Ponad 100 tys. Amerykanów umiera co roku wskutek przedawkowania narkotyków. Blisko trzy czwarte to ofiary fentanylu. Rząd jest bezradny, powstrzymanie epidemii wymagałoby ścisłej współpracy z władzami Chin i Meksyku. Biała kreska zabija coraz więcej osób.
O fentanylu pierwszy raz usłyszałem, chodząc na terapię odwykową w roku 2006. Jedna z uczestniczek, niejaka Mary Hopkins, przeczytała nam wiersz własnego autorstwa „Życie w krzywym zwierciadle”. Adekwatny fragment brzmiał: „Śpij, dziecino, słodko śpij / W parku albo czaj wagony. / Nie stanowi w sumie: gdzie / Z fentanylem sort krojony, / I tak nie obudzisz się”. Syntetyczny opioid stanowił wówczas nowinkę, a zarazem postrach heroinistów. Dilerzy dosypywali go do towaru, żeby miał większego kopa. A ponieważ jest 50 razy mocniejszy niż heroina, łatwo było przesadzić.
Biała kreska. Nędzny los muła
Wkrótce fentanyl przestał stanowić jedynie mroczną legendę. Trafił na pierwsze strony gazet. W lutym 2014 r. zabił Philipa Seymoura Hoffmana, nagrodzonego Oscarem za rolę Trumana Capote i trzykrotnie nominowanego do najważniejszej hollywoodzkiej nagrody. Aktor był jedną z kilkunastu w ciągu dziesięciu dni ofiar tej substancji na Wschodnim Wybrzeżu od Pittsburgha po Nowy Jork. Dwa lata później fentanyl przedawkował jeden z najwybitniejszych amerykańskich muzyków wszech czasów Prince. Był uzależniony od opiatów, ale nie brał heroiny. Truciznę zażył, łykając kupione na czarnym rynku, sfałszowane tabletki środka przeciwbólowego vicodin, który powinien zawierać hydrokodon i paracetamol.
Śmiertelną dawkę fentanylu przyjęli również Tom Petty, basista Slipknot – Paul Gray, Jay Bennett (muzyk i producent zespołu Wilco), 22-letnia hiphopowa wokalistka Lexii Alijai, mistrz świata wagi półciężkiej mieszanych sztuk walki Stephan Bonnar, piosenkarz Justin Townes Earle, pionier emo rapu Lil Peep, Mac Miller – autor utworu „Donald Trump”, za który prezydent USA żądał tantiem, lecz zrezygnował, gdy oglądalność teledysku przekroczyła 20 mln odsłon, lider Digital Underground – Shock G, a rok temu legendarny raper Coolio.
Podobnie jak w przypadku sławnych i bogatych większość zwykłych zjadaczy chleba umiera, łykając czy wstrzykując sobie fentanyl nieświadomie. Życie ryzykują przede wszystkim osoby nielegalnie kupujące fabryczne – zdawałoby się na pierwszy rzut oka – leki opioidowe, głównie sprzedawany pod różnymi nazwami oksykodon (roxicodone, oxyContin, percocet, endocet, tylox, endodan, percodan, targin, targiniq, troxyca itp.). Ale nie tylko. Handlarze zaczęli dodawać zabójczą substancję nawet do kokainy, której amatorzy oczekują efektu odwrotnego: pobudzającego zamiast usypiającego, a także ekstazy czy dopalaczy. Dlaczego? Bo fentanyl jest tańszy niż narkotyki pochodzenia roślinnego i zajmuje mniej miejsca, co ułatwia przemyt. Kilogram to – jak zostało powiedziane – odpowiednik 50 kilogramów heroiny.
W ubiegłym roku Agencja do Walki z Narkotykami (DEA) skonfiskowała więcej fentanylu, niż potrzeba do uśmiercenia wszystkich mieszkańców USA: 50 mln tabletek i prawie 5 ton czystego proszku. Jednak to kropla w morzu czy raczej rzece, która płynie przez granicę z Meksykiem. Przemytnicy zwani mułami nie zarabiają kokosów. Kierowca ciężarówki robiący trefny kurs co dwa tygodnie wyciąga zaledwie 50 tys. dol. rocznie, lecz z drugiej strony – ryzykuje niewiele. Wystarczy zerknąć na statystyki przechwyceń i porównać ze wskaźnikami konsumpcji, by przekonać się, że prawdopodobieństwo wpadki jest znikome.
Przy czym, gdy muł zawiedzie, traci nie tylko zapłatę. W najlepszym wypadku spędza resztę życia, pracując dla mafii za miskę fasoli. Częściej umiera lub zostaje kaleką. Okrucieństwo meksykańskich gangsterów szokuje nawet tamtejszą policję. Nieudolnym przemytnikom bandyci łamią kości, odcinają palce, nosy i uszy. Kobietę, która nie potrafiła przenieść przez granicę kilkudziesięciu tysięcy dolarów, wkrótce po jej powrocie do rodzinnego Ciudad Juarez znaleźli śmieciarze. Została ścięta.
Samymi tylko mostami łączącymi Juarez z El Paso przejeżdża każdego dnia na północ 31,5 tys. samochodów osobowych i 2600 ciężarówek, a przechodzi 14 tys. pieszych. Amerykańscy celnicy, którzy w przeciwieństwie do kolegów z południa próbują spełniać swoje obowiązki, mają na skontrolowanie jednego pojazdu 10-15 sekund. Teoretycznie. W praktyce większość kierowców nie musi nawet zwolnić. Funkcjonariusze mogą skutecznie sprawdzać tylko jeden pas ruchu. Dlatego właśnie granicę obserwują szpiedzy mafii wyposażeni w lornetki i radiostacje. Zarabiają ok. 150 dol. dziennie za dawanie cynku, kiedy i którędy jechać. Dwa razy więcej, niż dostaliby w fabryce.
Deski, pieski, dzikie węże
Gangsterzy częściej wykorzystują samochody osobowe, które kontrolowane są relatywnie rzadko, bo mogą przewozić mniejsze partie towaru niż ciężarówki. Przemytnicy upychają narkotyki między tapicerką a karoserią, w felgach, podwoziu, zderzakach, progach. Czasem wrzucają hermetycznie zamknięte pojemniki do baku. W starszych modelach amerykańskich aut 30 kilo da się upchnąć za deską rozdzielczą.
Fentanyl jest tańszy niż narkotyki pochodzenia roślinnego i zajmuje mniej miejsca, co ułatwia przemyt. Kilogram to odpowiednik 50 kilogramów heroiny
Pomysłowość szmuglerów zdaje się niewyczerpana. Faszerują narkotykami żywych ludzi i martwe zwierzęta, owoce, warzywa, komputery, pieluszki niemowląt. „Mnie już nic nie zaskoczy. – powiada John McGhee, agent Urzędu Celnego w Miami. – Na pewno zobaczę jeszcze mnóstwo skrytek, których sam bym nie wymyślił, ale tak naprawdę nie będę zdziwiony”. Czemu? McGhee podaje przykład mężczyzny, który ledwo powłócząc nogami, ze zbolałą miną przyczłapał do stanowiska kontroli na lotnisku kilkanaście minut później niż towarzysze podróży. W oba uda miał wszyte ćwierćkilogramowe torebki z trucizną.
Foto: DEA / East News
Innym razem strażnicy pilnujący granicy meksykańsko-amerykańskiej zauważyli, że z przejść korzysta zadziwiająco wielu smakoszy lodów. Pod lizanymi przez „turystów” słodkimi kulkami spoczywał gorzki proszek. Sporo wysiłku i cierpliwości kosztowało przemytników opakowanie 450 kilogramów towaru w gipsowe skorupki o kształcie słodkich ziemniaków, a następnie ręczne pomalowanie tychże skorupek, by nie różniły się od prawdziwych bulw. Worki z najdroższymi kartoflami świata skonfiskowali policjanci w Miami.
Zakazane substancje znajdowano w transportach egzotycznych rybek akwariowych, ale częściej wykorzystywane stworzenia to jadowite węże. Najpierw bandyci umieszczali kontrabandę między warstwami podłogi w klatkach. Gdy celnicy odkryli patent, powędrowała do gadzich trzewi. Jakiś czas temu podejrzenia pracowników centrali zajmującej się sortowaniem żywego towaru wzbudziła przesyłka zawierająca młode boa. Nadawcy upchnęli w przewodach pokarmowych dusicieli 16,5 kilograma białej trucizny. Po odbiorze węże czekała dekapitacja i rozprucie. Innym razem funkcjonariuszy zaciekawiła reakcja przewożonego w luku bagażowym 4-letniego psa, który na widok rzekomego opiekuna zaczął wściekle ujadać. Prześwietlenie wykazało obecność w żołądku 10 prezerwatyw zawierających ogółem 2,5 kg opioidów.
Narkotyki trafiają też do wnętrzności koni wyścigowych przywożonych z Meksyku do Teksasu. Jeśli chodzi o papugi, gangsterzy wykorzystywali fakt, że część z założenia ginie podczas transportu. Kiedy liczba zgonów zaczęła gwałtownie rosnąć, urzędnicy zdecydowali się przeprowadzić kontrolę. Ptaki zaściełające podłogi klatek zidentyfikowali jako spreparowane znacznie wcześniej zwłoki wypchane heroiną. Teraz papugi obowiązuje 30-dniowa kwarantanna. A na lotnisku Fort Lauderdale agenci DEA skonfiskowali 2,5 tony mrożonych brokułów. Opakowania zamiast niezmiernie zdrowych warzyw zawierały towar wybitnie niezdrowy.
Podobnie jak odpustowe popiersia Jezusa wykonane bynajmniej nie z gipsu. Najbardziej ograne sposoby przewozu nielegalnych substancji przez granicę polegają na umieszczaniu ich w podeszwach przeznaczonych dla gringos butów i wnętrzach desek surfingowych. Natomiast prawdziwym pośmiewiskiem środowiska celniczego stał się gang, który wyeksportował do USA betonowe słupy. Nie dość, że koszt przesyłki był większy niż jej rynkowa wartość, to jeszcze waga nie zgadzała się z deklarowaną, bo najsilniej sprasowany narkotyk zawsze będzie dużo lżejszy od żelaznych prętów zalanych cementem.
Chiny obrażone, Meksyk niechętny
Fentanyl zsyntetyzowano w Belgii pod koniec lat 50. XX wieku, a wprowadzono na rynek dekadę później. Działa natychmiast po zastrzyku dożylnym, lecz krótko: 20-30 minut. Przy podaniu doustnym haj utrzymuje się 6 godzin. Wywołuje znieczulenie, senność, zanik lęku, halucynacje wzrokowe, omamy czuciowe, złudzenia przestrzenne związane z zanikaniem impulsów nerwowych. Przedawkowanie kończy się zgonem wskutek paraliżu mięśni oddechowych. Lekarze wykorzystują środek przy 70 proc. operacji chirurgicznych w USA. Dawka śmiertelna dla większości osób wynosi zaledwie 2 mg, dlatego fentanylu używają jako broni chemicznej rosyjskie siły specjalne.
Wytwarzany nielegalnie stanowi substytut heroiny. Powoduje błogostan, przyjemne otępienie, rozluźnienie mięśni, senność, delikatną euforię i charakterystyczne dla wszystkich opioidów uczucie, że wszelkie problemy czy zło przestały istnieć. Podczas odurzenia sny stają się niezwykle realistyczne, niekiedy świadome.
W celach rekreacyjnych ludzie palą fentanyl, wciągają do nosa, wstrzykują, łykają, wdychają opary. Jest skrajnie niebezpieczny ze względu na ograniczoną możliwość precyzyjnego dawkowania, zaś uzależnienie ma charakter fizjologiczny, a nie psychiczny.
Meksykańskie kartele narkotykowe testowały rynek USA od dawna, lecz do zasadniczej zmiany profilu zmusiła je pandemia. Ruch graniczny, a nawet uliczny praktycznie zamarł, więc trudniej było organizować przerzuty. Tymczasem kilogram heroiny to 10 tys. działek, fentanylu – pół miliona przy tej samej cenie detalicznej i niższych kosztach uzyskania. „Amfetamina jest obecnie czysta i tania, jak nigdy wcześniej, zawartość heroiny w heroinie stała się znikoma, większość to syntetyki” – ocenia Andrew Kolodny, dyrektor stowarzyszenia Physicians for Responsible Opioid Prescribing.
Amerykańskie służby mają ograniczone możliwości działania. Największym producentem fentanylu są Chiny, a tamtejsze władze uzależniają zwalczanie plagi od ustępstw USA w innych dziedzinach. Czery lata temu komuniści zaostrzyli przepisy dotyczące zabójczej substancji, lecz nadal wolno wytwarzać półprodukty oraz analogi. Na wniosek Amerykanów zlikwidowali także kilka laboratoriów, jednak po wizycie przewodniczącej Izby Reprezentantów Nancy Pelosi na Tajwanie w roku 2022 Pekin zawiesił współpracę policyjną.
Meksykanie bez większych przeszkód importują obecnie z Chin gotowy fentanyl albo chemikalia, które bardzo łatwo przerobić na narkotyk. Co gorsza, rośnie liczba analogów, jak acetylfentanyl, 15 razy silniejszy niż heroina, czy karfentanyl – stukrotnie mocniejszy od fentanylu i 10 tysięcy razy od morfiny, a różniący się obecnością dodatkowej zmetylowanej grupy karboksylowej. Jedynym preparatem handlowym, który go zawiera, jest wildnil, stosowany do usypiania słoni. Ogółem w obrocie znajduje się blisko 100 zidentyfikowanych pochodnych, zaś liczbę niewpisanych jeszcze na rządową listę trudno określić.
Prezydent Meksyku Andrés Manuel López Obrador też nie pali się do współpracy z administracją Bidena. Twierdzi, że za epidemię odpowiadają kraje azjatyckie, zaś Ameryka sama jest sobie winna, bo „kryzys wartości rodzinnych skłania ludzi do sięgania po środki oszałamiające”. Zresztą dotychczasowe dzieje narkotykowych wojen USA wskazują, że nie przynoszą one zwycięstwa czy choćby zauważalnych rezultatów, a kosztują setki miliardów.
Zdaniem naukowców lepiej byłoby przeznaczyć pieniądze na leczenie uzależnień. Ale stworzenie kompleksowych programów tego typu również jest niemożliwe, bo konserwatywna połowa Amerykanów stygmatyzuje narkomanię jako problem moralny, a nie medyczny. Nawet gdyby demokraci wprowadzili odpowiednie przepisy, republikanie po przejęciu władzy szybko by je znieśli.