Nauka zdalna zrujnowała życie dzieci i nastolatków, ale dała im jedno – dłuższy, zdrowszy sen. Może pora skończyć z lekcjami od bladego świtu?

Jeszcze tylko pięć minut! – słyszał to chyba każdy rodzic, gdy próbował wyciągnąć z łóżka dziecko o siódmej czy nawet szóstej rano.

Rozpoczynanie lekcji o ósmej rano to jedna z najmocniej ugruntowanych tradycji. Przychodzenie przez cały tydzień na poranną zmianę traktowane jest jako przywilej. A najnowsze badania pokazują, że zrywanie dzieci bladym świtem szkodzi ich rozwojowi.

O tym, jak nastolatkom brakuje snu, przekonali się naukowcy z zespołu prof. Oskara Jenniego z uniwersytetu w Zurychu, którzy badali zdrowie młodych ludzi na początku pandemii. Rozesłali ankiety internetowe do 3664 uczniów szkół średnich. Pytali o ich wzorce snu i jakość życia podczas zdalnego nauczania. Wyniki ankiet porównali z identycznym badaniem przeprowadzonym z udziałem ponad pięciu tysięcy uczniów w 2017 r., kiedy szkoła funkcjonowała w normalnym trybie, a uczniowie musieli pojawić się w niej o ósmej rano.

Podczas lockdownu uczniowie spali średnio 75 minut dłużej. Lepiej czuli się fizycznie, pili mniej alkoholu i napojów z kofeiną. – To poważny argumenty za tym, aby szkoła również w formie stacjonarnej rozpoczynała się później – mówi prof. Jenni. Podobne obserwacje mają również naukowcy za oceanem. Psycholożka Lisa Meltzer z National Jewish Health w Denver zbadała ponad 5,2 tys. uczniów z klas VI-XII. Dane zbierała podczas drugiej fali pandemii – jesienią 2020 r., kiedy lekcje były w systemie hybrydowym, częściowo w szkole, częściowo wirtualnie. Kiedy odbywała się stacjonarna nauka, zaledwie 20 proc. gimnazjalistów i 37 proc. licealistów spało wystarczająco długo. W dni nauki zdalnej odsetek nastolatków wysypiających się wzrósł do 39 proc. wśród uczniów gimnazjum i 57 proc. uczniów szkół średnich. Najlepiej wysypiali się ci, którzy mieli możliwość uczestniczenia w lekcjach online według ułożonego przez siebie harmonogramu – wtedy ponad 62 proc. uczniów gimnazjum i ponad 81 proc. uczniów szkół średnich miało wystarczającą ilość snu.

Z dodatkowych chwil snu cieszyli się również uczniowie w Polsce. – Co prawda często uważają oni szkołę zdalną za porażkę (podobnie zresztą jak stacjonarną) i trudne doświadczenie, ale z sentymentem wspominają, że podczas nauki zdalnej mogli wstawać za pięć ósma, a nawet dosypiać w trakcie lekcji – mówi dr Mikołaj Marcela z Uniwersytetu Śląskiego, autor książki „Dlaczego szkoła cię wkurza i jak ją przetrwać”. Polskie nastolatki, podobnie jak młodzi ludzie na całym świecie, cierpią na ogromny deficyt snu. Zdaniem dr. Paula Kelleya z University of Oxford, który od lat bada problemy niedoboru snu oraz zaburzeń rytmu dobowego, najbardziej pozbawione snu są nastolatki w wieku 14-18 lat.

Jedną z przyczyn jest zbyt wczesne rozpoczynanie lekcji. – Wstawanie o siódmej, szóstej jest całkowicie niezgodne z rytmem biologicznym zdecydowanej większości nastolatków. Zegar dobowy uczniów starszych klas podstawówki i liceum zupełnie nie przypomina tego u młodszych dzieci czy dorosłych. Rady dawane nastolatkowi, żeby odłożył telefon i wcześniej się położył spać, są bez sensu. Nastolatki są biologicznie zaprogramowane do tego, aby kłaść się późno i długo spać w dzień – mówi dr Marcela.

Jak uważa dr Geneviève Gariépy, specjalistka od zaburzeń snu z McGill University, zegar biologiczny nastolatków jest opóźniony o jakieś dwie-trzy godziny w stosunku do zegara biologicznego dorosłych. Słuszna w świecie dorosłych zasada, że najzdrowiej jest kłaść się o 22.00, a wstawać o 6.00, zupełnie nie ma racji bytu u nastolatków.

Ten inny rytm dnia i nocy może mieć podłoże fizjologiczne i psychologiczne. – Prof. Matthew Walker w książce „Dlaczego śpimy” zauważa, że wieczorne godziny, w czasie których nastolatek czuwa, a rodzice już śpią, mogą wynikać z ewolucji naszego gatunku. Młodemu człowiekowi są potrzebne do uzyskania dorosłej autonomii. Chwile spędzone bez nadzoru dorosłych, jednak w bezpiecznym otoczeniu, to rodzaj próby przed prawdziwym oddaleniem się od nich i rezygnacją z opieki – tłumaczy.

Z pewnością dużą rolę w rozregulowaniu zegara biologicznego nastolatków ma proces dojrzewania ich mózgów. Naukowcy z National Institute of Mental Health z Bethesdy pod kierownictwem dr. Nitina Gogtaya przez 15 lat za pomocą rezonansu magnetycznego obserwowali mózgi 13 młodych ludzi, którzy rozpoczęli udział w eksperymencie jako czterolatki, a zakończyli jako 21-latki. Okazało się, że w wieku nastoletnim w mózgu zachodzi całkowite przebudowanie sieci neuronów i połączeń między nimi. Wiele z tych połączeń zanikało bezpowrotnie, a inne wzmacniały się lub tworzyły od nowa. Proces ten kończył się i mózg zyskiwał stałą strukturę około 20. roku życia.

I właśnie do tego jest nastolatkom potrzebny sen. Podobnie zresztą jak do codziennej nauki. – Mózg i układ nerwowy reorganizują się, zapisują świeżo pozyskane informacje, przenoszą je z pamięci krótkotrwałej do długotrwałej nie wtedy, kiedy czuwamy czy siedzimy w szkole na lekcjach, ale właśnie podczas snu – tłumaczy dr Marcela. Dzieje się tak zwłaszcza w fazie snu REM. Badania amerykańskie pokazały, że im wcześniej wstają nastolatki, tym czas snu REM jest krótszy. A wcześniejsze kładzenie się spać nie załatwia sprawy, bo sen REM występuje nad ranem i o poranku, wtedy, kiedy nastolatki muszą zerwać się do szkoły.

Poranny niedobór snu jest szczególnie szkodliwy dla osób w młodym wieku, bo nie tylko zaburza proces dojrzewania mózgu, ale i ma bardzo poważne konsekwencje dla zdrowia psychicznego i fizycznego, a także dla wyników osiąganych w szkole. Nawet jedna zarwana noc skutkuje gwałtownym spadkiem koncentracji uwagi oraz wydajności pamięci roboczej, która odpowiada m.in. za czas reakcji na bodźce z narządów zmysłów, analizę przestrzenną i szybkość czasu reakcji. U nastolatków efekt niedostatku snu można wręcz porównać do bycia pod wpływem alkoholu.

Chroniczny, powtarzający się z dnia na dzień niedobór snu ma jeszcze poważniejsze konsekwencje dla młodych ludzi bardzo wrażliwych na jego brak. – To nieustanne rozkojarzenie, luki w pamięci, niemożność dłuższego zapamiętania wiadomości uzyskanych w ciągu dnia, a także straty emocjonalne, od rozchwiania, aż po depresję – wylicza dr Marcela.

O której więc w szkołach powinien brzmieć pierwszy dzwonek, żeby dzieci dobrze się wysypiały? Dr Paul Kelley sugeruje, żeby dla młodszych dzieci była to godzina 8.30, a dla tych od 12. roku życia – nie wcześniej niż 10.00. Jednak dobra będzie nawet 9.00, bo godzina dodatkowego snu diametralnie poprawia funkcjonowanie nastolatków. Przekłada się na zwiększenie prawdopodobieństwa ukończenia szkoły o 13,3 proc., a poprawę frekwencji o prawie 10 proc., wyliczyli badacze z ekonomicznej organizacji badawczej RAND Corporation.

Najważniejszy jest jednak wpływ dodatkowego snu na szare komórki młodego człowieka. Jedne z badań dowiodły, że zaledwie po pół roku przychodzenia do szkoły na 8.30 lub później uczniowie podwyższali średnie ocen o pół stopnia (np. z 4 na 4+).

Mimo tych korzyści, potwierdzonych badaniami, przesunięcie rozpoczęcia zajęć szkolnych wzbudza bardzo duże opory rodziców i nauczycieli. – Najczęściej powtarzają oni argument, że jeśli uczniowie będą zaczynać szkołę o 10, to wrócą do domu o 17 – mówi dr Marcela. Jednak największa efektywność uczenia się i analizowania nowych informacji jest nie rano, ale między 10 i 14 oraz między 16 i 22.

Najbardziej rozsądne i korzystne dla wszystkich byłoby skrócenie czasu lekcji. – Kto powiedział, że muszą trwać siedem czy osiem godzin dziennie? Zdaniem dr. Marceli ten sam materiał, który dziś szkoła przerabia przez prawie cały dzień, spokojnie dałoby się przerobić w dwie-trzy godziny. – Jedno z badań pokazało, że w czasie lekcji polscy nauczyciele poświęcają średnio zaledwie siedem minut na efektywne przerabianie materiału, reszta to odbębnianie schematycznych czynności takich jak sprawdzanie listy obecności, odpytywanie, przepisywanie z tablicy – wylicza dr Marcela.

Gdyby zrezygnować z odpytywania i sprawdzania listy na każdej lekcji, okazałoby się, że zajęcia w szkole mogą trwać dwa razy krócej. Doświadczenia z edukacji domowej i istniejących już szkół eksperymentalnych, w których zajęcia prowadzone są np. długimi blokami przedmiotowymi, pokazują, że nauka w nich jest o wiele bardziej efektywna niż w tradycyjnej, a uczących się w ten sposób dzieci wcale nie trzeba „mobilizować” stawianiem ocen niedostatecznych.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version