu przysługiwała gra w eliminacjach bądź głównych drabinkach.
Przypomnijmy, że w przeszłości 28-latek był zawodnikiem z czołowej setki rankingu i uczestnikiem turniejów wielkoszlemowych. Jego marzeniem jest, by wrócić do tego poziomu i wiele wskazuje na to, iż jest to możliwe. Teraz przed nim kolejna impreza tenisowa w Kigali.